Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Filip Oldenburg

    Gość
    Anonymous


    Filip Oldenburg
    Dane postaciAarhus / 22.05.1966 r. / Dahlgren
    Bogaty / Żonaty / IV stopień wtajemniczenia
    Archeolog / Kot / Shaun Evans


    Przychodzi taki moment, że stoję otwarty niczym książka. Czasami sam się obnażę, myśląc że dobrze zrobiłem. Niektórzy uznają mnie wtedy za zbiór niepowiązanych ze sobą słów, bełkot, głupią książczynę. Inni odnajdą we mnie przyjemną prostotę. Część uzna, że jestem niezrozumiały i tajemniczy, być może i zbyt skomplikowany, a przez to niewarty zrozumienia. Ilekroć bym się starał, nikt nie spojrzy na mnie tak, jak ja bym tego chciał. Każdy będzie mnie odbierać przez pryzmat siebie.


    W cieniu brata

    Jego narodziny były wydarzeniem roku, a jeżeli nie roku to przynajmniej wiosny. Oto narodził się kolejny Oldenburg; drugi syn Edmunda i Madleine Dahlgren, który imię otrzymał po wujku, wybitnym archeologu. Nie mogło obejść się bez pompatycznego przyjęcia, prezentów i wszystkich możliwych obrzędów, przy których towarzyszyła liczna rodzina. Przypominał bardziej ojca niż matkę, co rzucało się wszystkim w oczy. Był zdrowym, radosnym i całkiem spokojnym dzieckiem. Przyjemne i ciepłe przyjęcie nie oznaczało jednak, że nie oczekiwano od niego wiele od najmłodszych lat. Od samego początku kładziono nacisk na dobre zachowanie, bycie podporą dla starszego brata i szacunek dla starszych. Był wyjątkowo posłuszny i nic nie wskazywało na to, że sielanka miała się zmienić.
    Tak długo, jak długo był oczkiem w głowie matki Oldenburgowie mogli być spokojni. Tu jednak los sprawił, że nie dane mu było nacieszyć się matczyną miłością wystarczająco długo. Madleine zmarła nagle podczas trzeciego porodu, niecałe trzy lata po jego narodzinach, co miało być efektem wykończenia i menady, na którą chorowała. Jego szczęściem choroba ominęła, choć później miał powtarzać, że lepiej by było gdyby to on ją odziedziczył. Pozbawiony najważniejszej miłości jaką może posiadać każdy człowiek, szukał szczęścia i uwagi u ojca. Oldenburg był jednak zbyt zdruzgotany stratą i zamknął się w sobie. Szukał uciechy w pracy i w pierwszej kolejności poświęcał czas na wychowanie swojego pierworodnego, a następnie wyjątkowo kruchej siostrze. Poczucie odrzucenia narastało w Filipie w zastraszającym tempie. Dziecięca zazdrość względem starszego brata wzrastała. Nie wiedział, że bycie drugim w kolejności synem miało okazać się dla niego zbawienne z czasem. Zresztą to nie tak, że Edmund nie poświęcał Filipowi czasu w ogóle, ale według wielkiego dziecięcego ego było to zbyt mało. Zdecydowanie mniej niż poświęcała mu matka.
    Trzeba tu wyjaśnić jeszcze jedną kwestię. Kochał i był lojalny wobec rodziny, nawet w momentach złości lub wypowiadania wyjątkowo gorzkich słów zarówno jako młodzieniec i jako dorosły. Brata zawsze traktował jako najlepszego przyjaciela, jedyną osobę, której mógł się zwierzyć. Strata matki sprawiła, że braterska miłość wyraźnie się skomplikowała, ale tak przecież bywało i u drugich i to bez tragicznych wydarzeń w tle. Brat w niektórych chwilach zwyczajnie stawał się rywalem. Kłótnie zależały od humoru Filipa, od tego czy tego dnia ojciec poświęcił mu odrobinę więcej czasu, a także od tego czy sam brat postanowił powiedzieć coś, co zwyczajnie by go rozwścieczyło i na nowo rozpaliło zazdrość. Stawał na głowie, żeby zwrócić na siebie uwagę, tak jak gdyby walczył o terytorium; żeby choć odrobinę dłużej „błyszczeć“; żeby nie pozostawać w cieniu tego lepszego brata. Potrafił być grzeczny — najczęściej kiedy prosiła o to babka, potrafił się wygłupiać — kiedy był w dobrym nastroju, ale potrafił też wywrócić domostwo do góry nogami płaczem, nieposłuszeństwem i wrzaskiem, szczególnie jeżeli inne pokojowe metody nie działały.
    Długo brakowało mu sylwetki, która zastąpiłaby matkę lub przysłoniła blask i ideał ojca. Nikt nie był w stanie przemówić mu do rozsądku, kiedy wpadał w rozpacz zazdrości — oczywiście oprócz samego ojca. Niektórzy byli już skłonni stwierdzić, że oto Edmund Oldenburg rozpuścił swojego syna i nie było odwrotu. Plotkowano nawet, że może wrogowie klanu rzucili klątwę na nieszczęsne dziecko. Ciągle porównywano go ze starszym bratem jako tego gorszego, a to tylko dodawało ognia do oliwy. Zdawało się, że gehennie Oldenburgom nie miało być kraja, ale wtedy, niespodziewanie, Filip odnalazł kogoś kto mógłby posłużyć mu jako wzór.

