Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Sklep alchemiczny Rovelstadów

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Sklep alchemiczny Rovelstadów
    Rovelstadowie są jedną z rodzin kotołaków cieszących się zamiłowaniem do tradycji – nie wzbudza w nikim zdziwienia pielęgnowana przez nich pasja do magii natury oraz warzenia eliksirów. Ich sklep znajduje się na styku Placu Centralnego z pomniejszą, wąską uliczką, a szyld zawieszony nad wejściem informuje jasno potencjalnych odwiedzających o charakterze mijanego miejsca. Chociaż lokal dumne czasy świetności wydaje się mieć za sobą, o czym bezsprzecznie mówią przestarzałe blaty i regały, nadal cieszy się pełnym asortymentem oraz pomocą pracujących w nim sprzedawców, jacy chętnie pomogą w dobraniu odpowiedniej mikstury w zależności od potrzeb klienta. Alchemicy, których można tu spotkać, przyjmują ponadto indywidualne zamówienia na uwarzenie eliksirów.
    Widzący
    Selja Vuorinen
    Selja Vuorinen
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    24.05.2001

    Nie była pewna, czy należało to zrobić.
    Świat ludzi wydawał się dość odległy, bowiem z każdym kolejnym momentem, kiedy przebywała w lesie, gdzie czuła się bezpiecznie i pełna prozaicznych emocji, odczuwając ulgę – tęskniła za tym, co było nieokreślone i odległe.
    Pamiętała, gdy Otto ukazywał jej rzeczywistość, raz po raz obserwując jak ekscytowała się niemal wszystkim, co było poza murami Instytutu. Drżała na samą myśl o ciepłej herbacie w kawiarni i ciasteczkach dodawanych do kawy. Wydawało się to przyjemne i ulotne, bo każdego dnia doświadczała innych, jakże intensywnych wspomnień.
    Wszystko jednak zniknęło w jednym momencie.
    Człowieczeństwo bolało, dlatego zagłuszenie w sobie ludzkich odruchów zdawało się być nader trudne.
    Ørjan na nowo próbował jej pokazać, że codzienność oscylująca wokół życia nie jest okrutna i podła. Zaproszenie było dźwięczne i jakże precyzyjne, dlatego minęło wiele dni – nim nabrała odwagi.
    Stawiała kroki nader wolno, jakby niepewnie – nie do końca wierząc, że sobie poradzi.
    Wdech i wydech.
    Przeklęła siarczyście, zdając sobie sprawę, że jest kompletnym nieudacznikiem. Lęk paraliżował ją ponad miarę, podobnie jak emocje, które rozlały się po dziewczęcym wnętrzu. Jęknęła cicho, gdy postanowiła podjąć się próby teleportacji, a kiedy jej się to udało – znalazła się w miejscu niemal zapomnianym. Obserwowała otoczenie, a także ludzi gnających przed siebie. Przez ułamek sekundy rozważała nawet, dlaczego i po co się tak spieszyli, kiedy raz po raz mijali ją, zaś ona wciąż pozostawała nieruchoma. Wolała nie zmieniać pozy, ani tym bardziej własnej narracji ciała, kiedy to subtelnie obracała się na boki, odszukując spojrzeniem wskazane miejsce.
    Odnalazła szyld, choć nie była pewna czy to właściwe. Może wcale jej nie chciał teraz dostrzec, ani tym bardziej nie spodziewał się jej wizyty. Było to w pewien sposób nietypowe, ale i niezwykłe, dlatego nieśmiało podjęła się próby dotarcia do wskazanego miejsca, a gdy nacisnęła klamkę i dzwonek w sposób cichy poinformował o jej przybyciu
    Selja nabrała pewności, że nie ma już wyboru.
    Westchnęła ciężko, pozwalając swojemu sercu uderzyć dwa razy gwałtownie, a powietrze z płuc, które próbowało się wydostać na zewnątrz niemalże grzęzło w gardle jasnowłosej.
    Przez ułamek sekundy zastanawiała się również nad ucieczką, tak jak i nad jego samopoczuciem.
    - Dziękuję za zaproszenie – powiedziała spokojnie, gdy odnalazła błękitem spojrzenia męską sylwetką. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam ci na tyle, byś nie znalazł chwili czasu… – zasugerowała nieśmiało, podchodząc jeszcze bliżej.
    Nie umiała zapanować nad nerwami,
    tak jak i pozornym urokiem, który nieprzerwanie roztaczała wokół siebie.
