Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Oiva Kesät

    2 posters
    Widzący
    Oiva Kesät
    Oiva Kesät
    https://midgard.forumpolish.com/t3895-oiva-kesat#40698https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Oiva Albert Kesät
    Miejsce urodzenia
    Lohja, Finlandia
    Data urodzenia
    15 VIII 1969
    Nazwisko matki
    Hyypiä
    Status majątkowy
    Przeciętny
    Stan cywilny
    Kawaler
    Stopień wtajemniczenia
    III stopień wtajemniczenia
    Zawód
    kiedyś oficer Kruczej Straży, obecnie bezrobotna niemowa
    Totem
    Ryś
    Wizerunek
    Jules Raynal

    otul, otul,
    me oczy jasne
    czekają aż zasnę

    Błękitne oczęta zamknęły się w końcu umęczone płaczem. W ramionach kołysała je drobna kobieta. Uśmiechała się przy tym chociaż na papierowej twarzy wypisane były bezsenne noce. Pierwsze bezsenne noce. Pierwsze mokre pieluchy, pierwsze szlochy - był w tym pewien czar, powiadała Maiken, a znała się na czarach bardziej niźli mogło się wydawać. Jednakże zawsze twierdziła, że tą największą, najsilniejszą magią jest miłość. To ona sprawiła, że ciasne mieszkanie przy jednej z lohjańskich ulic zapełniało się dosyć szybko. Ciszę zastąpił śmiech, płacz, krzyk i ciągły szept. Nawet nocą nie było spokojnie. Ale on, ten pierwszy, ten najstarszy, przyzwyczaił się do tego. Nie narzekał, nie strofował - całe dnie spędzał na ulicach wśród rówieśników, a do domu wracał dopiero późnym wieczorem, gdy zmęczony dniem pracy w fabryce ojciec opadał ciężko na drewniane krzesło, wyciągał fajkę i w milczeniu czytał wpierw gazetę, zanim wziął na swoje kolana jedno z dzieci - codziennie inne.
    Albert, podaj fajkę.
    Oiva - umorusany od brudu ulicy - wpatrywał się w ojca z czymś w rodzaju namaszczenia. Wsłuchiwał się w jego liczne historie, nie zważając na to, że palec młodszego brata wchodzi mu do nosa. Bo wtedy nie było istotne to, że mieszkanie składało się z dwóch pokoi, a kolejne dzieciaki spały w jednym łóżku, splatając się w ludzką sieć, to, że najczęściej matka nie miała co włożyć do garnków, odsuwając sobie od ust talerz. Liczyło się, że byli razem.
    A on patrzył. Początkowo nie rozumiał, pałaszując porcję do samego końca. Z czasem jednak te porcje stawały się coraz mniejsze, a on coraz więcej rozumiał. Dlatego niedojadał, kłamiąc, że już jest pełen - wszystko byleby matka zjadła. I chociaż nie tracił wesołości zwyczajnej dla małego chłopca, to znał umiar - wiedział, kiedy należy dać ojcu spokój, wiedział kiedy należy wrócić do domu, aby pomóc mamie z obowiązkami domowymi i całkiem dobrze wychodziło mu strofowanie rodzeństwa. Ojciec był spokojny, pykając fajkę zbierał dzieci wieczorami mimo zmęczenia wykrzywiającego rysy twarzy, bo on w przeciwieństwie do swej żony i dzieci nie władał magią. Rzadko krzyczał - jedynie w nocy, gdy jak mówiła mama, demony przychodzą nastraszyć tatusia.



    mamo tyś płakała
    oczy tyś miała
    szerokie, czy cię skrzywdził ktoś?

