Jo Andersen
Gość
Jo Andersen Pon 9 Paź - 22:07
GośćGość
Gość
Gość
Joachim Andersen
Miejsce urodzenia
Gjøvik, Norwegia
Data urodzenia
22 kwietnia 1963
Nazwisko matki
Ákidóttir
Status majątkowy
Zamożny
Stan cywilny
Rozwodnik
Stopień wtajemniczenia
II stopień wtajemniczenia
Zawód
hodowca koni
Totem
mewa
Wizerunek
Nikolaj Coster-Waldau
Gjøvik, Norwegia
Data urodzenia
22 kwietnia 1963
Nazwisko matki
Ákidóttir
Status majątkowy
Zamożny
Stan cywilny
Rozwodnik
Stopień wtajemniczenia
II stopień wtajemniczenia
Zawód
hodowca koni
Totem
mewa
Wizerunek
Nikolaj Coster-Waldau
Zauważał, że z każdym rokiem coraz bardziej popadał w rutynę. Coraz częściej nie przejmował się tym, co jadł na obiad, zadowalając się tym samym, nędznym posiłkiem kilka dni z rzędu. Zauważał, że coraz mniej interesuje się tym jak wygląda i jak się czesze, w końcu od wielu lat nosił już niedbale długie kosmyki, opadające na otoczone brodą oliczki. Zauważał, że poznawał mniej ludzi - ograniczał się do klientów ich rodzinnego interesu, podróżnych z różnych okolic Norwegii i tych, których napotykał w swoich ulubionych lokalach w stolicy galdryjskiej kultury - Midgardzie. Do Bogów też modlił się mniej gorliwie niż kiedyś, bo traktował to do znudzenia schematycznie.
Dopiero gdy latem wspinał się na Dalsnibba i czuł w płucach świeże, górskie powietrze, wyrywał się ze schematu. Kiedy porywał najbardziej sprawnego, osiodłanego konia w galop ku iglastym, ożywczym w zapachu lasom, czuł, że krew pulsuje mu mocniej. Czasami też kładł się w wilgotnym mchu po środku lasu, zamykając oczy, byle tylko jak najuważniej wsłuchać się w głosy ptaków, które w swoich pieśniach brzmiały inaczej niż w mieście. On sam czuł z nimi głębszą więź ze względu na genetyczny dar, ale i wrażliwość godną Skadi - bogini gór, którą podobnież odziedziczyć miał po matce i ojcu.
Ale rodzice jego nigdy nie zawarli ślubu, ba - matka jego, grenlandzka szamanka o islandzkim rodowodzie, rodzinie ojca wydawać się miała pomylona, a opinię taką przypieczętować miała porzuceniem syna niedługo po urodzeniu. Rodzice Joachima nie wytrzymali razem dwóch lat, nie dając chłopcu nawet najmniejszej szansy na rozwijanie się w pełnej rodzinie. Ale chociaż o kompletności rodziny mówić się nie dało, najważniejsze przecież, że samemu Jo nigdy nie brakowało miłości. Dziadek i ojciec zaszczepili w nim miłość i szacunek do natury i jej sił. Babka odkryła przed nim zamiłowanie do zielarstwa i alchemii. W ich środowisku rozumienie mowy zwierząt odbierane było z niebywałą przychylnością, a objawienie się daru w najmłodszych latach sprawiło, iż młody chłopak zrodzony z wyrodnej matki, nie był traktowany jako przekleństwo, a jako dar od samych bogów.
Do dziś przy większych rodzinnych spędach wspomina się, jak maleńki jeszcze wtedy Jo po raz pierwszy nawiązał niewinny, dziecięcy kontakt ze zwierzęciem. Skuszony nieprzyjemnym krzykiem jednego z pracowników familijnego interesu, nieudolnie próbującego uspokoić rozeźlonego ogiera, dopiero przywiezionego do stadniny z innej hodowlii, zawędrował pomiędzy boksy. Widząc stojącego dęba rumaka, wystraszył się straszliwie i chociaż w tamtym momencie mowa zwierzęcia wydawała mu się jeszcze pogmatwana i nielogiczna - swoim krzykiem pełnym strachu i spojrzeniem wyrażającym oczywiste przerażenie, zmusił konia do opamiętania.
