Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Boczna ulica

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Boczna ulica
    Wąska, słabo oświetlona ulica ciągnie się odnogą od jednej z szerszych przecznic w dzielnicy Ymira Starsznego i, choć zazwyczaj opustoszała, uważana jest za miejsce, w które nie powinno zapuszczać się samemu, a już z pewnością nie po zmroku. Nierówna, usłana wyszczerbionym brukiem droga sunie po lekkiej pochyłości pomiędzy dwoma, już dawno obdrapanymi rzędami kamienic, które, niby szpaler drzew, ograniczają klaustrofobiczną przestrzeń na całej długości, aż do miejsca, w którym spotyka się ona z żelazną bramą, należącą do jednego ze znajdujących się na tyłach magazynów. Drzwi, które napotkać można idąc wzdłuż ulicy, są zwykle zamknięte, barykadując wejścia do starych, opuszczonych mieszkań bądź drobnych, szemranych lokali, których klientela nie życzy sobie niechcianych gości. Nie ulega wątpliwości, że każdy, kto zapuści się w to miejsce – naumyślnie bądź przypadkiem – powinien mieć oczy szeroko otwarte.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    25 maja

    Zbliżał się wieczór. Słońce prawie już zaszło, niebo tchnęło granatowym chłodem, gwiazdy iskrzyły coraz mocniej, zyskując ostrość kryształu. Ulica powoli pustoszała; trzaskały zamykane okiennice, po chodniku toczył się odgłos pospiesznych kroków. Wielu ludzi chciało umknąć z dzielnicy Ymira Starszego nim zapadnie zmrok, nim na łów wyjdą co wstydliwsi bandyci, mordercy i osoby o zamiarach ogólnie wątpliwych.
    Synne także się spieszyło. Choć była stałą bywalczynią dzielnicy, czy nawet samego przesmyku i potrafiła sobie poradzić w wielu nieprzyjemnych sytuacjach ― nie chciała się podkładać na darmo i kompletnie bez sensu. Miała wolny wieczór, stary Malcolm uznał, że dziś poradzi sobie ze wszystkim sam, wypuścił ją wcześniej, a Synne zamierzała wykorzystać podarowany jej czas na coś przyjemnego. Może ucieknie z miasta portalem i pozwiedza okolicę? Choć nie, od dłuższego czasu wzywało ją morze, skóra aż świerzbiła na samą myśl o zmianie kształtu, po plecach spływał dreszcz przyjemnej ekscytacji. Musiałaby się tylko dostać do swojej nory, do brzydkiej kamienicy w której wynajmowała pokój, tam się przebrać i później wymknąć pod osłoną nocy, doskonale znaną, bezpieczną ścieżką.
    Skrót w bocznej ulicy miał usprawnić tę operację, pozwolić jej na przemknięcie do kamienicy w przeciągu minut. Droga mogła mieć ślepe zakończenie zwieńczone żelazną bramą, ale wystarczyło wspiąć się na płot, a z niego na mur okalający posesję, by oszczędzić sobie drogi i przeciąć czyjeś podwórko. Po drugiej stronie trafiłaby do ogródka starej Helgi; pilnujący terenu pies ją znał, nie zacząłby ujadać. Potem jeszcze tylko dziurą pod płotem na ulicę i stamtąd…
    Synne zatrzymała się wpół kroku. Odgłosy szarpaniny były aż nazbyt wyraźne, stłumione sapnięcia pełne bólu ― kłująco rzeczywiste. Bez chwili namysłu odskoczyła w bok, płynnie wkomponowała się we wnękę rozlatującego się budynku, skryła w głębokim cieniu, o włos unikając spojrzenia czujki pozostawionej parę metrów od brutalnej sceny. Co za, kurwa, niefart.
    Przez długą chwilę trwała w bezruchu, ale kiedy postawiony na warcie bandzior zainteresował się bardziej sceną rozgrywającą się za jego plecami ― odważyła się wychylić z wnęki i rozejrzeć. Do wylotu zaułka nie miała daleko, ledwie parę kroków. Wystarczyłoby… ― jeszcze jedno krótkie spojrzenie w stronę czujki ― …krok, krok… ― kontrolnie obejrzała się przez ramię ― …krok i nagły opór obcego ciała, głuchy odgłos pacnięcia w czyjeś plecy.
