Rakkel Lundbäck
Gość
Rakkel Lundbäck Wto 22 Gru - 20:16
GośćGość
Gość
Gość
Rakkel Ingeborg Lundbäck
So I live, that's about all I can say;
I breathe nearly every day.
I breathe nearly every day.
Cisza otaczająca całą przestrzeń, wypełniająca każdy kąt i po kryjomu wkraczająca do ludzkich strun głosowych. Nieprzerwanie trwająca, sugerująca brak żywych organizmów, choć domownicy znajdują się na swoich ulubionych pozycjach. Męcząca dla nieznajomych, dobrze poznana dla stałych tubylców. O! Nagłe uderzenie czterech łap o podłogę, szybko zapomniane, ale dodające nadziei. Wraz z tym niespodziewanym ruchem, strzępki kociej sierści wirują w powietrzu i oddają się tańcu wraz z kurzem, na którego widok jej matka nałożyłaby maskę pogardy. Obserwuje ze swego siedziska na kanapie swoiste przedstawienie w powietrzu. Kurz unosi się, by zaraz ponownie upaść. Nietrwałość widowiska zmusza ją na skupieniu się na jedynej przychylnej jej istocie. Kotka usadawia się wygodnie obok niej, jej białe futerko zachęca do pogładzenia jej – wtedy przyjemnie mruczy. Książka, zdecydowanie nietypowy wybór dla ośmiolatki, zostaje zapomniana, spada strasząc kotkę, lecz ta nie ucieka. Zamiast tego wdrapuje się na kolana i mruczy, wibracje rozciągają się po całym jej ciele. Skromny uśmiech, jej rzadka ozdoba, pojawia się na twarzy i nadaje jej rys dziecka. Słyszy trzask drzwi, echo odbija się od ścian. Dobrze wiedziała, co to oznacza. Została sama, ona i Lucretia. Głaszczę kotkę i powstrzymuje się przed rozpoczęciem jednostronnej rozmowy, jej matka skarciłaby ją za te dziwactwo. Kolejne, dziwactwa. Lucretia nie wydaje przejmować się nieobecnością jej myśli, dalej mruczała.
Words are just another violence,
Nothing rings as true as silence.
Gabinet jej ojca znajdował się na końcu długiego korytarza. Jego oaza wypełniona książkami, tablicami i szkicami. Najczęściej panował w nim półmrok, zieleń ścian nadawała pomieszczeniu oblicze głębi morskiej. Im była starsza, tym więcej czasu w nim spędzał. Niepostrzeżenie, wręcz niezauważalnie wkraczała do jego świata. Nie pracował zawsze, czasem leżał na kanapie i wpatrywał się w sufit, szukając rozwiązania. Może był równie samotny co ona, nigdy nie zapytała. Wiedziała, jakie głosy podnoszą się na jego widok. Geniusz, mawiali. Talent, krzyczeli. Świr, szeptali. Bystrość umysłu połączona z chwiejnością emocji, wielkość z szaleństwem. Zawsze chciał więcej i więcej, nigdy nienasycony. Wielki umysł; choć jego czas minął, podobno nadal potrafi godzinami dyskutować o utopijnej wizji oddania istoty magii za pomocą matematyki. Do dziś jego rozprawy rozczytywane są przed studentów pragnących poznać niepoznane i niezrozumiałe. Pierwsze napisał już na początku studiów, przez następne lata nie zwolnił. Miał być bankierem, jak ojciec i dziadek i poprzednicy; został naukowcem. Wielokrotne wspominane koligacje rodzinne z Kristofferem Landsverkiem nie potrafiły przekonać jego złaknionej wiedzy duszy. Podobno zawsze towarzyszyła mu nostalgia, bystrość strwożyła mu duszę. Nie była pewna, ojciec nigdy o tym nie mówi. Rzadko się do niej odzywał; gdy to robił, to wolał poświęcać czas okresowi swojej chwały niż gorzkiemu upadkowi. Pamięta jego poczucie bycia lepszym od innych - od swoich szefów, kolegów i klientów. Buta i arogancja, nawet gdy pożegnał się z uniwersytetem. Miała wtedy trzynaście lat i był to koniec pewnej epoki. Żadna siła sprawcza nie mogła spowodować zmiany, leżał na łóżku i egzystował. Naprzemienne pojawiające się po sobie epizody depresji i manii, dokraszane złośliwością charakteru i wybujałym ego. Prosta droga ku upadkowi, z którego nigdy się nie podniósł. To jednak on potrafił odnaleźć w sobie zrozumienie dla jej daru, fascynował go.
