Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Inge Fjelde

    2 posters
    Widzący
    Inge Fjelde
    Inge Fjelde
    https://midgard.forumpolish.com/t3770-inge-fjeldehttps://midgard.forumpolish.com/t3771-inge-fjeldehttps://midgard.forumpolish.com/t3772-asikhttps://midgard.forumpolish.com/


    Inge Fjelde
    Miejsce urodzenia
    Levanger, Norwegia
    Data urodzenia
    3.07.1970 r.
    Nazwisko matki
    Fjelde
    Status majątkowy
    zamożny
    Stan cywilny
    kawaler
    Stopień wtajemniczenia
    III
    Zawód
    skrzypek
    Totem
    maskonur
    Wizerunek
    Benjamin Eidem

    Zawsze byliśmy we dwoje, ja i mama. Nasz dom stał w lesie, z dala od tłocznego centrum Midgardu i w dni, gdy wiatr nie poruszał drzewami, a wszystko zdawało się zastygać w bezruchu, słyszałem z okna swojej sypialni szum pobliskiego wodospadu.
    Długo o tym nie wiedziałem, ale wszystko zaczęło się właśnie od niego.

    Mój ojciec nie był taki jak ojcowie innych dzieci – nie mieszkał z nami, a w pewne dni, czasem po miesiącach ciszy z jego strony, po prostu pojawiał się na progu i zostawał na chwilę. Nie czułem do niego żalu czy złości. Skutecznie wypierała je radość ze wspólnych wycieczek nad rzekę, słuchania historii z podróży i nowych utworów na skrzypce, które pisał w ich trakcie. Od początku podobało mi się ich brzmienie, to jak łatwo potrafiły wzbudzać melancholię i zaraz przejść do skocznych, radosnych melodii – ojciec zaczął mnie uczyć bardzo wcześnie. Mama twierdziła, że aż za, ale pamiętam jej uśmiech i lekkie kiwanie głową, gdy udało mi się sklecić ze sobą parę dźwięków. Zawsze kochała muzykę, a jej głos był jednym z lepiej rozpoznawalnych w midgardzkiej operze.

    Asbjorn nie był moim ojcem, ale starał się nim być. Wspólnie odrabialiśmy zadania domowe, chodziliśmy po lesie, starając się obserwować zwierzęta, czytaliśmy wieczorami. To on skrzętnie podsycał moje zainteresowanie naturą – jego psotny przybraniec, leming Generał, tylko mu to zadanie ułatwiał. Asbjorn pracował w przedsiębiorstwie Rosenkrantzów, co dla mnie w wieku dziecięcym znaczyło dokładnie tyle, że zajmował się kwiatkami. Skupiony na rodzinie i tradycyjnych wartościach przekonał matkę, by posłała mnie do Odali – teraz, gdyby usłyszał, kim naprawdę jestem, być może złapałby się za głowę nad irracjonalnością posyłania odmieńca w środowisko pełne konserwatystów, ale ostatecznie nikt się przecież o tym nie dowiedział, a mi towarzystwo tak klanowych dzieci wcale nie przeszkadzało. Wielu z nich lubiło zadzierać nosa i uważać się za lepszych tylko ze względu na znane i szanowane nazwisko, ale prędzej czy później przekonywali się do dzieciaka znikąd. Do jego sympatycznego usposobienia i uśmiechu. Mama mówiła, że taki już po prostu byłem – jak małe słoneczko, które samą swoją obecnością poprawiało innym nastrój. Była to całkiem urocza półprawda, chociaż teraz, kiedy Petrine już dawno nie ma, wciąż nie do końca rozumiem, dlaczego tak upierała się, żebym nie znał prawdy o swoich genach. Chciała mnie uchronić przed pychą albo nadmierną pewnością siebie? Bała się, że wykorzystam aurę do szkodzenia? Mam nadzieję, że nie myślała o tym w ten sposób.

