Loar Lindahl
Gość
Loar Lindahl Wto 22 Gru - 9:58
GośćGość
Gość
Gość
Loar Lindahl
w s p o m n i e n i e
1. «obraz przeszłości w pamięci»
Pejzaż wspomnień rozciąga się na płótnie podświadomości.
Zapach świeżo parzonej kawy rozchodzi się po całym domu; wnika w ciemne drewno ścian, jak impregnat konserwując je i nadając jego barwie intensywności. Ciepły brąz amerykańskiego orzecha wznosi się solidną fasadą wokół bezosobowej makiety normalnej egzystencji, przerażająco odległej od tej, którą z takim pietyzmem i wpojoną mu dbałością o szczegóły starał się sfabrykować. Poza nim – wysoką, szczupłą figurą rzucającą cień na majaczącą mu tak wyraźnie przyszłość i na wszystkie dodatki do niej, które porozstawiał wokół niczym żołnierzy strzegących tej brzydkiej, szarej prawdy przed wścibskością świata – nie ma tu niczego, w czym doszukać można byłoby się choć namiastki życia; niektórzy, mniej rozważni, śmiało teoretyzują, że i w nim samym go brak, gdy maska niezwruszenia nie opada z jego twarzy nawet przy najwymyślniejszych próbach wzniecenia w nim ogarka emocji. Ale to nie spokój tłoczony jest nieustępliwie labiryntem żył, znaczących wyraźnie przedramiona i dłonie; to nie spokój czai się w chłodnym błękicie tęczówek; to nie spokój szepce mu czułe obietnice o poranku, gdy w pustce mieszkalnych pomieszczeń wybrzmiewa elegia przeszłości, od której nie potrafi – nie może, nigdy nie miał takiego zamiaru – się odciąć. Wyrachowanie i nieustanne napięcie, gorączkowość towarzysząca wszystkim tym, którzy zbyt długo czekali; którzy karmili się arealnymi mrzonkami, trzymając swoją cierpliwość na smyczy, za pysk, jak psa, wreszcie znalazły ujście, przesączając się teraz nieprzerwanie przez każdy por skóry, znacząc piętnem trucizny żalu wszystko, czego się dotknie. Wprawne oko najszybciej dostrzeże je w usytuowaniu samego domu – poza ścisłym centrum Trondheim, na niewielkim wzniesieniu, z widokiem na ujarzmioną wstęgę Nidelvy. W Midgardzie przysadzista, jednopoziomowa, drewniana konstrukcja wzniesiona przed półwieczem przez Rasmusa Lindahla dla syna i przyszłych wnucząt, z miejskich przedmieść czujnie obserwowała spokojną taflę Golddajávri. Z rodzinnego domu, tak mu teraz obcego, stanowiącego wyłącznie widmowe miraże dziecięcej infantylności, wyniósł nie tylko surowe wychowanie kolegialnych prosekutorów, gdzie pomiędzy tłamszeniem niedojrzałego zachowania i trzymających się trójki rodzeństwa bezustannych swawoli, z równą starannością dostrzegania efektów życiowego szlifu przeplatały się podstawy magicznej edukacji i lęk wobec boskiego gniewu, ale – bardziej lub mniej świadomie – przede wszystkim porządek otaczającej go rzeczywistości. Prześmiewcze odzwierciedlenie młodzieńczych lat, tych, kiedy skrzydła nadziei na przebudzenie w sobie magicznego pierwiastka zostały bezwzględnie podcięte obowiązkową nauką nie w jednej z akademii zgłębiającej tajniki magii, lecz w szkole imienia Olafa Kristiansena, odbija się wyraźnie w układzie mebli – nagle dostosowanych do jego ułomnych potrzeb. Wszystkiego nagle stawało się mniej: mniej fiolek, słoiczków, flakonów skrywających skrawki niedostępnego mu świata; mniej pożółkłych, wypłowiałych obwolut ksiąg spisanych językiem, z którego nigdy miał nie zrobić użytku; mniej serdecznie otwartych ramion szafek i szaf, w których zatajone sekrety, o których on mógł już wyłącznie tylko śnić.