Matka się nim brzydziła, widziała to w jej oczach. W niechęci dotyku, urażonej dumie za sam fakt, że jej córka okazała się odmieńcem. Ze wszystkich plugastw tego świata, akurat zmiennokształtność musiała się urzeczywistnić w jej dziecku. Najpierw choroba męża, która wywołała szepty za ich plecami, wtem paskudztwo w jej córce. Obwiniała geny rodu; klątwę, która zaistniała i ukazała się w jej jedynym dziecku. Musieli zachować to dla siebie, to była ich tajemnica. Mezalians, którego jedynym powodem był pełen skarbiec rodziny męża i pusty jej własnej. Jej własna zdumiewająca kariera urzędnicza, pomimo pochodzenia i na przekór losowi, nie chroniła przed szeptami. Wielopokoleniowa rodzina, wieloletnia starania i nieprzyjemny koniec. Obserwowała kuzynostwo Rakkel, zazdrościła ich normalności. Milczała, wstydziła się i próbowała zapomnieć o tym paskudztwie. To ona zdecydowała o nauczaniu domowym, nie mogli dopuścić, by przez brak kontroli wszystko zostało zniszczone. Rakkel nie miała prawa głosu, milczenie było najlepszym rozwiązaniem. Jedyną możliwością- akceptacja.
Sugar and stress, do everything at least twice;
Catch your fingers in your private vices.
Catch your fingers in your private vices.
Pan Lestander był starszym człowiekiem, emerytowanym nauczycielem i wykładowcą akademickim. Został polecony jej rodzicom, podobno trudno o lepszego pedagoga. Za odpowiednią cenę również ten mały, okropny sekrecik nie był narażony na ujawnienie. Pierwsze co ujrzała to grubą siwą brodę, wodniste oczy i niedopasowane okulary. Często się uśmiechał, lubił się śmiać i pić mocną, czarną herbatę, bez cukru. Spędzała z nim więcej czasu niż z którymkolwiek z jej rodziców, był jej codziennym towarzyszem. Przedstawił jej inny świat — książek i wielkich przygód spisanych na stronach ksiąg. Nie miała problemów z nauką, łatwość, którą odziedziczyła po ojcu i która dobrze prognozowała na przyszłość. Zabierał ją na wizyty do muzeów, gdzie oglądała dzieła sztuki i zakochiwała się w nich bezwładnie. Siadywała na ławce i z równie dużym zainteresowaniem przyglądała się ludziom, tym zwyczajnie ludzkim istotom. Ich zatroskanym twarzą, entuzjastycznym rozmową i energicznej gestykulacji. Mówili coraz szybciej, wybuchali śmiechem albo nuda dopadała ich jestestwa. Sprawdzali wtedy często swoje zegarki, zmieniali pozy, jakby chcąc dopasować ciało do przestrzeni. Czuła się obca, dziwak obserwujący tych normalnych. Miała czasem ochotę podejść i się przywitać, nieporadnie zdobyć przyjaciół. Spojrzała na lustro, kropelki błękitu wstępowały w ramy jej tęczówki. Smutek to z nią robił, nie potrafiła okiełznać swojego daru. Tak, daru. Dla niej tym właśnie była zmiennokształtność, najpiękniejszym uosobieniem magii.