    Mamo, ja nie chcę.
    Bał się tego co nowe, co nieznane. Oiva przyzwyczaił się do bycia młodzieńcem wiodącym prym w wszelkiego rodzaju zabawach i pewniej czuł się na ulicach Lohja, wśród znajomych, ubrudzonych węglem twarzy.
    Miął w dłoniach skrawek bluzki przez całą drogę na peron i później w oczekiwaniu na pociąg. Nie do końca pamiętał, o czym mówiła mama, która chyba równie nerwowo poprawiała mu kołnierzyk, co chwilę sprawdzając, czy wszystko spakowała. Chyba ucałowała jego policzek. Tak, na pewno. A potem przeciskał się - zaskakująco skutecznie - przez ciasny korytarzyk w pociągu. Był inny - symbioza świata śniących i widzących - a może raczej jakaś wybuchowa mieszanka, która sprawiła, że nie czuł się jakby w stu procentach pasował do któregoś ze światów. Ojciec bowiem, chociaż sam władał magią, to nie uciekał od tych tego daru pozbawionych. Z zawodu był stolarzem - wyrabiał najcudowniejsze meble nie tylko dla widzących, ale także innych mieszkańców Lohji oraz okolic, ucząc się od mistrzów rzemiosła podstawowych technik stolarskich tych, którzy nie mogli wspomóc się zaklęciem czy magicznymi narzędziami. A Oiva niczym cień, z bystrością i ciekawością w oczach obserwował ojca, wchodząc w interakcje ze śniącymi, którzy zawsze go fascynowali.A jednocześnie czasem miał wrażenie, że byli mu bliżsi niż rówieśnicy poznani w szkole, bo to właśnie pośród nich się wychował, z nimi biegał po skąpanych w węgielnym pyle ulicach, zdzierał kolana i śmiał się do utraty tchu, słuchał bajek, które opowiadała jedna z babć często siedząca na podwórku wewnątrz kamienicy, w której mieszkał jego najlepszy przyjaciel. Dzielnie jednak znosił rozstanie z rodzeństwem, odnajdując się w przestrzennym mieszkaniu ciotki Britte - siostry jego mamy, która przygarnęła go na czas edukacji w Helsinkach. Pamiętał ostatnie spotkanie z Laerke. Wrócił po ukończeniu pierwszego stopnia edukacji do domu na święta, ciotka Britte również z nim przyjechała. Jako dzieci niezmiernie lubili jej wizyty - zawsze przynosiła ze sobą kawałek czekolady, którą pałaszowali przy piecyku albo na schodach przed domem. Tym razem miało być jednak inaczej. Mama się nie cieszyła tak, jak zwykle. Jej oczy były szeroko otwarte i pełne łez - wyglądała jeszcze słabiej niż zazwyczaj. Mameczka zawsze była słabego zdrowia, ale teraz to było coś innego. Teraz była nieszczęśliwa. Reszta bawiła się maskotką od cioteczki Britty, kiedy Oiva siedział przy drzwiach, patrząc przez szparę na trzęsącą się mamę, zamkniętą w szczelnym uścisku ojca i cioteczki. On sam siedział na taboreciku przy piecyku, trzymając małą Laerke w ramionach. Dziewczynka nie płakała - Oiva uważał, że była całkiem śmieszna, śmieszniejsza niż inne dzieciaki. Zahaczała palcem o policzek kiedy spała, jakby wiecznie myślała, jakby tak mały człowiek mógł zmienić świat. Zawsze kiedy zaglądał do kołyski, w której spała, powtarzała mamusi, że to będzie mądra dziewczynka, że ma takie mądre oczy.
    Później go zabrali, wyrwali z rodzinnego ciepła.
    Nie wiedział kto.
    Nie wiedział dlaczego.
    Wiedział za to, że to zdarzenie wlało wiele smutku w wątłe spojrzenie matki.
    W jeszcze dziecięcej naiwności szeptał gorące obietnice rycerskiej obrony przed złem tego świata. A ta trzęsącą się dłonią przeczesywała kosmyki jego włosów.
    On jedyny był na tyle duży, aby w jakimś stopniu rozumieć i pamiętać co się stało - stało się to ich małą tajemnicą; jego oraz rodziców - bo w świadomości reszty pociech obraz małego zawiniątka rozmazał się na niewyraźnym płótnie dziecięcych wspomnień. Ten smutek powoli zbierał się w jego oczach, ale nie na tyle, aby ktokolwiek kto nie doszukiwał się go w stalowo-błękitnym spojrzeniu mógł to zauważyć od razu.
    Później wszystko, przynajmniej pozornie, wróciło do normy - kolejne rodzeństwo rozpoczynało swoją edukację w magicznych placówkach, co ojciec komentował jedynie kręcąc głową z dobrotliwym uśmiechem znad swojej ulubionej gazety, bo właśnie kolejna ptaszyna wylatywała z gniazda. A Oiva przewodził tej grupie, z dnia na dzień rosnąc coraz bardziej. Mama przecierała oczy ze zdumienia za każdym razem, gdy wracał na przerwy świąteczne.
    Ależ ty urosłeś, mówiła przyciskając dłonie do jego policzków. Owszem, urósł z czasem zrównując się wzrostem z ojcem, górując nad swoimi rówieśnikami. Było to powodem chwilowych problemów z koordynacją ruchową. Śmiał się do jednego ze swoich przyjaciół, że trochę to potrwa zanim sygnał z głowy dojdzie do jego nogi, dlatego czasem na słowa ostrzeżenia reagował zbyt późno i kończył na podłodze z obitym nosem. Uczył się wybitnie - mówiono o bystrości chłopaka, o talencie, o tym, że był stworzony do rzeczy wielkich, a jego talenta zmarnować miały się w szkole o mniejszym prestiżu.
    A cel był jasny - Krucza Straż. Miejsce, w którym upatrywał się swojej szansy na odnalezienie siostry, tej małej istoty, którą brutalnie odebrano im lata temu.