    Synne już sięgała po przytroczony do paska nóż, ale dłoń zamarła wpół ruchu, gdy nieznajomy się odwrócił. Znała tę twarz. Ostatnio był w Valravnie, nie zapamiętała go w zły sposób.
    Obejrzała się znów za siebie, na wypełniony odgłosami samosądu zaułek. Ciekawe czy też obserwował tę scenę. Ciekawe, czy ― tak samo jak ona ― uważał, że to nie jego biznes i najlepiej trzymać się od tego z daleka.
    Chujowa sprawa, nie? ― zagadnęła, wracając do nieznajomego spojrzeniem. ― Całe szczęście, nic nie widziałam. Wybiórcza ślepota. ― Rozłożyła bezradnie ręce, pozorując najniewinniejsze stworzenie w całej dzielnicy. ― Dokąd idziesz?


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Ślepcy
    Loke Sjöström
    Loke Sjöström
    https://midgard.forumpolish.com/t1925-loke-sjostromhttps://midgard.forumpolish.com/t1928-loke-sjostrom#21688https://midgard.forumpolish.com/t1929-jormungand#21693https://midgard.forumpolish.com/


    Już dawno nauczyłem się tego, że świat jest zaskakująco brutalny — szybko zrozumiałem, że nie ma tu miejsca na litość ani na słabość. W przeciwieństwie jednak do niektórych osób, nie szukam rozpaczliwie konfrontacji tam, gdzie nie ma takiej konieczności. Nie bawię się w heroicznego rycerza na białym koniu na zawołanie, z premedytacją nie wdaję się w cudze spory i intrygi, które nie mają bezpośrednio wpływu na to, co robię. Od momentu, w którym Krucza Straż na przemian z Gleipnirem siedzą mi na ogonie, czekając z mojej strony na najmniejsze potknięcie na niemal każdym kroku, nauczyłem się nie wychylać i dbać o swój własny interes. Jeszcze jestem względnie bezpieczny — nie znają mnie zbyt dobrze w Midgardzie, dopiero zadomawiam się w Ymirze Starszym i poznaję Przesmyk Lokiego, lecz gdyby tylko przypadkiem natknęli się na mój trop, rozszyfrowali moją prawdziwą tożsamość i wyczuli, że jestem zmorą, bez wahania byliby pierwsi, by mnie wyeliminować — prawdopodobnie z moją siostrą na czele, która kilka lat temu zasiliła szeregi służb bezpieczeństwa. Sigyn jednak nie wie, że po latach włóczęgi znalazłem się znowu na terenach magicznej Skandynawii, ale była to już tylko kwestia czasu, nim skrzyżują się nasze drogi ponownie.
    Póki co, nie ryzykuję bez powodu, dbam o swoje bezpieczeństwo i podejmuję świadome, choć nierzadko samolubne decyzje, które mają na celu utrzymanie mnie przy życiu. Bo w świecie, gdzie brutalność powoli staje się normą, warto mieć świadomość, że przetrwanie wymaga czasem rezygnacji z niepotrzebnych, trudnych do przewidzenia konfrontacji. Dlatego też dziś świadomie przymykam oczy, gdy zupełnym przypadkiem jestem świadkiem czegoś, czego być nie powinienem. Jestem niewzruszony. Obojętny na cudzą krzywdę. Ślepy. Zatrzymuję się jedynie na moment w bezpiecznej odległości od całego zdarzenia przepełnionego brutalnością, by nie znaleźć się w centrum uwagi. Odkąd jestem w Midgardzie, widzę, jak Ymir Starszy pogrąża się w coraz większym mroku. Coś się zmieniło, choć nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć co. Nie znam jeszcze tego miasta na tyle dobrze, by je zdiagnozować —  ale czuję to w powietrzu, jakby cień niepewności powoli wypełniał każdy zakątek jego ulic. Ludzie chodzą po omacku, nie mogąc już ufać nawet własnym cieniom, a spojrzenia, które mijam, są pełne niepokoju. Zupełnie tak, jak to, które należy do znanej mi osoby.
