Linda Thoresen
Gość
Linda Thoresen Sob 26 Gru - 12:39
GośćGość
Gość
Gość
Linda Thoresen
I've been here for so long
that my shadow left an imprint on the wall.
Nie chciała być przedmiotem swoich własnych rozważań na temat bezgrzeszności. Przez tyle lat próbowała uniknąć niewygody uświadomienia sobie, kim tak naprawdę jest Linda Thoresen, że obecnie nawet myśl o autorefleksji powodowała u niej straszliwe migreny. Polemizowanie z wątpliwą moralnością, swoją czy czyjąś, nigdy nie należało do najprzyjemniejszych czynności. Jednak tak naprawdę wcale nie potrzebowała rozmowy, debaty… znała wynik końcowy, wyrok, który powinien ciążyć na jej kościstych plecach i złamać ją, zmusić do ukorzenia przed wielkością własnego dramatu. Naturalnie nie trzeba świadomie zastanawiać się nad podobnymi kwestiami. Taką dolegliwość się czuje wewnątrz kości, każdy dyskomfort nią spowodowany nie wprost, ale dosadnie i bezwstydnie, koduje w podświadomości wulgarne aspekty tego, jakimi ludźmi naprawdę jesteśmy. Gromadzi brud, jakiego nie były w stanie zmyć godzinne kąpiele czy pocieszenia przyjaciół. Gości diabła, który szeptał Lindzie do ucha wszystkie świństwa, który powstał na obraz tego, co dziewczyna widziała od dwudziestu pięciu lat w lustrze. Jest ubytkiem w miejscu, gdzie powinna mieścić się szlachetność, sprawiedliwość oraz cnota, wszystkie te cechy, jakie udowadniają jednostce, że nie jest zepsuta i jest zdolna do większych, lepszych rzeczy niż ona sama. Thoresen dopiero niedawno zdała sobie sprawę, że to przed czym tyle lat próbowała uciec jest nierozerwalnie związane z chęcią ucieczki, z nią, a jedynym sposobem, aby wyrwać się raz na zawsze jest śmierć. that my shadow left an imprint on the wall.
Linda nigdy nie stanowiła o sobie jako o całości. Zawsze potrzebowała drugiej osoby, która by ją dopełniła- starszy brat, najlepsza przyjaciółka, chłopak. Gdy była mniejsza nie wiedziała, iż innymi ludźmi rekompensowała braki w swoim charakterze, nie miała też pojęcia, że nie jest to rozwiązanie długotrwałe. O nietrwałości relacji ludzkich nauczyła się dopiero później. Najpierw dotknęły ją przeprowadzki, zmiany środowiska, które sprawiały, że wszystkie, nawet te najsilniejsze, relacje z rówieśnikami wykruszała odległość. Czuła się odizolowana- nie rozumiała i Śniących, z którymi miała styczność podczas licznych podróży, i Galdrów, z jakimi nieodłącznie powinna być związana. Zdała sobie sprawę, iż tak naprawdę tylko rodzina przy niej będzie, nieważne jak podniosłe będą deklaracje ludzi obcych, że jej nigdy nie opuszczą. Plaga, jaką było niezaprzeczalnie zwątpienie w każdy aspekt życia Thoresen, przyniosła wiele strat. Zaczynając od tego jak bardzo naruszyło to stan psychiczny dziewczęcia, kończąc na krzywdach wyrządzonych innym ludziom przez strach, iż może stracić jakąś stałą, niby nienaruszalną, esencję własnej egzystencji.
Wtedy zaczęła odczuwać Głos… głos, który z początku nie należał do niej, nie miał też formy dźwięku. Było to uczucie, które przez system nerwowy dokładnie przekazywał wiadomość, którą Linda powinna przyswoić. Nie działał on jednak jak u innych ludzi, dlatego też został nazwany Głosem. Spaczone sumienie wytworzyło zupełnie inne reakcje na zwyczajne sytuacje oraz na to jak Linda odbierała społeczeństwo. Ciało Thoresen oznajmiało jej, co powinna zrobić, nie pytało się o zdanie innych części mózgu. Głos szeptał, a ona winna była coraz to gorszym rzeczom, zasłaniając się potem strachem, broniąc się przed własną podłością. Jakiś mechanizm obronny na pewno poruszył mniejsze i większe zębate koła wyobraźni, aby sama Linda niewiele pamiętała z sytuacji na zasadzie czystych faktów, nadchodzących po sobie jak domino, tworzących wiarygodny ciąg wydarzeń. We wspomnieniach rzadko widziała prawdę, aczkolwiek niezakłamane były uczucia, które się pojawiły, a jakie pamiętała przecież bardzo wyraźnie. To właśnie one wpływały na wynaturzone sumienie- wystarczyła malutka iskra negatywnej emocji, aby dostać silną reakcję od dziewczęcia. Z wiekiem Głos przybierał bardziej abstrakcyjne formy. Lindzie zaczęło się wydawać, iż wszechświat próbuje przekazać jej wiadomość, że to bogowie do niej w jakiś sposób przemawiają. Przez jakiś czas usprawiedliwianie się wyższą siłą przynosiło pewną ulgę, choć Thoresen w kościach czuła, że kryje się za tym coś więcej, a boska wola może nie mieć z tym zbyt wiele wspólnego. Przez Głos poczuła też osobliwe przywiązanie do wszystkiego co podłe i zakazane. W magii również nie była zbyt stabilna i jednostronna, ponieważ ciągnęło ją do nieznanego, do pogardzanego, do czegoś choć trochę podobnego do niej samej. Zgłębianie zakazanej magii nie dało jej jednak spokoju, którego oczekiwała. Wiedziała, że musi się zmienić, aby uzyskać upragnioną harmonię.