    Widzący
    Ørjan Rovelstad
    Ørjan Rovelstad
    https://midgard.forumpolish.com/t2326-rjan-rovelstadhttps://midgard.forumpolish.com/t2422-rjan-rovelstadhttps://midgard.forumpolish.com/t2423-piolunhttps://midgard.forumpolish.com/f182-mildri-i-rjan-rovelstad


    Czuł miękki, gorzkawy zawód - jego drażniący posmak wtarł się w krawędzie dziąseł i w powierzchnię języka. Był niezmywalny i powracał przy każdym, najprostszym przełknięciu śliny jak cierpkość przełykanej tabletki tląca się jeszcze długo po samym, szybkim zażyciu. Wpatrywał się każdej nocy przed momentem zaśnięcia z tą samą, bezmyślną pustką wygrawerowaną na obręczach tęczówek - i po raz pierwszy od dawna bał się popełnić błąd. Bał się, że było błędem zaprosić ją równie szybko do rodzinnego sklepu, do serca miasta kurczącego się szybkim i natarczywym tętnem, do gwaru, który szeleścił w chłodnych porywach wiatru. Bał się, że mógł ją spłoszyć, skoro - jak podkreślała - odwykła od siedzib ludzkich wybierając obecnie życie w pejzażach niedostępnej natury. Bał się, że mogła odczuć zupełną nieprzynależność do zastanej scenerii, że tłum krążących sylwetek byłby dla niej namolny jak rój olbrzymich owadów. Bał się, że była w stanie usłyszeć obelgi od Wyzwolonych, przeraźliwie donośnych i nieustannie zajadliwych w przeprowadzanej batalii.
    Bał się.
    Niepotrzebnie?
    Ostatni klienci wyszli, składając lub odbierając zamówienia. Lokal stał, obleczony na swojej przestrzeni pustką, wyłożony milczeniem jak rozległym dywanem, docierającym aż do pokrytych kurzem zakamarków. Porządkował właśnie ingrediencje oraz buteleczki z eliksirami, każdą opatrzoną właściwą etykietą, kiedy usłyszał dzwonek. Na samym jeszcze początku nie zdołał odwrócić głowy, jednak tknięty przeczuciem przechylił się, aby spojrzeć na fizjonomię gościa. Zamarł, a pod żebrami narastał mu silny ucisk - usłyszał, jak jego serce zaczyna szybko uderzać, kołacząc w nagłym rozchwianiu. Przez chwilę nie potrafił nic powiedzieć - żałował, że wcześniej zwątpił i stanął na skraju płaczu. Nie sądził - nigdy dotąd - że mógłby zostać targany przez podobne emocje, przez większość czasu odnosząc się do przeróżnych zdarzeń z wyblakłą, nieporuszoną nonszalancją.
    - Wkrótce zamknięcie sklepu - powiedział - więc znajdę więcej niż chwilę - uśmiechnął się z rozmarzeniem, o wiele silniej niż początkowo planował. Wróciła, a on ponownie nie był w stanie oderwać od niej wzroku - była tak samo piękna, jak zapamiętał ją wcześniej, trzymając to wspomnienie kurczowo jak najprawdziwszy skarb. W chwilach trzeźwych rozmyślań obawiał się roztaczanej przez kobietę aury - wiedział, że w tych momentach przypominał tych wszystkich, banalnych mężczyzn, których mijała na ulicy i którzy poławiali ją utęsknionym spojrzeniem, łudząc się, że dostąpią więcej niż kilka chwil jej sunącej pospiesznym krokiem sylwetki, okrywanej dystansem jak zimną tonią jeziora. Obawiał się, że był przy niej żałosny, że nie pasował do niej ze względu na natarczywą podatność, z jaką uginał się pod melodią jej głosu. Obecnie, pomimo tego, nie umiał zdobyć się na najmniejszy z odruchów swego rozsądku - odstąpił od poprzedniego zajęcia, tłumiąc jedynie gorączkową chęć pokazania jej jak najwięcej, tamując wzbierający mu w krtani potok kolejnych słów.