- Przestań - wypowiedziane dziecięcym głosikiem i zrozumiałe dla ogiera było czymś, co wspominali i czymś czym się chełpili.
Bo rodzina Andersenów była bardzo zabobonną i gorliwie wierzącą rodziną, pokładającą wszelkie nadzieje w opatrzności i uzależniającą swoje niepowodzenia od niekorzystnych wiatrów. I chociaż żyli właściwie pośród śniących - hodując zwierzęta niemagiczne w prawdziwie niemagicznej, górskiej mieścinie, pod osłoną nocy w odpowiednich porach roku, składali bogom równie odpowiednie ofiary, zapraszając na wydarzenia te wszystkich okolicznych galdrów. Duży dom i gospodarstwo w pewnej odległości od centrum Gjøvik, było miejscem, do którego przyjeżdżali również ci, którzy w okolicznych lasach szukali tropów do polowań, a i kupcy rozmaitych ras koni z całego świata, głównie jednak koni fiordzkich, tak popularnych w tej części Norwegii.
Matka, nawet jeżeli obecna w życiu Jo tylko w chwilach dla niej wygodnych, miała spory wpływ na rozwój młodego chłopca. Kilka razy spędzał wakacje w jej domu na Grenlandii, obcując z szamańskimi zwyczajami, których kobieta przed laty nie chciała porzucać dla rodzinnego, spokojnego życia. Była tam panną cieszącą się sporym poważaniem, ba - dla lokalnej galdryjskiej ludności głosem rozsądku i osobą tak bardzo różną od tej opisywanej przez dziadków, których zostawiał za sobą w Gjovik.
Galdrowie znający szamankę nie wiedzieli jednak, że Jo pozostawał jej synem. Odbierali go prędzej jako członka rodziny o bliżej nieokreślonych więzach krwi, bowiem nic w zachowaniu kobiety nie wskazywało na to, że pozostawała matką. Nie nadawała się do tego, zresztą, poświęcając więcej czasu obcowaniu z naturą czy zgłębianiu się w rytuały z nią związane.
To właśnie matka nakazała mu patrzeć na niebo nocą - z kontaktu z nieboskłonem czerpać siłę i wiedzę. Ignorować ciemność, a oddawać honor gwiazdom i księżycowi.
Były to nauki dla chłopca ważne, jednak zmuszające do refleksji, że tak jak niebo zmieniało swój wygląd każdego dnia, tak samo on nie powinien pozostawać w miejscu.
Matka pozostała w jego życiu i sercu, jednak on sam nie umiał usiedzieć w miejscu. Nawet kiedy dorósł, w swoim ciele czuł zew podróżnika.
Zdobywszy dwa stopnie wtajemniczenia na akademii w Oslo, przez pewien czas nie potrzebował niczego więcej - wrócił do rodzinnej mieściny, zajmował się hodowlą, spędzał długie godziny w lesie i nad jeziorami. Wspinał się po górach, oddawał cześć bogom i korzystał ze swojego daru, nawiązując bliskie relacje z naturą. Biznes jednak, wraz z nadejściem nowej macochy, znacznie się powiększył. Obydwoje z ojcem Joachima pozostawali hodowcami - on koni, ona psów - elkhundów. Im większe były zarobki, tym większe parcie na sukces. Po latach rodzina dorobiła się więc udziałów w dwóch hodowlach łososia, a katalog hodowanych ras koni miał się jeszcze powiększyć.
To właśnie perspektywa powiększenia biznesu wymusiła na nim konieczność dalszej, opóźnionej w czasie nauki. Instytut w Midgardzie jawił się jako najlepsza Alma Mater dla kogoś, kto mógł pozwolić sobie na kilkuletni wyjazd z rodzinnych stron. Uczelni tej jednak nie skończył, nawet pomimo zadowalających wyników, pozwalających mu na uzyskanie stypendium zagranicznego.
