Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Sigríður Guildenstern

    2 posters
    Widzący
    Sigríður Guildenstern
    Sigríður Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t2327-sigriur-guildenstern#27524https://midgard.forumpolish.com/t2337-sigriur-guildenstern#27661https://midgard.forumpolish.com/t2338-espresso#27662https://midgard.forumpolish.com/f96-latarnia-morska


    Sigríður Guildenstern
    Miejsce urodzenia
    Bergen, Norwegia
    Data urodzenia
    01.02.1966
    Nazwisko matki
    Johansson
    Status majątkowy
    bogata
    Stan cywilny
    rozwódka
    Stopień wtajemniczenia
    III
    Zawód
    latarniczka
    Totem
    foka
    Wizerunek
    Heather Kemesky

    Ten, kto pozna nazwisko kobiety mieszkającej w latarni "morskiej" na niewielkiej wysepce Jeziora Golddajávri, zastanawia się jak to możliwe... Jak to możliwe, że osoba noszące nazwisko klanu Guildenstern zajmuje się czymś tak prozaicznym? Dlaczego zamiast korzystać z przywilejów i prowadzić dostatnie życie, wybrała życie dobre dla niechcianego odludka, kogoś bez nazwiska i raczej płci męskiej? Wszystko to wydaje się dość absurdalne... Tym bardziej, gdy weźmie się pod uwagę genetyczne predyspozycje do zaczarowania świata, by ci służył. A jednak Sigríður Guildenstern nie widzi absolutnie niczego nieodpowiedniego w fakcie, że jest latarnikiem, czy może raczej latarniczką (jak to lubi podkreślać). Jest silną kobietą stroniącą od częstego kontaktu z ludźmi, silnie związaną z morzem, miłującą spokój i swobodę. Poza tym lubi to uczucie, w którym czyjeś życie i zdrowie zależy od jej pracy... ale nie potrzebuje za to podziękowań.
    Jeszcze kilka lat temu życie Sigríður wyglądało zgoła inaczej. Ale zacznijmy od początku...