2. «wzmianka, napomknięcie»
Mróz ściska mu płuca. Smagane wiatrem kryształki lodu trą jego odsłoniętą skórę niczym drobny papier ścierny. I jedynie przyzwoitość trzyma w ryzach pragnienie gorączkowego pozbycia się każdej warstwy materiału uciskającego zmęczone, obolałe – sprofanowane – ciało, by tu i teraz, przed głównym wejściem do budynku wydziału socjologii, wystawić je na mogące przynieść oczekiwane wybawienie, chłoszczące ostrymi, bezwzględnymi lodowymi jęzorami podmuchy; przenikające przez skórną membranę na wskroś, aż do kości, polerując je i pozbywając osadzonego na nich nalotu niemal psiej wierności, przyległej do niego jak zużyta guma. Tego odstręczającego, niezutylizowanego jeszcze odpadku wiary – pozostałości po minionym życiu – który zdradziecko podąża za nim niczym wprawny szpieg; jest tym samym cieniem, który z taką swobodą, niewymuszoną naturalnością kładzie się na brawurowo budowanych planach przyszłości, w której nie miało być już miejsca na sentymenty i oglądanie się przez ramię; w której nastoletnia buta i wynoszone na piedestał potrzeb kaprysy miały raz na zawsze zatrzasnąć za nim podwoje Midgardu, gnając daleko na południe, ku niepoznanym jeszcze terenom Trondheim. Kompas intuicji, oszalały od nadmiaru otaczających go bodźców, zgubił zapowiedź przestrogi, pchając go wprost w paszczę lwa, w którą wszedł z pieśnią na ustach i na własne życzenie nie ustawał w dalszej wędrówce ku przepastnym wnętrznościom miejskiego potwora, zatracając się bez reszty w nowym życiu, którego niepewny grunt wtedy trzeszczał mu ostrzegawczo pod nogami, by wreszcie po trzech latach zachłystywania się beztroską pęknąć pod nadmiarem żałosnych decyzji, oferując mu wyłącznie lodowate przebudzenie z wypaczonej, skandynawskiej wersji amerykańskiego snu. Uczucie niespełnienia i zdrady skraplające się na ściankach płuc, z każdym gwałtownym wdechem przywierając do nich bezdusznymi płatami lodu, potęguje wrażenie tonięcia, jakie towarzyszy mu od momentu, kiedy tydzień wcześniej w wynajmowanym wspólnie mieszkaniu powitała go złowróżbna cisza, w której trudno było doszukać się echa jej oddechu. Odebrane dokumenty rezonują w podświadomości, wydobywając z niej rzucane niby przypadkiem, w żartach zbyt wysokim, drażniącym go teraz głosem uwagi, że nigdzie nie zatrzymuje się na stałe; że jest jak biała dama z ludowych opowieści, która nie pozostawia nic po tych, którzy dadzą się nabrać jej ujmującej powierzchowności. Wierzył jej – przez godzinę, dwie, przez dzień – ale gdy wciąż, przez niemal dwa lata budziła się obok, wiara przeobraziła się w złudę: przyniosła ze sobą złudne poczucie kontroli równie złudnej egzystencji, zmiecionej w pył za sprawą gnającej ku niemu lawiny żmudne ignorowanych ostrzeżeń. Przeszywająca, ostra nuta klaksonu i lustr zielonometalicznej blachy rozcinają woal otępienia, stając się nieoczywistym preludium nowej historii.
