:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Nie 2 Paź - 17:33
GośćGość
Gość
Gość
20.01.2001
Ostatnio była na tyle zabiegana, że nie potrafiła znaleźć czasu dla nikogo. Nie tylko praca ją zajmowała, miała jeszcze inne obowiązki, a tak naprawdę chciała za wszystkim nadążyć i stąd jakieś dziwne rozstrojenie z jej strony. Została medykiem ponieważ zawsze tego chciała, ale od pewnego czasu było coraz gorzej. Wiele się działo w Midgardzie i chociaż nigdy nie narzekała na brak zajęć, teraz miała prawdziwe urwanie głowy. Przekładała wiele umówionych spotkań, bo musiała mieć czas na odpoczynek przez to wszystko. Oczywiście życie prywatne także dochodziło do głosu. Nie dogadywała się ze swoim byłym, który chciał mieć coraz większy wpływ na ich dziecko – Johannę. Dziewczynka wzorem matki przyjaźniła się z nie tymi, których ojciec by dla niej wybrał. Katharina zawsze była tolerancyjna i wyrozumiała, dlatego nie widziała w tym problemu. Nie chciała rządzić córce i zabraniać kontaktu z tymi, którzy ją lubili. Powtarzała małej, że zawsze powinna słuchać serca, bo ten głos był najlepszy. Może i jej nie zawiódł tam, gdzie by sobie tego życzyła, no ale miała zamiaru sterować pociechą i dokonywać za nią życiowych wyborów.
Tego dnia miała się spotkać z bratem. Już wymawiała się ze dwa razy od spotkania, narzekając na brak czasu, ale tym razem obiecała mu, że znajdzie dla niego miejsce w swoim planie dnia. Nie pamiętała już, kiedy siedziała ostatnio w restauracji. Zwykle ratowała się suchym prowiantem wziętym z mieszkania. Starała się o siebie dbać, ale pewne sprawy i wydarzenia jakoś nie działały na nią pozytywnie. Chyba można śmiało powiedzieć, że zwyczajnie była przemęczona. Nawet jej zwykły błysk w oczach gdzieś zniknął. To nie znaczyło, że zabrakło na jej twarzy uśmiechu, serdecznego i ciepłego, którym obdarzała najbliższych.
Udało jej się nie spóźnić, ba, nawet przyszła przed czasem. Zdjęła ciepłe odzienie wierzchnie i usiadła przy stoliku. Z torebki wyciągnęła tomik wierszy, który czytała, gdy miała chwilę. Lubiła poezję, mogła się z nią zapoznać w każdej chwili, gdyż nie była tak wymagająca jak proza. I chociaż w domu sięgała po powieści, na mieście – czy to w pracy, czy jak teraz w jakimś miejscu – zagłębiała się właśnie w coś krótkiego.
Brat zjawił się w dość szybkim czasie. Kiedy tylko Katharina go zobaczyła, zamknęła niewielką książeczkę, zaznaczając stronę jakimś starym biletem. Trzeba powiedzieć, że jej zakładki zawsze były czymś, co miała pod ręką. Od kwiatka po jakieś rachunki czy bilety.
- Witaj, mój drogi – przywitała się z Frederikiem. - Dobrze cię widzieć – powiedziała zgodnie z prawdą.
- Tym razem nic mi nie przeszkodziło – zauważyła. Nie tylko ona mogła mieć dobry powód do odłożenia wspólnego posiłku. On też nie narzekał na nudę. Można śmiało powiedzieć, że wymagające mieli zawody, ale chyba czerpali z tego satysfakcję.
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Wto 18 Paź - 21:42
GośćGość
Gość
Gość
Z całego rodzeństwa Frederik był najbliżej z Kathariną, lecz ostatnio ciężko było wygospodarować im dla siebie trochę czasu, by nadrobić rodzinne sprawy. W końcu zawsze rozmawiali o tym samym: o matce i ojcu, Lutherze, Larsie, swoich dorastających dzieciach czy niekończących się problemach w pracy. Tym razem jednak potrzebował rady starszej siostry, która zawsze była dla niego opoką. Tiedemann bez większego wahania uważał ją za najmądrzejszą osobę, jaką kiedykolwiek przyszło mu w życiu poznać, choć zdawał sobie sprawę z tego, iż jej życie nie było usłane różami. Wspierali się, jak tylko mogli, dlatego miał nadzieję, że i tym razem Katharina podniesie go na duchu. Od kilku tygodni jego związek z Elsą pozostawiał wiele do życzenia – przestali się dogadywać, niemal każdego dnia wybuchały między nimi kłótnie, choć Frederik starał się jednocześnie, by nie robić tego przy Henriku. Był już w końcu nastolatkiem, który wszystko zaczynał rozumieć; musiał więc się hamować ze swoimi wybuchami agresji i złości, jeśli nie chciał narazić relacji ze swoim synem. Nie wiedział już, jak powinien był reagować, dlatego liczył, że siostra mu w tym pomoże i poprowadzi go w dobrym kierunku. Całe szczęście, Katharina nie odwołała dziś spotkania, toteż pojawił się punktualnie o umówionej godzinie w Moderne Restaurant.
– Cześć, siostrzyczko – odpowiedział Frederik szczerze uradowany widokiem swojej starszej siostry. Przywitał się z nią w sposób, w jaki zwykli to czynić, a następnie usiadł naprzeciwko Kathariny. W międzyczasie wziął do ręki menu, które przyniósł im kelner, po czym przejrzał pobieżnie wszystkie pozycje i przypadkowo zatrzymał swój wzrok na alkoholach. Tiedemann musiał czegoś jak najszybciej się napić, zwłaszcza jeśli chciał się dziś przed nią otworzyć i opowiedzieć jej o tym, co leżało mu na sercu. – Cieszę się, że tym razem nic cię nie powstrzymało, bo przecież nie widzieliśmy się od… – Na jego twarzy nagle pojawiła się odrobina konsternacji, bowiem mężczyzna potrzebował dłużej chwili, by zastanowić się, kiedy ostatnio mieli okazję się zobaczyć. – O ile się nie mylę, to od Jul. – A od nich minął ponad miesiąc, w co ciężko było mu uwierzyć – Frederik już dawno stracił rachubę czasu. Prawdą było jednak to, że nie widywali się tyle, co kiedyś, co w rzeczywistości nie było przecież niczym dziwnym – oboje mieli własne życie i nie byli nastolatkami, mimo że niekiedy Tiedemann tęsknił za stosunkowo beztroskim dzieciństwem. Przynajmniej do momentu, w którym nie dowiedział się o problemach finansowych swojej rodziny. – Na co masz ochotę? Chyba zmienili menu, bo nie poznaję żadnych z tych rzeczy – zauważył ze zdziwieniem w głosie, zerkając kątem oka na Katharinę.