    - To nasz rodzinny biznes - obwieścił tylko - jedna z niewielu rzeczy, która nam w pełni wyszła, ale - zaśmiał się - nie rozmawiajmy o tym głośno - w sklepie na dany moment nie było nikogo więcej, sam dodatkowo pozwalał sobie na swobodę większą niż przejawiał w kontaktach z odmiennymi osobami. Przystanął w pobliżu lady, opierając się o jej blat, tak, jakby instynktownie próbował się znaleźć bliżej, aby ponownie chłonąć jej intensywną obecność. Przypomniał sobie, dlaczego sam ją zaprosił, dlaczego akurat tutaj - oprzytomniał, prostując się i natychmiast kontynuując wywód:
    - Liczę, że obecnie zrozumiesz moje poszukiwania. Magia natury i alchemia zajmują szczególne miejsce w moim życiu… - nie mówił tego z przejęciem, choć mogła wyczuć, że mówił zupełną prawdę.
    W końcu nie można igrać z błogosławieństwem Frei.


    Life's been so good
    to me Has it been good to you? Has it been everything That you expected it to be? Was it as good for you As it was good for me? And was it everything That it was all set up to be? Now is that gratitude? Or is it really love? Some kind of reality That fits just like a glove?
    Widzący
    Selja Vuorinen
    Selja Vuorinen
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Pchana naiwną ciekawością, musiała dotrzeć do miejsca, która zdawało się być nader intrygujące. W całej swej prostocie odnajdywała coś co cieszyło jej oczy, bowiem nie pamiętała już tych budynków, które teraz przypominały swym kształt coś niezwykłego.
    Dostrzegła w tym magię, tak jak i martwe wspomnienia pełne prozaicznego bólu, ale i radości. Nie mogła przyznać tego na głos, lecz była wdzięczna mężczyźnie, które zaskarbił sobie przestrzeń w jej umyśle i wracał coraz częściej, jakby myślenie o nim sprawiało jej prozaiczną przyjemność, od której zdołała odwyknąć.
    Wyprostowała się więc pospiesznie, kiedy to ich spojrzenia się spotkały, a serce jasnowłosej niksy zabiło gwałtownie. Pamiętała, kiedy w ten sposób starała się zaskarbić swoją osobą uwagę najbliższych, który teraz nosili na sobie wyłącznie bielmo irracjonalnych obrazów. Emocjonalność była wszak zgubna, szczególnie w momencie, gdy serce kotłowało się w piersi, a oddech spłycał się niemal za każdym razem. Obserwowała go więc uważnie, dostrzegając pewnego rodzaju analogię – między usposobieniem młodego mężczyzny a miejsce, w którym przyszło im się znaleźć.
    Kąciki warg Selji powędrowały ku górze, zaś ona sama – nieco nieświadomie i kokieteryjnie – przygryzła dolną wargę.
    - Wybacz, że tak niespodziewanie, ale… Pomyślałam, że jeśli nie zrobię tego teraz, to zapewne później się nie odważę – wyjaśniła nieco nieśmiało, przechadzając się we wnętrzu.
    Spoglądała na fiolki porozstawiane na półkach i wszelkie ingrediencje, które mogły posłużyć za eliksiralne składniki. Unosiła wymownie brwi, bowiem niektóre były doprawdy rzadkie, zaś on coraz bardziej kształtował się w jej głowie jako człowiek, który rozkochany jest w prozie ryzyka.
    W pewnym stopniu – przypadło jej to do gustu, dlatego kiedy opuszki palców młodego dziewczęcia zetknęły się z drewnianą fakturą mebli, odwróciła się w jego stronę. Omiotła spojrzeniem sylwetkę Ørjana, nie mogąc pojąć – d l a c z e g o miał w sobie tyle bezczelnej zuchwałości, która tak bardzo przypadła leśnej istocie do gustu.
    - Jestem pewna, że nie tylko to wam wyszło – perlisty śmiech uniósł się nad ich głowami, kiedy wyobrażała sobie ten jeden moment, w którym to przyznawał jej się do rodzinnego sukcesu. Wolała jednak słuchać o nim, aniżeli o pozostałych członkach familii, dlatego zbliżyła się do niego nieznacznie, po czym uniosła wzrok na męskie oblicze.
    - W takim razie… Powinnam prosić, żebyś następnym razem, kiedy pójdziesz do lasu – poprosił mnie o pomoc… Nie zawsze zdążę cię uratować, a zauważyłam, że masz tendencję do wpadania w kłopoty- stwierdziła nieco zuchwale, jakby chcąc mu pokazać, że liczyła na kolejne spotkania – nieprzypadkowe.