    I. Tajemniczy nieznajomy
    Są takie miejsca na ziemi, gdzie biel i czerń nie egzystują zawsze oddzielnie. Czasem kolory łączą się tworząc szarość. Ta szarość to bogactwo różnorodności. Bardzo ryzykowna dla galdrów, którzy muszą ukrywać swoje magiczne zdolności, ale dające im pewne poczucie równości ze śniącymi. Ciężko nie szanować tych, którzy - choć nie potrafią ułatwiać sobie codzienności magią użytkową - to jednak spotykają cię na co dzień, piją z tobą herbatę, a nawet dają pracę.
    Birgitta Johansson pochodziła z islandzkiej rodziny galdrów, gdzie świat wyglądał właśnie w ten sposób. Rodzina ta od pokoleń zajmowała się rybołówstwem, choć niektórym widzącym mogłoby to wydawać się uwłaczające. Wśród Johanssonów byli też badacze fauny i flory morskiej, którzy pomagali usprawniać i unowocześniać biznes a przy tym rozsławiać nazwisko w świecie. Tak więc Johanssonowie byli znani na wyspie, powodziło im się, choć z pewnością życie jakie prowadzili nie zachwyciłoby mieszczan z Półwyspu Skandynawskiego. Dobrobyt zapewniało im głównie poławianie dorszy. Podobno w XIXw. polowali również na wieloryby. Birgitta często pokazywała zdjęcie, na którym widać było jej dziadka dumnie prezentującego martwe cielsko walenia. Birgitta była babką Sigríður i jej pogląd na zabijanie morskich stworzeń zmienił się diametralnie, gdy poznała mężczyznę swoich marzeń.
    Podobno spotkała go na plaży podczas wieczornej kąpieli w morzu. Tajemniczy nieznajomy - Guðmundur. Zakochała się w nim na zabój już od pierwszego wejrzenia i nie zmienił tego nawet dzień, w którym powiedział jej kim jest. "Selkie", ta nazwa dotychczas obijała się jej tylko o uszy w opowieściach snutych przez rybaków. Oczywiście wiedziała też o istnieniu przeróżnych istot magicznych wśród galdrów jeszcze ze szkoły. Mimo to ta wiadomość wywróciła świat babki do góry nogami. Nie mogła przecież przyprowadzić do domu mężczyzny będącego częścią morskiego królestwa, na którym jej rodzina zarabiała. Mimo dużej tolerancji galdrów zmuszonych do życia wśród śniących, temat odmiennych genetyk wciąż był tym drażliwym. Naukowa część Johanssonów zapewne byłaby zainteresowana takim “nabytkiem”, ale Birgitta wciąż nie miała zaufania co do końca takiej historii.
    Kobieta zdecydowała się opuścić rodzinę ze względu na bezpieczeństwo ukochanego. Powiedziała im, że zamierza przeprowadzić się do Guðmundura, którego Johanssonowie w dziwny sposób polubili, choć nie zdążyli w pełni poznać. I rzeczywiście tak się stało. Nie obyło się jednak bez nieprzychylnych komentarzy. W końcu rodzina Johanssonów zwykle trzyma się razem.
    Okazało się, że jej ukochany jest szkutnikiem zajmującym się naprawą magicznych langskipów. Sama zaczęła więc uczyć się trudnej sztuki wytwarzania magicznego ożaglowania.
    Kilka lat później urodziła im się córka Alda i jak się szybko okazało odziedziczyła gen ojca... Ona również była selkie. Żyjąc z Guðmundurem szybko nauczyła się, jak żyć jako połowicznie morskie i połowicznie lądowe stworzenie. Niestety nie zdążyła dowiedzieć się wszystkiego, bo gdy matka przyszłej latarniczki miała 10 lat, ojciec zginął na morzu, podczas testowania jednego z langskipów.
    Birgitta wiedziała, że nie może dalej żyć z dala od innych ludzi, ani tym bardziej w domu przypominającym jej na każdym kroku ukochanego. Poza tym nie dałaby sobie rady finansowo. Z tego powodu opuściła dom Guðmundura i wróciła do osady Johanssonów. Wiedziała jednak, że nie może żyć jak dawniej, przez wzgląd na Aldę. Wolała jednak, gdy córka pozostawała człowiekiem, bo życie foki kojarzyło jej się już głównie z niebezpieczeństwem. Zamieszkały w chacie nieopodal osady i w kolejnych latach robiły wszystko, by na nowo zyskać przychylność rodziny. Pomocna okazało się pracowitość kobiet oraz niezwykły urok Aldy. Wkrótce Birgitta wzięła za męża jednego z Johanssonów - swojego dalekiego kuzyna. Nie było w tym związku wiele miłości, ale oboje szanowali się i czerpali korzyści z takiego stanu rzeczy. Najtrudniej miała Alda.