– Cześć, siostrzyczko – odpowiedział Frederik szczerze uradowany widokiem swojej starszej siostry. Przywitał się z nią w sposób, w jaki zwykli to czynić, a następnie usiadł naprzeciwko Kathariny. W międzyczasie wziął do ręki menu, które przyniósł im kelner, po czym przejrzał pobieżnie wszystkie pozycje i przypadkowo zatrzymał swój wzrok na alkoholach. Tiedemann musiał czegoś jak najszybciej się napić, zwłaszcza jeśli chciał się dziś przed nią otworzyć i opowiedzieć jej o tym, co leżało mu na sercu. – Cieszę się, że tym razem nic cię nie powstrzymało, bo przecież nie widzieliśmy się od… – Na jego twarzy nagle pojawiła się odrobina konsternacji, bowiem mężczyzna potrzebował dłużej chwili, by zastanowić się, kiedy ostatnio mieli okazję się zobaczyć. – O ile się nie mylę, to od Jul. – A od nich minął ponad miesiąc, w co ciężko było mu uwierzyć – Frederik już dawno stracił rachubę czasu. Prawdą było jednak to, że nie widywali się tyle, co kiedyś, co w rzeczywistości nie było przecież niczym dziwnym – oboje mieli własne życie i nie byli nastolatkami, mimo że niekiedy Tiedemann tęsknił za stosunkowo beztroskim dzieciństwem. Przynajmniej do momentu, w którym nie dowiedział się o problemach finansowych swojej rodziny. – Na co masz ochotę? Chyba zmienili menu, bo nie poznaję żadnych z tych rzeczy – zauważył ze zdziwieniem w głosie, zerkając kątem oka na Katharinę.
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Sob 26 Lis - 16:23
GośćGość
Gość
Gość
Katharina cieszyła się ze spotkania. Każda chwila była na wagę złota, szczególnie w takich czasach. Wiele się działo, nie tylko w ich życiu, ale w społeczności. Trudno było się nawet rozeznać we wszystkim, ciągle było coś nowego. Kobieta poświęcała swój wolny czas głównie córce, byleby tylko nie ciągnęło małej do ojca, którego Kath nienawidziła całym sercem. Po latach wiedziała, jak bardzo się pomyliła co do tego człowieka. Niestety za własny błąd musiała płacić spotykaniem się w trójkę. W końcu był ojcem Johanny i miał swoje prawa. Spotkania z rodzeństwem były za to o wiele ciekawsze. Czuła się zawsze odpowiedzialna za nich, bo przecież była najstarsza.
- Dokładnie tak – odpowiedziała. - Nie wiem dlaczego, ale strasznie mi ten czas leci. Ledwie się zaczyna miesiąc, a już się kończy – co z tym było nie tak?
- Wydaje mi się, że im się jest starszym, tym czas po prostu zapycha do przodu szybciej. Niby doba trwa tyle samo, ale kiedy przybywa ci lat, po prostu szybciej to umyka – westchnęła. Nadal byli młodzi, ale już nie byli tacy jak kiedyś. Przeżyte doświadczenia i upływające lata zmieniły ich. To było normalne.
Kiedy zerknęła w menu, uśmiechnęła się.
- Ja wezmę coś ze szpinakiem, jeśli mają – przejrzała kartę i nawet znalazła coś, co ją zainteresowało. - O i jest – uśmiechnęła się. Szpinak chodził za nią od dawna, ale jakoś nie było okazji i w ogóle.
- No dobrze… - wybrała dla siebie coś z menu, do tego poprosiła o wodę, a kiedy i brat złożył zamówienie, mogli wrócić do rozmowy.
- Cieszmy się tymi chwilami, które mamy. Ja ostatnio zauważyłam, że umykają mi pewne rzeczy. Spóźnienia na spotkania, czy brak czasu dla córki to tylko wierzchołek góry lodowej. No, ale nie przyszłam tu marudzić, chociaż to normalne, gdy nie dzieje się zbyt dobrze. Kiedyś w końcu będzie lepiej - miała na myśli ogół. W ich rodzinie zawsze działo się coś ciekawego i niekoniecznie dobrego, a tu jeszcze wiele zdarzeń w samym Midgardzie miało miejsce. No zawsze coś, tyle w temacie.
- Dokładnie tak – odpowiedziała. - Nie wiem dlaczego, ale strasznie mi ten czas leci. Ledwie się zaczyna miesiąc, a już się kończy – co z tym było nie tak?
- Wydaje mi się, że im się jest starszym, tym czas po prostu zapycha do przodu szybciej. Niby doba trwa tyle samo, ale kiedy przybywa ci lat, po prostu szybciej to umyka – westchnęła. Nadal byli młodzi, ale już nie byli tacy jak kiedyś. Przeżyte doświadczenia i upływające lata zmieniły ich. To było normalne.
Kiedy zerknęła w menu, uśmiechnęła się.
- Ja wezmę coś ze szpinakiem, jeśli mają – przejrzała kartę i nawet znalazła coś, co ją zainteresowało. - O i jest – uśmiechnęła się. Szpinak chodził za nią od dawna, ale jakoś nie było okazji i w ogóle.
- No dobrze… - wybrała dla siebie coś z menu, do tego poprosiła o wodę, a kiedy i brat złożył zamówienie, mogli wrócić do rozmowy.
- Cieszmy się tymi chwilami, które mamy. Ja ostatnio zauważyłam, że umykają mi pewne rzeczy. Spóźnienia na spotkania, czy brak czasu dla córki to tylko wierzchołek góry lodowej. No, ale nie przyszłam tu marudzić, chociaż to normalne, gdy nie dzieje się zbyt dobrze. Kiedyś w końcu będzie lepiej - miała na myśli ogół. W ich rodzinie zawsze działo się coś ciekawego i niekoniecznie dobrego, a tu jeszcze wiele zdarzeń w samym Midgardzie miało miejsce. No zawsze coś, tyle w temacie.