    Widzący
    Ørjan Rovelstad
    Ørjan Rovelstad
    https://midgard.forumpolish.com/t2326-rjan-rovelstadhttps://midgard.forumpolish.com/t2422-rjan-rovelstadhttps://midgard.forumpolish.com/t2423-piolunhttps://midgard.forumpolish.com/f182-mildri-i-rjan-rovelstad


    Miłość okrutnie często wymykała się spomiędzy jego palców; przypominała drobne, rozdygotane zwierzę, pierzchające natychmiast po obciążeniu sylwetki zaciekawionym wzrokiem, rwące się do ucieczki pod ścianą klatki piersiowej, gnające w zakamarki tętniczek łączących się między sobą jak zaciśnięte ręce. Nie znał dobrze jej smaku, ani również faktury, którą mógłby odkrywać przesunięciem opuszków oraz wnikliwie zapamiętać, raz na zawsze, wybitnie - miłość ojcowska była w jego przypadku zimna i surowa jak wykonany ze stali nóż, miłość matczyna była z kolei ślepa i nieobecna, przykryta całunem śmierci jak ciężkim, wełnianym kocem, jedynie miłość do siostry dawała mu jasną cząstkę żywionej, szczerej emocji, trwającej z upływem lat. Wszystkie inne odczucia, zauroczenia, pierwsze szkolne, wymieniane ukradkiem pocałunki i rumieńce spływające po fasadzie policzków, nie były bowiem miłością, nie pamiętał, czy kiedykolwiek pokochał kogoś szczerze, kogoś spoza rodziny, odczuciem zupełnie innym i jątrzącym się w środku niespokojnym pragnieniem. Teraz, kiedy wpatrywał się w Selję odrobinę zbyt intensywnie, nie będąc w stanie z przejęciem oderwać wzroku od przepełnionej urokiem fizjonomii, nasączonej wrażeniem perfekcyjności o wiele przewyższającej ludzką, był przede wszystkim szczęśliwy; szczęśliwy, że pamiętała, szczęśliwy, że pomimo hałastry grasujących w jej świadomości obaw, postanowiła przełamać się oraz go odwiedzić. W kontakcie z nią stawał się nieuchronnie pełen nieprzebranego entuzjazmu, o wiele silniejszego niż dotychczas, nie zastanawiał się, na ile własne przejęcie wynika z własnego wnętrza, na ile przyspieszony rytm pulsu jest tylko jego własnością, nie sądził jednak, że Selja byłaby w stanie poddać go bezustannym, wdrażanym manipulacjom. Miała zbyt dobre oczy, zbyt dobrą, bezinteresowną postawę, a myśli, które w nim kiełkowały, gładziły zmierzwienie lęku przed istotami jedynie czyhającymi, aby zwieść nieostrożnych mężczyzn.
    - Dobrze - skinął głową i natychmiast podwinął kąciki ust w poszerzonym uśmiechu. - Jestem pewny, że powrócimy z wieloma ingrediencjami - nie potrzebował dodatkowej zachęty, sam regularnie udawał się w głąb terenów okalających miasto, by zdobyć magiczne ingrediencje. Towarzystwo kobiety było w stanie ubarwić wytyczane trasy wędrówek i sprawić, że mógłby poznać ją lepiej; chciał poznać ją znacznie lepiej, nosząc w sobie przymgloną i nieprzyjemną wiedzę, że jest dla niego zagadką, której na dany moment nie umiał zupełnie zgłębić. Przystanął, opierając się nonszalancko o ladę i ponownie pochylił się w jej stronę; tak, jakby usiłował odczytać o wiele więcej z zarysów twarzy, z linii kształtujących płótno jej mimiki, z zapisków drobnych refleksów naniesionych na połyskliwość oczu, skupionych, nieoswojonych jeszcze z zakleszczoną scenerią.
    - Mam w głowie tak wiele pytań, które chciałbym ci zadać.
    Wyznanie; zupełnie niespodziewane. Chciał ją zapytać, dlaczego odsunęła się od ludzi, dlaczego nie była w stanie dłużej żyć między nimi; chciał ją zapytać, czy była w przeszłości żoną galdra, który za wszelką cenę  próbował ją usidlić i stłamsić niezależność natury wpisaną w jej arabeski żył.
    - Wiem jednak, że będą one nie na miejscu.
    Niemalże westchnął z bezsilności rozrastającej się dookoła jego ciała. Opamiętanie nadeszło jak strumień zimnej wody, której chluśnięcie odbija się wartkim echem aż  po jaskiniach szpiku. Zmrużył oczy, potrząsając gwałtownie głową, jakby próbował  wyprzeć akt własnej lekkomyślności.
