Alfild Sørensen
Gość
Alfild Sørensen Pią 8 Sty - 18:47
GośćGość
Gość
Gość
Alfild Sørensen
Alfild przyszła na świat jako pierwsza córka drugiego syna jarla. Gdy jej rodzice usłyszeli „Dziewczynka!”, a ona wzięła swój pierwszy oddech, już mieli w głowie plan. Z początku nie mówiono o nim głośno, w końcu nie była dzieckiem z głównej linii i pełniła funkcję bardziej zbliżoną do „Planu B”, zupełnie jak jej ojciec. Jednak lata mijały, Alfild rosła, a jej matka coraz częściej powtarzała w towarzystwie, że córka jej się udała, ładna jak obrazek. Plan był prosty - wydać Alfild dobrze za mąż, by podreperować rodzinne fundusze. Oczywiście, tego samego oczekiwano od jej braci, ale ich rola wykraczała poza bycie mężem. Mieli dołożyć swoją cegiełkę do biznesu Sørensenów. Alfild natomiast miała pachnieć i wiedzieć, kiedy zamknąć buzię.
Była wychowywana wśród opowieści o dawnej świetności jej rodziny. Dobre czasy przeminęły, ale nikt nie miał wątpliwości, że kiedyś odbudują zarówno swoją fortunę, jak i dobre imię. Melancholia i tęsknota za przeszłością nigdy jej nie leżały, nie chciała rozpamiętywać rzeczy, których nigdy nie doświadczyła. Nie była jednak całkiem obojętna na to, co przeminęło. Kocha swoją rodzinę, a jej poczucie obowiązku wobec niej jest silne, chociaż zazwyczaj nie pokrywa się w działaniach z tym, czego by od niej oczekiwano. To dziwna miłość, zdecydowanie niełatwa. Z jednej strony przysparza jej wiele frustracji, ale jeśli ktoś spoza rodziny spróbuje powiedzieć o Sørensenach złe słowo przy Alfild, musi się liczyć z tym samym gniewem.
Naukę rozpoczęła w Mannaz, bo tak chciała jej matka. Idealna szkoła, by kształtować jej wdzięk i charyzmę. Był tylko jeden problem - Alfild jest z natury oziębła i introwertyczna. W wieku dziecięcym dochodziła do tego jeszcze nieśmiałość, przez co była chyba ostatnią osobą, która pasowałaby do profilu szkoły. Raptem po dwóch latach, rodzice postanowili przenieść ją do Laguz, gdzie uczyło się już jej rodzeństwo.
Z początku nie musiała dużo się uczyć. Była zdolna, inteligentna, dobre wyniki przychodziły same. Po kilku latach zaczęło się to zmieniać wraz z nauczanym materiałem. Przyzwyczajona już do walidacji płynącej z osiągnięć Alfild, przysiadła do książek. Lubiła się uczyć, ale jeszcze bardziej lubiła wygrywać. Chciała również udowodnić, że nie jest tylko ładną buźką, którą trzeba sprzedać za odpowiednią cenę. Nie przysporzyło jej to przyjaciół wśród innych uczniów i Alfild nie może powiedzieć, że nigdy nie miała chwil zwątpienia. Z początku ignorowała niechęć innych dzieciaków. Gdy nie mogła już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, było już trochę za późno żeby się wycofać. Łatka tej, co zawsze stara się za bardzo przylgnęła do niej na dobre. Skarżyła się rodzicom. Matka zrzucała to na jej nieśmiałość i ponuractwo. Ojciec podszedł do tego bardziej poważnie, ale co mógł na dobrą sprawę zrobić? Wszystkie demonstracje niechęci wobec niej były tak małe, że trudno nawet było za nie karać, dopiero zebrane w jeden, spójny wzór stanowiły problem. Najczęściej klepał ją po ramieniu i mówił coś o hartowaniu charakteru. Więc Alfild przestała o tym mówić, a odlatywanie w świat książek coraz bardziej wchodziło jej w nawyk. Kończąc naukę na pierwszym stopniu, osiągnęła jeden z najwyższych wyników w roczniku. Ojciec był zadowolony, matka trochę zmieszana. Alfild przez długi czas nie usłyszała słowa o ślubach, synach szanowanych rodzin czy efektownym wkroczeniu na salony.