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Pon 28 Lis - 16:20
GośćGość
Gość
Gość
Frederik również szczerze cieszył się z dzisiejszego spotkania w Moderne Restaurant, choć jednocześnie ubolewał że były one coraz rzadsze, a w konsekwencji: nie spędzali ze sobą wystarczająco dużo czasu. Każde z nich miało jednak swoje życie, a Katharina poświęcała każdą wolną chwilę swojej córce, nie chcąc jej dopuścić do ojca. Tiedemann rozumiał to całkowicie, bowiem nigdy nie przepadał za tym człowiekiem – na miejscu siostry zapewne postąpiłby tak samo, starając się ją przed nim chronić. Ubolewał też, że nie mógł zapewnić podobnej uwagi Henrikowi, jednak praca w Kruczej Straży w ogóle mu na to nie pracowała. Liczył jednak, że długo wyczekiwany urlop, który zamierzał wziąć w lutym, trochę to zmieni, a kilkudniowy wyjazd poza granice Midgardu pozwoli im się zbliżyć i nadrobić stracony czas. Frederik powinien być przy nim na co dzień, lecz było zupełnie inaczej, przez co czuł, że ostatnimi czasy nie sprawdza się w roli ojca – i zapewne jego syn mógłby to bez wahania potwierdzić, nie wspominając już o Elsie, która zarzucała mu bez ustanku, że zaniedbywał całą rodzinę. Nie znał jednak rozwiązania na ten problem – z wyjątkiem zrezygnowania z pozycji oficera.
– Masz rację – potwierdził słowa Kathariny, kiwając lekko głową i uważnie przeglądając menu. Podjęcie decyzji co do zamówienia nie przyszło mu jednak tak łatwo, jak to było w przypadku jego starszej siostry. – Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Przecież jeszcze niedawno byliśmy nastolatkami, a teraz jesteśmy dorośli, mamy stałą pracę, dorastające dzieci i wiecznie brakuje nam na wszystko czasu... – Choć teoretycznie przyzwyczaił się do obecnej rzeczywistości, to jednak w głębi duszy tęsknił za tym, co było kiedyś, nawet jeśli ciężko było mu się do tego otwarcie przyznać; w końcu Frederik nie lubił raczej na co dzień rozmawiać o swoich uczuciach. Całe szczęście, o wiele łatwiej było mu się uzewnętrznić przed Kathariną niż przed kimkolwiek innym. – To może wezmę to samo, co ty – odpowiedział niepewnie, trochę bez przekonania, lecz nie miał na ten moment innego pomysłu, a obsługa zdążyła już do nich podejść i odebrać zamówienie. Nie mógł sobie odmówić też alkoholu. – No cóż… Chyba dawno nie byłaś tak zajęta, co? Jak praca w Lindgrenie? I jak młoda? – Tiedemann widział na jej twarzy zmęczenie, lecz to samo można było powiedzieć o nim samym. Nie wyglądał dziś zbyt dobrze.
– Masz rację – potwierdził słowa Kathariny, kiwając lekko głową i uważnie przeglądając menu. Podjęcie decyzji co do zamówienia nie przyszło mu jednak tak łatwo, jak to było w przypadku jego starszej siostry. – Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Przecież jeszcze niedawno byliśmy nastolatkami, a teraz jesteśmy dorośli, mamy stałą pracę, dorastające dzieci i wiecznie brakuje nam na wszystko czasu... – Choć teoretycznie przyzwyczaił się do obecnej rzeczywistości, to jednak w głębi duszy tęsknił za tym, co było kiedyś, nawet jeśli ciężko było mu się do tego otwarcie przyznać; w końcu Frederik nie lubił raczej na co dzień rozmawiać o swoich uczuciach. Całe szczęście, o wiele łatwiej było mu się uzewnętrznić przed Kathariną niż przed kimkolwiek innym. – To może wezmę to samo, co ty – odpowiedział niepewnie, trochę bez przekonania, lecz nie miał na ten moment innego pomysłu, a obsługa zdążyła już do nich podejść i odebrać zamówienie. Nie mógł sobie odmówić też alkoholu. – No cóż… Chyba dawno nie byłaś tak zajęta, co? Jak praca w Lindgrenie? I jak młoda? – Tiedemann widział na jej twarzy zmęczenie, lecz to samo można było powiedzieć o nim samym. Nie wyglądał dziś zbyt dobrze.
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Pią 9 Gru - 16:18
GośćGość
Gość
Gość
Kath często narzekała na siebie. Ale ani się nie rozdwoi, ani nie wydłuży doby. Musiała przyjąć do wiadomości w końcu to, co najważniejsze: było jak było i musiała się do tego przyznać i przyzwyczaić. Ale nie chciała. Od zawsze lubiła się buntować, działała po swojemu, ale tak naprawdę bardzo chciała móc zmienić świat. Kim ona była? Ano nic nie znaczącym człowiekiem, który mógł jedynie nieść pomoc, bo do tego się nadawała najlepiej. Może i rodzina najbardziej wpłynęła na najważniejsze dla niej decyzje, ale nie żałowała tego, kim była.
- A żebyś wiedział – odparła. - Kiedy tylko wracam do siebie, marzę o tym, by położyć się spać. A jednak Jo przypomina mi zawsze, że i jej muszę poświęcić trochę czasu. Matkowanie bywa czasem ponad moje siły, ale chociaż nienawidzę jej ojca, tak samo mocno kocham ją – i nigdy nie było inaczej. Przynajmniej tyle dobrego było z jej byłego. Ich córka na szczęście wdała się w matkę, wyrastała na rozsądną dziewczynkę.
- Praca bywa bardzo męcząca, ale pomaganie innym zawsze mi wychodziło nie najgorzej. Coraz więcej osób potrzebuje pomocy, ale cóż, jest jak jest – nie mogła nic na to poradzić. Zostało jej jedynie wykonywać swoją pracę i słuchać tego, co inni mieli do powiedzenia. Zawsze była silna i znosiła nawet to, co wydawało się być ponad jej możliwości. Nie chodziło nawet o dojście do zawodu, a o życiowe wzloty i upadki. Potrafiła się trzymać i mało co mogło ją złamać. Chyba tylko cierpienie najbliższych i bezradność wobec tego, co się działo. Potrafiła ronić łzy, ale rzadko było ją widać w takim stanie. Przyznawała się rzadko do takich chwil słabości. I to było dobre.
- Młoda ma swoje życie towarzyskie i powiem ci, że jest na dobrej drodze do zostania artystką. Najlepsze jest to, że jest bardzo dobra w rysunku. W jej pokoju oczywiście jest pełno przyborów, no i widać, że chce zaimponować swojemu przyjacielowi – powiedziała z uśmiechem.