    II. Miłość czy niewola?
    Alda nie miała łatwego dzieciństwa ze względu na potrzebę ukrywania swojej natury przed wieloma ludźmi. Mimo to radziła sobie całkiem nieźle. Podobnie jak jej matka, Alda była lubiana przez rodzinę.
    Do magicznej Akademii Berkano dołączyła o 2 lata później niż inne dzieci, a rozłąkę z matką i zmianę życia przeżyła dość mocno. Co więcej w rodzinie Johanssonów edukacja nie była w żaden sposób usprawiedliwieniem, by nie pracować na rzecz rodziny. Oczekiwano więc, że Alda zakończy ją jak najszybciej, dopóki nie dowiedziano się, że zamierza zostać medykiem. Ten pomysł wydawał się całkiem rozsądny.
    W czasie wolnym od nauki dziewczyna chodziła do magicznych i niemagicznych medyków i znachorów, by pomagać im w zamian za nauki. Szybko też zrozumiała, jak zasymilować się ze śniącymi w osadzie, nim jeszcze nauczy się leczyć. Wskazywała rybakom najlepsze miejsca na połowy. Choć nie do końca komfortowo czuła się z faktem, że zarówno oni jak i Johanssonowie łowią ryby masowo i niegdyś polowali również na morskie ssaki, zrozumiała, że jeśli chce coś osiągnąć, musi nauczyć się żyć w każdym środowisku. Nikt do końca nie wiedział, w jaki sposób udaje jej się tak celnie wyznaczyć miejsce w którym połów będzie najobfitszy.
    Wkrótce musiała na pewien czas przerwać naukę, przez wydarzenia z czasu gdy osadę Johanssonów odwiedzili przedsiębiorcy zza morza.
    Guildenstern. Wtedy Alda po raz pierwszy poznała to nazwisko i zaczęła marzyć o ucieczce. Wśród norweskich przedsiębiorców jeden na imię miał Per. Per był przystojnym, światowym mężczyzną. Był pierwszym synem brata jarla Hallmunda Guildensterna, który po zejściu na ląd dość szybko zaczął szukać medyka. Podczas podróży nie potrafił poradzić sobie z nieustającą migreną. Gdy tylko trafił do medyka zamieszkującego osadę, obok pojawiła się również Alda. Była zbyt ciekawa przybyszów zza morza, by pozwolić im pozostać nieosiągalnym.
    Od razu oboje wpadli sobie w oko i przez resztę pobytu przedsiębiorców w osadzie szukali tylko pretekstów, by się widzieć. Per mówił, że tylko obecność młodej dziewczyny potrafi wyleczyć jego obolałą głowę. Urok selkie wpłynął na niego bardzo mocno. Mężczyzna gotów był oferować Aldzie bogactwa o jakich nie śniła, jeśli tylko się z nim zwiąże. Rozmawiali o tym którejś spędzonej wspólnie nocy.
    Matka Sigríður czuła jednak, że jeszcze wiele rzeczy trzyma ją na miejscu. Nie chciała opuścić Birgitty, nie chciała porzucić nauki, którą rozpoczęła na miejscu. Widziała też jak bardzo przydaje się mieszkańcom swojej osady i rodzinie. Nie pomogły tłumaczenia, że tam, gdzie zabierze ją Per, uniwersytety zaoferują jej jeszcze więcej. Mówił jej też o tym, że nie może żyć nieustannie czyimś życiem, nawet jako medyk. Osada miała sobie bez niej poradzić, a nawet zyskać na związku z Guildensternami, za to matce mężczyzna miał zapewnić pomoc domową. Nie rozumiał, co oznaczała dla Birgitty utrata kolejnej najbliższej osoby. Przede wszystkim Guildenstern uważał jednak, że Alda powinna podążyć za uczuciem. I zaprzestać asymilacji ze śniącymi…
    Księżyc ubywał, a deszcz zapowiadał się ciemnymi chmurami, gdy dwójka kochanków kłóciła się o wspólną przyszłość. Wkrótce jednak zmęczeni, mimo niedawnej kłótni, spędzili razem noc.
    Z samego rana Per zaczął przeszukiwać pokój Aldy, w którym spali. Liczył, że znajdzie coś, co pomoże mu przechylić szalę na swoją stronę lub poznać lepsze (w jego mniemaniu) powody ukochanej, by miała zostać na Islandii. Może kochała kogoś innego?
    Po kilkunastu minutach poszukiwań w dobrze ukrytym w szafie pudle odnalazł foczą skórę. Wtedy w głowie Pera coś się zmieniło.
    Wiedział, że nie przekona dziewczyny do popłynięcia z nim tak daleko. Ostatecznie nie był też pewny stopnia jej uczuć. Zdecydował się więc wziąć sprawy w swoje ręce i ukradł jej skórę.
    Potem sprawy poszło gładko. Alda zaczęła być wyjątkowo dobrze nastawiona do każdego pomysłu Pera. Kiedy rozniosła się wieść o ich związku i planowanej wyprowadzce Aldy do Norwegii, Johanssonowie podchwycili temat. Nagle ze szczególnym namaszczeniem podkreślali, że nosi ona ich nazwisko i że związek ten przyniesie szczególne korzyści obu stronom.
    Alda opuściła więc Islandię po raz pierwszy, by już nigdy tam nie powrócić.
    Było w tej sytuacji wiele korzyści... Lepszy status majątkowy, odkrycie świata w którym (z pewnymi wyjątkami) selkie i im podobni są jednak lepiej traktowani niż w osadzie, gdzie śniący mieszkają z widzącymi oraz możliwość rozwinięcia swoich magicznych zdolności na poziomie dużo wyższym niż przypuszczała... Matka Sigríður odkryła, że dało jej to możliwość zrealizowania jednego ze swoich marzeń - w spokoju mogła dokończyć edukację medyczną, by potem zostać medykiem klanu Guildensternów.
    Podszewka tego rozwoju nie była jednak już taka czysta, jakby się mogło wydawać. Ale o tym Sigríður dowiedziała się dopiero w wieku 20-u lat. Na świat przyszła zaś 1 lutego 1966r...