    Nie mieszam się ― odpowiadam krótko ściszonym głosem, gdy przed oczami miga mi jej twarz. Kojarzę ją ― mam nieodparte wrażenie, że ostatnim razem widziałem ją za barem w „Valravnie”, ale nie dałbym sobie teraz ręki uciąć. Chujowa sprawa, zgadzam się bez większego zawahania, ale nie pierwsza i nie ostatnia ― przechodzi mi przez myśl, lecz nie dzielę się swoimi przemyśleniami na głos. Zbyt wiele razy przekonałem się na własnej skórze, że uczestniczenie w cudzych sprawach nie zawsze kończy się dla mnie dobrze. ― Czasami lepiej nie zwracać uwagi na to, co się dzieje w okolicy... ― zauważam, uśmiechając się do niej kącikami ust. ― Mieszkam w pobliżu, a ty? To chyba nie miejsce dla takich panienek, co?
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Po raz ostatni odwróciła głowę w stronę zaułka ― westchnęła cicho, jakby z rezygnacją ― i wróciła spojrzeniem do aksamitnego mroku wyścielającego uliczkę przed nimi. Zazwyczaj drogę oświetlała jedna z lamp, ale wyglądało na to, że dziś ktoś dołożył wszelkich starań, by uczynić to miejsce jeszcze bardziej niebezpiecznym niż zwykle.
    Nie mieszanie się to moje ulubione zajęcie. ― Poklepała kieszenie kurtki, wsunęła dłoń do jednej, do drugiej, ale pech chciał, że wypaliła już wszystko, co na przestrzeni ostatnich dni podarował jej Halle. ― Zaraz po udawaniu damy w opresji i oszukiwaniu w karty.
    Spojrzała opieszale w stronę towarzysza; srebrna iskra księżycowego światła zaplątała się w zielonym oku, muśnięte karminową pomadką wargi złożyły się do szelmowskiego uśmiechu. Szybko zapomniała o obrazku z zaułka, albo może ― całkiem szybko przyszło jej odrzucenie zasad rządzących podstawowym zakresem empatii.
    W dzielnicy Ymira Starszego wydawała się zbędna.
    A jakie jest miejsce dla takich panienek jak ja? ― zagadnęła żywo, szczerze zainteresowana. Zdawała sobie sprawę, że do dzielnicy czy samego Przesmyku momentami pasowała jak pięść do nosa, do podobnych sugestii zdążyła już przywyknąć i podchodzić do nich z rozbawieniem. ― Powiedz mi coś, czego jeszcze nikt mi nie powiedział ― dodała, jakby w kontrze do poprzedniego pytania ― ja ci na przykład mogę powiedzieć, że ładnie się uśmiechasz. I stawiam piątaka na to, że mówię ci to pierwsza. ― Mrugnęła do niego wesoło i zanurzyła się w ciemnościach uliczki ze swobodą kogoś, kto doskonale wie, co może się w niej czaić. Już jakiś czas temu doszła do wniosku, że im bardziej przejmuje się własnym losem, tym bardziej jej życie się komplikuje, a problemy mnożą się w zastraszającym tempie. Bezpieczniej było zatem żyć w stanie względnego zobojętnienia i ewentualne zmartwienia zostawić na moment w którym faktycznie będzie nad czym biadolić.
    Masz jakieś imię? ― Dobiegło do niego z głębi uliczki. ― Może być fałszywe, nie obrażę się. I nie obrażę się również gdybyś ze mną przeszedł kawałek, we dwójkę zawsze przyjemniej. Bezpieczniej. ― Jej ton nabrał lekko złośliwej nuty. ― Zwłaszcza dla takich panienek jak ja. Zgodzisz się na wykorzystanie jako straszak?