- Coś mi się wydaje, że Johanna idzie w ślady swojej matki, tylko nie wiem, czy się cieszyć, czy nie. Nigdy nie żałowałam żadnej ze swoich przyjaźni, ale… jak się na tym przejedzie w przyszłości, będzie cierpieć – Katharina mocno przeżyła pierwsze dni od zerwania kontaktu z Zachariasem. Rodzina widziała to najlepiej. Ale jak Kath lubi powtarzać: co nas nie zabije, to wzmocni.
- Myślę też, że stęskniła się za swoim ulubionym wujkiem. Wiesz jak bardzo cię lubi - posłała bratu pełne ciepła i troski spojrzenie. - Poza tym sam nie wyglądasz najlepiej, więc myślę, że oderwanie się od obowiązków dobrze by ci zrobiło. Cóż, mamy taką pracę, jaką mamy, zgadzam się. Mimo to... trzeba jakoś żyć i cieszyć się chwilą. Bo może być już chyba tylko gorzej.
- A żebyś wiedział – odparła. - Kiedy tylko wracam do siebie, marzę o tym, by położyć się spać. A jednak Jo przypomina mi zawsze, że i jej muszę poświęcić trochę czasu. Matkowanie bywa czasem ponad moje siły, ale chociaż nienawidzę jej ojca, tak samo mocno kocham ją – i nigdy nie było inaczej. Przynajmniej tyle dobrego było z jej byłego. Ich córka na szczęście wdała się w matkę, wyrastała na rozsądną dziewczynkę.
- Praca bywa bardzo męcząca, ale pomaganie innym zawsze mi wychodziło nie najgorzej. Coraz więcej osób potrzebuje pomocy, ale cóż, jest jak jest – nie mogła nic na to poradzić. Zostało jej jedynie wykonywać swoją pracę i słuchać tego, co inni mieli do powiedzenia. Zawsze była silna i znosiła nawet to, co wydawało się być ponad jej możliwości. Nie chodziło nawet o dojście do zawodu, a o życiowe wzloty i upadki. Potrafiła się trzymać i mało co mogło ją złamać. Chyba tylko cierpienie najbliższych i bezradność wobec tego, co się działo. Potrafiła ronić łzy, ale rzadko było ją widać w takim stanie. Przyznawała się rzadko do takich chwil słabości. I to było dobre.
- Młoda ma swoje życie towarzyskie i powiem ci, że jest na dobrej drodze do zostania artystką. Najlepsze jest to, że jest bardzo dobra w rysunku. W jej pokoju oczywiście jest pełno przyborów, no i widać, że chce zaimponować swojemu przyjacielowi – powiedziała z uśmiechem.
- Coś mi się wydaje, że Johanna idzie w ślady swojej matki, tylko nie wiem, czy się cieszyć, czy nie. Nigdy nie żałowałam żadnej ze swoich przyjaźni, ale… jak się na tym przejedzie w przyszłości, będzie cierpieć – Katharina mocno przeżyła pierwsze dni od zerwania kontaktu z Zachariasem. Rodzina widziała to najlepiej. Ale jak Kath lubi powtarzać: co nas nie zabije, to wzmocni.
- Myślę też, że stęskniła się za swoim ulubionym wujkiem. Wiesz jak bardzo cię lubi - posłała bratu pełne ciepła i troski spojrzenie. - Poza tym sam nie wyglądasz najlepiej, więc myślę, że oderwanie się od obowiązków dobrze by ci zrobiło. Cóż, mamy taką pracę, jaką mamy, zgadzam się. Mimo to... trzeba jakoś żyć i cieszyć się chwilą. Bo może być już chyba tylko gorzej.
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Sob 24 Gru - 21:35
GośćGość
Gość
Gość
– Wiem o tym. – Tiedemann zdawał sobie sprawę z tego, że w dzisiejszych czasach niełatwo jest być rodzicem. Katharina pracowała na co dzień w szpitalu jako medyk traumatolog, w związku z czym ciężko było jej zachować balans między życiem zawodowym a prywatnym. Podobnie było w przypadku Frederika, który jako oficer Kruczej Straży, dbający o bezpieczeństwo w Midgardzie, zaniedbywał swojego syna. Niekiedy czuł, że nie sprawdzał się w roli ojca, nie poświęcając dorastającemu Henrikowi wystarczająco dużo uwagi; prawdopodobnie bez pomocy Elsy nie poradziłby sobie w ogóle jako samotny rodzic, dlatego zawsze był pełen podziwu dla swojej starszej siostry. Nie dość, że Katharina wychowywała w pojedynkę dziecko, to jeszcze pracowała na pełen etat w wyjątkowo wymagającej instytucji. Była potwornie zmęczona, co Tiedemann widział po jej twarzy, lecz był z niej dumny, że radziła sobie ze wszystkimi przeciwnościami i trzymała ich rodzinę w ryzach. – Poza tym, nie da się ukryć, że mała jest cudowna. Powinniście do na jakoś wpaść. Młody bardzo się ucieszy – Kiedyś Frederik nie przepadał za dziećmi, nawet nie chciał ich mieć do momentu, w którym nie spotkał Elsy, ale narodziny Henrika, a później Johanny, wszystko zmieniły. Dziś nie wyobrażał sobie, by mogło ich zabraknąć – kochał córkę swojej siostry jak własne, zaglądając do ich domu w każdej wolnej chwili.
– Zawsze lubiłaś pomagać innym, więc cieszę się, że przynajmniej spełniasz się w tym, co robisz. – Nawet jeśli nie był to łatwy zawód, to jednak kariera Kathariny bez wątpienia była powodem do dumy w ich rodzinie. – Zawsze warto mieć pasję, artysty jeszcze w rodzinie nie mieliśmy, więc wszystko przed nami. Ja też się za nią stęskniłem. Mam nadzieję, że spodobał jej się prezent na Jul – odpowiedział zgodnie z prawdą Frederik, bez większego problemu wyłapując aluzję siostry, która związana była z Zachariasem. Westchnął cicho pod nosem, mając nadzieję, że ten temat należał już do przeszłości, bowiem jego osobisty stosunek do Damgaarda był w tym przypadku oczywisty i nie podlegał najmniejszym negocjacjom po tym, co się między nimi wydarzyło. – Cóż, nie da się ukryć, że jestem cholernie zmęczony... Gdybym tylko mógł, rzuciłbym tę cholerną robotę nawet jutro, ale nie mogę tego zrobić. Nie jest za ciekawie, brak mi słów na to, co ostatnio się dzieje w Midgardzie. – Katharina z pewnością zdawała sobie sprawę z tego, że nawet jeśli Frederik narzekał na swoją pracę, to przecież od zawsze chciał wstąpić w szeregi Kruczej Straży, poczuwając się do poprawy bezpieczeństwa obywateli w mieście. Nie chciał jednak zbytnio się na ten temat rozwodzić, zbyt często rozmawiali o pracy, a Tiedemann chciał poruszyć zupełnie inny wątek, który dotyczył Elisabet.