3. «przedmiot przypominający przeszłość»
Ciężki, drażniący nozdrza, przenikający po wrażliwej tkance aż do gardła zapach kadzidła osiada na wiekowych meblach. Pokrywa je widmowym całunem spokoju, spajając się w jedno z drobinkami kurzu zalegającego nieprzyzwoicie grubą warstwą na każdej powierzchni, którą ominęły rozedrgane ciekawością opuszki palców nielicznych klientów. Kiedyś będzie ich więcej – to dalekosiężny cel, do osiągnięcia którego pogodzony jest z czekającymi go wyrzeczeniami. Kiedyś pozwoli sobie na bardziej śmiałe stawianie warunków, naginanie rzeczywistości – moralnych kręgosłupów partnerów i pośredników, obrośniętych w złote jabłka skarbców potencjalnych nabywców osobliwych przedmiotów – pod własne dyktando, ale teraz jeszcze zaciska zęby, coraz wprawniej i pewniej lawirując między niemożliwymi do osiągnięcia kompromisami. W lokalu kupionym przed siedmioma laty za psie pieniądze, z wciąż gdzieniegdzie widocznymi mankamentami półdarmowego zakupu – przegnitymi ramami okien, pojękującymi kasandrycznie przy każdym porywie wiatru; brakiem cywilizowanego oświetlenia; zapleczem pozostającym w stanie permanentnego chaosu – stworzył przytułek dla bezpańskich kuriozów. Wtedy idea ta wydała mu się szalona – opus magnum przygodnie poznanych galdrów, zachłyśniętych naiwnością śniących; to nie miało prawa zakończyć się powodzeniem, żadne z nich nie wiedziało jak zacząć, gdy mosty, po których kroczyli płonęły za ich plecami, a przed nimi rozpościerała się przepaść bez dna – i tylko dlatego kurczowo uczepił się jej każdą kończyną, przywierając jak do najcenniejszego skarbu, pielęgnując i dbając, by nie stracił na wartości. Pierwsze przedmioty – pamiątki po zmarłym ojcu i dziadkach – stworzyły skromną, prywatną kolekcję prowadzącą wymyślną drogą poprzez nieznane mu rozdziały rodzinnej sagi, zdobiąc nowy, pusty dom. Kolejne okazały się niepokojąco łatwe w nabyciu (wiarę w zdobywanie czegokolwiek bez wysiłku pogrzebał kilka lat wcześniej, nad wygodę i szybkość działania przekładając dokładność oraz rzetelność), będąc jednak mało wartościowymi drobiazgami, wciąż zalegającymi na sklepowych półkach pomiędzy prawdziwymi unikatami – księgami spisanymi językiem pierwszych widzących, rytualnymi misami nakrapianymi szkarłatem zakrzepłej na kamieniu posoki, szczątkami legendarnych stworzeń, których fikcyjności nikt nie chce dowodzić, jeszcze mniej interesując się genezą ich pochodzenia. On też stara się nie zaprzątać nią głowy, gdy popołudniami, tuż przed zamknięciem, sprawdza przytułkowy inwentarz. Rutyna go uspokaja – maskuje nią swą gorączkowość, napięcie chowa w niegroźnych rytuałach, których praktykowanie zręcznie wplata w konfigurację codziennych utarczek z rzeczywistością.
Gość
Re: Loar Lindahl Wto 22 Gru - 9:58
GośćGość
Gość
Gość
KARTA ROZWOJU
Mistrz Gry
Re: Loar Lindahl Wto 29 Gru - 23:32
Karta zaakceptowana
Wszystko, co oferujesz, to skrawki świata, którego nigdy nie mogłeś w pełni być częścią. Każdy z obiektów posiada swoją historię – ale ty, w przeciwieństwie do innych, wiesz, że magia ukrywa się za fasadą iluzji, a granica niejednokrotnie jest cienka i napięta jak struna. Nie muszę ci wcale mówić, że przedmioty, jakie pozwalasz objąć nieodpowiednim dłoniom, widziały rzeczy, które dla innych są plątaniną mrzonek. I miejmy nadzieję, że tak pozostanie, Loar – w przeciwnym razie może być niebezpiecznie.
W prezencie na początek rozgrywki podaruję ci przedmiot, jakim jest złodziej energii. Ma wygląd eleganckiego, zamykanego zegarka, zawieszonego na złotym łańcuszku, który zmieści się bez problemów we wnętrzu twojej kieszeni. Wystarczy, że uruchomisz pokrętło, służące do nakręcania, a wchłonie słabszą, magiczną moc, posiadaną przez przedmiot, jaki możesz następnie sprzedać niczego nieświadomemu śniącemu. Nie działa niestety na klątwy, ale gromadzona przez niego energia pozwala ci się obronić przed pojedynczym zaklęciem podczas rozgrywki z Mistrzem Gry. Oprócz tego, dodaje ci +2 punkty do wiedzy ogólnej.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
W prezencie na początek rozgrywki podaruję ci przedmiot, jakim jest złodziej energii. Ma wygląd eleganckiego, zamykanego zegarka, zawieszonego na złotym łańcuszku, który zmieści się bez problemów we wnętrzu twojej kieszeni. Wystarczy, że uruchomisz pokrętło, służące do nakręcania, a wchłonie słabszą, magiczną moc, posiadaną przez przedmiot, jaki możesz następnie sprzedać niczego nieświadomemu śniącemu. Nie działa niestety na klątwy, ale gromadzona przez niego energia pozwala ci się obronić przed pojedynczym zaklęciem podczas rozgrywki z Mistrzem Gry. Oprócz tego, dodaje ci +2 punkty do wiedzy ogólnej.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!