    Idol

    Książki o historii były oknem na świat, którego nie mógł poznać. Najpierw była to czysta ciekawość przeplatana chęcią dowiedzenia się jak najwięcej o przeszłości rodziny. Rodowód był co najmniej ciekawy, a opowieści długie. Z czasem zaczął fascynować się archeologią, szczególnie kiedy starsi członkowie rodziny pozwalali mu na wgląd w ich pracę i opowiadali o odnalezionych reliktach. Tym skupił na sobie uwagę jednego z wujów, archeologa. Zaczęło się od długich rozmów, wielu pytań i próśb, żeby w wakacje zabrał go ze sobą na stanowisko. Pierwsza taka podróż sprawiła, że od małego zadecydował o swojej przyszłości. Nie zraziła go żmudna i ciężka praca przed którą ostrzegał go krewny. Z każdym rokiem coraz bardziej poszerzał horyzonty swojej nowej pasji i nauki pod skrzydłem nowego idola… Stał się cud, młody Oldenburg się uspokoił, przestał siać chaos, kiedy nikt go nie zauważał, jego zazdrość została ograniczona do minimum (choć nigdy nie znikła zupełnie). Nauka pod skrzydłami wujka przeplatała się z długimi filozoficznymi rozważaniami o przeszłości i teraźniejszym świecie. Zaczął zdawać sobie sprawę, że może to i lepiej, że nie był pierworodnym synem; że los dał mu lepsze możliwości i więcej wolności niż starszemu bratu, o ile o wolności wewnątrz starej rodziny można było mówić. Żal wobec ojca pozostał, ale było w nim z każdym kolejnym rokiem więcej zrozumienia i współczucia.
    Wujek był też specyficzną osobą, choć nie odbiegał od typowego przedstawiciela rodziny Oldenburgów. Ludzie go uwielbiali. Zafascynowany swoją pracą, której poświęcił pół swojego życia, mówił o niej tak, jak gdyby robił coś wyjątkowo prostego. Gdy pojawiał się w pobliżu, atmosfera stawała się lekka, radosna, znikało wszelkie napięcie. Z dziwną łatwością zjednywał sobie ludzi. Uwielbiał poznawać cudze tajemnice, ale nigdy ich nie zdradzał. Nie brakowało mu anegdot, odnajdywał wspólny język z każdym –– z dziećmi, z przypadkowo napotkanymi ludźmi, na zamożnych, znaczących osobach kończąc. Nie był przy tym sztywny, tak jak ojciec Filipa; nie był też sztywny jak większość przedstawicieli innych klanów, choć miał swoje zasady i zawsze pracował dla dobra rodziny. Nie był smutny, tak jak ojciec Filipa, a co najważniejsze –– starał się poświęcać młodemu Oldenburgowi jak najwięcej czasu, z czasem traktując go prawie jak własnego syna.
    Pod jego opieką Filip wyraźnie się zmienił. Poprawił swoje oceny w szkole, odnalazł nową pasję, która pozostała z nim do końca. Zakochał się przy okazji w literaturze i filozofii, a co najważniejsze — zakochał się w ludziach i ich naturze, zarówno w galdrach, jak i śniących. Zaczął skupiać wiedzę o ich przeszłości. Choć częściowo zachował swój buntowniczy charakter, nagle stał się osobą, z którą wielu chciało się kolegować. Nauczył się słuchać, a nie tylko być słuchanym; nauczył się, że każdy ma swoje potrzeby i że ludzie z natury najpierw chcą zaspokoić własne, a potem łatwiej zaspokajają te cudze… Nauczył się, że znając kto czego oczekuje, najłatwiej mu będzie skupić czyjąś uwagę — a to był klucz do zwrócenia na siebie uwagi ojca.

