Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Camilla Nørgaard

    Gość
    Anonymous


    Camilla Lise Nørgaard
    Dane postaciAALBROG, DANIA / 13 MAJA 1975  / Nørgaard
    zamożna / panna / III stopień wtajemniczenia
    studentka archeologii / sowa / alice pagani

    Ja wiem
    Jestem szorstka
    Ale to nie znaczy odporna
    Może to właśnie kruchość
    Otoczka
    Jakby co
    Jakby kto
    Jakby zło
    Słaba istota pokrzywopodobna

    Ale… Lasse? Czemu Lasse? pytała matka, a głos Dagmar niemal drżał od rozczarowania. Camilla, która ukrywała się wówczas po ciemku za zamkniętymi drzwiami łazienki, wcisnęła sobie drobną piąstkę do ust, by nie zaszlochać zbyt głośno. Dlaczego Lasse, dlaczego nie ona? Zadawała sobie po tysiąckroć to samo pytanie. To powinnam być ja, przemknęło jej przez myśl, lecz zazdrość ta nie była podszyta zawiścią i niechęcią. Raczej współczuciem, bo wiedziała już jaka czeka ich przyszłość. Będą się zastanawiać – dlaczego bogowie zakpili z ich klanu, z dwójki bliźniąt wybierając chłopca, aby otworzyć w nim trzecie oko? Do nich miała żal i wielokrotnie, złożywszy do modlitwy dłonie, wylewała gorzkie łzy. Prosiła ich o łaskę. Dla siebie i dla Lasse.
    Ich serca zaczęły bić w tym samym momencie, a ona lubiła myśleć, że tak naprawdę mieli jedno, wspólne. Przyszli na świat wiosną, zrodzeni z połączenia krwi Dagmar Nørgaard i Isaka Lundbacka, lecz to nazwisko matki, drugiej córce jarla klanu Nørgaard, mieli nosić z dumą. Pierwsze lata życia wspomina dziś z rozczuleniem. Magia objawiła się u nich obojga dość wcześnie, co napełniło dumą rodziców i babkę, która spoglądała na Camillę z nadzieją. Dagmar nie nosiła w sobie daru legendarnej Malin, lecz może jej córka dostąpi tego zaszczytu? Odkąd tylko Camilla pojęła czego się od niej oczekuje wyczekiwała nadejścia wizji, nie wiedząc właściwie czego się spodziewać. Pragnęła jedynie ich miłości, uznania i akceptacji.
    Kłamiesz!, krzyczała matka. Nie kłamię, zapewniała gorączkowo Camilla, a usta drżały z emocji, doskonale wiedziała bowiem, że to kolejne kłamstwo. Siarczysty policzek, jaki wymierzyła jej Dagmar Nørgaard, otrzeźwił siedmiolatkę. Spuściła głowę i zaniosła płaczem. Isak, dotąd milczący, wyraźnie jednak zawiedziony, nakazał córce odejść. Odchodząc potknęła się i przewróciła, kalecząc dłonie, a podłoga spłynęła znów krwią. Policzki Dagmar zaś łzami. Bogowie zdawali się przekląć ich bliźnięta – chłopca obdarzając szyderczo trzecim okiem, córkę zaś klątwą krwi. Drobne skaleczenie skończyło się kilkoma dniami w łóżku i końską dawką eliksirów.
    Bliźniaczemu bratu przyznała się pierwszemu. Kłamała. O tych wizjach, które rzekomo przyszły we śnie. Kilkukrotnie plotła co jej ślina na język przyniosła, licząc, że tym samym zdobędzie uznanie matki i babki. Przede wszystkim Kasandry, która była w jej oczach postacią niemal mistyczną, bliską bogom. Wpatrzona w jarla Nørgaardów bardziej niż w obrazek gorąco pragnęła, by zwróciła nań swoją uwagę. Owszem, zrobiła to – gdy Lasse zaczął szeptać jej do ucha o własnych wizjach, Camilla zaś przedstawiała je jako własne. Nietrudno jednak było przejrzeć dwójkę siedmiolatków, nieważne jak bystrych i utalentowanych, dzieci nie miały szans oszukać rodziny. Rodzina, która słynęła ze swej mądrości i umiłowania nauki. Rzadko kiedy widziała babkę tak rozjuszoną. Do dziś zaś pamięta ból wytarganych do czerwoności przezeń uszu.