Magii, która była wszędzie i była wszystkim. Normalnością i potrzebą jak tlen niezbędna do życia. Obydwoje jej rodziców byli widzącymi, dzierżącymi władzę nad kruchością i potęgą magii. Dla matki wystarczył sam fakt jej istnienia, dla ojca pozostawała nierozwikłaną zagadką. Dla niej samej była ucieczką, przyjacielem i otuchą. Gdy szli przed oblicze bogów, modliła się do Tyru i Baldura, przeklinała Hajmdala za podziały, które stawiały ją na samym dole. Nie znała równie mocno wierzących ludzi co jej matka, która całą sobą oddawała się bogom. Podążała ścieżkami losu wykutymi przez Norny, które wywoływały w niej niezrozumiały strach. Rozprzestrzeniał się on naczyniami po jej organizmie, docierając do każdego istotnego organu. Nie chciała, by Norny odpowiedzialne były za jej przeznaczenie, zbyt okrutne przekazały jej ojcu. Pocieszała się magią, wierząc, że jeśli coś tak dobrego pochodziło od bogów, to i oni będą dla niej łaskawi. Z czasem ta wiara przestała istnieć, a bogowie tylko znieważać. To magia była jej ratunkiem, magia była nadzieją. Gdy przychodziła noc, ciemność spowiła niebo, a jedynym towarzyszem była starzejąca się kotka — siadywała przed lustrem. W świetle lampy wpatrywała się w lustro i obserwowała zmiany. Wpierw oczy przybierały barwę miodu, słodkie i pełne witalności. Następnie duży nos, pełne usta, pulchne policzki i na końcu włosy o kolorze dojrzałego zboża. Uśmiechała się szeroko, posyłała pocałunki. Stawała się kimś innym: Zenią, Julią, Theodorem czy nieznajomym. Była kimkolwiek chciała, tylko nie sobą.
See, my friend, you won't have time to change your destiny,
Everyone can see the choice you made was wrong, all wrong.
Everyone can see the choice you made was wrong, all wrong.
Matka nie chciała początkowo się zgodzić, odmowa zastygła na jej ustach. Niechęć nawet do samego tematu, wręcz fizyczne unikanie możliwości podjęcia go. Musiała iść do szkoły, poznać świat i ludzi w swoim wieku. Pan Lestander był jej sojusznikiem w tej walce, ojciec nie podnosił się z łóżka — było mu obojętnie. Dziadkowie poparli jej decyzje, wiedziała, że wygrała. Argumenty, uzasadnienia i kłótnie, nie ustępowała. Winna mieć niską samoocenę, niepewność siebie, ale akurat tych cech zawsze jej brakowało. Przekroczyła mury akademii Oddala, będąc pełna nadziei; szybko zmieniła zdanie. Może był zbyt ostra? Szorstka, arogancka, nastawiona na cel. Nie rozumiała ich, slangu i wewnętrznych żartów. Pierwszy raz również spotkała się z nienawiścią, jaką darzono zmiennokształtnych. Nie wymierzoną bezpośrednio w nią, lecz zasłyszaną w rozmowach. W szkole tak samo, jak w domu, była sama. To chęć udowodnienia im wszystkim — uczniom, nauczycielom i rodzicom — zmuszała ją do kolejnych kroków, do bycia najlepszą i nigdy nieodpuszczanie. Może miała więcej ze swojego ojca, niż sądziła; wewnętrzną ambicję, która miała jednak inne korzenie. Może jednak szaleństwo, idealnie do pary z szarlatańskim darem. Nie była lubiana, choć chciała i nie miała przyjaciół, choć ich pragnęła. Może było jednak coś z nią nie tak, lecz to nie był jej dar. Jakieś inne przekleństwo, fatum krążącego nad jej głową.
Poznała wtedy Inge, równie cichą i zaczytaną, lecz zarazem błyszczącą w swej arystokratycznej krasie. Sisi, Eitri, on — wyliczała w głowie swe osiągnięcia. Słyszy się wielkie historie o miłości, tej romantycznej przygodzie prostego serca. Tak rzadko jednak mówi się o mocy platonicznego uczucia, które rozbrzmiewa w klatach piersiowych przyjaciół. Wywołuje one uśmiech, czasem głośny śmiech, którego nie można opanować. Zadziwiające momenty, gdy zaczyna Ci zależeć na dobru drugiego człowieka mocniej niż na własnym jestestwie. Nadal była indywidualistką, nadal chadzała własnymi drogami. Teraz jednak miała wybór i czasem dokonywała słusznego.
I thank you for the air to breathe, the heart to beat,
the eyes to see again (a thousand beautiful things)
And all the things that's been and done, the battles won,
the good and bad in everyone (this is mine to remember).
the eyes to see again (a thousand beautiful things)
And all the things that's been and done, the battles won,
the good and bad in everyone (this is mine to remember).