    Moja najważniejsza miłość życia

    Chęć poszerzania wiedzy rozpalała się w nim stopniowo. Nie był złym uczniem, ale zdecydowanie więcej uwagi poświęcał historii Midgardu, magii użytkowej i runicznej niż pozostałym przedmiotom. Wuj podpowiadał, że właśnie te przedmioty będą dla niego najważniejsze. Prywatnie, pod okiem wuja, starał dowiedzieć się jak najwięcej o historii śniących. Wszystko szło mu stosunkowo łatwo. Kiedy miał dobre oceny, stary Oldenburg klepał go po ramieniu i zdawał się być wyjątkowo zadowolony. Kiedy kończył akademię Fehu z wyjątkowo dobrymi ocenami, stary Oldenburg cieszył się i obdarzał go szeregiem pochwał. Kiedy oddawał swoją pierwszą dysertację studiując archeologię na Eihwazie, stary Oldenburg mówił o dumie. Kiedy otrzymał pierwszą pracę jako wykładowca archeologii, stary Oldenburg kiwał z powagą i mówił To jest mój syn! Kiedy przeniósł się do rodzinnej Galerii Wieków Minionych nagle stał się tym godnym zaufania synem.
    Najważniejszą i najtrwalszą miłością jego życia okazała się więc nauka. Starannie budował swój dorobek naukowy. Spędzał dnie i noce na badaniach, pisaniu prac naukowych i odnajdywaniu kolejnych źródeł archeologicznych. Instytut Eihwaz stał się swego rodzaju miłością kompletną i odwzajemnioną. Była to miłość dojrzałą i świadomie wybraną, pozwalającą mu na próbę odnalezienia informacji o kielichu Landvaettirów. Choć ostatecznie wybrał pracę w Galerii Wieków Minionych. Z uporem maniaka zgłębiał wiedzę i poszerzał swoje horyzonty, teraz mając możliwość lepszego wyrażania się i badań w rodzinnej Galerii. Za zmianą pracy odpowiedzialny był też ojciec, który namawiał go aby miał na oku młodszą siostrę częściej niż dotychczas.
    Swoją pierwszą dysertację poświęcił roli kobiet w osadzie z okolic Aarhus z XIV wieku — opisując ich życie na podstawie odnalezionych przedmiotów. Chciał uczynić w ten sposób ukłon w stronę wszystkich dam z jego życia. Z każdym rokiem jego prace zaczęły jednak dotyczyć tematów śmierci i pochówków. W jednej z kolejnych zaczął zgłębiać kwestię podobieństw i przeciwieństw obrzędów pogrzebowych galdrów i śniących w XV wieku, przy tym odkrywając, że świat niemagicznych był równie interesujący. W kolejnych poruszał kwestię wczesnośredniowiecznych broni i innych reliktów związanych z bitwami i wojną. W trakcie wielu lat badań stał się zwolennikiem teorii, że świat śniących i ich historia, szczególnie ta wczesnośredniowieczna, może pomóc w odkryciu niektórych aspektów historii galdrów. Tym naraził się niektórym kolegom o konserwatywnych poglądach, jednak wyjątkowo chętnie wdawał się z nimi w polemikę.
    Jego zamiłowaniem stała się też sztuka, a najbardziej obrazy o tematyce śmierci, bitew i okrętów.