    Nigdy później nie kłamała już o wizjach. Nigdy jednak nie zdołała się żywionego do bogów żalu, że nigdy nie nadeszły. Czuła się wybrakowana. Jakby brakowało w niej ważnego elementu. Nie śmiała jednak czynić Lasse z tego powodu wyrzutów. Przez myśl jej to nie przeszło. Był Camilli bliższy niż ktokolwiek inny. Tak było zawsze i to miało się nie zmienić, miała tego pewność. Przez wiele pierwszych lat uchodzili za nierozłącznych. Dzielili wszystko – od cynamonowych bułeczek, które przekrajali na pól, mimo że mieli dwie, poprzez poduszkę, zabawki i pierwsze książki. Ocierała łzy z jego twarzy, gdy przychodziła kolejna, ponura wizja, dręcząca zbyt młody umysł, zamykała dłonie Lasse we własnych i nie puszczała, dopóki znów nie zasnął. Zawsze przy nim trwała, a on trwał przy niej. W chwilach, gdy zalewała się szlochem nad samą sobą, ubolewając, że nigdy nie sprosta oczekiwaniom matki i babki – bo jest za cherlawa, za chuda, zbyt blada, za głupia, zbyt nieutalentowana, do tego chora. Sama prędko zorientowała się co mówili o takich jak ona. Galdrowie obciążeni klątwą krwi uchodzili za omen nieszczęścia. Kompleksy kiełkowały w niej niczym chwasty, zatruwając umysł, podburzając pewność siebie.  
    Najlepiej wspomina dziś wieczory spędzane z ojcem. W swoim gabinecie, siadając w wielkim, skórzanym fotelu Isak brał ją na kolana i opowiadał o dziejach ich rodzin, opowiadał o historii widzących i ślepców, rzadko wspominał o śniących. O nich rzadko mówiło się w progach posiadłości Nørgaardów, jakby w imię pamięci Malin postanowili udawać, że oni nie istnieją. Wtedy jednak nie dopytywała. Dzieje widzących i magii były tak bogate i długie, że Isakowi nigdy nie brakowało słów. On rozbudził w niej miłość do przeszłości. Do prawdziwych historii, legend i podań. Nauczywszy się czytać sama sięgała po kolejne  książki, chłonąc wiedzę jak gąbka, co dzieliła znów z Lasse. Najchętniej dnie spędzaliby zaszyci w półmroku bibliotek. Zarówno tej w rodzinnej posiadłości w Aalborg, jak i szkolnej. Rodzice przyjmowali to z zadowoleniem, mimo że ich rodzeństwo korzystało wówczas z uroków wiosny, czy sportów zimowych – dla Camilli, obciążonej klątwą krwi, to było bezpieczniejsze.
    Czuła ogromny niepokój, gdy po raz pierwszy przekraczała próg Akademii Odala. Najbliższe było dlań rodzeństwo, kilkoro kuzynów, lecz dotychczas nawiązywanie kontaktów z innymi dziećmi przychodziło Camilli z trudem. Na początku, niczym spłoszone zwierzę, chowała się za Lasse, chodziła ze spuszczoną głową, marząc o tym, by stać się niewidzialną. Wiele zmieniło się jednak, gdy rozeszła się wieść o tym ewenemencie – męska wyrocznia i potomkini Malin bez daru. Zakpili z nich bogowie, zaczęli więc i kpić inni uczniowie. Wtedy właśnie, gdy Lasse usłyszał podłe słowa od starszych chłopców, mających zamiar wypróbować na nim zaklęcia ofensywne, wyskoczyła do przodu, podnosząc głos i niemal wydrapując im oczy. Nie miała zamiaru pozwolić, by ktokolwiek kpił z jej brata. Nikomu nie pozwoliłaby  go skrzywdzić i wiedziała, że Lasse otaczał ją taką samą protekcją. Z czasem to ona z ich dwójki mówiła więcej. Niekiedy odpowiadała nawet i za niego. W końcu i tak byli jednomyślni.
    Okres szkolny był dla niej słodko-gorzki. Uwielbiała lekcje historii i magii przemiany, do której miała niewątpliwy talent, a jednako czuła się winna, że znów zawiodła własnych rodziców. Czyż nie powinna zwrócić się ku magii rytualnej, poznać doskonale starożytne runy? Zaciskała wargi, kiedy to znów Lasse wkradał się w łaski Kasandry, zaczynając kroczyć ścieżką przyszłego klątwołamacza. Camilla potrafiła w mgnieniu oka przetransformować jeden przedmiot w zupełnie inny, to jednak w Aalborg przechodziło bez większego echa – a ona utwierdzała się w przekonaniu, że coś jest z nią bardzo nie tak. Wybrakowana, tak o sobie myślała, patrząc w lustro i dostrzegając w niej jedynie przeciętną twarz, płaską klatkę piersiową i wąskie biodra. Oczy miała naturalnie lekko podkrążone, jakby chodziła wiecznie niewyspana, co było bliskie prawdy – często dopiero nad ranem zasypiała z książką jako