    oni cios zadali
    ludzie ze stali

    Dorosłość powitała go chłodem midgardzkich ulic, obskurnością wynajmowanego na czas nauki w instytucie pokoju, smakiem przypalonego mięsa i zimnej herbaty, oraz zmęczeniem rozchodzącym się w mięśniach po kolejnym treningu.
    Dorosłość naznaczona była nią - tą, która niespodziewanie znalazła się w jego życiu od pierwszego roku w instytucie i która nie odstępowała go na krok później.
    Harpa
    Oiva
    Tyle wystarczyło, aby może nie do końca świadomie podpisali pakt. Zawsze razem, jakby jedynie w swoim towarzystwie mogli odkryć pełen potencjał. Jedno goniło drugie, w bystrości umysłu nie mając sobie równych. W końcu był znakomity, prawda?
    Czas ten przeplatany był powrotami do domu, na które czasu było coraz mniej, ale wracał z celem - musiał wiedzieć co się wtedy wydarzyło, co mu umykało, jaki element układanki przed nim ukryto. I za każdym razem, gdy wychodził z papierosem na dobrze sobie znany balkon miał cicho pytać, gdzie jesteś, kruszyno? Bo chociaż już teraz powinna być już prawie dorosła, to w jego oczach wciąż była tą maleńką istotą, tak uroczo uśmiechając się do niego z wystruganego przez ojca łóżeczka.
    Z nikim nie podzielił się tą wiedzą.
    Nikomu nie powiedział, że dołączenie do jednostki poszukiwawczej nie miało w sobie nic ze szlachetności, a pchał go w tę stronę egoizm, w najczystszej formie. Czasem - ale tylko czasem - czuł się oszustem, kiedy po godzinach przeglądał kartoteki zaginięć niemowląt, szukając jakiegoś wzoru, schematu zachowań, który w jakiś sposób odpowiadałby temu, co wydarzyło się przed przeszło dziesięcioma laty. Ale może w końcu przez sumienie, które nie dawało mu spokoju, ostatecznie oznajmił, że idzie wraz z nią? Nawet jeżeli wiedział…
    To nie fair, wiesz o tym?
    Rzucał z dezaprobatą, wsuwając papierosa do ust. Domyślił się. Nie był głupcem. Pierwszy raz to przypadek. Drugi raz? Szczęście. Za trzecim to już schemat. Szli na skróty - wiedział o tym. Ale czy to było aż tak złe? Z jednej strony miała przewagę, coś, czego on nie umiałby się nauczyć, przyswoić, ale z drugiej… Chyba po prostu za punkt honoru obrał sobie, żeby jej pilnować, żeby nie została przekroczona granica zza której nie było już odwrotu. Poza tym wątpliwości znikały z każdą zamkniętą teczką, w momencie, w którym mogli dać sprawiedliwość ofiarom i ich bliskim. A oto w tym chodziło, prawda?

    dzisiaj, dzisiaj
    chcę krzyczeć z dala
    a głos nie działa
    krzyk mój to za mało