    Kwiaty w moim ogrodzie

    Najważniejszą kobietą w jego życiu na zawsze miała pozostać Madleine. Była czymś w rodzaju bogini, nawet postawiona wyżej od samej Frigg. Wspomnienie jej twarzy było mgliste i wyjątkowo niewyraźne, bo ile mogło zapamiętać dwuipółletnie dziecko, ale starał się je ciągle podtrzymywać. To sprzyjało też dopisywaniu wyimaginowanych wspomnień. Pamiętał ją inaczej od drugich — gdy inni mówili o smutku na jej twarzy i o ciągle męczącej ją chorobie, on pamiętał szeroki uśmiech i energię. Niemniej było to zbyt mało, więc nie przestawał wypytać babki, dziadka i ojca, a nawet byle kogo kto ją pamiętał, o kolejne wspomnienia. Problem był jedynie taki, że przez ból po stracie niewielu chciało o niej mówić.
    Brak tej jednej najważniejszej kobiety sprawił, że z początku miał problem z komunikacją z płcią piękną. Nikt nie był w stanie zastąpić lub zbliżyć się do ideału Madleine. Najbliżej była siostra, ale jako dziecko unikał jej jak ognia, uznając że przecież dziewczyny nie bawią się tak jak chłopcy. Krył się tu też i poważniejszy problem. Z każdym rokiem coraz bardziej przypominała Madleine, a to otwierało i tak niewystarczająco zrośniętą ranę. Była też wyjątkowo specyficzna — krucha i zawsze dziwnie nieobecna. Żartował sobie z jej zachowania i ciągłej senności. Czasami denerwowało go, że nagle zasypiała i to w trakcie gry lub w momencie kiedy przedstawiał wyjątkowo interesującą historię. Nie wiedział, że uroda to nie jedyne co Josefine otrzymała po matce. Nikt zresztą nie wiedział albo zwyczajnie nie chciał powiązać znaków, które dawała. Dopiero jej efektowny upadek ze schodów sprawił, że starsi dowiedzieli się o menadzie. Potem i on.
    Razem z bratem wymyślali wiele sposobów na to, żeby trzymać siostrę z dala od snu. Najłatwiejsze było szczypanie. Nie było to na pewno przyjemne, ale czasami działało. Wszystko, byleby tylko przegonić jej senność. Bywał też nieprzyjemny wobec siostry, ale nie dlatego, że jej nie lubił, tylko specjalnie, żeby ją zezłościć i utrzymać obudzoną na odrobinę dłużej. Starał się też zabawiać ją na tysiące sposobów. Wciągał ją w kłopoty, męczył ją tańcem, zmuszał do grania w ziemną wersję magicznego hokeja, prosił o to, żeby zagrała z nim na pianinie.
    Potrzebował czasu, żeby zrozumieć, że to co stało się mamie, w przyszłości mogło stać się i jego siostrze… i wtedy, będąc nastolatkiem, odczuwał niemoc i wściekłość. W złości potrafił jeszcze bardziej pokłócić się z ojcem albo spędzić noce na graniu prostych, ale smutnych melodii na pianinie. Josefine stała się oczkiem w jego głowie, ale wstydził się to przyznać przed samym sobą. Kiedy stał się pełnoletni postawił sobie jedną misję — zamiast trzymać ją jak pod bańką tak jak robił to ojciec i starszy brat, starał się pokazać jej jak najwięcej świata. Gotów był za tę ideę wdać się w kłótnię z Edmundem. Był też jedną z tych osób, które opowiedziały się po stronie siostry, gdy ta zaszła w ciążę. Jej syn stał się jego ulubieńcem. Tym ciężej przyszło mu zmierzyć się z decyzją ojca o oddaniu siostrzeńca do sierocińca, a która — a jakże, zapadła wtedy kiedy zajęty był pracą. Nie obyło się bez gorzkiej wymiany zdań między starym Oldenburgiem a Filipem po raz kolejny.
    Robił to wszystko, byleby tylko uszczęśliwić Josefine. Sama myśl o możliwej stracie siostry ciągle wracała, a on szukał sposobu jak ocalić ją przed nieuniknionym, nawet jeżeli coś podpowiadało mu, że nie będzie to możliwe… Aż pewnej nocy spędzonej na dywagowaniu o artefaktach z wujem, rozpalił swoje chęci do odnalezienia kielichu Landvaettirów. To, jak mu się zdawało, było jedyne rozwiązanie, żeby uratować siostrę. Szalone i zapewne nierealne w realizacji.