poduszką. Lubiła się uczyć, choć niekiedy tego, czego nie powinna. Zamiast zgłębiać tajemnice wieku dwunastego, ona wyciągała podręcznik dla ostatniego rocznika i wczytywała się w historię nowożytną. Przynosiła jednak bardzo dobre stopnie, szczególnie z magicznej historii oraz magii przemiany, lecz jedynie Isak wydawał się tym szczerze cieszyć. Chyba jedyne Lasse i ojciec utrzymywali ją na powierzchni, nie pozwalali kruchej pewności siebie runąć jak domek z kart. Rok, który Lasse spędził na nauce w domu po wypadku, był dla Camilli najtrudniejszy. Czuła się przeraźliwie samotna krocząc korytarzami Akademii Odala bez niego. Szczególnie, gdy emocje wciąż w niej szalały – czuła się wściekła przez to, że rodzice i babka śmiali choć pomyśleć o oddaniu brata do świątyni. Jak miałaby żyć bez niego? Niekiedy myślała, że nieszczęścia Lasse to wyłącznie jej wina – nie bez powodu przecież mawiano, że obciążeni klątwą krwi przynoszą nieszczęścia.
    Długo zastanawiała się nad wyborem kierunku. Niezwykle pociągała ją magia przemiany. Już na drugim stopniu podjęła kroki, aby znaleźć się na kolejnym poziomie – zapragnęła opanować sztukę transformacji w zwierzę. Chciała wznieść się wysoko na skrzydłach sowy, która miała ją pod swoją opieką od dnia narodzin. Wyprosiła ojca o dodatkowe lekcje. Kontynuowanie nauki w tym kierunku nie wchodziło jednak w grę. Nie chciała znów zawieść Dagmar i Kasandry. Przede wszystkim babci, która wciąż była dla niej autorytetem i postacią mistyczną. Niczym mała dziewczynka nadal gorąco pragnęła ich aprobaty i akceptacji. Ich szczerej i ciepłej miłości. Może to wyolbrzymiała. Może jedynie wydawało jej się, że są nią tak bardzo zawiedzeni, ale nie potrafiła myśleć inaczej. Karmiła własne demony, które nigdy nie chciały odejść. Zastanawiała się nad magiczną historią, lecz ostatecznie wybrała archeologię – zapragnęła nie tylko zgłębić się w tajemnice historii, ale naprawdę jej doświadczyć. Odkrywać. Odkryć coś. Zapisać się na kartach prawiących o wielkich galdrach. Wciąż miała w głowie długie historie Kasandry o Malin. Wyobrażała sobie, że to ona odnajdzie zaginione kosztowości, które zabrała ze sobą uciekając z królewskiego dworu.
    Nie wyobrażała sobie codzienności bez bliźniaczego brata. Oboje wybrali Instytut Eihwaz, Lasse jednak poznawał tajemnice klątw, ona zaś sekrety przeszłości. Znalazłszy się pierwszy raz na wykopaliskach, wreszcie poczuła, że jest we właściwym miejscu. Nie przeszkadzał jej kurz, brud i niewygoda, choć do nich nieprzywykła, wychowana w domu zamożnym, gdzie nie brakowało im wygód. Szczególnie Camillę chowano pod kloszem, z obawy, że skaleczy się i nikt nie udzieli jej odpowiedniej pomocy. Podwijała rękawy i zabierała się do pracy, święcie przekonana, że w końcu uda jej się rozbłysnąć. Nocami wznosiła się nad wykopaliskami na sowich skrzydłach – w te parę lat udało jej się opanować tę trudną sztukę.
    Rozsmakowała się w wolności. Na czas studiów wynieśli się z Lasse do Midgardu. Oboje. Mieli własny kąt, jedynie dla siebie, gdzie mogli robić wszystko co tylko zechcą. Bez czujnego spojrzenia Dagmar, obserwującego każdy ich krok, bez pouczeń Isaka i surowych pouczeń Kasandry. Wtedy wreszcie, gdy spotkała ludzi podzielających jej pasję, otworzyła się na innych nieco bardziej. Starała powstrzymać swój język i temperować złośliwość Lasse, choć tej i w niej samej nie brakowało. Życie ukształtowało ich na ludzi niemal cynicznych, lubiących grać innym na nosach – może po to, aby odegrali się za wszystkie swoje krzywdy. W mieszkaniu bliźniąt zaczęła rozbrzmiewać więc muzyka i szkło wznoszonego w kolejnych toastach. Opróżniając butelki wina dyskutowali o historii, starożytnych runach, różnych dziedzinach magii. Uwielbiała te wieczory. Z