Lumikki Oldenburg
Gość
Lumikki Oldenburg Sro 13 Sty - 20:25
GośćGość
Gość
Gość
Lumikki Benedikte Ivalo Oldenburg
When I said it out loud, it didn't sound as good
I couldn't be as proud of my original thought
I'm not tryna whisper what should be barked
But I can't imagine being out of control
Or knocked off the top
Każdy spektakl był wyśmienity, nietknięty skazą tego, co działo się za kulisami, gdyż to,co było poza wygłaszaną rolą, nigdy nie powinno obchodzić obserwatorów. Tymczasem żywy organizm teatru był zupełnie podobny do zakrętów ludzkiego losu, gdzie jedynie pewien fragment osobowości zdawał się wychodzić na światło dzienne. Oldenburgowie od lat byli idealni - unikając wszelakich kontrowersji mogących stawiać ich w złym świetle, pielęgnując dążenie ku zmianom, gdyż w progresie upatrywali największej nadziei na przyszłość. Idealnie skrojone role niemalże od chwili narodzin, przeplatające się ze sobą w odwiecznym eleganckim tańcu, który miał zachwycać swą złożonością i doskonałym wyważeniem każdej z figur.
Wspomnienie dzieciństwa zawsze zdawało się o wiele słodsze w głowie niż w chwilach, gdy opowiadała o nim jawnie. Jako najmłodsza pociecha, wychowywana wśród trojga braci, dorastała niemalże w oderwaniu od trosk i tego, co działo się w świecie dorosłych, zupełnie przymykając oczy na to, co czynił jej ojciec - usprawiedliwiając zgniliznę najstarszej latorośli. Nie miało to jednak zaprzątać jej głowy, gdyż dziewczęta z dobrych domów miały jasno wytyczoną ścieżkę i nie powinny z niej zbaczać, nawet za cenę poświęcenia swej indywidualności. Mimo tego, odnajdywała aż nazbyt duże przyzwolenie, by jako najmłodsze dziecko, czynić niemal wszystko, czego tylko zapragnęła.
Podwijała raźno falbany sukienki i przemierzała niekończące się idealnie wypielęgnowane ogrody przylegające do rodowych rezydencji, czyniąc to nie raz po cichu tak, by jedynie pokazywać efekty swych wspinaczek po drzewach w postaci obdartych kolan. Zawsze zdawało się jej, że za rogiem istnieje coś, co wymaga odkrycia, a opasłe tomiszcza w bibliotece skrywają coś więcej, niż tylko puste słowa opisów baśni i legend.
Życie w cieniu rodzinnych tragedii było mimo wszystko słodkie i dopiero z upływem lat nieprzyjemne rysy poczęły wdzierać się na zupełnie gładką taflę umysłu Lumikki.
Uwielbiała towarzystwo, zatracając się w licznych dysputach, które poczęła prowadzić wraz z osiągnięciem ósmego roku życia, pochłaniając wszystkie możliwe książki kryjące się w rodzinnych zbiorach - fascynacja dla historii była źródłem ogromnej przyjemności i pragnieniem, ku któremu poczęła wytrwale dążyć.
Zapragnęła dla siebie czegoś niezwykłego - doskonałego oddawania nastrojów ludzi, upodabniania się do nich, nawet jeśli musiała kłamać. Naturalnie budowana więź przypominająca coś na kształt empatii, łączyła niezwykle mocno, a słabych potrafiła podporządkować sobie na tyle, aby móc wymagać od nich coraz więcej i więcej. Doskonałe przemykanie w dżungli ludzkich istnień i wykorzystywanie słabości na swoją korzyść. Umiejętność udawania i odbijania w sobie dokładnie tego, co pragnęli widzieć napotykani ludzie, było jej przyszłością.
Nigdy nie potrafiła pozwolić sobie na chwile słabości, ogarnięta potrzebą ciągłego biegu ku temu, aby być bardziej doskonałą, wiedzieć więcej, żyć bardziej. Jasne światło rodziny, energiczny promyk, który pomimo tego, że swoje miał za uszami, potrafił zjednywać serca innych, choć nigdy nie idąc wraz z nimi w równej linii. Zawsze szukając jakby czegoś na przekór, jednak w granicach dobrego smaku i tego, co Oldenburgom wypadało.