    Bądź moją druidką,
    Bądź mi wszystkim,
    Bądź moją druidką,
    Bądź moja.

    Przychodzi taki moment, że nastolatkowie poznają smak pierwszej miłości. Nie jest ona dojrzała, ale w taką może się przerodzić, jeżeli sprzyjają jej bogowie, człowiek trochę się postara, a uczucie zostanie odwzajemnione. Może też być wyjątkowo bolesna i pozostawić blizny jeżeli zostanie ulokowana w niewłaściwym miejscu.
    Ta pierwsza miłość w przypadku Filipa została zapamiętana na długo. Był nastolatkiem i niefortunnie zakochał się w rówieśniczce z wrogiego klanu. Było to być może szaleństwo, ale jak można było przepowiedzieć to komukolwiek w tym najgorszym okresie kiedy człowiek myśli, że wie wszystko, ale nie zna tak naprawdę nic? Jej uroda i sposób w jaki mówiła zwyczajnie go oczarowały. Ideał ze snu. Było w niej dużo gracji i tajemniczości. Miał przed sobą prawdziwy zakazany owoc, a to tylko napędzało jego uczucie. Zachowywał się jak odurzony jej osobą, pisał długie listy, na które nigdy nie odpowiedziała. Być może dlatego, że podpisywał je jako F. Doceniał ją jako osobę, bez względu na odmienne poglądy. Zdawało mu się nawet przez chwilę, że oto może istnieje szansa na odwzajemnienie zauroczenia, kiedy z grzeczności odwzajemniała jego uśmiech i wdała się w krótką rozmowę. Być może robił z siebie głupka, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Być może też i błędnie tłumaczył jej dość chłodne zachowanie, ale czego nie robi młode oczarowane serce. Ojciec kategorycznie zabronił jakichkolwiek kontaktów, w tym i wysyłania listów, na których w końcu przyłapał Filipa. Rzecz jasna, przez taką decyzję doszło do kolejnej kłótni między ojcem a synem… Wieść o jej zaręczynach i hucznym ślubie kilka lat później wyraźnie podcięła mu skrzydła i zmieniła go na zawsze. Zauroczenie pozostawało z nim do końca, głęboko skryte i zatajone, tak jakby sam siebie okłamywał, że nic nie czuje.
    Przez tę szaloną miłość stał się wstydliwy, gdy na horyzoncie pojawiały się kobiety. Sam był sobie winny, rzecz jasna, nawet zdawał sobie z tego sprawę. Wciąż bywał duszą towarzystwa, ale wystarczyło jedno odważniejsze spojrzenie lub komplement ze strony jakiejkolwiek damy, żeby nagle się zarumienił i zamilknął. Nie mógł uciekać przed damsko-męskimi kontaktami w nieskończoność. A jednak, coś przyciągało kobiety w jego stronę.
    Ojciec oczekiwał od niego, żeby założył rodzinę, a przez to wspomógł swojego brata. Studia i przeprowadzka do własnego mieszkania, pozbawionego czujnego oka takiego rodzica jakim był Edmund, a przy tym i późniejsze rozczarowanie niespełnioną miłością sprawiło, że coś się w nim zmieniło. Opóźniły decyzję ślubu, co było mu na rękę, ale otworzyły go na coś zupełnie innego. Odetchnął chwilowo od presji stawianej mu przez Edmunda. Kobiety nadal wzbudzały w nim nieśmiałość, którą krył za szerokim uśmiechem i wieloma pięknymi słowami, ale brak ciągłej kontroli dodawał skrzydeł. Było w nim dużo sprzeczności. Z jednej strony bał się odrzucenia i wyśmiania, z drugiej uważał, że grzechem byłoby nie spróbować nawiązać kontaktu z płcią piękną. Potrzebował czasu przed otworzeniem się przed jakąkolwiek