Do Brazylii pojechał bowiem badać rasy koni dotychczas niedostępne w rodzinnych stronach, a możliwe do zaimplementowania w rodzinnej hodowli - chodziło tu o mangalargii, które pomimo gorącokrwistych przyzwyczajeń, mogły funkcjonować również w nordyckich warunkach.
Kiedy przyjechał do instytutu Joaquima Leitão Brandão był starszy od każdego ze studentów z nim podróżujących - w końcu na studia trafił później, a i gotów na ich przedłużenie, ze względu na wyjazdy. Nie znał języka dobrze, jednak szybko podchwytywał co ważniejsze słówka. Nie musiał jednak wiedzieć wiele, by zakochać się w tutejszej faunie i florze - w zróżnicowanym krajobrazie lokalnym i śpiewie oceanu uderzającego swoimi falami o kamieniste nabrzeża. By spędzać czas w cieple, które otulając jego ciało promieniami nieporównywalnie bardziej brutalnego od norweskiego słońca, różowiło policzki i blade z pochodzenia ramiona. W Ameryce Południowej jego włosy stawały się słomkowo jasne, a jedynie oczy błyszczały chłodem północy płynącej mu przecież w żyłach.
Gdy spotkał swoją przyszłą żonę, porozumiewał się jedynie łamanym i nędznym hiszpańskim. Chodziło jednak o kontakty damsko-męskie, a te w znacznej części zaczynały się od zbliżenia dwóch różnych światów. Dopiero gdy światy te zaczęły się zacierać, a on sam więcej czasu poświęcał Blance, niż nauce (którą szybko zarzucił na rzecz prowadzenia nauki jazdy konnej w gospodarstwie pod ich miejscem zamieszkania), zauważył, że pozostawał już zakochany po uszy. Został za granicą dłużej niż przewidywał to program studiów, ich jednak nie skończył.
Swiązek trwał latami. Chociaż uwielbiał swoją żonę, zauważał różnicę w ich trybie życia i kulturowe niedopowiedzenia. Zauważył jej niewierność i nawet jeżeli ta niekiedy wydawała się mu niewygodna - nie mówił o tym, uciekając w co kolejne wycieczki, które oboje lubili, ale i przeżywali inaczej. W trakcie swoich Joachim poznawał gatunki brazylijskich zwierząt, prowadząc z nimi długie, ale i pełne egzotyki rozmowy.
Nordyckie gatunki dzieliły z nim jednak podobną mentalność, a z wiekiem zauważał to coraz mocniej, bliźniaczo jakby do myśli o swojej małżonce. Decyzja o rozwodzie była jedyną dobrą decyzją - dojrzał do niej, a wraz z dojrzałością nadeszła tęsknota za ojcowizną.
Blanca też nosiła się z tymi myślami, chociaż pewnie z innych powodów.
Ojciec Andersen wiedział o wszystkim - o ślubie, rozwodzie, tęsknocie, jednak nie czuł gniewu przyjmując Jo ponownie do swojego gospodarstwa po długich sześciu latach emigracji. Sprowadzone z Meksyku i Brazylii osobniki nowych gatunków koni były dobrym dodatkiem do hodowli, a dzięki językowi, z którym zapoznał się dość dobrze, mógł wciąż prowadzić odpowiednie kontakty zagraniczne w celu utrzymania ciągłości handlowej.
Od razu po powrocie wyruszył na Grenlandię, by po latach spotkać swoją matkę, będącą jakby orędowniczką jego przeznaczenia. Gdy szli przez pokryte szronem niziny oboje milczeli zatraceni w bliskości z naturą, a dopiero stając nad spokojnym, mieniącym się jeziorem, będącym celem ich wyprawy, rozpoczęli rozmowę, jakby wcale nie musieli znosić kilkuletniej rozłąki.