    W Akademii uczyłem się dobrze i chętnie też pomagałem kolegom i koleżankom w nauce – te drugie lgnęły do mnie o wiele bardziej niż do innych chłopców, ale nie sądziłem, by było to coś dziwnego. Uśmiechałem się, zadowolony z uwagi i udawałem, że nie widzę, jak rzucają sobie za moimi plecami ostre spojrzenia. Zacząłem wzbudzać jeszcze większe zainteresowanie, kiedy pojawiłem się w Akademii z przybrańcem.
    Moja więź z Asbjornem od samego początku w dużej mierze opierała się na naszym zamiłowaniu do natury – nawet gdy w czymś się nie zgadzaliśmy, wspólne spacery po lesie i nauka zaklęć trzymały nas blisko siebie. Z ciekawością wypytywałem go o to, w jaki sposób pozyskał przybrańca, jakie to było uczucie i co dawała taka więź? Doskonale wiedział, że chciałem go w tej kwestii naśladować i na moje czternaste urodziny zabrał mnie do volvy mającej poradzić, jakie zwierzę pasowałoby do mnie. Zanim doszło do znalezienia małej wydry i związania nas ze sobą dzięki rytuałowi, który przeprowadził ojczym, dużo rozmawialiśmy – o tym, że przybraniec nie jest tylko miłym akcesorium. Że to odpowiedzialność o wiele większa niż posiadanie psa lub kota i że w pewien sposób stanie się najbliższą mi osobą, bo dzielić będziemy emocje oraz energię magiczną  i nigdy się nie rozdzielimy. Nie sądzę, żebym wtedy dokładnie rozumiał ogrom tego, co mi tłumaczył, ale pojąłem to bardzo dobrze w miesiącach i latach, które nastąpiły po rytuale, jaki związał ze mną młodą wydrę. W przypływie fantazji nazwałem ją Ogórkiem ku rozczarowaniu ojczyma i rozbawieniu matki. Mój pojawiający się kiedy akurat tego chciał ojciec, uznał, że to cudowne imię, ale on nigdy nie wydawał mi się zbyt poważnym człowiekiem. Ogórek stał się nieodłącznym towarzyszem – rozczulającym postronnych ruchliwymi wąsikami i sztuczkami, które chętnie wykonywał za przekąski. Wsparciem w gorsze dni, gdy nadmierna uwaga stawała się przytłaczającym ciężarem. Kompanem w wycieczkach nad wodę, śmigającym tu i tam jak mała torpeda i wdrapującym się potem na kolana z szerokim ziewnięciem. Czasem, leżąc bez ruchu na trawie z zamkniętymi oczami, obserwowałem świat z jego perspektywy – to co działo się pod gęstymi krzakami, albo kryło na dnie rzeki. Mama powiedziała mi kiedyś, że widzi w nas czasem podobne odruchy Że przekrzywiamy głowy niemal pod tym samym kątem i wpatrujemy się w nią z tą samą intensywnością. Nie wiem, czy to prawda – może po prostu zwykły zbieg okoliczności.

    Parę miesięcy przed skończeniem edukacji w Akademii Odala, ojciec wyjawił mi prawdę o tym dlaczego naturalnie wzbudzałem zainteresowanie i sympatię – że to nie była tylko kwestia miłego usposobienia. Bycie potomkiem fossegrima wiązało się z pewną przewagą nad zwykłymi osobami, której już doświadczyłem, ale potrafiło też być bardzo problematycznym dziedzictwem. Takim, które w momencie nieuwagi mogło zamroczyć umysły postronnych i doprowadzić do tragedii. Zdradził mi, że mama nie chciała, żebym się dowiedział i długo spełniał jej życzenia, ale skoro planowałem zgłębiać trzeci stopień wtajemniczenia pod kątem sztuki i kontynuować naukę gry na skrzypcach, musiałem wiedzieć o swojej aurze i sposobach na jej opanowanie. Niewiedza nie zwalniała z odpowiedzialności.
    Pamiętam kłótnię, jaka rozgorzała – pierwszy i ostatni raz widziałem mamę tak wściekłą. Nie chciała, żebym dowiedział się o swojej odmienności, żebym nie czuł się gorszy, ale nawet wtedy, nawet mając dopiero osiemnaście lat wiedziałem, że to naiwne spojrzenie na świat. Była w tym jakaś gorycz, w zrównaniu ludzkiej sympatii i uwagi z aurą, ale wolałem znać prawdę.
    Petrine kazała ojcu więcej nie wracać, ale robił to nawet częściej niż wcześniej. Spotykaliśmy się w tajemnicy. Uczył mnie jak panować nad naszymi zdolnościami i kiedy były najsilniejsze, pokazywał coraz bardziej skomplikowane chwyty na skrzypcach oraz pisanie melodii chwytających za serce. Pewnego dnia wyjawił, że miałem brata o imieniu Eirik, ale nie mógł opiekować się nim tak samo jak mną. Żałował, że nie mogliśmy się spotkać. Wszyscy. Ja też żałowałem.