kobietą albo kogoś, kto by mu pomógł, a w cieniu pozostawała ta pierwsza, której ideału żadna nie mogła przysłonić. Wtedy pojawiła się ta druga, pochodząca z mało znanej rodziny, chętna pokazać mu, że płeć piękna nie była taka zła, że naprawdę mógł spędzać godziny na poważnych i na głupich rozmowach. Miesiące spędzone na wspólnym poznawaniu i odkrywaniu najgłębszych tajemnic zdawały się być wyjątkowo piękne… ale nigdy się z nią nie ożenił. Uczucie miłości i pożądania szybko się wypaliło i zamieniło we wzajemną przyjaźń. Na horyzoncie pojawiła się trzecia, czwarta i kolejne… Z jednymi był dłużej, z drugimi krócej, z trzecimi tylko na chwilę. Czarował słowami i uprzejmością, przy tym i całym swoim zachowaniem. Wstyd jakby zniknął, a rana dalej pozostawała.
    Kiedy kończył swoje studia, postanowił że może to jest ten czas, żeby posłuchać ojca, spoważnieć i ożenić się. Coraz bardziej wymagała od niego tego także rodzina, a przecież był wobec niej lojalny. Postanowił, że ożeni się z pierwszą lepszą, która okaże się nie tyle obiektem pożądania, co dobrą partnerką do rozmów, dobrą przyjaciółką. Wychodził z założenia, że jednym było życie pod wspólnym dachem, a drugim było spędzanie nocy lub dwóch w swoim towarzystwie. Nie tyczyło się to tylko jego samego, ale i tej potencjalnej narzeczonej, bowiem uznawał, że niesprawiedliwym byłoby robienie jednego, a nie pozwalania na to samo komuś, z kim miał być na dłużej w formalnym związku. Niewiele jednak chciało wyznawać podobną doktrynę, najczęściej będąc wyjątkowo zazdrosnymi o jego ewentualne skoki w bok.
    Pierwsze zaręczyny okazały się fiaskiem zupełnym, a narzeczona szybko odnalazła starszą i lepszą partię. Drugie zakończyły się, gdy zdecydował się na badania daleko od domu i zapomniał o regularnym wysyłaniu listów, a przy tym zmęczony ciągłym pisaniem prac naukowych pomylił listy… i cóż, łatwo się domyślić co czekało go po powrocie. Tłumaczył, próbował rozmawiać, na końcu nawet przeprosił za zranione uczucia. Miał jedynie szczęście, że okropne faux pas zostało pomiędzy nimi. Dopiero trzecie zaręczyny z damą z Ahlströmów, na kilka lat po tym jak otrzymał tytuł doktora i dobrą posadę w rodzinnej Galerii, przetrwały najdłużej. Tkwili w dwuletnim narzeczeństwie zanim wzięli ślub, próbując w tym czasie odnaleźć wspólny język. Gdyby nie rozmowa ze starszym bratem, pewnie trwaliby w narzeczeństwu i dłużej. On z kolei dusił się, żeby nie okazać się szczerym i nie opowiedzieć o długiej liście chwilowych partnerek.
    Problemem w jego związkach były głównie zdrady, które on za zdrady nie uważał. Czym innym było przecież zakochać się w kolejnej kobiecie, a czym innym — jak mawiał — było podziwiać czyjeś piękno, to intelektualne, to fizyczne. Miał też dziwne szczęście, że wielu nie wierzyło w to, że był kobieciarzem. Bo jak poważny archeolog zapatrzony w książki i spędzający większość czasu najpierw w Instytucie, potem w Galerii, a w międzyczasie na stanowiskach archeologicznych, taki jak Filip, mógłby sobie pozwolić na takie marnotrawstwo czasu? Praca i oficjalne małżeństwo pozwalało mu na utrzymanie skoków w bok w tajemnicy.
    Gość
    Anonymous