    III. Trudne  wychowanie
    Mała Sigríður spędziła nie najgorsze dzieciństwo wśród Guildensternów. Mimo ich konserwatywnego podejścia do wielu spraw w jednym zachowywali się odpowiednio - nie dyskryminowali morskiej natury Aldy i jej córki. Z drugiej strony jasne było, że ze względu na przynależność klanu do Przymierza Pierwszych, nie będzie mogła zajmować szczególnie istotnych politycznie i biznesowo rang. Nie podobało się to jej ojcu, bo ten od zawsze miał ambicje sięgania po władze coraz zachłanniej. Na szczęście jednak nie należał do na tyle odważnych osób, by za pomocą skomplikowanych intryg wywalczać sobie pozycję.
    Dziewczynka o swojej naturze selkie dowiedziała się szybko, bo już kiedy miała 2 latka. W końcu mieszkała nad morzem, a jej matka niemal codziennie wychodziła na plażę. Początkowo była przerażona, bo nie potrafiła zrozumieć co się z nią dzieje... A matka przecież od lat nie miała dostępu do swojej foczej skóry. Zdążyła zapomnieć, co to znaczy być selkie. Przemiany córki zaczęły jednak poruszać jej pamięć. Alda zaczęła sobie przypominać i w głowie pojawiało się pytanie: gdzie jest jej skóra?
    W końcu zrozumiała, że sytuacja jest na tyle poważna, że nie może ukrywać problemu przed mężem. Kiedy mała miała 3 lata, Alda odnalazła swoją skórę i znów zaczęła życie jako selkie. Dzięki temu mogła zacząć uczyć przyszłą latarniczkę tego kim jest i jak z tym żyć.
    Co ciekawe odkrycie oszustwa, jakiego dopuścił się Per nie zmienił stylu życia żony. Ich stosunki zaczęły się jednak oziębiać i choć starali się być przykładnymi rodzicami, to braki zażyłości wpłynęły na ich córkę oraz przyszłego syna.
    Sigríður wcześnie zaczęła przejawiać talent magiczny, więc mogła rozpocząć edukację na równi z innymi galdrami. Kiedy urodził się jej brat Sigve, została zapisana do Akademii Odala. Niestety nie czuła się tam dobrze, bowiem właśnie tam pierwszy raz doznała dyskryminacji ze względu na swoją naturę. Na wybór ten nalegał jednak jej ojciec i jego rodzice. Per i Alda zrozumieli swój błąd, kiedy z wesołej dziewczynki Sigríður wyrastała na zamkniętą w sobie, czasem nie radzącą sobie z agresją nastolatkę. Nie radziła też sobie najlepiej z nauką. Z tego powodu w wieku 11 lat przeniosła się do Akademii Mannaz i tam zaczęła rozkwitać. Szczególne zdolności przejawiała w przedmiotach ścisłych, sprawnościach fizycznych, magii użytkowej i natury (głównie z wykorzystaniem żywiołu wody). Nie obyło się bez trudności w postaci jej trudnego charakteru, zaburzeń lękowych i nastroju oraz nieprzychylności niektórych wobec jej natury. Nie dobrze czuła się będąc w centrum uwagi, a przyciągała spojrzenia i wywoływała plotki.
    Nie ułatwiał sytuacji również fakt, że odtrącała większość zalotników, nie będąc zainteresowana romansami.
    Miała jednak swoją grupę przyjaciół, z którą stale się trzymała.
    Jeszcze na tym etapie zażyłość dziewczyny z klanem była dość silna. Klan planował jej dalszą karierę właściwie po części zgodną z jej zainteresowaniami. Miała ukończyć studia inżynierii magicznej i konstruować langskipy. Oczywiście planowano również jej małżeństwo.
    Rozwój dziewczyny był nieustannie naznaczony kontrolą, co z roku na rok wzbudzało w selkie coraz większy sprzeciw. Mimo to udała się do Instytutu Kenaz na wskazany kierunek, gdzieś spędziła 4 najbliższe lata. Tam poznała grupę żeglarzy, z którymi wkrótce miała spędzić kilka wiosen.