My head and I, when I'm all alone
But I'm in my prime
Don't want the throne
Holger był w jej pamięci ledwie kształtem, który nosił rysy człowieczeństwa. Najstarszy z braci rozsiewał dookoła siebie aurę chłodu i nieprzystępności, błądząc szaleńczymi oczami po wszystkim, co znajdowało się w jego zasięgu. Obawiała się ich, tak samo jak obawiała się jego głosu, który wyrywał ją niejednokrotnie znad ksiąg, przy których niemal każdego wieczora zasypiała. Mimo, że dzielili jednego ojca, nie umiała znaleźć w sobie tyle odwagi, by mianować go bratem. Być może za sprawą dystansu, który sam budował, mając ją jedynie za uciążliwą pchłę, nic niewartą masę, którą należało kształtować podług własnych upodobań.
Umysł zawsze przynosił paskudne wizje, w których Holger wyrywał z jej dłoni stronicę ksiąg i rozrywał drobne kartki z misternie nanoszonymi nań runami.
Jedyne chwile smutku i słabości, w których błękitne oczy zachodziły mgłą urazy i złości. Wiedziała, że nie był człowiekiem zdrowym, jednak brak zrozumienia dla jego zachowań, zupełnie nie pozwalał jej na to, by doszukiwać się w nim człowieczeństwa. Usprawiedliwienia ojca samoistnie zamykały usta i dyktowały kolejne ruchy - powolne wycofywanie się, bądź przybieranie pozornej wesołości, która jeszcze bardziej rozsierdzała brata. Był jej słabością - jedyną osobą względem której nie potrafiła się postawić i ze zdecydowaniem powiedzieć, że nie życzy sobie, aby kolejny raz wprawiał jej serce w łomot tak silny, że niemal czuła jak organ wyrywa się z jej piersi.
Był niczym magiczne wyładowanie - nigdy nie wiedziała w jaki sposób i gdzie uderzy, a szaleństwo czynów, których zapewne sam nie potrafił kontrolować, wyryło piętno na młodym umyśle dziewczyny. Zawsze taki był, spoglądając chmurnie nawet na jej matkę, traktowaną jedynie jako zachciankę ojca, wybryk, którego nigdy nie powinien się dopuścić po śmierci pierwszej żony.
Holger kształtował w niej dystans, który musiała budować w relacjach z innymi ludźmi, mimo maski radości i niezmierzonych pokładów energii. Nauczył, że wypada mówić słowa, które inni pragną usłyszeć, a to dopiero prowadzi do sukcesu. Tak też było w tym przypadku, zawsze mówiła to, co chciał słyszeć, gdy w przypływach własnej bezsilności chwytał za nadgarstek, lub szarpał za kosmyki włosów.
Tak, Holger, jesteś najdoskonalszy... Miałeś rację... Oldenburgowie to ty. Nikt więcej, jedynie twoje zdanie się liczy...
Należało mieć wyrozumiałość, jak mawiał ojciec, choroba dziedzica nie była wszak jego winą.
Być może to, że podążała zgodnie z jego poleceniami, dawało jej jednak przewagę, nauczyła się lawirować pomiędzy momentami, w których brat zdawał się być bardziej spokojny i kontrolujący własne zapędy. Mimo że pozostawała w cieniu, odnajdywała się w chaosie, a ten mimowolnie stał się dla niej naturalnym torem życia. Częste drżenie serca chlebem powszednim, a niepokój zalegający gdzieś na dnie duszy, słodkim ukojeniem.
Jego pogrzeb wspomina spod przymkniętych oczu, suchych, bez kropli łzy zawieszonej na rzęsach. Nigdy nie sądziła, że czyjakolwiek śmieć wywoła u niej oddech ulgi.
When I'm doing just fine
Just so long as I'm having a real good time
Spokój spływający na ciało był magiczny, nigdy nie sądziła, że bezruch jaki zapanował w rodzinie okaże się bardziej niepokojący niż to, co działo się do tej pory. Podrygi duszy, która nie potrafiła odnaleźć się w spokoju dawały znać w bolesny sposób znużeniem malującym się na drobnej twarzy. Palce poszukiwały zajęcia, które pozwoliłoby choć na chwilę poczuć tak dobrze znajomy dreszcz i niepewność, towarzyszącą jej przez lata dzieciństwa. Dobre sytuowanie pozwalało na eleganckie pielęgnowanie żyłki hazardowej - sumy stawiane na kolejnych wyścigach, zawodach sportowych, znikały. Choć umiłowała także ryzyko w klasycznym wydaniu - od gry w kości po karty, o których czytywała również sięgając po literaturę śniących. Zdawało się, że zasoby pieniężne, które pochłaniała panna Oldenburg, przewyższały najśmielsze oczekiwania - jednak prawda była taka, że zawsze balansowała gdzieś na granicy tego, co było jeszcze dozwolone. Nigdy nie przebierała jednak w półśrodkach - uzależnienie natomiast stanowiło swoistą odskocznię od tego, z czym Lumi nie potrafiła sobie poradzić; porządkiem i opanowaniem, zastojem i brakiem skrajnych emocji.