    Synne trąciła butem kawałek zbutwiałej deski i wsparła się barkiem o ścianę obskurnej kamienicy, autentycznie ciekawa decyzji swojego niedoszłego kamrata. Byłoby miło, gdyby się zgodził. Byłoby jeszcze milej, gdyby nagle nie uznał, że pora rozciągnąć swobodę tej konwersacji poza granice względnej przyzwoitości, doceniłaby także gdyby nie próbował zrobić jej krzywdy; choć potrafiła się odgryźć ― całkiem boleśnie, jak twierdził Aarni ― to w starciu ze znakomitą większością mieszkańców dzielnicy miałaby co najmniej problem. Nie każdemu dało się tak po prostu połamać palce i uciec.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Ślepcy
    Loke Sjöström
    Loke Sjöström
    https://midgard.forumpolish.com/t1925-loke-sjostromhttps://midgard.forumpolish.com/t1928-loke-sjostrom#21688https://midgard.forumpolish.com/t1929-jormungand#21693https://midgard.forumpolish.com/


    Dla każdego z nas Norny mają już odgórnie przygotowany los, nawet jeśli czasami wydaje nam się, że mamy nad nim kontrolę. Niektórzy są przeznaczeni do bycia przestępcami; inni po prostu pojawiają się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie i stają się niespodziewanie ofiarami tragicznych wypadków. Nie wiem, co tak naprawdę dzieje się za zaułkiem — z krzyków i hałasu mogę tylko domniemywać przebiegu tej całej sytuacji, ale wiem, jak to jest znaleźć się nagle na krawędzi dwóch światów. Znam to uczucie, kiedy czujesz ostrze z premedytacją wbite w brzuch i wydaje ci się, że to już koniec twoich dni. Pragniesz jedynie oddychać, jeszcze przez moment czuć życie pulsujące w swoich żyłach. Nie ma już znaczenia cena, jaką zapłacisz, ani konsekwencje, z którymi będziesz musiał się mierzyć przez resztę swojego życia. Pragniesz jedynie zamienić śmierć na życie — i tak też się stało, gdy podpisałem umowę z demonem. Miałem to pierdolone szczęście w nieszczęściu, bo wiem, że nie przychodzi on do każdego; gdyby tak było, świat byłby pełen zmór. Dlatego cokolwiek się tam wydarzyło, wolę pozostać z boku i milczeć. Nie mieszaj się, Loke ― powtarzam sobie za każdym razem, gdy jestem blisko kłopotów, choć wiem, że nie zawsze to działa.
    Moje też, choć czasem mnie korci. Kiedyś ciekawość mnie zgubi ― przyznaję się bez wahania, zdając sobie sprawę z tego, że moje życie usłane jest nawarstwiającymi się problemami. Nie bez powodu nazwano mnie Loke ― jestem przepowiednią kłopotów jak ten, po którym noszę to niezwykle wdzięczne, krótkie imię, wywołujące wśród niektórych bogów nordyckich lęk i strach. ― Nie wiem, droga koleżanko... gdybym nie znał świata, powiedziałbym, że widzę wszędzie, poza Ymirem. Ale może masz równie paskudne wnętrze, co ja. ― Jest w moim uśmiechu coś złośliwego, choć widnieje on na mojej facjacie tylko przez kilka sekund. Nie można było jej odmówić wyjątkowej urody — to pierwsze, co zauważyłem, gdy nasze ścieżki skrzyżowały się w cieniu zaniedbanych, krętych uliczek Ymira. Jej włosy ciemne jak noc, oczy niemal tak czarne jak otchłań, choć może po prostu nie byłem w stanie dostrzec ich prawdziwego koloru. Skoro już znalazła się tu, w tym miejscu, moje wewnętrzne przeczucie podpowiadało, że jej obecność nie była żadnym dziełem przypadku. A przynajmniej lubię tak naiwnie myśleć, że prawie nic w życiu nie jest przypadkowe.