    Kontynuowałem naukę na trzecim stopniu wtajemniczenia w Instytucie Ansuz na kierunku sztuki ze specjalizacją w muzyce. Ten wybór nie był dla nikogo zaskoczeniem – ani dla mojej matki, która postanowiła wrócić do przerwanej kariery wokalistki w zespole grającym cięższą muzykę, ani dla ojca i ojczyma. Myślę, że wszyscy moi znajomi, przed którymi amatorsko występowałem, też nie byli tym faktem zaskoczeni – skrzypce były przyrośnięte do mnie w nieco inny, ale tak samo permanentny sposób jak pan Ogórek. Jeśli nie miałem ich w dłoniach zbyt długo, źle się czułem i robiłem się drażliwy.
    Na studiach szło mi świetnie – myślę, że częściowo była to zasługa moich genów, ale starałem się o tym nie myśleć zbyt często. Nie dlatego, że popadałem w samozachwyt, ale czułem, że to fundamentalnie nie fair wobec innych ciężko pracujących studentów – tych, którzy pracowali na stypendium, a mnie przypadło ono niemal od ręki. Mieszkałem ze współlokatorami w Midgardzie, by znaleźć się nieco bliżej rówieśników, chętnie grywałem na koncertach dawanych przez resztę muzycznych kierunków. Pan Ogórek wzbudzał powszechną sympatię i nie musiałem chować go w torbie podczas wykładów – zwykle zwijał się grzecznie na blacie, gdy robiłem notatki, a jeśli czasem ukradł komuś kostkę do gitary czy przeżuł pasek od plecaka, nie wywoływało to poważnych konfliktów. W pewien sposób stał się maskotką kierunku.
    W tym czasie dość często bywałem na próbach zespołu mamy – Pola Valhalli, do którego wróciła po latach potrzebnych na wychowanie mnie w stabilnych warunkach i otoczeniu – chłonąc ich muzykę, nucąc słowa piosenek. Wydawały mi się nieco zbyt ciężkie, ale chyba właśnie o to w nich chodziło. Podzieliłem się kiedyś komentarzem, że czegoś mi w tych utworach brakowało i zostałem ze śmiechem zachęcony do tego, by spróbować je poprawić. Na pewno powiedzieli to żartem, ale wziąłem zadanie na poważnie, przez kolejny miesiąc pracując nad dodaniem skrzypiec do niektórych kawałków. Kiedy usłyszeli zmienione przeze mnie aranżacje, uznali, że części wcale się od tego nie poprawiło, ale parę… Parę brzmiało dobrze. Na tyle dobrze, by chcieli, żebym je z nimi odgrywał na scenie. Tak oto przypadkiem, będąc jeszcze na studiach, stałem się częścią zespołu.