Cień dziecka wspinającego się po drzewach, pozostał przy niej na zawsze. Nie potrafiła szukać ostoi w tym, co bezpieczne, nie znajdowała przyjemności w cieple domowego ogniska, choć kochała ludzi, nie potrafiła przywiązać się do miejsca, poszukując wciąż czegoś, co zdawało się nieuchwytne.
Me and my head have become very, very, very close
We decided not to tell you, to tell you about it
Eihwaz był oczywistością, odkąd przekopała pierwszą rabatkę niańki Nessy w poszukiwaniu starej filiżanki, którą zgubiła niegdyś jej babka. Odkrywanie było jej pasją, a filiżanka pod wpływem kolejnych czytanych ksiąg, przeobraziła się w niezliczone ilości artefaktów, których przez wieki poszukiwali galdrowie. Chęć podążania za tym, co odległe i będące jedynie wspomnieniem, dodatkowo barwiło się od zapierających dech w piersiach przygód, przeżywanych przez poszukiwaczy skarbów. Początkowo jej pragnienia zdawały się jedynie dziecięcą fanaberią, ułudą dyktowaną przez nierozwinięty w pełni umysł, przesycony wyobrażeniami o niemożliwym. Z czasem jednak to, co było jedynie zabawą, okazało się pasją i jedną z dróg, ku umacnianiu swej pozycji przez Oldenburgów.
Chociaż skorzy do reform, nie mogli zapomnieć o dziedzictwie, bez którego żadna społeczność nie mogła istnieć. Tak też, najmłodsza latorośl podążyła drogą odkrywcy, być może nieco mniej emocjonującą, niż w literaturze, wybierając studia archeologiczne w Instytucie Eihwaz. Runy były dla niej pasją, drogą ku zrozumieniu odkrywanych przedmiotów, pomostem prowadzącym do czytania z minionych wieków i wyciągania niepowtarzalnych lekcji. Każda drobina, skorupa naczynia, czy przedmioty najprostsze, kryły za sobą miliony historii zupełnie tak, jak twarze napotykanych ludzi.
Studia zdawały się nadawać jej działaniu jeszcze więcej energii i pragnienia, by zaistnieć tam, gdzie tylko się dało. Chętnie angażowała się zarówno w życie naukowe uczelni jak i towarzyskie - bywając na każdej z możliwych wystaw, korzystając z każdego organizowanego wyjazdu, robiąc sobie przerwę na wystawny bal oraz wyciskając siódme poty podczas swych pierwszych poważnych wykopalisk. Dla dobra nauki oraz pielęgnowania dobrego wizerunku swego klanu, potrafiła poświęcić wiele, być może po części chcąc zagłuszyć podszepty przeszłości i widmo brata, które leniwie nawiedzało jej najmroczniejsze sny.
We're just gonna play it safe
Do what we know
Play it cool, lay low
Not tell you about it
Pamiętała doskonale, ubitą, zmrożoną na kamień ziemię, wystające szczątki zabudowań, szadź osiadającą na drzewach. Gruba kurtka wciąż przepuszczała chłodne powiewy, jednak z kolejnymi ruchami musiała ją rozpiąć. Powietrze wydychane z ust osiadało na rzęsach, rozmazując to, co rysowało się przed nią. Niewiele wtedy znalazła, jednak pierwszy wyjazd, podczas którego jako studenci, liczyli na przełomowe odkrycie, budził w niej ekscytację. Rozszalałe palce drapały zmarznięty osyp, chcąc odkryć schowane relikty przeszłości. Czuła przyjemny dreszcz przesuwający się wzdłuż karku, gdy pierwsze napisy runiczne wykwitły spod warstwy białego śniegu. Chociaż tu nie czekało na nich żadne zagrożenie, pamiętała dobrze pobierane nauki - zawsze upewnij się, czy miejsce nie jest zapieczętowane. Tę odrobinę zakazanej magii, pielęgnowała niezwykle ostrożnie - czerpiąc jedynie tyle, ile było trzeba. Rozumiejąc te skrawki, których poznanie gwarantowało przeżycie, gdyby dany przedmiot lub miejsce okazało się skażone niecną dłonią. Chociaż nie była człowiekiem specjalizującym się w nakładaniu czy zdejmowaniu klątw, wiedziała wystarczająco.