    Niech będzie i fałszywe. W końcu mało kto posługuje się tutaj prawdziwymi personaliami ― stwierdzam po chwili namysłu, zerkając kątem oka w głąb zaułku. ― Mów mi Loke. ― Po raz kolejny robię wyjątek, choć wcale nie musi wiedzieć, że Loke to tak naprawdę moje prawdziwe imię. Jedyne, co zostało po tym, kim kiedyś byłem. Odkąd przybyłem do Midgardu po latach nieobecności używam go częściej, niż zwykle, choć gdy tylko opuszczę jego granice, będę musiał stać się po raz kolejny kimś innym. Teraz, przynajmniej na ułamek sekundy, jestem sobą, co nie zdarza mi się często. ― A tobie, koleżanko, jak na imię? ― pytam od razu ze wzajemnością, czekając z niecierpliwością aż uraczy mnie kolejnym kłamstwem. ― No to chodź, chodź pod rękę. Będę przynajmniej mieć pewność, że mnie nie okradniesz. Nawet nie próbuj, złotko. Pozwalam sobie na ten zuchwały gest, proponując, by skręcić w drugą stronę i bezpiecznie przejść skrótem, który niedawno poznałem.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Mówisz? – podłapała gładko i objęła jego sylwetkę wzrokiem, jakby zestawiała prawdziwość tych słów z ewentualną prawdą. – Lubię paskudne wnętrza, mają swój urok.
    Dostrzegła tę smugę złośliwości czającą się na jego wargach, była widoczna nawet nocną porą. A może po prostu była już zbyt wyczulona na niuanse ludzkiej mimiki by to przeoczyć? Synne przechyliła nieznacznie głowę, rozważając wszystkie absolutnie chujowe scenariusze, które mogą kryć się za jego słowami. Czy miał dość silne dłonie żeby ją pochwycić i udusić? Wbrew pozorom sztuka była trudna, wymagająca precyzyjnego nacisku, by odciąć jak najwięcej naczyń krwionośnych w jak najkrótszym czasie. Ewentualnie: wymagająca sporej siły, by od razu zmiażdżyć tchawicę. Miał tyle siły? Byłby na tyle sprawny, by ją złapać? A może dysponował mocą, do której nie miała już dostępu?
    Uśmiechnęła się leniwie, zaczepnie. Zawsze ciągnęło ją do nieodpowiednich ludzi, zupełnie jakby po rozstaniu z Vermundem wpadła w jakąś pętlę autodestrukcji.
    Loke – powtórzyła po nim dźwięcznie, smakując nowo poznane miano. Skojarzenie z bratem krwi Odyna nadeszło naturalnie, wywołało przyjemny dreszcz ekscytacji; nawet jeśli było fałszywe – podobało jej się.
    Masz więcej wspólnego ze swoim imiennikiem? – Zbliżyła się powoli, miękkim, kocim krokiem, zupełnie jakby bawiła się z nim w podchody. Podobała jej się gra w fałszywe tożsamości, mogli na tę jedną noc wykreować się na nowo. – Oszustwa? Kłamstwa? – pytała dalej, obchodząc go krótkim łukiem. Na chwilę zniknęła mu za plecami, zaraz wyjrzała zza ramienia. – Może ogień?
    Zakręciła się zwinnie, lekko, ciemny warkocz przeciął powietrze.
    Mów mi Freja – odparła, odgarniając z twarzy zbłąkany kosmyk włosów i ochoczo wsunęła dłoń pod męskie ramię, bez cienia protestu przyjmując propozycję. Póki co jej nowy znajomy zaskakiwał ją w całkiem przyjemny sposób i okłamałaby samą siebie twierdząc, że jej się to nie podobało, że nie budziło przyjemnego dreszczu emocji spływającego w dół kręgosłupa.
    Zaśmiała się cicho, z sympatią, gdy wspomniał o kradzieży.
    Och, Loke, wystarczy prosta prośba, wiesz? “Nie okradaj mnie, Frejo” i już, po krzyku. Zrobię to, czego sobie zażyczysz. – Zapewnienie przyszło jej wyjątkowo łatwo, lubiła zresztą odpowiednio równoważyć niedomówienia jasno wytyczonymi granicami. Loke, kimkolwiek tak naprawdę był, wydawał się całkiem porządnym gościem. O ile bywalca Ymira można było podpinać pod tę kategorię.
    Odbili w drugą stronę. Synne oddała prowadzenie Loke, chętnie weszła w dotąd niepoznany skrót. Zabawne, zawsze gdy już nabierała pewności, że zna tę dzielnicę jak własną kieszeń, Ymir Starszy miał jej coś nowego do zaoferowania.