    Nadal budzi się wyrwany z lekkiego snu przez demony.
    Dłonie zaciskają się na szyi.
    Czuł na palcach fantomowe ciepło szkarłatu, wżerającego się w skórę.
    Usta rozwarły się szeroko.
    Ale...
    Ale żaden krzyk nie wydostawał się spomiędzy spierzchniętych warg.
    Nie sądził, że to ona będzie powodem jego upadku. Przecież do tej pory napędzali się nawzajem, ufając sobie bardziej niż komukolwiek innemu, rozumiejąc się bez słów. Może właśnie dlatego tamtego poranka, zadziałał instynktownie, nie myśląc nawet przez ułamek sekundy, kiedy atak zaskoczył ich wśród leniwych chwil zimnego poranka. Nagle śnieżna biel pokryła się czerwienią.
    Stalowoniebieskie oczy zaczynały gasnąc, chociaż blednące usta próbowały jeszcze łapczywie łapać powietrze.
    Później dni zlewają się w jedno - szpitalna biel smugą rozmazuje się w jego wspomnieniach.
    Nie chciał nikogo widzieć.
    Nie chciał widzieć jej.
    Naprzemiennie miotał się między przeklinaniem jej za to, że to powinna być ona i karcąc się za te myśli, bo wiedział, że drugi raz postąpiłby tak samo. Dokładnie tak samo. Nie przyszła. Nie chciał, żeby przychodziła. Jedyną osobą, która nie usłuchała była jego matka, Maiken. Wytrwale siedziała przy jego łóżku, gładząc dłoń, przegarniając włosy, które chyba w wyniku traumatycznego wydźwięku tego poranka szybko posiwiały. Nie miał bladego pojęcia, kiedy medyk ze szpakowatą twarzą stanął przed nim z posępnym wyrazem twarzy.
    Rany goją się prawidłowo, możemy pana wypisać, rozpocznie pan rehabilitację,aby znowu nauczyć się jeść, ale... bardzo mi przykro, ale tu nasza wiedza się kończy. Nie będziemy w stanie doprowadzić strun głosowych do nawet częściowej sprawności.
    Świat się zawalił.
    Jego życie się zakończyło.
    On chciał je zakończyć.
    Jedno z was już straciłam, utraty drugiego nie przeżyję.
    Tylko te słowa powstrzymały go przed ostatecznością. Sprowadzili się tutaj - podobno nie dla niego, podobno dlatego, że zdrowie matki się pogarszało, a medycy z Helsinek rozkładali bezradnie ręce. Ojciec mimo trudów znalazł jakieś zajęcie. Widocznie z czasem przestano patrzeć na jego wiek i brak zapuszczonych w Midgardzie korzeni, kiedy spod jego palców wychodziły stolarskie cuda, siostra - ta najstarsza, ta która była mu najwierniejszą kompanką - również zaglądała częściej. To ona bez delikatności i trwogi jaką miała mama zmieniała opatrunki na nie chcącej się goić ranie.Może to dało mu nadzieję na normalność? Na to, że nie wszyscy będą patrzeć na niego jak na kalekę?
    Zresztą, to też rezolutność i nieustępliwość Hilde sprawiła, że dotarli do osoby decyzyjnej w sprawie eksperymentalnych terapii, która miała mu ułatwić życie. Mówił coś o całkowitym odbudowaniu strun głosowych, o kuracji, może o implantach, o urządzeniach, które w codzienności miały mu umożliwić komunikacje z ludźmi. Początkowo podchodził sceptycznie, według niektórych ze złym nastawieniem, frustrując się za każdym razem, kiedy otwierał usta,a nie działo się nic. Prowadzący terapię twierdził, że na tym etapie powinien już być w stanie wydać z siebie chociaż cichy, zachrypły szept, ale nic się nie działo. Zastanawiano się, czy... czy może to nie ma podłoża psychologicznego?
    Chcą zrobić ze mnie wariata, Harpa, rozumiesz? Nie dość, że jestem kaleką, pieprzoną niemową, to jeszcze chcą zrobić ze mnie wariata. Tak zaczął odpowiedź na jeden z listów, które otrzymał od dawnej partnerki w zbrodni. Przeczytał je wszystkie, kilka razy. I kilkadziesiąt razy zabierał się za odpowiedź, ale nigdy nie wysłał zaadresowanej koperty. A powrót do rzeczywistości? Ten nie był łatwy. Bał się. Zakrywał szyję, byleby nikt nie patrzył się na bliznę, nie wychodził sam, stresując się momentem, w którym wejdzie do sklepu czy kawiarni i ktoś spojrzy na niego krzywo, bo nie odpowiedział dzień dobry. Bał się tego, że znowu chodnik pokryje się szkarłatem jego krwi.
    I znowu z pomocą przyszła mu Hilde.
    To nie jesteś ty, Oiva. Ty nie siedzisz bezczynnie na tyłku. Lubisz wyzwania, prawda?
    Tak narodził się pomysł z podjęciem prób nauki Magii Vidara. Nie było łatwo - nadal nie jest, ale dało to mu jakiś cel, znowu wpompowało w jego żyły determinację. I sprawiło, ze poczuł się chociaż trochę bardziej samodzielny. Tym bardziej, że opanowanie tej umiejętności chociaż w minimalnym stopniu - bo wiadomo, że nie wszystko wychodziło od razu - pozwoliło mu na skorzystanie z jednego z innowacyjnych urządzeń stworzonych w ramach terapii eksperymentalnej, w której dalej brał udział. A mianowicie urządzenie, które przypominało dyktafon, niewielkie pudełeczko ze słuchawką, którą wkładał do jednego ucha, miało generować odpowiedzi dyktowane przez jego myśli. Skoro bez słów nauczył się używać magii, to bez słów mógł wydawać polecenia temu urządzeniu. Owszem, było ono wadliwe, nie zawsze dobrze tłumaczyło jego myśli i mimo zakrywanej blizny uwydatniało jego kalectwo, ale... no właśnie, ale coraz bliżej był samodzielności, prawda?