    - Przepraszam. Nie powinienem w ogóle o tym mówić.


    Life's been so good
    to me Has it been good to you? Has it been everything That you expected it to be? Was it as good for you As it was good for me? And was it everything That it was all set up to be? Now is that gratitude? Or is it really love? Some kind of reality That fits just like a glove?
    Widzący
    Selja Vuorinen
    Selja Vuorinen
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Wspomnienie wzniosłych uczuć zdawało się być nierealne i dość okrutne. Serce drżało w obawie, że nie zdoła tego poczuć, jakby nieprzerwanie tęskniła za Otto, którego obraz ulatywał przez palce, niczym senne majaki, znikając tuż o świcie.
    Nie sądziła, że komuś zaufa. Było to bowiem oznaką pewnego rodzaju powątpiewania, które zakiełkowało w jej serce przed laty, gdy w ramionach umierał ukochany. Ludzie zdewastowali wtedy poczucie kobiecego bezpieczeństwo, ukazując swoje okrucieństwo i podłość, która zdawała się nie mieć żadnych granic. Przyczyniało się do tego, że  traciła też rezon i zdrowy rozsądek – na każdego patrząc w ten sam sposób, jednak…
    … Ørjan zdawał się być kimś zupełnie innym.
    Należał do świata, który dla niej stał się obcy, odległy i nieprzejednany. Znała uliczki, zakręty i uśmiech mijanych osób, a mimo to – nie odnajdywała się we wnętrzu tego, co przypominało o pustce w sercu. Postawiła więc zuchwale wszystko na szalę, chcąc udowodnić sobie i jemu, że potrafi.
    Nie mogła jednak przyznać wprost, że chodziło też o jego wygięcie warg, chłopięcą butę i przekorę w spojrzeniu, która zachwyciła serce niksy, tak jak przed laty uczynił to Otto. Jeszcze nie pojmowała tego wszystkiego, coraz bardziej łudząc się, że świat  sprzeniewierza się jej i wszystkiemu dookoła, a przecież nie wydarzyło się nic, co miało zburzyć wątpliwy spokój i pewność, że jest to n o r m a l n e.
    Dla Selji całkiem nowa
    i niemalże od zera uczyła się stąpać po kruchym jestestwie szarawej codzienności.
    Spoglądała więc na niego, uśmiechając się subtelnie i przygryzając dolną wargę. Jej ciekawskie spojrzenie omiatało wnętrze sklepu, raz po raz wracając do przystojnej twarzy młodego mężczyzny, na której zawieszał wzrok.
    Miała nadzieję, że nie jest w tym zbyt nachalna.
    - Uważasz, że moja obecność zdoła ci w czymkolwiek pomóc? – pytanie uleciało w eter; zuchwałe, nieco aroganckie, ale była w tym nuta rozbawienia, która sprawiła, że serce jasnowłosej istoty zabiło gwałtownie. Nie pamiętała już dni, w których ktoś towarzyszył jej w trakcie eksploracji leśnej flory – tak nieprzejednanej i nieoczywistej dla zwykłego śmiertelnika.
    Uniosła na niego swoje zdziwione spojrzenie. Szczerość wybrzmiała nutą pewnego rodzaju niezrozumienia, przez którą Vouorinen zdawała się nie do końca rozumiem chęć Ørjana w poznaniu jej. Sądziła, że jest otwarta, nie kryjąca tajemnic, a jednak – on zachowywał się, jakby była otulona feerią sekretów, dla niego jeszcze niepoznanych.
    - Jeśli mnie urażą, to ci o tym powiem, wszak… Skoro jesteś ciekawski, to dlaczego miałbyś ich nie zadać? – uśmiechnęła się szczerze, zupełnie nie przypuszczając – jakie rozważania prowadził w głębi swego umysłu.
    Gdyby je znała – mogłaby mu odpowiedzieć, choć ta odpowiedź jawiłaby się, jako coś zupełnie innego. Być może – nie to, czego oczekiwał.
    - Nie bój się… Nie zrobię ci krzywdy – zapewniła zgodnie z prawdą, przypominając sobie zdziwienie wymalowane na twarzy Villemo, gdy odmówiła tamtego prezentu.Może przy herbacie będzie nam swobodniej rozmawiać?