    Dobrze znasz ten skrót? – zapytała po krótkiej chwili niezobowiązującego milczenia. Przesmyk wydawał się całkiem spokojny, roztaczał iluzję bezpieczeństwa. Niewiele było tutaj takich miejsc, a przynajmniej ona w niewiele z nich trafiła. – Dokąd konkretnie prowadzi?


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Ślepcy
    Loke Sjöström
    Loke Sjöström
    https://midgard.forumpolish.com/t1925-loke-sjostromhttps://midgard.forumpolish.com/t1928-loke-sjostrom#21688https://midgard.forumpolish.com/t1929-jormungand#21693https://midgard.forumpolish.com/


    Mają, to prawda ― potwierdzam z błąkającym się po ustach uśmiechem, co kilka sekund ze względów bezpieczeństwa rozglądając się po bokach. Ymir Starszy był dzielnicą, w której trzeba było uważać na niemal każdym kroku ― coś, czego nauczyłem się już wiele lat temu podczas swojej pierwszej wizyty w Midgardzie. Wśród wąskich uliczek, gdzie cienie kryją nieznane postaci, każdy krok był potencjalnym zagrożeniem. Bezczelność i niebezpieczeństwo tkwiły w powietrzu niczym nieuchwytny zapach. ― Ale do czasu, gorzej jak to paskudne wnętrze w pewnym momencie zacznie śmierdzieć zgnilizną ― kontynuuję śmiało, rzucając w kierunku kobiety prowokujące spojrzenie. Zgnilizna. Słowo-klucz. Słowo wywołujące strach w społeczeństwie galdrów. Wiem, że w dalszym ciągu są na tym świecie  ludzie, którzy panicznie lękają się magii zakazanej i boją się tego, co nieznane, co mogłoby im dać lepsze perspektywy i życie. Ci, którzy w obliczu niezbadanych możliwości, wolą pozostać w strefie komfortu, zatopieni w przekonaniu, że to, co znane, jest jedynym bezpiecznym wyborem. Nigdy tego nie potrafiłem zrozumieć ― myślałem, kątem oka dyskretnie czekając na reakcję czarnowłosej nieznajomej. Bo ludzie, nawet ci, którzy włóczą się po zakamarkach Ymira Starszego, mają zróżnicowane podejście w tej kwestii.
    Nie jestem zmiennokształtnym ― odpowiadam zdecydowanym tonem głosu, nawet jeśli słychać w nim nutkę zawodu. Choć wiele razy przeklinałem, że wraz z tym wyjątkowym imieniem nie przypadły mi w komplecie umiejętności, które pochodziły od samego boga oszustw, jakim był Loki, to zdążyłem się już przyzwyczaić do tego, kim jestem. Nie zmienia to faktu, że moje życie byłoby wówczas o wiele łatwiejsze ― mógłbym bez problemu przemieszczać się między miastami, nikomu nie dając szansy na schwytanie mnie. Wielokrotnie, zwłaszcza gdy byłem jeszcze dzieckiem, wyobrażałem sobie, jak swobodnie podróżuję po krainach jak cień w nocy, nieuchwytny i wolny, przywdziewając nowe maski i uciekając przed całym światem. Teraz, choć uciekam, jedyne, co mogę zmienić, to imię i nazwisko. ― To to, co mnie od niego odróżnia. A ty, masz coś ze swojej imienniczki? ― pytam po chwili namysłu, patrząc kątem oka na stojącą obok mnie kobietę, która przybrała imię Frei. Nie pasowało mi jakoś do niej to imię ― z całego panteonu bogiń nordyckich z pewnością bym jej nie wybrał.