    IV. Mieć ciastko i zjeść ciastko
    W roku 1988 matka Sigríður podupadła na zdrowiu i dziewczyna zdecydowała się wstrzymać na rok edukację, by móc się nią zająć. Matka miała silną depresję i tylko obecność dziewczyny poprawiała jej stan. Ojciec nie potrafił się nią zająć.
    To wtedy, gdy dziewczyna znów zaczęła spędzać dużo czasu z matką, Przyszła latarniczka nawiązała lepszy kontakt ze swoim młodszym bratem, który był tym zachwycony. Wydarzyła się też inna rzecz... Coś co odmieniło życie młodej selkie na zawsze.
    Któregoś słonecznego poranka, gdy matka i córka spacerowały plażą, na swojej drodze zobaczyły wygrzewające się foki. To wtedy Alda opowiedziała córce swoją historię. Zaczynając od życia babki i jej ukochanego, przez życie na Islandii wśród Johanssonów, po przybycie do Norwegii. Wówczas prawda wyszła na jaw. Kiedy Sigríður się narodziła i matka zaczęła więcej czasu spędzać z dala od męża, a wkrótce była świadkiem zwierzęcej przemiany córeczki, przypomniała sobie co się wydarzyło.
    Matka dobrze wiedziała przez te lata, że nie przybyła tu z własnej woli. Gdy odnalazła swoją skradzioną skórę, domyśliła się, co zrobił jej Per. Zabrała więc skórę i znów zaczęła z niej korzystać. Nigdy jednak nie przeprowadziła poważnej rozmowy z mężem na ten temat, ani nie zdecydowała się go opuścić, by rozpocząć życie zgodne wyłącznie z własną wolą. Uznała, że jest na to za późno. Poza tym nie wyobrażała sobie wprowadzenia tak drastycznych zmian. W pewnym sensie osiągnęła co chciała. Choć nie kochała od dawna Pera, to przynajmniej żyła w dobrych warunkach, miała dobre nazwisko, nie musiała skrzętnie ukrywać swojej natury i choć nie została lekarzem szpitalnym, to odbyła najlepszą medyczną edukację. I przede wszystkim zyskała córkę, którą bardzo kochała.
    Jednak cała ta historia… Sigríður nie potrafiła jej zaakceptować. Jej budzący się duch niezależności i swobody był zbyt wielki. Mówiła, że każdy i każda selkie powinna walczyć o swoją wolność. Nie mogła też zrozumieć, jak można żyć z kimś, kto cię zniewolił i kogo nie kochasz. Matkę bardzo dotknęły te słowa, jednak w głębi duszy nie liczyła na zrozumienie, pragnęła jedynie miłości córki.
    Ta potrzebowała czasu, by to wszystko sobie poukładać. Zorganizowała matce opiekę i wróciła na studia. To był jednak bardzo trudny czas, ostatni rok na studiach, których nie zamierzała już kontynuować. Czuła, że to jednak nie do końca to, co by chciała robić, ku niezadowoleniu rodziny.
    Po skończeniu pierwszego stopnia studiów, obwieściła, że aktualnie nie zamierza zajmować się langskipami od strony wyłącznie technicznej. Zamierza opuścić Norwegię i przez najbliższe lata poznawać oceany. Już wtedy usłyszała, że jeśli nie zamierza zabrać się za zarabianie i budowanie dobrej reputacji klanu, to powinna poszukać sobie dobrze usytuowanego męża. Przedstawiono jej nawet kandydata, ale po jednym dniu spędzonym z nią mężczyzna sam zrezygnował nie chcąc dokładnie określić, co go tak odstraszyło. Kolejnej nocy selkie była już na pokładzie langskipu i wraz z grupą przyjaciół spędziła na nim najbliższe 3 lata.