    Widzący
    Ørjan Rovelstad
    Ørjan Rovelstad
    https://midgard.forumpolish.com/t2326-rjan-rovelstadhttps://midgard.forumpolish.com/t2422-rjan-rovelstadhttps://midgard.forumpolish.com/t2423-piolunhttps://midgard.forumpolish.com/f182-mildri-i-rjan-rovelstad


    Usta miał rozpalone, twarz gorącą jak w ukropie choroby niosącej się paroksyzmem po zakamarkach ciała. Nie był zaczerwieniony - ciepło utknęło wewnątrz, pod naprężeniem skóry i baldachimem tkanek, zaszyło się znacznie głębiej i bezustannie szczerzyło się jasną łuną niczym promienie słońca. Nie znał tego odczucia, było zupełnie obce, wprawiało w zakłopotanie i narastało w sercu. Czuł się przy niej jak drobne i młodociane zwierzę, które ledwie odkrywa pierwszą odpowiedź świata, początkowo bezradne i rażąco bezbronne, z przymkniętą łupiną powiek. Za każdym razem, kiedy na nią spoglądał, kiełkowała w nim równocześnie obawa, że wkrótce zdoła ją spłoszyć - tym, że mówi zbyt głośno, że śmieje się zbyt donośnie, zanosząc się pełnym wdechem, gwałtownym, bezmyślnym gestem migającym w przestrzeni swoją ulotną dynamiką. Wiedział, że nie należał do jej świata, tak samo, jak ona nie należała do jego - zetknęli się jedynie przypadkiem, przez węzeł kilku momentów zawiązanych ze sobą na wstęgach uchodzącego czasu. Karmił się gorzkim strachem, że chwilę później Selja go natychmiast odrzuci, dlatego, że przypomina tych wszystkich, rozkojarzonych mężczyzn, których widziała w życiu, poszukujących nad powierzchnią jeziora własnych, prostackich pragnień.
    - Wydajesz się obeznana w zakresie flory i fauny - kąciki ust wspięły się po twarzy uśmiechem. Nie tracił pewności siebie, choć każdą, ciężkostrawną rozterkę rozgryzał z poczuciem dyskomfortu pomiędzy szczękami myśli. Wiedział, że towarzystwo Selji nie stanowiłoby przeszkody przy alchemicznych poszukiwaniach, wręcz przeciwnie, byłoby w stanie je silnie urozmaicić. Pomiędzy pejzażem lasu wydawała się inna, pełna pewności siebie, swobodna, utkwiona w swoim żywiole - więź, jaką miała z naturą, była wprost namacalna.
    Dostrzegał, jak chwilę później próbowała go zachęcić, sam stracił jednak odwagę, jej przejawy wygasły niczym wątłe ogarki, pozostawiając zaledwie wyblakłą smugę. Nawet on, ku własnemu zdziwieniu, nie był aż tak bezczelny, by usiłować przesiąknąć w kolejne warstwy tajemnic naciągnięte jak bandaż na poszarpaną ranę stworzoną przez ślad przeszłości. Chciał się dowiedzieć, dlaczego postanowiła żyć poza granicą miasta, w odosobnieniu (wydawała się tak - samotna, słowo to z niepokojem zadrżało mu na języku, choć nie miał go wypowiedzieć, zatrzymał je za powierzchnią zaciśniętych zębów).
    - Znajdę nam jakiś lokal - pokiwał głową. - Posprzątam jeszcze ten regał i możemy wyruszać - zapewnił. Brzęk szkła otrzeźwiał, przynosił błogi rozsądek. Rozstawiał kolejne, brakujące buteleczki z eliksirów, mające oczekiwać na swoich przyszłych nabywców. Odwrócił się (z dużym trudem) przez pulsujący moment i zastanowił się, w jaki sposób powinien przed nią ubierać wyznane jej wątpliwości. Powinien właśnie wykazać się zrozumieniem o wiele większym i bardziej nakreślonym niż zazwyczaj. Powinien stać się subtelny. Powinien… Powinien zacząć, zacząć całkiem inaczej, niż zaczynał zazwyczaj, z beztroską, kłującą po punktach źrenic arogancją.
    - Pochodzisz stąd? Z Midgardu?
    Stał na palcach, wsuwając teraz na półkę kolejny, wyznaczony element asortymentu. Odwrócił głowę, przyglądając się ponownie Selji z klarowną, nieprzymuszoną ciekawością.