    Gdyby tak to właśnie wyglądało, wierz mi, że życie było prostsze. ― A nie było. Jako ten, który wiecznie przyciąga kłopoty na każdym kroku, coś o tym wiem. Nie wystarczy ładnie prosić, by nikt cię nie okradł; trzeba być czujnym i podejmować środki ostrożności, aby uchronić się przed problemami. ― Nie jestem miejscowy, ale całkiem nieźle radzę sobie w okolicy ― zdradzam jej rąbka tajemnicy, nie przyznając się do tego, że w rzeczywistości wcale nie mieszkam tak daleko ― Plac Ymira Starszego, jeśli tylko znało się odpowiedni skrót, był tuż za rogiem. ― Wiesz, Freja, ja cię skądś kojarzę. ― Czy ja już cię wcześniej widziałem?
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Kącik ust drgnął jej do uśmiechu, w spojrzeniu zagościła specyficzna iskra, zarezerwowana tylko dla tych, którzy wiedzieli, jak poruszać się po ścieżce niedomówień by nie ściągnąć sobie na głowę niepotrzebnych kłopotów i jednocześnie uczynić temat rozmowy wyjątkowo jasnym. Nie spodziewała się, że tej nocy spotka kogoś interesującego, a tu proszę – Norny zadbały o to, by nie mogła narzekać na brak niespodzianek.
    Zgnilizna to takie brzydkie słowo – stwierdziła lekko, wręcz niewinnie – zdecydowanie bardziej pasowałoby: paskudne wnętrze otwarte na nowe perspektywy. Zresztą, gdy człowiek przesiąknie już tym zapachem, nie rozpatruje go w kategorii smrodu, a okazji. – Poprawiła uchwyt na ramieniu nieznajomego-znajomego, ułożyła dłoń wygodniej. Mięśnie barków, dotąd napięte, rozluźniły się nieznacznie, wprowadzając w rys jej sylwetki swobodę. Niewiele trzeba jej było do określenia sytuacji jako “względnie bezpiecznej”, szybko adaptowała się do nowych warunków. Błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie, ściągające coraz to nowsze pasma kłopotów.
    Ukłucie żalu nadeszło niespodziewanie. Gdyby nie Vermund i jego przeklęty rytuał przysięgi, mogłaby spróbować zbliżyć się do Loke na tyle, by powiedział jej coś więcej, być może wciągnął głębiej w zakazaną sztukę.
    Zmiennokształtność… – mruknęła zaraz po nim, smakując słowo na swój własny sposób. Choć nie posiadała tego daru, nie w takiej formie, jak sam bóg oszustw, tak miała możliwość przekonać się z czym wiąże się zmiana kształtu i życie w dwóch skórach. Pozorna wygoda innej tożsamości nie zawsze niosła oczekiwaną ulgę i nie zawsze była najlepszym sposobem na ucieczkę, a wplecione w focze futro kłamstwa czasem obracały się przeciwko niej. Czy tak samo czuł się Loki, gdy przybierał inny kształt?
    Spojrzała na niego spod oka, trochę prowokacyjnie, a trochę zaczepnie.
    Nie – przyznała wprost. – Ale chciałabym mieć. Chciałabym być symbolem szczęścia, jak ona, a nie przynosić pecha. – Umilkła na moment, spojrzała w głęboki cień kłębiący się pod budynkiem, święcie przekonana, że lada moment, jakby na wezwanie, nawiedzi ją jej własna fylgja i znów stanie się coś złego.
    Nic się jednak nie stało.
    W wielu przypadkach tak nie wygląda – zgodziła się cicho – ale czy nie powinniśmy sobie ułatwiać, zamiast utrudniać? – Przyjrzała mu się znowu, tym razem z okruchem melancholii. – Ze mną jest łatwo, Loke. Robię to, o co się mnie prosi. Odpowiadam na pytania, które zadaje się wprost. I nie oczekuję niczego w zamian.
    Skinęła głową, przyjmując jego słowa bez zwątpienia. Nie miała powodu, by drążyć i by nie wierzyć.
    Powiedziałabym nawet, że lepiej niż nieźle. – Kolejne słowa przywołały na jej usta uśmiech; jeden z wielu, które dziś już zdążyła zaprezentować. – Ach, więc oboje dzielimy to samo wrażenie. Jeśli miałabym strzelać, to obstawiłabym bar “Valravn”, kojarzysz? Pracuję tam, może przyniosłam ci kiedyś drinka. A może dostałeś od starego szmatą za smalenie cholewek.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.