    Byliśmy popularni – bardziej niż mogłem się tego spodziewać. Wyzwaniem było połączyć koncerty i próby z nauką, ale cieszyłem się, że moje życie może się kręcić dookoła muzyki. Gdy skończyłem studia, wszystko było nieco łatwiejsze. Trzy lata z rzędu odbyliśmy trasę koncertową po Skandynawii i reszcie Europy, a ja nie stroniłem od zainteresowania fanek – czy to z powodu mojej muzyki czy aury. W trakcie przerwy, przeznaczonej zwykle na pisanie nowych utworów i próby, zespół postanowił wyjechać w góry, odsapnąć od zamieszania i zgiełku miast. Rozumiałem to, nawet im przytakiwałem – problem leżał tylko w tym, że nie przepadam za górami. To chyba z powodu lęku wysokości, który nigdy nie pozwalał mi w pełni cieszyć się widokami. Zostałem więc w rodzinnym domu, w lesie jaki dobrze znałem, z rzeką i wodospadem na wyciągnięcie ręki.
    Żadne z nich nie wróciło z tego wyjazdu. Nie znaleziono ciał, tylko zdemolowany obóz i ślady krwi. Służby uznały, że prawdopodobnie natknęli się na jakieś stworzenie, któremu nie dali rady.
    Choć nie byli razem już od paru lat, Asbjorn towarzyszył mi w trakcie symbolicznego pogrzebu, ale szczerze mówiąc niewiele pamiętam. Byłem w szoku. To on w moim imieniu zajął się urzędową częścią procesu spadkowego oraz spakował do pudeł rzeczy Petrine i schował je na strychu, żebym nie musiał na nie codziennie patrzeć. Starał się mną zająć, a ja odpłaciłem się mu ucieczką. Pewnego dnia, nie mogąc znieść bycia w rodzinnym domu, wrzuciłem do torby trochę ubrań i wyjechałem razem z moim przybrańcem, nikomu nie mówiąc ani słowa. Z nikim się nie kontaktując przez najbliższe dwa lata, kiedy tułałem się po Skandynawii, omijając Midgard.

    Mieszkałem w różnych miejscach, z których większość umknęła pamięci. Grywałem na moich skrzypcach. Byłem na miejscu ciałem, ale niekoniecznie duchem. Byłem w żałobie, której nie potrafiłem w żaden sposób ukoić – nawet dzieląc się emocjami z Ogórkiem, dzielnie znoszącym mój żal. Matka i ojciec mówili mi, że mam ogromne, empatyczne serce i że to dobrze. W tamtym okresie zaśmiałbym się im gorzko w twarze.
    Nie jestem pewien, jak długo trwałaby moja tułaczka, gdybym nie trafił w końcu za pracą na statku transportowym. Sądziłem, że na morzu nie będę miał problemu z byciem z dala od wody, ale musiał być jakiś niuans między rzekami a słonymi wodami, bo wpadłem w stan dziwnego otępienia. Wystarczyły dwa miesiące, żebym z powodu nieuwagi został uderzony masztem w głowę podczas sztormu - wypadek był na tyle poważny, że straciłem lewe oko, a do dziś męczą mnie sporadyczne migreny. To w szpitalu jeszcze pod obserwacją podjąłem decyzję, że wrócę do Midgardu i może wreszcie zmierzę się z bolesnymi wspomnieniami.
    Nie było to wcale takie łatwe, gdy wszędzie gdzie spojrzałem widziałem coś, co przypominało mi o matce, którą straciłem, albo kiedy wyjścia do miasta wywoływały niepokój, że nagle natknę się na kogoś, kogo porzuciłem. Potrzebowałem wsparcia i znalazłem je u terapeutki, którą wybrałem na chybił trafił – na szczęście dobrze trafiłem. Przez długie miesiące pomogła mi uporać się z żalem i stratą, znaleźć na nowo chęć do życia. Znalazłem pracę w teatralnej orkiestrze Midgardu, szybko wybijając się jako jeden z jej bardziej utalentowanych członków. To tam zauważyła mnie stara wykładowczyni z Instytutu Ansuz, która zapoznała mnie z kobietą organizującą rozrywkę na przyjęciach dla bogatych. Moja menadżerka okazała się osobą sprytną i przedsiębiorczą, puszczając plotkę, że uczyłem się gry od fossegrimów, co szybko zapewniło mi pracę. Było coś abstrakcyjnego w grze na balach charytatywnych, podwieczorkach czy prywatnych koncertach z okazji urodzin po moich doświadczeniach ze sceny, ale podobało mi się. Wciąż podoba. Musiałem się tylko przyzwyczaić, by w dniu koncertów nie zapominać o artefakcie iluzją ukrywającym mój brak oka – bogatym ponoć nie podobała się moja opaska – i o tym, by ciaśniej trzymać aurę przy sobie. Nie chcę nikogo przypadkiem omotać czy utopić w misie z ponczem.

