Inge Hallström
Gość
Inge Hallström Pon 21 Gru - 6:26
GośćGość
Gość
Gość
INGE HALLSTRÖM
Z początku usłyszy śmiech.
Dźwięczny ton, obszywany nićmi jej wyobraźni; pokąsany przeszłością, gnijący razem z namolną wonią stęchlizny, wpychaną we wrota nozdrzy przy każdym czerpanym wdechu. Odór minionych zdarzeń nie opuszcza jej ani na pojedynczy krok - unosi się i przylega - nie zmyje go z warstwy powłok, nie zdoła wypłukać z wnętrza. Słyszy śmiech - w swoich myślach, uderzający o ścianę czaszki ze znanym łoskotem drwiny. Śmiech osób bliskich, śmiech losu i obłąkańczy śmiech zszarganego nazwiska.
Wyrok, który w istocie był obwieszczony w momencie jej narodzenia - skazana na wypłowiały i nieistotny żywot - świat nie znał łaski dla kobiet urodzonych w szlachetnych, konserwatywnych klanach - mająca, aż po kres wysyconych marnością dni, odbijać, jak księżyc, światło słońc-mężczyzn. Ojca, narzeczonego - z nieubłaganiem chwil męża, synów, dziedziców, początkowo rosnących, na podobieństwo trucizny w jej zniewolonym łonie. Bliźniaczej duszy. Jej bliźniaczego brata.
W dzieciństwie nie rozumiała, dlaczego są traktowani w zgoła odmienny sposób - byli przecież tym samym przelanym w chłonne naczynia dorastających ciał. Nie rozumiała, dlaczego ojciec poświęca o wiele więcej uwagi bratu, dlaczego jest oddawana pod wychowanie spróchniałych, zgorzkniałych matron, prawiących jej, co powinna, a czego ma się wystrzegać - być kobietą, być damą, być ozdobą salonów, być dobrą żoną i matką - być wszystkim, co rozniecało w niej mdłości. Brzydziła się samej siebie. Nie potrafiła. Nie chciała.
Ukryła się więc w fortecy coraz to rozleglejszych sekretów, wznosiła labirynt kłamstw, kreśliła fosę dystansu. Im była starsza, tym z wyraźniejszą łatwością nie zabiegała o aprobatę ojca. Księgi runiczne stały się jej siostrami, które szeptały w czułych, dyskretnych szelestach skrzydeł swoich pożółkłych stron. Zgłębiała najstarszą magię.
Miała osiem lat, kiedy w barwnej gęstwinie sennych, okrywających ją marzeń, zdołała zobaczyć kruka. Uznała, że jest wyjątkowa - pragnęła usilnie wierzyć, że czeka ją wyższy cel. Mityczny pomocnik Odyna, cieszący się darem pamięci przewyższającej inne, objawił się w charakterze jej duchowego strażnika. Bogowie - tak - musiała być wyjątkowa. Przypadki są wytworami głupiutkich, przegniłych od człowieczeństwa umysłów, wąskich i wartych tyle, co warstwa pyłu strząsana z powierzchni rąk.
Błagała swojego ojca, by mogła rozpocząć studia. Zgodził się, gdy przysięgła, że po nich nastąpi ślub. Instytut Eihwaz stanął dla niej otworem, będąc zaklętą klepsydrą przez której wąską, ale żarłoczną gardziel przedostawały się resztki drobin wolności. Odkryła, jak posmakować jej w pełnej krasie, w barokowym przepychu wszystkich zauważalnych barw. Równolegle z klątwołamactwem, samodzielnie roztrząsała tajniki magii przemiany.
Poświęcała jej wyjątkową uwagę, jeszcze w chwili, kiedy uczyła się w Akademii - wówczas, niemniej, nie sądziła, że wpłynie z błogosławionym impetem na wiele płaszczyzn jej życia. Opanowała zdolność transformowania się w zwierzę; uderzając w powietrze czarnym wachlarzem skrzydeł, mogła niepostrzeżenie opuszczać nocą swoją sypialnię. Uczyła się. Rozwijała. Rozkwitła.
Niedostateczna - tym była osamotniona technika łamania klątw. Tłukła się, kaleczyła; niedoskonała, gardząca pierwszą, matczyną sztuką złowieszczych i śmiercionośnych formuł. Runy, jak demiurgiczny kaprys - nadawały pierwotnym, pospolitym przedmiotom nowe pierwiastki cech, mogły nękać, mogły być niczym plaga, mogły nieść spustoszenie. Mogły być w jej zasięgu.
Prowadzona obsesją, palącą mosty kontroli, po długich poszukiwaniach i próbach znalazła odpowiednią osobę. Za wymaganą opłatą, wskazano jej zaniedbaną, mizerną karczmę, której obskurny szyld drapał półmrok w obrębie niesławnego Przesmyku. Kobieta, o której jej powiedzieli, miała zajmować tam zawsze stolik przy ścianie. Jej długie włosy zsuwały się jak wodospad, zamarły na artystycznym płótnie. Obrzuciła ją wzrokiem, zupełnie, jakby wiedziała, że przyjdzie; obracała się dłuższy czas, z początku na peryferiach szemranego towarzystwa, w które zaczęła wsiąkać. Mówiono o niej, a plotki niosły się szybko. Udowadniała, że mogą zacząć jej ufać.