    Widzący
    Oiva Kesät
    Oiva Kesät
    https://midgard.forumpolish.com/t3895-oiva-kesat#40698https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta rozwoju

    Informacje ogólne

    Wzrost
    192cm
    Waga
    86kg
    Kolor oczu
    stalowoniebieskie spojrzenie łypie spod zmarszczonych brwi
    Kolor włosów
    spłowiały blond, przetykany siwymi pasmami na skroniach
    Znaki szczególne
    siwizna zaplątana w blond włosy, starannie przystrzyżony wąs, delikatna zmarszczka mimiczna między brwiami i na czole oraz najbardziej przyciągająca wzrok o ile nie schowa się za materiałem golfu - paskudnie szpecąca jego gardło blizna
    Genetyka
    -
    Umiejętność
    Magia Vidara
    Stan zdrowia
    W wyniku ataku podczas patrolu nie mówi - jest w trakcie eksperymentalnej rehabilitacji.


    Statystyki

    Wiedza o śniących
    II
    Reputacja
    35
    Rozpoznawalność
    30
    Stronnictwo
    0
    Alchemia
    5
    Magia użytkowa
    25
    Magia lecznicza
    5
    Magia natury
    10
    Magia runiczna
    5
    Magia zakazana
    0
    Magia przemiany
    10
    Magia twórcza
    5
    Sprawność fizyczna
    15
    Charyzma
    15
    Wiedza ogólna
    5


    Atuty

    Odporny (I)
    postać może spróbować oprzeć się darowi Odyna, hipnozie, opętaniu przez ducha oraz złagodzić efekty aury genetyk: fossegrim, huldra i huldrekall, niksa. Przy każdej próbie ma możliwość rzutu kością k6 (tylko 5 i 6 oznaczają sukces gracza).
    Obrońca (II)
    +7 do rzutu kością na dowolne zaklęcia defensywne.


    Ekwipunek

    Przedmiot
    opis przedmiotu
    Przedmiot
    opis przedmiotu


    Aktualizacje

    Data
    aktualizacja
    Data
    aktualizacja

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Nie da się ukryć, Oiva, że życie wystawiło cię na ciężkie próby, a wydarzenia, które miały miejsce, na zawsze zmieniły bieg twojej kariery jako oficera Kruczej Straży. Byłeś jednym z najlepszych w swoim fachu,  nawet jeśli trafiłeś tam tylko z czystego egoizmu. Niemniej jednak, Oiva, wierzę, że wciąż masz w sobie siłę, która pozwoli ci podnieść się po tych trudnych chwilach. Może teraz wydaje się to niemożliwe, ale być może los da ci szansę na nowy początek.


    Prezent

    Technologia śniących, połączona z magią galdrów, skrywa w sobie niezwykłe możliwości, które potrafią zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonych czarodziejów. W związku z tym, pragnę podarować ci coś wyjątkowego, co kupiłeś stosunkowo niedawno – kieszonkowe radio, które, choć z pozoru nie wyróżnia się niczym szczególnym, potrafi zmniejszyć swoje wymiary, by zmieścić się dosłownie wszędzie. To radio jest jednak czymś więcej niż tylko praktycznym gadżetem. Posiada ono unikalne, magiczne właściwości, które mogą okazać się dla ciebie bezcenne. Ze względu na twoje trudności z mówieniem, umożliwia ci wyrażenie myśli w sposób, o jakim wcześniej mogłeś tylko marzyć. Wystarczy, że skupisz swoją energię i delikatnie dotkniesz urządzenia, a ono przeleje twoje myśli na fale dźwiękowe. Syntezator w radiu, choć nie zawsze działa idealnie, jest w stanie wypowiedzieć kilka zdań dziennie, co znacząco ułatwi ci codzienną komunikację. Gdy nosisz to magiczne radio przy sobie, dodatkowo otrzymujesz +3 do charyzmy.



    Podsumowanie

    Punkty doświadczenia na start
    700 PD (karta postaci)
    Osoba sprawdzająca
    Einar Halvorsen

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!




    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.