Opowiedział jej o swojej podróży gdy wspólnie wpatrywali się w zorze, zarzucające płachty swoich barw na czyste, gwiaździste niebo. Matka nie przerywała mu, słuchając cierpliwie, a gdy głos Andersena wreszcie zawiesił się i zrobił miejsce dla tembru szamanki, jedyne co mógł napotkać to jej szeroki, pełen szczerości uśmiech i sentencję, która wiedzie go przez dalsze życie:
- Wszystko co przeżyłeś do tej pory jest tylko elementem twojej historii, Joachimie. Ciekawą cząstką utkwioną w przeszłości. Cała reszta wciąż ukryta jest w blasku gwiazd, szumie rzek, zieleni tajgi czy gwarze miasta. A ja wierzę, że bogowie nie pozostawią cię w tym wszystkim bez wsparcia.
I chociaż po powrocie coraz więcej czasu spędzał w Midgardzie, troszcząc się o kontakty handlowe w tym głównym mieście cywilizacji północy i pomieszkując z lokalnym kuzynostwem, wciąż tęsknił za wszystkim czym poszczycić mogła się najdziksza strona Norwegii i najdziksza natura Brazylii.
Gość
Re: Jo Andersen Pon 9 Paź - 22:35
GośćGość
Gość
Gość
Karta rozwoju
Informacje ogólne
Wzrost
1.88 m
Waga
84 kg
Kolor oczu
szary
Kolor włosów
blond
Znaki szczególne
Niedbałość fizyczna - często poplamione ubrania, sweter w końskim czy psim włosiu; zapach zwierząt; ubrania w kolorach ziemi; amulety "na szczęście"; runiczne tatuaże
Genetyka
zwierzęcoustny
Umiejętność
brak
Stan zdrowia
zdrowy
1.88 m
Waga
84 kg
Kolor oczu
szary
Kolor włosów
blond
Znaki szczególne
Niedbałość fizyczna - często poplamione ubrania, sweter w końskim czy psim włosiu; zapach zwierząt; ubrania w kolorach ziemi; amulety "na szczęście"; runiczne tatuaże
Genetyka
zwierzęcoustny
Umiejętność
brak
Stan zdrowia
zdrowy
Statystyki
Wiedza o śniących
I
Reputacja
10
Rozpoznawalność
10
Stronnictwo
0
Alchemia
10
Magia użytkowa
10
Magia lecznicza
5
Magia natury
25
Magia runiczna
5
Magia zakazana
0
Magia przemiany
5
Magia twórcza
5
Sprawność fizyczna
20
Charyzma
5
Wiedza ogólna
10
I
Reputacja
10
Rozpoznawalność
10
Stronnictwo
0
Alchemia
10
Magia użytkowa
10
Magia lecznicza
5
Magia natury
25
Magia runiczna
5
Magia zakazana
0
Magia przemiany
5
Magia twórcza
5
Sprawność fizyczna
20
Charyzma
5
Wiedza ogólna
10
Atuty
Szaman (I)
+2 do rzutu na dowolne zaklęcie z dziedziny magii leczniczej i +2 na dowolne zaklęcie z dziedziny magii natury.
Akrobata (II)
+7 do rzutu kością na dowolne czynności wykorzystujące zwinność postaci (np. unikanie ciosów, taniec, wspinaczka)
Mowa istot (zwierzęcoustny)
postać potrafi porozumiewać się ze zwierzętami i ma bliski kontakt z naturą. Otrzymuje +7 punktów podczas opieki nad stworzeniami, przy poskramianiu ich, chwytaniu, wydawaniu rozkazów i +3 do dowolnych czynności związanych z magią natury.
+2 do rzutu na dowolne zaklęcie z dziedziny magii leczniczej i +2 na dowolne zaklęcie z dziedziny magii natury.