    Świetnie spisywała się jako nawigatorka i konserwatorka. Podróżowali po wielu miejscach na świecie. Lubili wyzwania. Modyfikacja kursu obranego na Islandię, tak by dziewczyna mogła poznać swoje korzenie nie spotkał się ze sprzeciwem.
    Gdy dotarła do osady Johanssonów wszystko wyglądało tam inaczej, niż w opowieściach. Nowoczesny świat przyspieszył życie na "małym końcu świata". Rodzinne więzy uległy rozluźnieniu, a jej babka z powodu choroby płuc większość czasu spędzała w domu, mając za opiekunkę młodą dziewczynę. Sigríður udało się jednak spotkać z Birgittą, a gdy rozmawiały babka zrozumiała z kim ma do czynienia i chciała dowiedzieć się wszystkiego na temat swojej córki. Cieszyła się też, że mogła poznać wnuczkę, a fakt, że jest selkie bardzo ją wzruszył.
    Stan zdrowia Birgitty niestety nie należał do najlepszych i wszystko wskazywało na to, że niedługo umrze. Dziewczyna zresztą nie mogła zostać zbyt długo w jednym miejscu ze względu na plany jej załogi. Wkrótce więc z bolącym sercem pożegnała babkę i opuściła wraz z przyjaciółmi Islandię.
    Niedługo potem zrozumiała, że 3 lata spędzone z grupą żeglarzy to dla niej wystarczająco długi czas. W tym samym czasie klan znów się do niej odezwał, by wyrazić zdanie na zbyt nieodpowiedzialne i beztroskie życie dziewczyny. Powróciła więc do nich, czując, że może powinna nieco odpocząć od wielkich przeżyć. Nie miała jednak takiej możliwości, bo już po kilku dniach na wyspie pojawił się jeden z jej kolegów ze studiów - Tormod Bergdahl, członek zaprzyjaźnionego klanu, z jego bocznej linii. Chłopak z innej zamożnej rodziny, również związany z morzem - był projektantem budowli morskich, portowych i stoczniowych. Tego było już za wiele. Ze względu jednak na sympatię do chłopaka nie odesłała go od razu z kwitkiem. Udała się z nim za to na wyprawę do Midgardu, ku zadowoleniu Guildensternów. Tam oboje doszli do wniosku, że ślub to nie jest dobry pomysł, ale wciąż mogą przypodobać się rodzicom. Wzięli więc skromny ślub bez udziału wszystkich najważniejszych według klanu osób a rodzicom wysłali zaświadczające o tym dokumenty. Plan był taki, by ślub mieć, ale żyć oddzielnie swoim życiem. I pewnie by tak było, gdyby nie nagłe zniknięcie Tormoda. Do tej pory zdarzenie jest niewyjaśnione, choć niektórzy lubią rzucać podejrzliwe spojrzenia na Sigríður. Dla niej samej za to wydarzenie to było na tyle zadziwiające, że zaczęła podejrzewać, że być norny mają wobec niej bardzo konkretne plany. Aż któregoś dnia ona i jego rodzice dostali od Tormoda list "Jestem w Zachodniej Europie. Jestem szczęśliwy, proszę nie szukajcie mnie.". Po półtora roku od ucieczki Tormoda przeprowadzono rozwód bez obecności pozwanego. Sigríður znów była Guildensternem.