Młode serce, głupie serce. Ślepe, rzucająca się na każdy akt zainteresowania, komplementy i niebieskie oczy, które iskrzyły się, jak niebo we wzburzony dzień. Podążała za tymi odruchami, wiernie wierząc w jego zapewnienia. Początkowo chłodnie, potem bezmyślnie. Stopniowo kochała coraz mocniej, poznawała coraz lepiej i w końcu zrozumiała. Nigdy nie zaakceptowałby tego, kim była, jaka była i kim miała zamiar być. Lata stracona na ukrywaniu się, udawaniu kogoś innego. Trwała u jego boku, jak głupie szczenię. Cierpkość wymieszana ze słodyczą. Gdyby tylko dowiedziałby się o jej darze (paskudztwie, plugastwie, ohydztwie), zniszczyłby ją. Był uosobieniem arystokraty, tradycji i dziwnie pojętego konserwatyzmu. Była jedyna możliwa droga, a była nią nienawiść. Rozstania były naturalne, pożegnania rzadkie.
Am I the witness or am I the crime,
A victim of history or just a sign of the times?
Wybrała prawo przez niego, najbardziej ujmująca pamiątka, jaką zachowała po niemożliwej relacji – droga życiowa. Przekroczyła mury uniwersytetu, chcąc przetrwać, zapomnieć o błędach i o tym, co było. O śmiechach, krzykach i łzach; dawnych przyjaźniach oraz niedawnych zdradach. Wpierw go usłyszała, niski i wibrujący głos. O ciekawej barwie, z perfekcyjną dykcją i intonacją, którą przyciągała uwagę. Był elokwentny, bogate słownictwo połączone ze sporą dawką humoru, która pozwalała odetchnąć studentom. Wtem go ujrzała, będąc już urzeczona tylko jednym zmysłem, a zaraz dołączył drugi. Przystojny, elegancki w idealnie skrojonym garniturze. Pozbawiony obrączki na palcu, niedostępny i kuszący zarazem. Czerń włosów i brąz oczu, zupełne przeciwieństwo od tego, co znała i kochała wcześniej.
Lubił mówić, dawać wykłady — jego zrelaksowana sylwetka promieniowała w sali wykładowej. Zajmował całą przestrzeń, stworzony do podziwiania. Zaczęło się niewinnie, niejednoznacznie i wręcz przypadkowo. Wpierw jej nazwisko, potem wygląd, a na końcu inteligencja spowodowała, że ich drogi złączyły się ze sobą. Miesiąc później w białej sukni, z bukietem różowych kwiatów i uśmiechem, szczerym choć niepewnym — poślubiła go. Kochała szczerze, dojrzale jak tylko nastoletnie serce może. Miała dziewiętnaście lat, gdy poślubiła adiunkta swojej alma mater i przysporzyła kolejnego bólu głowy rodzicom. Nie popierali tego związku, zbyt szybko i zbyt gwałtownie. Powinna poczekać, poznać życie, lecz ona nie słuchała — biegła prosto do przodu, nie patrząc za siebie. Po czasie jej historia stała się ciekawostką opowiadaną w uczelnianych kuluarach, każda plotka wyparta jest z czasem przez nowszą. Gorsze rzeczy dzieją się na świecie niż miłość dwóch ludzi. Często chorował, słabe zdrowie nigdy nie pozwalało mu na zaznania spokoju. To dla niego zainteresowała się medycyną, to jemu służyła jej wiedza. Zapoznał ją z nowym światem — niszowych pisarzy i filozofów. Artystów, myślicieli i tych, którzy zmieniali powoli rzeczywistość, gdyż nie mogli znieść zastanej. Wyznawców inności, którzy uciekali od popularnych wyjaśnień. Byli nią zafascynowani, rozpoznawali jej nazwisko i renomę jej rodziny.
Nie pasowała tam, nigdzie nie pasowała. Naiwne marzenia, że odnajdzie grupę osób, sferę społeczeństwa, w której się odnajdzie, były złudne. Musiała grać, mąż szybko zauważał jej rozterki. Dzieliło ich dziesięć lat doświadczenia, przeszłość i cele w życiu. Miała jeden strach – co zrobi, gdy odkryje jej dar, lecz nie powinna w niego wątpić. Rozczulająco traktował jej zmiennokształtność, podziwiał ją i normalizował. Była częścią jej, nierozerwalną i wpojoną magią do jej ciała. Osiągała bardzo dobre wyniki na studiach, choć nadal szeptano o łóżkowych przyczynach jej powodzenia. Była w tym dobra, ze swym analitycznym umysłem i nieustającą wnikliwością. Nie miała przyjaciół, nie było to dla niej zaskoczeniem. Samotność miała towarzyszyć jej już zawsze, nawet gdy znajdywała ułamek szczęścia. Czuła się jak obserwator własnego życia- pozbawiony kontroli i jedności z nim. Zaczęła pisać recenzje książek dla gazety uniwersyteckiej, z czystej miłości do twórczości pisarskiej. Najprawdopodobniej nikt ich nie czytał, prócz jej męża, który robił to z małżeńskiego obowiązku oraz babci, która sama była miłośniczką literatury. Nie było to chwalebne grono.