Poza poszukiwaniami, uwielbiała godziny spędzane w pracowni, gdzie z zapałem studiowała poszczególne przedmioty, przywiezione przez jej towarzyszy. Skupienie malujące się na jej twarzy, zupełnie zdawało się zaprzeczać jej naturze - momenty ciszy do niej nie przystawały, a jednak potrafiła tak trwać, zawieszona w przeszłości, którą odkrywała na nowo. Wczytując się w runy, tysiąc razy powtarzając znane sobie mity i historie na których bazowała cała galdryjska kultura, mając szacunek do minionych wieków i dopatrując się w nich wskazówek, które prowadziłyby ich ku przyszłości.
And here I am playing by myself
Me and my superiority complex
Chłonęła towarzystwo, obracając się wśród znaczących osobistości, zapraszanych do rodowych posiadłości. Zdawało się, że nigdy nie odczuwała wstydu, nosząc wysoko uniesioną głowę, nie bojąc się kontaktu wzrokowego, ani pytań, które zdawały się niepokoić. Poznanie prawdy zwykle stawiała na pierwszym miejscu, nawet, jeśli musiała dojść do niej pokrętnymi drogami. Szacunek dla własnego klanu, dyktował kolejne kroki i zmuszał, by czasami wbrew sobie istnieć wśród ludzi. Nigdy jednak od nich nie stroniła, wciąż posiadając dla każdego słowa, których oczekiwali. Karmiąc ich własnymi wizjami o sobie, dając zrozumienie, którego potrzebowali. Pęd życia nigdy jej nie przerażał, w natłoku myśli odnajdywała swoją prawdziwą istotę, lub jedynie próbowała ją przysłonić. Jako najmłodsze dziecko, zawsze zabawiała - miała dobrze wyglądać i chociaż pozwalano jej na urzeczywistnienie większości marzeń, nie mogła poprzestać tylko na tym. Każdy krok zdawał się być idealnie wymierzonym, mającym przynieść konkretny zysk i dać odczuć, że Oldenburgowie są niezastąpionym elementem tego świata, wpuszczając swe macki i poszerzając posiadane koneksje.
Lumikki zawsze czuła, że może więcej, że potrafi przekraczać granice. Czasami zbyt egzaltowana, momentami zakrawająca o noszenie w sobie poczucia megalomanii. Chaotyczna, uwielbiana. Jednak wciąż potrafiąca żyć i bez tej otoczki.
And here I am playing by myself
Me and my inferiority contest
Strach dreptał jej po piętach - często podszeptywał, jak powinna działać, co zrobić, aby przypadkiem nie uciec za daleko. Pozorna wolność była bowiem niczym - nigdy nie przekraczaj wyznaczonych granic, możesz je naciągać, ale pogódź się z tym, że poza nie nigdy nie wyjdziesz. Zdawało się, że świat posiada prawidła, których nawet rodzina słynąca ze swej postępowości, nie mogła ignorować. Każdy musiał poruszać się w ramach tego, co znane i dozwolone; chociaż idealnie maskowane, obawy nigdy jej nie opuszczały. Gdy tylko pojawiał się lęk, ona paradoksalnie przyspieszała jeszcze mocniej, prowokując tym samym o wiele silniejsze uderzenie. Odbicie się od muru, którego nie mogła skruszyć.
Nigdy nie przestała popychać swego jestestwa na granicę, poza którą nie istniało już prawo do odwrotu. Balansowanie na cienkiej linie - obawa, że pomimo posiadania tak wielu przywilejów, wciąż nie ma tego, co najistotniejsze. Że tak naprawdę, nigdy nie jest sobą, a jedynie piękną wydmuszką, przyozdobioną tak, aby wyglądać idealnie i najkorzystniej dla rodziny, którą mimo wszystko kocha i nie wyobraża sobie przebywania w innym miejscu.
Że prawdziwa wolność tak naprawdę, pozostaje jedynie ułudą, a ona sama jest zbyt mocno pogrążona w świecie, gdzie zwyczajnie czasami bardziej opłaca się kłamać, niż mówić prawdę, gdzie jedynie ryzyko potrafi przynieść jej pożądane emocje.