    A plotki i komentarze, że może sam jestem fossegrimem? Po prostu ładnie się uśmiecham i dziękuję słuchaczom, że mają o mojej grze tak dobre zdanie, by porównywać ją z legendarnymi artystami.
    Widzący
    Inge Fjelde
    Inge Fjelde
    https://midgard.forumpolish.com/t3770-inge-fjeldehttps://midgard.forumpolish.com/t3771-inge-fjeldehttps://midgard.forumpolish.com/t3772-asikhttps://midgard.forumpolish.com/


    Karta rozwoju

    Informacje ogólne

    Wzrost
    190 cm
    Waga
    85 kg
    Kolor oczu
    niebieskie
    Kolor włosów
    ciemny blond
    Znaki szczególne
    często nosi opaskę w miejscu lewego oka, jeśli akurat nie używa iluzji, by zamaskować fakt, że go nie ma
    Genetyka
    fossegrim (II pokolenie)
    Umiejętność
    przybraniec (wydra)
    Stan zdrowia
    wybite lewe oko, migreny


    Statystyki

    Wiedza o śniących
    I
    Reputacja
    20
    Rozpoznawalność
    40
    Stronnictwo
    0
    Alchemia
    5
    Magia użytkowa
    5
    Magia lecznicza
    5
    Magia natury
    20
    Magia runiczna
    5
    Magia zakazana
    0
    Magia przemiany
    5
    Magia twórcza
    20
    Sprawność fizyczna
    15
    Charyzma
    15
    Wiedza ogólna
    5


    Atuty

    Artysta: muzyka (I)
    +5 do rzutu na czynności związane z dziedziną sztuki wybraną przez postać
    Żywiołak (II)
    +7 do rzutu kością na zaklęcia wykorzystujące siłę żywiołów
    Duch wodospadu
    Postać emanuje aurą, przez którą jest uznawana za niezwykle atrakcyjną; może za pomocą niej wpływać na innych ludzi. Otrzymuje +10 do rzutu na charyzmę oraz +3 do rzutu przy czynnościach związanych z magią twórczą.


    Ekwipunek

    Sztuczne oko
    umożliwia dostrzeganie rzeczy z ogromnych odległości, raz w miesiącu zapewniając +10 do spostrzegawczości; dodatkowo gwarantuje stały bonus +2 do sprawności fizycznej.
    Magiczny instrument
    skrzypce


    Aktualizacje

    16.06.2024
    zakup przybrańca
    16.06.2024
    zakup magicznego instrumentu (skrzypce)

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Jesteś osobą głęboko ukształtowaną przez relacje z bliskimi i otoczenie, w którym dorastałeś, choć przez długi czas nie zdawałeś sobie sprawy ze swojej natury. Tragiczne wydarzenia, takie jak choćby utrata zespołu czy nieszczęśliwy wypadek na morzu, bez wątpienia wzmocniły twój charakter i zmusiły cię do zmierzenia się z własnymi demonami, co zawsze jest niełatwym zadaniem. Pamiętaj, Inge, że to twoja determinacja i talent pozwoliły ci odnaleźć nowe ścieżki w życiu, łącząc przeszłość z teraźniejszością poprzez muzykę.


    Prezent

    W prezencie chciałbym podarować ci sztuczne oko, które nie tylko pomoże ci ukryć twój defekt, ale także obdarzy cię niezwykłymi magicznymi właściwościami. Oko to jest niezwykle realistyczne i perfekcyjnie dopasowane, dzięki czemu trudno odróżnić je od prawdziwego. Posiada ono jednak magiczną moc, która umożliwia dostrzeganie rzeczy z ogromnych odległości. Raz w miesiącu otrzymujesz +10 do spostrzegawczości – dzięki temu będziesz mógł zauważyć nawet najdrobniejsze detale, które najczęściej umykają zwykłemu ludzkiemu wzrokowi. Regularne noszenie tego sztucznego oka czasami wiąże się z wyjątkowo silnymi, nieznośnymi migrenami. Na co dzień dodaje ci +2 do sprawności fizycznej.


    Podsumowanie

    Punkty doświadczenia na start
    700 PD (karta postaci)
    Osoba sprawdzająca
    Björn Guildenstern

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!




    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.