– Zawsze lubiłaś pomagać innym, więc cieszę się, że przynajmniej spełniasz się w tym, co robisz. – Nawet jeśli nie był to łatwy zawód, to jednak kariera Kathariny bez wątpienia była powodem do dumy w ich rodzinie. – Zawsze warto mieć pasję, artysty jeszcze w rodzinie nie mieliśmy, więc wszystko przed nami. Ja też się za nią stęskniłem. Mam nadzieję, że spodobał jej się prezent na Jul – odpowiedział zgodnie z prawdą Frederik, bez większego problemu wyłapując aluzję siostry, która związana była z Zachariasem. Westchnął cicho pod nosem, mając nadzieję, że ten temat należał już do przeszłości, bowiem jego osobisty stosunek do Damgaarda był w tym przypadku oczywisty i nie podlegał najmniejszym negocjacjom po tym, co się między nimi wydarzyło. – Cóż, nie da się ukryć, że jestem cholernie zmęczony... Gdybym tylko mógł, rzuciłbym tę cholerną robotę nawet jutro, ale nie mogę tego zrobić. Nie jest za ciekawie, brak mi słów na to, co ostatnio się dzieje w Midgardzie. – Katharina z pewnością zdawała sobie sprawę z tego, że nawet jeśli Frederik narzekał na swoją pracę, to przecież od zawsze chciał wstąpić w szeregi Kruczej Straży, poczuwając się do poprawy bezpieczeństwa obywateli w mieście. Nie chciał jednak zbytnio się na ten temat rozwodzić, zbyt często rozmawiali o pracy, a Tiedemann chciał poruszyć zupełnie inny wątek, który dotyczył Elisabet.
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Wto 17 Sty - 12:41
GośćGość
Gość
Gość
Dorosłość bywała okrutna. Kiedyś Katharina wyobrażała sobie, że będzie osobą szczęśliwą, czerpiącą z życia wszystko, co najlepsze, a tak naprawdę wyszło… inaczej. Chociaż małżeństwo, na które naciskali rodzice okazało się katastrofą, jej córeczka okazała się dla niej prawdziwym cudem. Szczęśliwie nie przypominała ojca, który starał się mieć na nią jak największy wpływ. Nie mogła im zabraniać kontaktu, powstrzymywała się przed komentarzami na jego temat, ale uczyła ją tego, w co sama wierzyła. Może i Jo była jeszcze mała, ale rozumiała więcej, niż się wydawało. Tak miała też Kat w jej wieku. Była starsza niż wskazywała na to data urodzenia. Czasami dzieci dorastały szybciej, niż się wydawało. I rozumiały więcej, o wiele więcej…
- Napiszę do ciebie, jakoś się dogadamy co do dnia wizyty. Bardzo chętnie przyjdziemy. Oderwę się trochę od wszystkiego, Jo też się ucieszy. Będziemy mogli też coś zaplanować, może zabierzemy gdzieś dzieciaki? Jakaś atrakcja im się spodoba. Niech poczują, że mają w nas wsparcie i naszą uwagę. Po prostu mile spędźmy czas – wydawało jej się, że często dzieje się tak, że musiała odmawiać córce jakiejś wycieczki, czy czegoś innego, bo miała zobowiązania w pracy. Bała się też, że pewnego dnia będzie zdana jedynie na swojego ojca, bo matka okaże się zbyt zapracowana, lub co gorsza coś jej się gdzieś stało. Katharina mogła śmiało powiedzieć, że wolałaby stracić pracę, niż zaniedbać swoje dziecko. Była matką i dla niej najważniejsze było dziecko.
- Tak, nie potrafiłam zachować spokoju, kiedy coś się złego działo, to prawda. Wiesz, wybrałam swój zawód z kilku przyczyn, ale najważniejszą była zawsze chęć pomagania innym. Dzisiaj mam momenty, gdzie przeklinam siebie za wrażliwość. Czasami to daje popalić – jej serce było złamane w wielu miejscach i chociaż poskładała je jakoś, jego elementy nadal się chybotały.
- Twoje prezenty zawsze się podobają – uśmiechnęła się. - Jesteś ulubionym wujkiem. Nawet w to nie wątp – dzieci, mogła o nich mówić bez przerwy. Kat chciała mieć dużą rodzinę, a chociaż jej się to nie udało, przynajmniej miała brata i jego własną familię. Nigdy nie wchodziła nieproszona w głębsze tematy, czasem tylko wyrażała opinie, o ile bywała zapytana o coś. Bywała jednak solidnym wsparciem w razie potrzeby i cóż, czuła się wśród nich dobrze. Życzyła im jak najlepiej, zawsze.
- Ja też mam momenty kryzysowe, braciszku. I boję się, jak każdy człowiek, chociaż nie powiem pewnych rzeczy na głos – zawsze ktoś mógł słuchać i wykorzystać to przeciw niej. - Są chwile, w których najchętniej bym się spakowała i wyjechała gdzieś daleko – nie z tchórzostwa. Po prostu chciała, by jej dziecko miało normalne życie, bez strachu i problemów większych, niż inni rówieśnicy. Kat wiedziała, że jej córka po prostu bała się, że pewnego dnia jej matka nie wróci do domu. I nie tylko ona. Dziecko było świadome wielu spraw, nawet jeśli o tym, co najgorsze nie mówiło się przy niej.
- Tym bardziej przyda ci się trochę wolnego, byś miał czas dla siebie i zebranie myśli – każdy potrzebował wytchnienia, on także. Wziął na swoje barki bardzo wiele, a jako, że był tylko człowiekiem, potrzebował oddechu.
- Czasem zmiany są dobre. No wiesz, zrób coś na co nie miałeś czasu, czy coś – ona sama tak czyniła, co sprawiało, że dni jednak nie zawsze wyglądały tak samo. - Mniejsze lub większe, są potrzebne.