wolna budowała swoją pewność siebie. Bardzo odważnie ścięła włosy. Na krótko, niemal chłopięco, na pazia. Dagmar skrzywiła się na jej widok przy świątecznym stole, a noszone coraz częściej spodnie i bardziej męskie ubrania komentowała złośliwie – tę złośliwość niewątpliwie mieli właśnie po matce. Camilla, po raz pierwszy, zdawała się tym nie przejmować. Zaczęły nawiedzać ją myśli, że może powinna być taka jak pragnie, nie taka jak chcą ją widzieć. Odwaga Camilli nie dorównywała jednak tej bliźniaczego brata. Nie miała śmiałości im się tak przeciwstawić, postawić na swoim. Wciąż niejako spełniała ich życzenia oficjalnie, w tajemnicy zaś zaczynała doświadczać świata empirycznie. Lasse nie musiał jej długo namawiać, by sięgnęła wraz z nim po purpurową mgłę i nie tylko. Świat zaczął wydawać się o wiele ciekawszym miejscem, gdy nie przysłaniała go surowa twarz Dagmar.
    Uchodziła za pilną i zdolną studentkę. Była członkiem koła naukowego, brała udział w dodatkowych badaniach profesorów, mocno zaangażowała się w uczelniane życie – i pokochała je całym sercem. Nie miała wątpliwości, że nie chce poprzestać jedynie na trzecim stopniu. Jeśli jej bliźniaczy brat miał nosić tytuł doktora, ona nie mogła być przecież gorsza (a nieustannie czuła, że tak jest i wszyscy wokoło również to widzą). Tak jak i on drżała przez myśl, że odbiorą im wolność. Za każdym razem, gdy wracała do domu, a babka wzywała ją na rozmowę, lękała się, że oświadczy jej: najwyższa pora dorosnąć, Camillo, wyjść za mąż. Cieszyła się, po cichutku, że to młodsza siostra miała doświadczyć tego pierwsza. Cieszyła i wściekała jednocześnie. Silje była przecież tak młoda. Nie zdążyła jeszcze naprawdę wyfrunąć z gniazda i zaznać życia. Miała wyjść za obcego sobie człowieka. Nie potrafiła jednak, znów, sprzeciwić się otwarcie Kasandrze, zlękniona, że to przyśpieszy aranżację jej własnych zaręczyn. Miała wrażenie, że czekają z tym do ukończenia studiów, w które zaangażowała się tak bardzo, że ledwie starczało jej czasu na życie towarzyskie.
    Ono przestało niemal istnieć w lutym dwutysięcznego pierwszego roku. Wiadomość o śmierci Silje była dla niej jak grom z jasnego nieba. Bogowie odebrali im ich maleńką siostrzyczkę. Zbyt wcześnie. Stanowczo zbyt wcześnie. To cios, który złamał ją niczym kruchą gałązkę. Znów obwiniała siebie.  Czy za wszystkie tragedie, które dotknęły ich rodzinę, odpowiedzialność ponosi właśnie ona? Wmawiała sobie sama, że przynosi nieszczęścia. Przytłaczały ją wyrzuty sumienia, z których zwierzała się jedynie bliźniaczemu bratu, a on potrafił ją zdzielić przez głowę i płakał razem z nią.
    Dopiero po miesiącu odważyła się wrócić na korytarze Intytutu Eihwaz, gdzie wszyscy spoglądali na nią ze współczuciem. Na Camillę Nørgaard, wyjątkowo chudą i bladą młodą kobietę w męskiej koszuli wciągniętej w eleganckie spodnie, w kapeluszu na obciętych po chłopięcemu włosach. Z niepokojem obserwującą chaos, w którym przez wciąż nieznanych morderców pogrążało się ukochane miasto. Łudzącą się, że Rada, w której zasiadała jej mądra i utalentowana babka zdoła się z tym uporać; powtarzała Kasandrze i matce, że trzyma się z dala od kłopotów, lecz jeśli będą potrzebować działania młodych - mają jej wsparcie (choć one najchętniej sprowadziłyby ją do Aalborg ze względu na trzymaną w tajemnicy przypadłość krwi). Zazwyczaj milczącą, wolącą obserwować innych i słuchać, lecz mówiącą już głośno i pewnie, gdy powinna była się odezwać. Rozmiłowaną w historii, magii przemiany i muzyce. Nieco sztywnej. W oczach niektórych uchodziła za wręcz zarozumiałą. Lubiła się wymądrzać, a jej ręka często pierwsza wystrzelała w górę, gdy profesor zadawał pytanie. Powoli rozwijającą sowie skrzydła.
    Wciąż uczącą się samej siebie.