    - Czy może z innego miejsca?


    Life's been so good
    to me Has it been good to you? Has it been everything That you expected it to be? Was it as good for you As it was good for me? And was it everything That it was all set up to be? Now is that gratitude? Or is it really love? Some kind of reality That fits just like a glove?
    Widzący
    Selja Vuorinen
    Selja Vuorinen
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Przypominała posąg.
    Figurę o idealnie zarysowanym ciele i obliczu, bowiem zdawało się, że stworzyli ją sami Bogowie. Ich perfekcja oscylowała wokół dokładnie wyważonych ruchów i spojrzeń, jakie posyłała młodemu mężczyźnie, zachowując przy tym pewnego rodzaju dystans. Chciała bowiem dać mu przestrzeń, a sobie czas do stonowanej percepcji otoczenia i życia, o którym zdołała zapomnieć.
    Tymczasem kłopotliwość każdego spojrzenia sprawiała, że poliki jasnowłosej istoty zalewały się różanym rumieńcem, a jej wargi wyginały się w bezdennej przekorze. Taksowała go, dotykając emocji, jakie w nim dudniły, aż wreszcie zdołała odetchnąć z ulgą, która spoczęła na jej wątłych barkach.
    Byli tu bezpieczni
    nic im więcej nie zagrażało.
    Gdyby jednak była świadoma obaw, jakie zatrważały męskie serce, dotknęłaby z nieśmiałością jego dłoni, zapewniając o niepotrzebności tych ludzkich odruchów. Zdołała zapomnieć o świecie pełnym prozaicznych aspektów, w jakich przyszło jej żyć przed laty. Każde zachowanie było więc naturalną odpowiedzią na spontaniczność, której się dopuszczali.
    - Cóż… – uśmiechnęła się z nieśmiałością, spuszczając nieco wzrok.
    Przeklinała się za własną nieudolność, bowiem nawet Villemo spoglądając na nią teraz z boku, mogłaby się zanosić śmiechem, że ta nadal nie potrafiła rozmawiać z człowiekiem. Ludzie byli dla Selji wszak zagadką, czymś nieokreślonym w bezkresie niewiedzy, a mimo to pragnęła tu stać i obcować na nowo z wszelkimi aspektami niewiadomego.
    - Żyję w lesie od dawna, więc musiałam nauczyć się chronić to co jest dla mnie cenne – łudziła się, że to wystarczy, że będzie na tyle dostateczną wymówką, która zaspokoi ciekawość Ørjana. Pamiętała okresy w szkole, gdy to temu poświęcała najwięcej energii, dając sobie bezkresną przestrzeń do eskalowania wszystkiego, wokół czego przyszło jej funkcjonować.
    Zachowawczość Rovelstada sprawiła, że cofnęła się o krok. Nie wiedziała, co należało uczynić, jak postąpić, dlatego w swej naiwności spoglądała na półki pełne specyfików, fiolek i przeróżnych ingrediencji, jakie mogły zostać wykorzystanie do ważenia eliksirów. Uśmiechnęła się na samo wyobrażenie młodego mężczyzny, który jak w amoku poświęca swój czas, by rozkoszować się w zupełnie nowych i nieoczywistych recepturach.
    Gdyby tylko się zgodził – gdyby uległ chęci kolejnego spotkania, byłaby w stanie oddać mu pewien pamiątkowy zeszyt. Jej, zdawać się mogło, nie był już do niczego potrzebny.
    - Nie spiesz się… Lubię patrzeć na tych, których coś pochłania bez reszty, a ty zdajesz się być pasjonatem alchemii – głos melodyjny i spokojny otulił sylwetkę Ørjana, kiedy sama pozwoliła sobie na wykonanie kilku kroków. Chciała nauczyć się choć części rozłożenia elementów, by żadnego nie pominąć, gdyby ten wpadł w jej smukłe palce.
    Uniosła nagle brwi, słysząc pytanie. Nie spodziewała się go, dlatego też woal milczenia spowił ich postaci, które przez dłuższą chwilę tkwiły w błogiej, choć nieco uciążliwej ciszy. Oddech Vuourinen spłycił się nader, aż wreszcie z niepewnością odważyła się odpowiedzieć.
    - O-oczywiście… Nie jestem dzika, choć możesz tak myśleć… Matka oddała mnie ojcu przed laty, a ja… Ja wróciłam do swojego świata, bo t u t a j coś mi odebrano – szept osiadł na języku, zaś ona nie do końca wiedziała, na ile może sobie pozwolić. - Boisz się mnie, bo… Sądzisz, że jestem taka sama jak one?