See, my friend, you won't have time to change your destiny,
Everyone can see the choice you made was wrong, all wrong.
Everyone can see the choice you made was wrong, all wrong.
Nie sądziła, że to właśnie prawo będzie wytaczać jej ścieżki. Może to przyzwyczajenie do pościgów? Może chęć znalezienia sprawiedliwości? Zawsze jednak lepiej atakowała niż broniła, był z niej wręcz naturalny drapieżnik. Samotny, na własną rękę szukający zguby. Była niepokorna, równie często szefostwo ją karciło, co chwaliło. Niezawodność połączona z buntem, pracowitość z własnym zdaniem. Chadzająca własnymi ścieżkami, stopniowo zdobywająca doświadczenie i laury. Nielicznych szanowała, ale od tego wąskiego grona wiele się uczyła. Własne zdane wyrażała rzadko, lecz dosadnie — potrafiła wybierać swoje bitwy.
Jego śmierć był ostateczną karą, przeklinała Norny w swych myślach. Wypadek, żałosny wypadek. Mówią oficjalnym, pozbawionym emocji tonem o przyczynach i skutkach, zdarzeniach i przypadkach. Nie wierzy im, to nie był wypadek. Nie zadziwiła jej jego chęć bycia dziennikarzem, lecz złe przeczucia nigdy jej nie opuszczały. Nie wiedziała nad czym pracował. Paranoja? Krzyk paniki wydobywający się ze zlęknionego ciała? Bytowała ze złem, by wstać i kłaść się myśląc o okrucieństwach tego świata. Norny bywały bestialskie, lecz prawdziwe potwory kryły się wśród ludzi zakładających maski moralności. Nie, nie, nie — powtarzała pod nosem, niewiara prowadziła ją ku nieufności i niezrozumieniu. Nie pamiętała dużo z pogrzebu, dni splatały się w całość. Nie oddała się niemocy, która wywierała silny nacisk na jej płuca i zesztywniałe mięśnie. W ciągłym ruchu, ciągle w biegu. Nie mogła przystać, gdyż wtedy namierzały ją myśli, a one zawsze były złe. Przeprowadziła się do obcego mieszkania i białych ścian; czytała dużo książek, choć słowa umykały spod jej oczu, głaskała swoje dwa koty i błyskawicznie wróciła do pracy — w jednym bardzo konkretnym celu. Tęsknić jest rzeczą ludzką, powiadają. Rozrastające się po ciele uczucie, niemożności spełnienia najskrytszych pragnień serca i niedola, która wypełniła jej los. Na Odyna, niechże ten świat zwolni.
Mistrz Gry
Re: Rakkel Lundbäck Wto 29 Gru - 19:02
Karta zaakceptowana
Dar czy przekleństwo? Myślę, że najważniejsze, czym jest dla ciebie, Rakkel. Mimo nieprzychylności zrzucanych ciągle przez los, kroczysz przez życie z dumą. Utrata męża była niespodziewanym ciosem, jednak wierzę, że twoja prosekutorska, słuszna dociekliwość i czujność, wydobędzie – prędzej czy później – i oszlifuje prawdę.
Jako początkowy prezent podaruję cimedalion skupienia . Na pierwszy rzut oka przypomina zwyczajną, otwieraną zawieszkę, w której wnętrzu znajduje się zdjęcie. Jej zawartość jest widoczna wyłącznie dla ciebie – możesz przechować w nim wspomnienie dowolnej osoby, z którą ostatnio rozmawiałaś i obserwować bez przeszkód jej sposób zachowywania się czy charakterystyczne cechy wyglądu. Dzięki temu, gwarantuje ci dodatkowe +5 punktów w rozgrywkach z Mistrzem Gry przy przemianie w postaci graczy lub NPC, z jakimi miałaś we wcześniejszym czasie fabularną interakcję. Ponadto, zawieszka zapewnia ci stały bonus +2 do charyzmy.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Jako początkowy prezent podaruję ci
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!