    Dziewczyna coraz bardziej czuła, że życie z klanem to pozwalanie na zaciskanie się na jej szyi obroży. Najlepiej czuła się bez obecności innych ludzi. Wolała sama decydować, kiedy takowi mają się pojawiać w jej otoczeniu. Nie wyobrażała sobie wrócić ani na studia, ani do rodziny. Chciała zacząć żyć po swojemu. Jednocześnie chciała być cały czas blisko morza, by jej natura nie była ani oceniana ani blokowana. I tak zrozumiała, że nie może zawsze jednocześnie próbować żyć wedle planów innych i swoich jednocześnie. Od słowa do słowa dowiedziała się, że na wysepce Jeziora Golddajávri, niemal na styku wyznaczonych przez śniących granic trzech państw, poszukiwany jest latarnik, na miejsce poprzedniego, który odszedł podobno do Walhalli. Jak się okazało posada opłacana była przez klan, do którego należała Sigríður, jednak niewiele osób dotychczas zwracało uwagę na takie stanowisko. Stworzyło to nieco problemów przy ubieganiu się o posadę, ale ostatecznie kobieta ostatni raz skorzystała z zalet bycia częścią klanu.

    IV. Kojący szum morza i kruki
    Od ok. 7 lat Sigríður Guildenstern pracuje jako latarniczka. Ma swój mały świat, dający jej wymarzony spokój. Sypia w budynku obok latarni morskiej, który jest równocześnie małym przyczółkiem dla badaczy fauny i flory morskiej. Czasem miewa więc gości, ale raczej rzadko. Nieco dalej, z dala od skraju klifu, na którym położona jest latarnia, jest też mała stajnia przeznaczona dla jednego konia - jej ukochanego Medvinda. Zabiera go na zwiady  lub gdy wyrusza do miasta (wtedy w latarni zastępuje ją syn poprzedniego latarnika). Tam też ma swój warsztat, w którym oddaje się zajęciom typowym raczej dla śniących (których temat stara się badać na tyle ile pozwala jej przebywanie w latarni morskiej) - czasem rzeźbi bez użycia magii, czasem próbuje tkać.
    Jej pracodawcą jest jej klan. Raz na jakiś czas widuje więc czasem kogoś od Guildensternów - gdy przychodzi czas wynagrodzenia albo gdy sama udaje się na Burzowy Przylądek, by odwiedzić matkę. W gruncie rzeczy jednak miejsce to określić można mianem enklawy harmonii i wolności według Sigríður.