Chęć bycia lepszym człowiekiem, walki z narastającym wewnątrz zepsuciem, doprowadziła ją do wyboru zawodu, który opierał się na pomaganiu, na opiece, na empatii- na wszystkich tych cechach, które powinna mieć we krwi jako kobieta. Wpierw przykrość sprawiał jej fakt, że nie czuje się lepiej, ba, miała wrażenie, iż praca, zamiast pomagać podbudować kruche ego, wykańcza ją jeszcze bardziej. Wszyscy ci ludzie, którzy jej potrzebowali, wydawali się Lindzie jakoś straszliwie obrzydliwi, słabi. Codziennie musiała zmuszać się do uśmiechu, do pomocy; kłamać, że jest to jej wymarzona praca, powołanie, jakiego przez całe życie szukała. Wszystko robiła na pokaz, krztusząc się własnymi słowami, opowieściami o pacjentach, gdy tak naprawdę cieszyło ją jak nie musiała mieć z potrzebującymi nic wspólnego, ale… Rodzice byli z niej dumni, myśleli, że przez córkę przemawia prawdziwy altruizm, tak rzadki w obecnych czasach, a ona przecież chciała tylko ich zadowolić. Robiła wszystko, by mieć z nimi pozytywne relacje, czując iż to właśnie kontakt z rodziną trzyma ją jeszcze nad taflą czystego obłędu.
Jednakże matka od zawsze powtarzała jej, aby nauczyła się kochać innych ludzi, bo ona wiecznie żyć nie będzie i… I Linda próbowała budować miłosne relacje, które rozpadały się w zastraszająco szybkim tempie. Głównie przez to, że Thoresen sabotowała samą siebie- i myślami, i czynami. Po dwudziestym trzecim roku życia dziewczyna poddała się z szukaniem drugiej połówki. Nie widziała już sensu w społecznym gimnastykowaniu się, aby budować coś, co za każdym razem kończyło się majestatyczną katastrofą. Paradoksalnie właśnie wtedy, i to podczas dyżuru, spotkała miłość.
Linda naprawdę się zakochała, ale nie była pewna tego czy jej wybranek mógłby kiedykolwiek pokochać prawdziwą twarz dziewczęcia, spojrzeć na wybrakowaną postać w ten sam sposób, co spogląda na wytworzoną przez nią iluzję. Dlatego też odkładała wszelkie grzeszne wyznania na później, chcąc jak najdłużej cieszyć się miłością. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo, ponieważ zakończyła się po dwóch latach śmiercią pana Thoresena. Niecałe kilka miesięcy po ślubie Linda znowu była sama.
Owdowiała dziewczyna zanurzyła się we własnym smutku. Towarzyszył jej tylko Głos, który opowiadał coraz to gorsze, nieżyczliwe historie ciałem dziewczyny, a ona nie miała chęci więcej walczyć z tym, kim tak naprawdę była.
Mistrz Gry
Re: Linda Thoresen Sro 30 Gru - 0:22
Karta zaakceptowana
Zastanawiasz się czasami, co by było, gdybyś nigdy nie posłuchała swojego wewnętrznego Głosu? Gdybyś usiadła przed lustrem i spojrzała sobie w oczy, szczerze i bez ogródek próbując odpowiedzieć na pytanie: kim naprawdę jest Linda Thoresen? Nieustannie szukasz nowych wyzwań, bronisz się przed przeszłością, uciekasz do przodu, lecz to przeszłość decyduje przecież o tym, kim jesteśmy i kim będziemy. Tylko nie zapominaj o tym.
W prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gry złotą broszkę w kształcie słońca, którą możesz przypiąć do mankietu lub kołnierza koszuli. Kupiłaś ją kiedyś na targu od podejrzanego znachora, który zapewniał o niesamowitych właściwościach przedmiotu i choć z początku nie wierzyłaś jego obietnicom, szybko przekonałaś się, że biżuteria ta nosi w sobie niezwykłą magię – kiedy ją zakładasz, Głos w twojej głowie na jakiś czas cichnie, pozwalając ci na chwilę spokoju. Dodatkowo po potarciu gładkiej powierzchni broszki w ciemności, wydaje ona z siebie blade światło, dając ci +3 do rzutów związanych ze spostrzegawczością.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
W prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gry złotą broszkę w kształcie słońca, którą możesz przypiąć do mankietu lub kołnierza koszuli. Kupiłaś ją kiedyś na targu od podejrzanego znachora, który zapewniał o niesamowitych właściwościach przedmiotu i choć z początku nie wierzyłaś jego obietnicom, szybko przekonałaś się, że biżuteria ta nosi w sobie niezwykłą magię – kiedy ją zakładasz, Głos w twojej głowie na jakiś czas cichnie, pozwalając ci na chwilę spokoju. Dodatkowo po potarciu gładkiej powierzchni broszki w ciemności, wydaje ona z siebie blade światło, dając ci +3 do rzutów związanych ze spostrzegawczością.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!