I'm not winning, but I'm having a very good time
Swoje miejsce odnalazła w przeszklonej galerii, którą zdołała otworzyć dzięki funduszom otrzymanym od ojca. Starając się czasami o to, aby uczestniczyć w mniej komercyjnych wyjazdach, pozwalających obcować z przeszłością, prowadzić niewielkie wykopaliska. Posiada całkiem pokaźne zbiory pomniejszych artefaktów, które czasami zasilają muzealne wystawy. Ponadto, miejsce to jest swoistą galerią przedmiotów, które w rodzinie Oldenburgów pozostają od wieków. Jest niejako wizytówką klanu, a otworzenie się na zwiedzających oferuje możliwość zaistnienia oraz zyskiwania coraz większego szacunku w społeczeństwie. Doskonale pokazuje dziedzictwo nie tylko galdrów, ale i samych Oldenburgów. Sama Lumi potrafi opowiadać o nich godzinami i czerpie z tego niezwykłą satysfakcję. Zdarza się, że ogląda przedmioty przynoszone przez innych ludzi, odnajdując ich prawdziwe znaczenie, identyfikując historię, która kryje się za nimi. Często wydaje się jej, że los faktycznie zawsze uśmiecha się w jej kierunku - mimo chaosu, który dookoła niej panuje. Jest orędowniczką minionych czasów, jedyną stałością jest dla niej odkrywanie tego, co już było i nie może zmienić się pod żadnym pozorem. Wszak to, co nadejdzie nie może być określone żadną miarą.
Być może to, co robi dalekie jest od wywoływania ciągłych skandali i zwracania na siebie uwagi, jednak ma poczucie, że droga, którą obrała jest właściwa i stawia ją na pozycji wygranej.
You can call me, you can call me
You can call me, the good time girl
You can call me, the good time girl
Mistrz Gry
Re: Lumikki Oldenburg Czw 14 Sty - 21:37
Karta zaakceptowana
Przeszłaś długą drogę, Lumikki, chociaż jesteś przecież jeszcze bardzo młoda. Strach nieustannie depcze ci po piętach, mimo to trzymasz brodę zawsze rezolutnie podniesioną do góry – to ważna umiejętność, szczególnie w rzeczywistości, którą obrałaś jako swoją własną. Masz w sobie ogromny potencjał, lecz uważaj na to, gdzie skierujesz swoje następne kroki – granica, po której stąpasz, należy do wyjątkowo niebezpiecznych.
Wybrałaś sobie ciekawy zawód, Lumikki, czyha w nim jednak na ciebie wiele niebezpieczeństw, w związku z czym w prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gry amulet Gersimi, który znalazłaś podczas jednej ze swoich pierwszych ekspedycji archeologicznych. Przedmiot ten stanowi nie tylko znakomity dodatek do każdego stroju, lecz charakteryzują go również wyjątkowe, magiczne właściwości. Jeśli w obecności dowolnego przedmiotu nakreślisz na jego okrągłej, płaskiej powierzchni runę Sowilo, klejnot, którym inkrustowany został naszyjnik, pozwoli ci wskazać, czy dany artefakt posiada niebezpieczne właściwości – w obecności przedmiotów, na które rzucona została klątwa, zmienia on bowiem barwę ze złotej na czerwoną. Dodatkowo, kiedy go nosisz, amulet zapewnia ci bonus +2 do charyzmy.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Wybrałaś sobie ciekawy zawód, Lumikki, czyha w nim jednak na ciebie wiele niebezpieczeństw, w związku z czym w prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gry amulet Gersimi, który znalazłaś podczas jednej ze swoich pierwszych ekspedycji archeologicznych. Przedmiot ten stanowi nie tylko znakomity dodatek do każdego stroju, lecz charakteryzują go również wyjątkowe, magiczne właściwości. Jeśli w obecności dowolnego przedmiotu nakreślisz na jego okrągłej, płaskiej powierzchni runę Sowilo, klejnot, którym inkrustowany został naszyjnik, pozwoli ci wskazać, czy dany artefakt posiada niebezpieczne właściwości – w obecności przedmiotów, na które rzucona została klątwa, zmienia on bowiem barwę ze złotej na czerwoną. Dodatkowo, kiedy go nosisz, amulet zapewnia ci bonus +2 do charyzmy.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!