- Napiszę do ciebie, jakoś się dogadamy co do dnia wizyty. Bardzo chętnie przyjdziemy. Oderwę się trochę od wszystkiego, Jo też się ucieszy. Będziemy mogli też coś zaplanować, może zabierzemy gdzieś dzieciaki? Jakaś atrakcja im się spodoba. Niech poczują, że mają w nas wsparcie i naszą uwagę. Po prostu mile spędźmy czas – wydawało jej się, że często dzieje się tak, że musiała odmawiać córce jakiejś wycieczki, czy czegoś innego, bo miała zobowiązania w pracy. Bała się też, że pewnego dnia będzie zdana jedynie na swojego ojca, bo matka okaże się zbyt zapracowana, lub co gorsza coś jej się gdzieś stało. Katharina mogła śmiało powiedzieć, że wolałaby stracić pracę, niż zaniedbać swoje dziecko. Była matką i dla niej najważniejsze było dziecko.
- Tak, nie potrafiłam zachować spokoju, kiedy coś się złego działo, to prawda. Wiesz, wybrałam swój zawód z kilku przyczyn, ale najważniejszą była zawsze chęć pomagania innym. Dzisiaj mam momenty, gdzie przeklinam siebie za wrażliwość. Czasami to daje popalić – jej serce było złamane w wielu miejscach i chociaż poskładała je jakoś, jego elementy nadal się chybotały.
- Twoje prezenty zawsze się podobają – uśmiechnęła się. - Jesteś ulubionym wujkiem. Nawet w to nie wątp – dzieci, mogła o nich mówić bez przerwy. Kat chciała mieć dużą rodzinę, a chociaż jej się to nie udało, przynajmniej miała brata i jego własną familię. Nigdy nie wchodziła nieproszona w głębsze tematy, czasem tylko wyrażała opinie, o ile bywała zapytana o coś. Bywała jednak solidnym wsparciem w razie potrzeby i cóż, czuła się wśród nich dobrze. Życzyła im jak najlepiej, zawsze.
- Ja też mam momenty kryzysowe, braciszku. I boję się, jak każdy człowiek, chociaż nie powiem pewnych rzeczy na głos – zawsze ktoś mógł słuchać i wykorzystać to przeciw niej. - Są chwile, w których najchętniej bym się spakowała i wyjechała gdzieś daleko – nie z tchórzostwa. Po prostu chciała, by jej dziecko miało normalne życie, bez strachu i problemów większych, niż inni rówieśnicy. Kat wiedziała, że jej córka po prostu bała się, że pewnego dnia jej matka nie wróci do domu. I nie tylko ona. Dziecko było świadome wielu spraw, nawet jeśli o tym, co najgorsze nie mówiło się przy niej.
- Tym bardziej przyda ci się trochę wolnego, byś miał czas dla siebie i zebranie myśli – każdy potrzebował wytchnienia, on także. Wziął na swoje barki bardzo wiele, a jako, że był tylko człowiekiem, potrzebował oddechu.
- Czasem zmiany są dobre. No wiesz, zrób coś na co nie miałeś czasu, czy coś – ona sama tak czyniła, co sprawiało, że dni jednak nie zawsze wyglądały tak samo. - Mniejsze lub większe, są potrzebne.
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Pon 23 Sty - 13:31
GośćGość
Gość
Gość
– Pewnie – przystał bez zastanowienia na propozycję siostry, w dalszym ciągu się do niej uśmiechając. Pomimo tego, że ich relacje rodzinne nie należały do najprostszych, a swoim rodzicom Frederik wiele miał do zarzucenia, to starał się jednak pielęgnować kontakt z Kathariną czy pozostałym rodzeństwem. Ciężko było mu jednak dogadać się na co dzień z najmłodszym bratem; być może dlatego, że dzieliło ich ponad dziesięć lat różnicy, w związku z czym na pozór nie mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego, choć Frederik coraz bardziej dostrzegł w nim młodego siebie. Z Kathariną od zawsze był najbliżej, Luther z kolei oddalał się od nich coraz bardziej, próbując zbudować karierę na swoich warunkach w Kolegium Sprawiedliwości. Tiedemann był w stanie to zrozumieć – w końcu sam wpadł w wir pracy, pnąc się po szczeblach kariery zawodowej, lecz, w przeciwieństwie do brata, nie unikał rodzinnych spotkań. – Musimy też spotkać się wszyscy razem, o ile uda nam się dograć harmonogram. Rozmawiałaś może z Lutherem? Nie odpisuje na moje listy, choć podejrzewam, że pewnie mierzy się z natłokiem obowiązków. – Ciche westchnięcie niespodziewanie wydarło się z ust Tiedemanna, który, przyjrzawszy się dokładniej daniu przyniesionemu przez kelnerkę, zabrał się za jego konsumpcję.
– Domyślam się. Podobnie jest w moim przypadku. – Nie chciał jednak dłużej rozmawiać o pracy, poświęcając jej na co dzień zbyt wiele uwagi. – A co do tego, że jestem ulubionym wujkiem... Doskonale o tym wiem – zaśmiał się Frederik, choć było w tym coś nerwowego, puszczając oczko Katharinie. Przełknął głośno ślinę, odstawiając na moment srebrne sztućce, po czym nawilżył gardło zimną wodą, zerkając niepewnie na swoją starszą siostrę. – Musimy o czymś porozmawiać, Kath. Nie mówiłem ci o tym wcześniej, ale... – Musiał zacząć ten cholerny temat – w końcu potrzebował się wreszcie komuś wygadać, a do tej pory nie powiedział nikomu o swoich myślach. – Zastanawiam się nad rozwodem z Elsą. Od pewnego czasu w ogóle nam się nie układa, nie potrafimy się dogadać, ciągle się kłócimy, a Henrik na wszystko patrzy. Mam wrażenie, że nic zjuż tego nie będzie. Nie wiem, co mam teraz zrobić. Z jednej strony ją kocham, a z drugiej... – przerwał nagle, nie wiedząc, co dalej powiedzieć. Ciężko było mu mówić o swoich uczuciach, lecz Katharina była jedną z niewielu osób, przed którą Frederik był w stanie się otworzyć. Wiedziała o wszystkich jego sekretach, zawsze służąc dobrą radą i nieocenionym wsparciem, na co w tym momencie Tiedemann bardzo liczył.