Drugi stopień traktowała bardzo poważnie od samego początku. Odbyła rozmowę z ojcem na temat przyszłości i doboru fakultetów. Jej zainteresowania nie były jeszcze całkowicie sprecyzowane, chociaż już wtedy lubiła runy. Wybrane fakultety pozwalały jej rozwijać wiedzę o runach, ale nie zamykały zupełnie drzwi do ewentualnej kariery w biznesie. Po raz pierwszy zobaczyła dumę w oczach swojego ojca. W kolejnych latach ich więź zacieśniła się i do dzisiaj, Alfild najlepiej dogaduje się właśnie z ojcem. Ludzie w szkole nieco się przemieszali, udało jej się złapać wspólny język z niektórymi z nich. Po raz pierwszy miała wokół siebie wąskie, bo wąskie, ale grono przyjaciół. Mniej więcej na czwartym roku nauki, Alfild zdecydowała się kształcić w kierunku klątwołamactwa.
Dostała się na Eihwaz i nie mogła być z siebie bardziej zadowolona. Postanowiła na stałę przenieść się do Midgardu. Matka długo próbowała ją przekonać by jednak dojeżdżać do szkoły, ale Alfild już od dawna czuła, że dusi się w rodzinnym domu. Chciała wyjechać, zasmakować czegoś nowego. Po raz pierwszy w życiu na dłużej opuściła Odense. Nie obyło się bez problemów. Alfild była do tej pory trzymana pod pewnym selektywnym kloszem, a samodzielne życie w Midgardzie było jak wrzucenie na głęboką wodę. W instytucie poznała innych pasjonatów run, co okazało się być idealną motywacją do dalszej nauki. Z czasem przylgnęła do niej opinia osoby, która żyły sobie wypruje byle utrzymać się na szczycie. Nie dało się ukryć, było w tym dużo prawdy. Przepracowanie odbiło się znacząco zarówno na jej zdrowiu fizycznym, jak i psychicznym, przez co egzaminy kończące trzeci rok musiała zdawać w późniejszym terminie. Zdała je, ale z wyraźnie gorszym wynikiem. Nie wytrzymała presji, wymagała od siebie więcej, niż była w stanie wypracować. Do dzisiaj ma problemy z zauważaniem własnych ograniczeń zdrowotnych. Prze do przodu, niemal zupełnie na ślepo, poświęcając się całkowicie. Jej problemy utrzymywały się również na ostatnim roku nauki. Zaczęła uczęszczać na terapię, co długo ukrywała przed rodziną. O dziwo, pisanie dysertacji przyszło jej łatwiej, niż dotychczasowe eseje. Gdy mogła wybrać temat swojej pracy, Alfild rozwijała skrzydła.
Z początku nie planowała robić doktoratu. Chciała zacząć pracę jako łamaczka klątw i zdobyć praktyczne doświadczenie. Jednak bardzo pozytywne przyjęcie jej dysertacji skłoniło Alfild do kontynuacji nauki. Nie była pewna czy da radę studiować kolejne cztery lata. Rozważała przerwę, ale wtedy ojciec zapytał ją czy jest pewna, że po roku przerwy wróci na studia. Nie miała tej pewności, więc zdecydowała się spróbować. Powtarzała sobie, że zawsze będzie mogła zrezygnować, chociaż ani przez chwilę nie wierzyła, że zrobi to z własnej, nieprzymuszonej woli. Jeśli coś się zaczyna, trzeba dociągnąć sprawy do końca.