    Pierzchliwość zatrwożyła jej sercem.
    Widzący
    Ørjan Rovelstad
    Ørjan Rovelstad
    https://midgard.forumpolish.com/t2326-rjan-rovelstadhttps://midgard.forumpolish.com/t2422-rjan-rovelstadhttps://midgard.forumpolish.com/t2423-piolunhttps://midgard.forumpolish.com/f182-mildri-i-rjan-rovelstad


    Nosiła w sobie sprzeczności, trzymała ich liczne grono ukryte przed gradem spojrzeń jak w ciemnych, wydrążonych kieszeniach przydużego płaszcza. Piękna, niedostępnie, nieludzko jak widmo odległych marzeń i zarazem obecna, tuż przy nim, blisko (mógłby pokonać kilka niesfornych kroków i czuć na skórze jej oddech). Możliwe, że pod względami sprzeczności byli bardzo podobni, jeszcze nie znając dobrze swoich zakamarków, choć czując w podpowiedziach instynktów kiełkującą nienachalnie relację, porozumienie dwóch zabłąkanych dusz. Przełknął w milczeniu ślinę, wpatrzony przez krótką chwilę w grymasy odprysków światła zatrzymanych na powierzchniach błyszczących, wypolerowanych fiolek. Kiedy jeszcze napotkał ją wewnątrz gęstwiny lasu, wydawała się stanowić jego zgodną część. Wydawała. W głębi siebie już od dawna znał prawdę.
    - Nie.
    Zaprzeczył niemal natychmiast. Zerwał się, porzucając wcześniejszą mantrę zajęcia.  Istniały rzeczy istotne i istotniejsze, a jej obecność pochłaniała obecnie całą posiadaną uwagę, przed czym nawet nie starał się zajadliwie bronić. Jej słowa były ciężkie jak ołów i przetrącone smutkiem. Nie znał ich znaczenia i nie mógł go jeszcze poznać, świadomy, że to za wcześnie. Nie mógł być pewny, czy kiedykolwiek miał prawo się dowiedzieć.
    - Wydawałaś się inna. Ludzka - dodał. Wyprostował się, stając naprzeciw niej, unosząc butnie podbródek, tak samo jak podczas klamry momentu, w jakim zobaczyła go po raz pierwszy, konfrontując go nieopodal szumiącej strugi rzeki. Czuł, że się od nich różni. Czuł, że nie mogła być identycznie okrutna. Nawet, gdy roztaczany przez nią czar wprawiał go w nieuchronne zakłopotanie i szarpał chciwie za struny niespokojnych myśli, czuł się przy niej bezpiecznie. Szczerość nie napełniała go żadnym, ściemniałym strachem.
    - Ja - postanowił sprostować - boję się przede wszystkim siebie - wreszcie się do niej zbliżył, twarz naprzeciwko twarzy, spojrzenie naprzeciwko spojrzeniu. W końcu to wypowiedział, w końcu był w stanie nazwać posiadaną wątpliwość po imieniu. Lęk, który towarzyszył mu od momentu wyprawy do Jeziora Niks, stawał się bardziej jasny, zyskiwał uzasadnienie. Czy był skazany w związku z tym na bycie nieszczęśliwym - zawsze - w jej towarzystwie? Brak obecności tym bardziej był jak otwarta rana.
    - Boję się utraty kontroli - wyszeptał - tak samo jak każdy człowiek - większość choć odrobinę rozsądnych osób wzdrygało się przed obłędem. Jego skąpana w bezradności definicja przyprawiała o frustrację, o strach przed utratą siebie. Zmrużył oczy, zastanawiając się, czy naprawdę tak było. A może, wręcz przeciwnie, każdy z nich skrycie marzył, by poczuć impuls szaleństwa? Istota ludzkiej natury polegała od zawsze na zestawieniu tego, co wzniosłe duchowo i stabilne z nietrwałym żądaniem pragnień.
    Nie umiał znaleźć odpowiedzi. Musiała mu przy tym pomóc.


    Life's been so good
    to me Has it been good to you? Has it been everything That you expected it to be? Was it as good for you As it was good for me? And was it everything That it was all set up to be? Now is that gratitude? Or is it really love? Some kind of reality That fits just like a glove?


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.