W surowym, oschłym podejściu tkwiła nauczycielska troska; czujność, dążąca do osiągnięcia przez wychowanka zupełnej niezależności, spijania nektaru czystej i drogocennej wiedzy. W chwili, gdy dowiedziała się, że zaklęty jej działaniami przedmiot dopadł swoją ofiarę, odczuła wyraźną ulgę. Radość. Zasłużył. Większość z nich zasłużyła. Niechęć, adresowana do mężczyzn, wzmagała się z każdym dniem.
Powiedziano jej wkrótce, że może sięgnąć po więcej - zatracała się, nosząc w sobie świadomość uzyskanego dyplomu i głośno rozważanego ślubu. Niektórzy cierpią. To dobrze. Część z nich umiera - taka jest kolej rzeczy. Niektórzy wiją się niczym czerwie, bełkocą, w ostatkach tchu wyrzucają natrętne, zabawne prośby o litość. Niektórzy są lepsi niż inni. Niektórzy są obdarzeni większym zakresem praw. Niektórzy są w stanie żyć. Spłowiałe wyrzuty sumienia, triumf zakazanej magii - jedynej, która ją wysłuchała, jedynej, która dała jej wolność. Każdy, nawet największy egzystencjalny zapał, prędzej czy później stygnie, blednie, przystraja się sinym, rozlanym kwiatem agonii. Zatraciła się. Zaślepiła. Czerń żył szatkowała jej skórę.
Dysząc - z plugawą premedytacją - zjawiła się na posiłku w swoim rodzinnym gronie. Spojrzała w oczy człowieka, jarla, mężczyzny, którego lędźwiom mogła zawdzięczać żałosny byt na tym świecie; kąciki jej wysuszonych warg drżały, rozsuwając na twarzy pełen szyderstwa uśmiech. Anemiczna cera i skóra, spod której wyłaniały się śmiało zarysy kości. Zasiała chwast niepokoju - nie usłyszała spóźniłaś się, wszystkie krtanie zamarły, wzbierały w nich podejrzenia. Nie było drogi odwrotu - wyłącznie koniec, tak upragniony koniec przeistoczenia.
Złapała ją Krucza Straż. Nie stawiała oporu, wtrącona w mroki aresztu z trudem tłumiła śmiech. Nie odnaleźli dowodów, nie byli w stanie, obecnie, udowodnić jej winy, wycelowanej zaledwie w część mniej ostrożnych ślepców. Musieli się wreszcie ugiąć. Wiedziano w pełni, kim jest - jest ślepcem, zarazą, zgnilizną. Czarną owcą, przeszytą gromem wydziedziczenia, z Pieczęcią Lokiego na dłoni. Dzięki schwytaniu, jarl-ojciec nie miał innego wyjścia, prawda wyjrzała z rozpędem na światło dzienne, wybuchnął skandal, w wyniku którego odebrano jej status w klanie. Nie może dłużej wytrzymać - sama, w chwili obecnej zaczyna się opętańczo śmiać, jak wszystkie głosy w jej głowie. Nie będą jej dłużej szukać.
Na samym końcu jest cisza, sypki trans, w którym tonie niczym w ruchomych piaskach, bezmiar bez-dźwięku, tylko ona
i ona
i dół, wydrążony w miejscu poczucia winy - i nicość - i zaklinanie jutra, tak sprawnie, jakby było przedmiotem, widocznym w dłoniach klienta, osnutym przez nadchodzący mrok.
Mistrz Gry
Re: Inge Hallström Czw 24 Gru - 10:02
Karta zaakceptowana
Niełatwo jest żyć pod dyktando mężczyzn, niełatwo wywodzić się z konserwatywnej rodziny i dorastać do sławy swojego nazwiska – ty z pewnością wiesz o tym lepiej, niż większość. Nigdy nie prosiłaś o takie życie, bronisz się przed nim, uciekasz do przodu, w końcu gubisz się po drodze i osuwasz w mrok. Masz w sobie wystarczająco sprytu i wrodzonej chytrości, by unikać przeciwności losu, ale czy na pewno chcesz dalej funkcjonować w ten sposób? Każdy w życiu otrzymuje drugą szansę – wierzę, że nawet dla ciebie nic nie jest jeszcze przesądzone.
W prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gry pierścień runiczny. Pozwala ci on na wykrycie klątw w przedmiotach bez użycia zaklęć i z pewnością już wiele razy przydał ci się w pełnionej profesji. Gdy masz go na palcu i zbliżysz dłoń do zaklętego przedmiotu, umiejscowiony w sygnecie, okrągły kamień zaczyna się nagrzewać, informując cię o potencjalnym niebezpieczeństwie – uważaj jednak, żeby nie korzystać z niego zbyt często, nadmiernie używany może bowiem doprowadzić do poparzeń. Dodatkowo, kiedy masz go na dłoni, otrzymujesz +2 do rzutów związanych z magią runiczną.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
W prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gry pierścień runiczny. Pozwala ci on na wykrycie klątw w przedmiotach bez użycia zaklęć i z pewnością już wiele razy przydał ci się w pełnionej profesji. Gdy masz go na palcu i zbliżysz dłoń do zaklętego przedmiotu, umiejscowiony w sygnecie, okrągły kamień zaczyna się nagrzewać, informując cię o potencjalnym niebezpieczeństwie – uważaj jednak, żeby nie korzystać z niego zbyt często, nadmiernie używany może bowiem doprowadzić do poparzeń. Dodatkowo, kiedy masz go na dłoni, otrzymujesz +2 do rzutów związanych z magią runiczną.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!