    KARTA ROZWOJU

    INFORMACJE OGÓLNE
    WZROST: 188 cm

    WAGA: 75 kg

    KOLOR OCZU: niebieski

    KOLOR WŁOSÓW: blond

    ZNAKI SZCZEGÓLNE: brak

    GENETYKA: brak

    UMIEJĘTNOŚĆ: brak

    STAN ZDROWIA: zdrowy


    STATYSTYKI
    WIEDZA O ŚNIĄCYCH: II

    REPUTACJA: 10

    ROZPOZNAWALNOŚĆ: 40

    STRONNICTWO: 0

    ALCHEMIA: 5

    MAGIA UŻYTKOWA: 15

    MAGIA LECZNICZA: 5

    MAGIA NATURY: 5

    MAGIA RUNICZNA: 15

    MAGIA ZAKAZANA: 0

    MAGIA PRZEMIANY: 5

    MAGIA TWÓRCZA: 5

    SPRAWNOŚĆ FIZYCZNA: 5

    CHARYZMA: 15

    WIEDZA OGÓLNA: 25


    ATUTY
    ZŁOTOUSTY (I) – +3 do rzutu kością na dowolne czynności związane z charyzmą.

    HISTORYK (II) – +7 do rzutu kością na czynności wymagające wiedzy z zakresu historii śniących.


    EKWIPUNEK
    - widmokot (pojawia się w miejscach, gdzie znajdują się przedmioty o dużej wartości historycznej, gwarantując jednorazowy bonus +5 do wiedzy ogólnej; na co dzień zapewnia stały bonus +2 do magii natury)


    AKTUALIZACJE

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Zawsze byłeś tym drugim synem, tym, któremu poświęcano mnie uwagi – szybko nauczyłeś się jednak, że to, co wielu uznałoby za pecha, mogło stać się Twoim błogosławieństwem. Poświęciłeś życie nauce, krocząc śladami archeologicznych postępów i odkrywając o świecie więcej, niż ktokolwiek dostrzegał gołym okiem – pielęgnuj w sobie tę pasję, Filip, z pewnością przyniesie Ci ona jeszcze w życiu wiele dobrego.


    Prezent

    Archeologia wymaga od Ciebie wyjątkowej spostrzegawczości – na początek rozgrywki w prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz widmokota, który zaczął towarzyszyć Ci podczas jednej z zagranicznych wypraw archeologicznych. Na początku myślałeś, że zwierzę jest jedynie spragnione towarzystwa, szybko zdałeś sobie jednak sprawę, że obecność kota nigdy nie jest przypadkowa – pojawia się on tylko wtedy, kiedy w pobliżu znajdują się przedmioty o istotnej wartości historycznej. W trakcie poszukiwania artefaktów oraz wypraw do miejsc takich jak muzea, świątynie i stanowiska archeologiczne, zwierzę gwarantuje Ci jednorazowy bonus +5 do wiedzy ogólnej, na co dzień łącząca was więź wiąże się natomiast ze stałym bonusem +2 do magii natury.


    Informacje

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.