– Domyślam się. Podobnie jest w moim przypadku. – Nie chciał jednak dłużej rozmawiać o pracy, poświęcając jej na co dzień zbyt wiele uwagi. – A co do tego, że jestem ulubionym wujkiem... Doskonale o tym wiem – zaśmiał się Frederik, choć było w tym coś nerwowego, puszczając oczko Katharinie. Przełknął głośno ślinę, odstawiając na moment srebrne sztućce, po czym nawilżył gardło zimną wodą, zerkając niepewnie na swoją starszą siostrę. – Musimy o czymś porozmawiać, Kath. Nie mówiłem ci o tym wcześniej, ale... – Musiał zacząć ten cholerny temat – w końcu potrzebował się wreszcie komuś wygadać, a do tej pory nie powiedział nikomu o swoich myślach. – Zastanawiam się nad rozwodem z Elsą. Od pewnego czasu w ogóle nam się nie układa, nie potrafimy się dogadać, ciągle się kłócimy, a Henrik na wszystko patrzy. Mam wrażenie, że nic zjuż tego nie będzie. Nie wiem, co mam teraz zrobić. Z jednej strony ją kocham, a z drugiej... – przerwał nagle, nie wiedząc, co dalej powiedzieć. Ciężko było mu mówić o swoich uczuciach, lecz Katharina była jedną z niewielu osób, przed którą Frederik był w stanie się otworzyć. Wiedziała o wszystkich jego sekretach, zawsze służąc dobrą radą i nieocenionym wsparciem, na co w tym momencie Tiedemann bardzo liczył.
Gość
Re: 20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Pon 20 Mar - 17:45
GośćGość
Gość
Gość
Temat rodzinnego spotkania zawsze nastrajał ją melancholijnie. Z jednej strony unikała tego, z drugiej cieszyła się, że może czasem powiedzieć otwarcie, co myśli. Kath była uważana za osobę taktowną, ale potrafiła się złościć i skomentować zgryźliwie pewne wydarzenia. To w pracy nauczyła się być nieustępliwą.
– Myślę, że damy radę. Trochę dobrej woli wystarczy, a nie tak od święta – zauważyła. Jakoś uroczystości były najlepszym momentem na spotkania, ale grunt to znaleźć czas ku temu, po prostu w środku codziennych zmagań życiowych.
– Niestety nie – odpowiedziała. – Chyba nie robi tego celowo. Nigdy mnie nie unikał, więc myślę, że nie podpadłam mu niczym – Katharina zawsze dbała o dobry kontakt zresztą rodziny, mimo swoich czasami trudnych humorków.
– Zobaczymy, czy się do mnie odezwie. Najwyżej go przycisnę – co jak co, ale trzeba było poświęcić trochę czasu bliskimi.
Sama miała o czym rozmawiać, bo w jej życiu też było dużo wzlotów i upadków. Jak chyba wszędzie. Ale nie spodziewała się wcale słów, które brat wypowiedział po chwili.
– Dajcie sobie czas może, co? Może jakaś separacja? No wiesz, nic pochopnie. Mówisz, że ją kochasz, ale z drugiej strony się nie dogadujecie. Odpocznijcie od siebie, nabierzcie może dystansu i zobaczycie, czy tak będzie dla was lepiej, czy nie. Szkoda nerwów, tym bardziej, że dziecko patrzy. Elsa jest w porządku, zawsze ją lubiłam. Mogę z nią pogadać, jeśli chcesz. Podpytam delikatnie jak ona to czuje. Kto wie, może się porozumiecie, w taki czy inny sposób… – co innego mogła doradzić? Nie chciała, by tak się to wszystko skończyło. Czasami drugie szanse są potrzebne.
– Wiesz, nie jestem ekspertką od związków. Mam za sobą koszmarne małżeństwo zwane po prostu pomyłką i byłego, który jest *** – przekleństwo powiedziała cicho, by tylko brat usłyszał. Kath przecież nie używała pewnego słownictwa, bo nie wypadało. Ale miała swój charakterek, a były po prostu wyzwalał w niej jak najgorsze i najdziksze instynkty,
– Możecie też skorzystać z pomocy. Są specjaliści, wiesz, rozmowy i takie tam. Ja osobiście zawsze powtarzałam, że rozmowa może załatwić wiele. I tego się trzymać będę – niestety sama była w ogromnej uczuciowej kropce, więc nie chciała grać tu mądrej. Co ona tam wiedziała. Przyjaciel, którego kochała wybrał alkohol i inne kobiety, a jej mąż ją zdradzał, więc go wyrzuciła z życia.
– Myślę, że damy radę. Trochę dobrej woli wystarczy, a nie tak od święta – zauważyła. Jakoś uroczystości były najlepszym momentem na spotkania, ale grunt to znaleźć czas ku temu, po prostu w środku codziennych zmagań życiowych.
– Niestety nie – odpowiedziała. – Chyba nie robi tego celowo. Nigdy mnie nie unikał, więc myślę, że nie podpadłam mu niczym – Katharina zawsze dbała o dobry kontakt zresztą rodziny, mimo swoich czasami trudnych humorków.
– Zobaczymy, czy się do mnie odezwie. Najwyżej go przycisnę – co jak co, ale trzeba było poświęcić trochę czasu bliskimi.
Sama miała o czym rozmawiać, bo w jej życiu też było dużo wzlotów i upadków. Jak chyba wszędzie. Ale nie spodziewała się wcale słów, które brat wypowiedział po chwili.
– Dajcie sobie czas może, co? Może jakaś separacja? No wiesz, nic pochopnie. Mówisz, że ją kochasz, ale z drugiej strony się nie dogadujecie. Odpocznijcie od siebie, nabierzcie może dystansu i zobaczycie, czy tak będzie dla was lepiej, czy nie. Szkoda nerwów, tym bardziej, że dziecko patrzy. Elsa jest w porządku, zawsze ją lubiłam. Mogę z nią pogadać, jeśli chcesz. Podpytam delikatnie jak ona to czuje. Kto wie, może się porozumiecie, w taki czy inny sposób… – co innego mogła doradzić? Nie chciała, by tak się to wszystko skończyło. Czasami drugie szanse są potrzebne.
– Wiesz, nie jestem ekspertką od związków. Mam za sobą koszmarne małżeństwo zwane po prostu pomyłką i byłego, który jest *** – przekleństwo powiedziała cicho, by tylko brat usłyszał. Kath przecież nie używała pewnego słownictwa, bo nie wypadało. Ale miała swój charakterek, a były po prostu wyzwalał w niej jak najgorsze i najdziksze instynkty,
– Możecie też skorzystać z pomocy. Są specjaliści, wiesz, rozmowy i takie tam. Ja osobiście zawsze powtarzałam, że rozmowa może załatwić wiele. I tego się trzymać będę – niestety sama była w ogromnej uczuciowej kropce, więc nie chciała grać tu mądrej. Co ona tam wiedziała. Przyjaciel, którego kochała wybrał alkohol i inne kobiety, a jej mąż ją zdradzał, więc go wyrzuciła z życia.