Odnalazła się w nowym, dużo bardziej samodzielnym rytmie pracy. Powoli zdobyła pewność siebie opartą na wiedzy i sukcesach naukowych. Wciąż nie czuje się dobrze rozmawiając o pogodzie czy wymieniając kulturalne uprzejmości. Alfild jest konkretna, a czarowanie słowem zupełnie nie leży w jej naturze. Nie jest typem osoby, która potrafi pracować w każdym zespole. Udaje jej się to, gdy ma jasno wyznaczone cele i może pracować nad nimi indywidualnie. Sprawdziła się jako asystentka. Zawsze metodyczna, oddana pracy, uporządkowana. Podczas pisania doktoratu, zapragnęła wynieść swoją wiedzę na wyższy poziom. Uznała, że zrozumienie procesu nakładania klątw, pomoże jej w odwróceniu go i jeszcze bardziej efektywnym ściąganiu ich. Wśród rodzinnych pamiątek znalazła dziennik jednego z jej niechlubnych przodków, a w nim bardzo ogólne opisy klątw nałożonych na część stworzonej przez niego biżuterii. Jej wiedza w temacie nie jest szeroka, ale ziarno zostało zasiane. Alfild regularnie wraca pamięcią do notatek, zastanawia się czy istnieje szansa na znalezienie czegoś więcej. W końcu odwrócenie procesu tak świetnie sprawdziło się w jej doktoracie. Po ukończeniu nauki, zaproponowano jej pozostanie w instytucie i dalsze ubieganie się o stopień profesora.
Alfild Sørensen osiągnęła więcej niż przypuszczano, że może osiągnąć. Przed trzydziestką. Wydawałoby się, że teraz może trochę zwolnić. W końcu ma już posadę w Eihwaz, nie ma określonego terminu, w którym musi zdobyć tytuł profesora, a badania mają to do siebie, że nie da się ich przeprowadzić w ciągu kilku dni. Musi uzbroić się w cierpliwość. Wie, że jest już bardzo zmęczona i powinna jakoś zregenerować siły. Problem w tym, że nie do końca wie jak. Jej życie zawsze kręciło się wokół osiągnięć naukowych, prestiżu, udowadniania sama właściwie nie wie czego. Myślała, że gdy osiągnie szczyt, kolejny cel będzie jasno widoczny. Nie jest, a pozbawiona tego jasno określonego celu Alfild, jest zupełnie zagubiona. Wstaje codziennie rano, pracuje i wie, że powinno jej to sprawiać przyjemność. Przecież lubi swoją pracę, a runy zawsze rozumiała lepiej niż ludzi. Jednak ogarnia ją przytłaczające zmęczenie i poczucie bezsensu. W dodatku matka znów zaczęła przebąkiwać coś o zamążpójściu. Alfild ma już prawie trzydzieści lat, wyszalała się naukowo, czas spełnić obowiązek i wyjść za mąż. Pomimo jej sukcesów i niewątpliwej urody, kandydaci jakoś nie biją drzwiami i oknami. Sama nie wie czy jest z tego powodu zadowolona, bo nie musi wychodzić za kogoś, kogo zupełnie nie zna, nie darzy uczuciem lub nawet szacunkiem. Z drugiej strony, coraz częściej matka zrzuca obecny stan rzeczy na jej potrzebę niezależności i chłodne usposobienie. Cóż, ma do pewnego stopnia rację.
Mistrz Gry
Re: Alfild Sørensen Nie 10 Sty - 20:08
Karta zaakceptowana
Udało ci się osiągnąć zawrotną karierę naukową, co w rzeczywistości wcale nie zdarza się tak często, zwłaszcza że wszystko zawdzięczasz swojej ciężkiej pracy. Nie można odmówić ci ambicji i pracowitości, tylko co teraz? Jaki jest twój kolejny cel, Alfild? Sama przecież dobrze widzisz, że twoja matka najchętniej chciałaby wydać cię za mąż. Powiedz mi, moja droga, jesteś na to gotowa?
Bardzo dobrze znasz się na łamaniu klątw, dlatego chciałbym podarować ci coś, co przyda ci się w twojej pracy. To bransoletka z runami, prezent od twojego profesora z okazji ukończenia IV stopnia wtajemniczenia. Raz w miesiącu fabularnym chroni cię przed ewentualnymi niepowodzeniami podczas zdejmowania klątw, dodatkowo dodając ci +2 do magii runicznej, jeśli tylko ją na sobie masz.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Bardzo dobrze znasz się na łamaniu klątw, dlatego chciałbym podarować ci coś, co przyda ci się w twojej pracy. To bransoletka z runami, prezent od twojego profesora z okazji ukończenia IV stopnia wtajemniczenia. Raz w miesiącu fabularnym chroni cię przed ewentualnymi niepowodzeniami podczas zdejmowania klątw, dodatkowo dodając ci +2 do magii runicznej, jeśli tylko ją na sobie masz.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!