    Gość
    Anonymous


    KARTA ROZWOJU

    INFORMACJE OGÓLNE
    WZROST: 175 cm

    WAGA: 52 kg

    KOLOR OCZU: jasnozielone

    KOLOR WŁOSÓW: ciemny brąz

    ZNAKI SZCZEGÓLNE: piegi, fryzura na pazia
    GENETYKA: -

    UMIEJĘTNOŚĆ: przemiana w zwierzę

    STAN ZDROWIA: klątwa krwi


    STATYSTYKI
    WIEDZA O ŚNIĄCYCH: I

    REPUTACJA: 10

    ROZPOZNAWALNOŚĆ: 30

    STRONNICTWO: 5 (Rada)

    ALCHEMIA: 5

    MAGIA UŻYTKOWA: 5

    MAGIA LECZNICZA: 5

    MAGIA NATURY: 5

    MAGIA RUNICZNA: 10

    MAGIA ZAKAZANA: 0

    MAGIA PRZEMIANY: 15

    MAGIA TWÓRCZA: 5

    SPRAWNOŚĆ FIZYCZNA: 5

    CHARYZMA: 15

    WIEDZA OGÓLNA: 30


    ATUTY
    Historyk (I) – +5 do rzutu kością na czynności wymagające wiedzy z zakresu historii galdrów.

    Znawca transformacji (II) – +5 do rzutu kością na dowolne zaklęcie z dziedziny magii przemiany.


    EKWIPUNEK
    - wyłapywacz klątw (raz na fabularny miesiąc pozwala na wchłonięcie klątwy I stopnia, dodatkowo zapewnia stały bonus +2 do magii użytkowej)


    AKTUALIZACJE
    - zakup przemiany w zwierzę (08.09.2023)

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Niełatwo jest być Nørgaardem, zwłaszcza wtedy, gdy dar, który wydawałoby się, powinien przypaść tobie, nagle okazuje się znaleźć w posiadaniu twojego brata bliźniaka. Twoja droga nie była usłana różami, ale z upływem czasu udało Ci się znaleźć swoją własną ścieżkę i przekonać się, w czym tkwi Twoje prawdziwe powołanie. Choć życie w ostatnich miesiącach nie oszczędzało twojej rodziny, jestem pewien, że wkrótce nadejdą spokojniejsze czasy, a tobie uda wrócić się do normalności po tym, co się wydarzyło.


    Prezent

    Zajmujesz się archeologią, co sprawia, że jesteś świadoma, jak często starożytne artefakty mogą być obarczone potężnymi klątwami. Twoja wiedza i doświadczenie w tej dziedzinie są bezcenne, ale aby ułatwić Ci jeszcze bardziej pracę, otrzymujesz niezwykły prezent od Mistrza Gry – wyłapywacz klątw. Wygląda zupełnie niepozornie, na co dzień możesz nosić go w formie naszyjnika z małą piramidą. Mimo że mogłoby się wydawać, że to jedynie zwykła ozdoba, to ma on niezwykłą moc. Wystarczy, że odczepisz piramidę z naszyjnika i położysz ją na przedmiocie obarczonym klątwą I stopnia, a wyłapywacz wchłonie ją,  raz w miesiącu fabularnym neutralizując ją i uwalniając go od jej wpływu. Na co dzień, gdy nosisz naszyjnik, otrzymujesz +2 do magii użytkowej.


    Informacje

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.