Gość
20.01.2001 – Moderne Restaurant – K. Tiedemann & F. Tiedemann Pon 10 Kwi - 14:01
GośćGość
Gość
Gość
– To nie wiem, co się z nim dzieje. Może jest zajęty... – skomentował brak odpowiedzi ze strony Luthera, zastanawiając się coraz bardziej nad tym, co właściwie robił jego młodszy brat. Czy powinien był złożyć mu oficjalną wizytę w Kolegium Sprawiedliwości, by upewnić się, że nie pochłonęła go praca? – Nieważne, byłoby miło, gdyby udało nam się zorganizować coś rodzinnego. Może wiosną, gdy pogoda się wreszcie polepszy... – zasugerował w pewnym momencie Tiedemann, uśmiechając się nieco szerzej do Kathariny, która bez zastanowienia zaakceptowała jego niezobowiązującą propozycję. Potrzebowali namiastki normalności w tych ciężkich czasach, jeśli nie chcieli zwariować, bowiem to, co działo się w ostatnich miesiącach w Midgardzie i innych miastach magicznej Skandynawii, przechodziło najśmielsze pojęcie. Choć mężczyzna, jako oficer Kruczej Straży, starał się przywrócić porządek, to jednak w dalszym ciągu nie udało im się osiągnąć obranego przez nich celu. – Nie musisz, mam do niego sprawę, więc najwyżej sam go przycisnę. Wiem, że pracuje nad pewną sprawą, która mnie interesuje – wyjaśnił po krótkim namyśle, zabierając się za danie, które przyniosła mu wreszcie kelnerka.
– Nie wiem... – Po raz pierwszy od dawna Frederik podzielił się swoimi obawami na temat małżeństwa z Elsą. Nigdy wcześniej nikomu nie zdradził tego, że myśli o rozwodzie, lecz teraz, gdy słowa zostały już wypowiedziane, a Katharina dowiedziała się o jego obawach, przestraszył się całego procesu, jakby lada moment miał się ziścić. Z jednej strony nie potrafił sobie wyobrazić życia bez swojej żony, a z drugiej – był zmęczony nieustannymi kłótniami, które z miesiąca na miesiąc znacząco przybierały na sile. Pod żadnym pozorem nie chciał jednak podejmować pochopnej decyzji, która mogłaby w jakikolwiek sposób odbić się na Henriku. Był już przecież nastolatkiem i rozumiał wszystko, co działo się w domu – i choć Frederik i Elsa próbowali się kryć ze swoimi kłótniami, to w ostatnim czasie robili to coraz rzadziej, a kryzys wciąż był daleko od zażegnania. – Może mogłabyś spróbować z nią porozmawiać, bo ja już nie mam pojęcia, co mam zrobić… – westchnął cicho Tiedemann, upijając łyk wody. Nawet jeśli Katharina nie miała szczęścia w miłości, a za sobą miała nieudane małżeństwo, to jednak była kobietą, dlatego liczył, że bez większego problemu uda jej się odkryć stanowisko Elsy w tej sprawie.
– Pomoc od specjalistów to też jest jakieś wyjście. Nie chcę się poddawać, nie zrozum mnie źle, ale ostatnio nic nam nie wychodzi... – Wzruszył barczystymi ramionami, uważnie spoglądając na starszą siostrę, która doskonale wiedziała, jak do niego podejść i go tymczasowo uspokoić. – Zobaczymy, co z tego będzie, może tobie uda się czegoś dowiedzieć – dodał jeszcze z cieniem nadziei Tiedemann, po czym zabrał się za kończenie swojego posiłku. Porozmawiali jeszcze trochę o rodzinnych sprawach, zamówili deser i butelkę wina, aż w końcu opuścili restaurację. Na koniec podziękował jej za cenne rady, licząc, że niedługo się ponownie spotkają.
Frederik i Katharina z tematu
– Nie wiem... – Po raz pierwszy od dawna Frederik podzielił się swoimi obawami na temat małżeństwa z Elsą. Nigdy wcześniej nikomu nie zdradził tego, że myśli o rozwodzie, lecz teraz, gdy słowa zostały już wypowiedziane, a Katharina dowiedziała się o jego obawach, przestraszył się całego procesu, jakby lada moment miał się ziścić. Z jednej strony nie potrafił sobie wyobrazić życia bez swojej żony, a z drugiej – był zmęczony nieustannymi kłótniami, które z miesiąca na miesiąc znacząco przybierały na sile. Pod żadnym pozorem nie chciał jednak podejmować pochopnej decyzji, która mogłaby w jakikolwiek sposób odbić się na Henriku. Był już przecież nastolatkiem i rozumiał wszystko, co działo się w domu – i choć Frederik i Elsa próbowali się kryć ze swoimi kłótniami, to w ostatnim czasie robili to coraz rzadziej, a kryzys wciąż był daleko od zażegnania. – Może mogłabyś spróbować z nią porozmawiać, bo ja już nie mam pojęcia, co mam zrobić… – westchnął cicho Tiedemann, upijając łyk wody. Nawet jeśli Katharina nie miała szczęścia w miłości, a za sobą miała nieudane małżeństwo, to jednak była kobietą, dlatego liczył, że bez większego problemu uda jej się odkryć stanowisko Elsy w tej sprawie.
– Pomoc od specjalistów to też jest jakieś wyjście. Nie chcę się poddawać, nie zrozum mnie źle, ale ostatnio nic nam nie wychodzi... – Wzruszył barczystymi ramionami, uważnie spoglądając na starszą siostrę, która doskonale wiedziała, jak do niego podejść i go tymczasowo uspokoić. – Zobaczymy, co z tego będzie, może tobie uda się czegoś dowiedzieć – dodał jeszcze z cieniem nadziei Tiedemann, po czym zabrał się za kończenie swojego posiłku. Porozmawiali jeszcze trochę o rodzinnych sprawach, zamówili deser i butelkę wina, aż w końcu opuścili restaurację. Na koniec podziękował jej za cenne rady, licząc, że niedługo się ponownie spotkają.
Frederik i Katharina z tematu