    Idealny spokój, którego nie potrafią zmącić sztormy, ci bardziej irytujący badacze przybywający do jej przyczółku a nawet czasem wyrzucane na brzeg ciała otrutych ryb i innych morskich mieszkańców zburzyło dopiero ostatnie znalezisko...
    Kilka dni temu Sigríður miała wrażenie, że widzi na niebie valravna. Wiatr wiał wtedy z północy. Kiedy później udała się na zwiady odnalazła na plaży, kilometr od jej domu, zwłoki. Tym razem było to ciało ludzkie. I może nie byłby to znowu aż taki szok dla latarniczki, która świadoma jest przeróżnych tragedii, które mogą spotkać ludzi na pełnym morzu, gdyby nie jeden szczegół: ciało wyryte miało runiczne znaki. A to już skojarzyło się kobiecie jednoznacznie... Pogłoski przynoszone przez badaczy i zasłyszane przez radio mogą być jednak prawdą. Ktoś zabija widzących i nie można się czuć bezpiecznie już nigdzie.
    Widzący
    Sigríður Guildenstern
    Sigríður Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t2327-sigriur-guildenstern#27524https://midgard.forumpolish.com/t2337-sigriur-guildenstern#27661https://midgard.forumpolish.com/t2338-espresso#27662https://midgard.forumpolish.com/f96-latarnia-morska


    Karta rozwoju

    Informacje ogólne

    Wzrost
    170cm
    Waga
    57
    Kolor oczu
    ciemnozielony
    Kolor włosów
    gorzka czekolada
    Znaki szczególne
    w foczej postaci można dostrzec sporą bliznę na lewej płetwie, a w ludzkiej na lewym ramieniu
    Genetyka
    selkie
    Umiejętność
    -
    Stan zdrowia
    selkie, psychicznie - miewa zaburzenia lękowe


    Statystyki

    Wiedza o śniących
    II
    Reputacja
    15
    Rozpoznawalność
    30
    Stronnictwo
    5
    Alchemia
    5
    Magia użytkowa
    15
    Magia lecznicza
    10
    Magia natury
    20
    Magia runiczna
    5
    Magia zakazana
    -
    Magia przemiany
    10
    Magia twórcza
    5
    Sprawność fizyczna
    15
    Charyzma
    5
    Wiedza ogólna
    10


    Atuty

    SIŁACZ (I)
    +3 do rzutu kością na dowolne czynności związane ze sprawnością fizyczną.
    FOCZA SKÓRA (specjalny)
    postać emanuje aurą, przez którą jest uznawana za niezwykle atrakcyjną; może za jej pomocą wpływać na innych ludzi. Otrzymuje +5 do rzutu na charyzmę oraz +3 do rzutu przy czynnościach związanych z magią użytkową. W przypadku, kiedy druga osoba wejdzie w posiadanie jej zwierzęcej skóry, staje się wobec niej całkowicie posłuszna.
    ŻYWIOŁAK (II)
    +7 do rzutu kością na zaklęcia wykorzystujące siłę żywiołów.


    Ekwipunek

    Przedmiot

    Przedmiot



    Aktualizacje

    Data

    Data


    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Nie miałaś łatwego dzieciństwa, Sigríður, bowiem twoje geny i nazwisko przysporzyło ci więcej kłopotów, niż mogłabyś się tego spodziewać. Udało ci się jednak postawić na swoje – teraz jesteś już dorosłą kobietą i masz spokój, który tak bardzo cenisz w swojej niewielkiej latarni nieopodal Midgardu. Uważaj tylko, by nie został on zmącony – czasy w Midgardzie nie należą do najłaskawszych.


    Prezent

    Jesteś latarniczką, dlatego w prezencie od Mistrza Gry chciałbym podarować ci magiczną lunetę. Pozwala ci  widzieć z ogromnych odległości nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach pogodowych,  co raz w miesiącu fabularnym gwarantuje ci stuprocentowy sukces w przypadku rzutów na spostrzegawczość. Luneta ma także zdolność zmniejszenia się do bardziej kompaktowej formy, czyli zawieszki, którą możesz nosić przy sobie. Dodatkowo przedmiot gwarantuje ci na co dzień +2 do wiedzy ogólnej.


    Podsumowanie

    Punkty doświadczenia na start
    700 PD (karta postaci)
    Osoba sprawdzająca
    Björn Guildenstern

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!




    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.