Akrobata (II)
+7 do rzutu kością na dowolne czynności wykorzystujące zwinność postaci (np. unikanie ciosów, taniec, wspinaczka)
Mowa istot (zwierzęcoustny)
postać potrafi porozumiewać się ze zwierzętami i ma bliski kontakt z naturą. Otrzymuje +7 punktów podczas opieki nad stworzeniami, przy poskramianiu ich, chwytaniu, wydawaniu rozkazów i +3 do dowolnych czynności związanych z magią natury.
Ekwipunek
Talizman na skórzanym rzemyku
raz na fabularny miesiąc pozwala obłaskawić dowolne stworzenie z I lub II poziomu – zwierzę przez II tury fabularne będzie skłonne do wykonywania poleceń, nie można jednak skłonić go do ataku na inną osobę. Ponadto, raz na fabularny miesiąc, talizman zapewnia stały bonus +2 do magii użytkowej
Przedmiot
opis przedmiotu
raz na fabularny miesiąc pozwala obłaskawić dowolne stworzenie z I lub II poziomu – zwierzę przez II tury fabularne będzie skłonne do wykonywania poleceń, nie można jednak skłonić go do ataku na inną osobę. Ponadto, raz na fabularny miesiąc, talizman zapewnia stały bonus +2 do magii użytkowej
Przedmiot
opis przedmiotu
Aktualizacje
Data
aktualizacja
Data
aktualizacja
aktualizacja
Data
aktualizacja
Mistrz Gry
Re: Jo Andersen Sob 16 Gru - 15:07
Karta zaakceptowana
Od początku wiedziałeś, że nie przynależysz w pełni do tego świata lub – być może – że to ten świat nie przynależy w pełni do Ciebie. Zwierzęcoustość była darem, którą przyjąłeś tak, jak przyjmuje się dwoje rąk i błękitny kolor oczu – jakby rozumienie zwierzęcej mowy, było częścią Twojego istnienia. Wśród galdrów brakuje ludzi, którzy potrafią właściwie korzystać ze swoich umiejętności, nie zapominaj jednak, że przede wszystkim jesteś człowiekiem – potrzebujesz świata poza swoją stadniną.
Twoja natura uczyniła Cię człowiekiem przeznaczonym do obcowania ze zwierzętami, nawet najbardziej wprawieni zwierzęcouści nie potrafią jednak obłaskawić każdego z dzikich stworzeń – na początek rozgrywki w prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz talizman na skórzanym rzemyku, który podarował Ci jeden z brazylijskich hodowców criollo. Przedmiot posiada wyżłobioną na awersie runę durisaz, a kiedy przesuniesz po niej palcami, raz na fabularny miesiąc pozwoli Ci obłaskawić dowolne stworzenie z I lub II poziomu – zwierzę przez II tury fabularne będzie skłonne do wykonywania Twoich poleceń, nie możesz jednak skłonić go do ataku na inną osobę. Dodatkowo, raz na fabularny miesiąc, talizman zapewnia Ci stały bonus +2 do magii użytkowej.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!
Prezent
Twoja natura uczyniła Cię człowiekiem przeznaczonym do obcowania ze zwierzętami, nawet najbardziej wprawieni zwierzęcouści nie potrafią jednak obłaskawić każdego z dzikich stworzeń – na początek rozgrywki w prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz talizman na skórzanym rzemyku, który podarował Ci jeden z brazylijskich hodowców criollo. Przedmiot posiada wyżłobioną na awersie runę durisaz, a kiedy przesuniesz po niej palcami, raz na fabularny miesiąc pozwoli Ci obłaskawić dowolne stworzenie z I lub II poziomu – zwierzę przez II tury fabularne będzie skłonne do wykonywania Twoich poleceń, nie możesz jednak skłonić go do ataku na inną osobę. Dodatkowo, raz na fabularny miesiąc, talizman zapewnia Ci stały bonus +2 do magii użytkowej.
Podsumowanie
Punkty doświadczenia na start
700 PD (karta postaci)
Osoba sprawdzająca
Jāzeps Ešenvalds
700 PD (karta postaci)
Osoba sprawdzająca
Jāzeps Ešenvalds
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!