Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Ingvar Guildenstern

    2 posters
    Widzący
    Ingvar Guildenstern
    Ingvar Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t1944-ingvar-guildenstern#22104https://midgard.forumpolish.com/t1954-ingvar-guildensternhttps://midgard.forumpolish.com/t1955-pellehttps://midgard.forumpolish.com/


    Ingvar Guildenstern
    Miejsce urodzenia
    Bergen, Norwegia
    Data urodzenia
    11.07.1973
    Nazwisko matki
    Bergdahl
    Status majątkowy
    bogaty
    Stan cywilny
    kawaler
    Stopień wtajemniczenia
    III
    Zawód
    członek Kompanii Morskiej, żeglarz, przemytnik, handlarz magicznymi artefaktami
    Totem
    sroka
    Wizerunek
    Evans Nikopoulos

    Chociaż Kamienna Forteca zawsze będzie kojarzyła mi się z morską bryzą opatulającą policzki, wilgotnym, słonym powietrzem, beztroskim czasem spędzonym w towarzystwie rodzeństwa i nader wszystko poczuciem bezpieczeństwa, to nie tęsknota za dzieciństwem sprawia, że sięgam pamięcią wstecz, rozpamiętując chwilę, która na zawsze zmieniła moje postrzeganie rzeczywistości.
    Miałem paskudny zwyczaj - nadal z niego nie wyrosłem i szczerze wątpię, że to kiedyś nastąpi - wymykania się z domu, gdy na zewnątrz panowała zawierucha. Żaden widok nie był równie piękny co ten, gdzie na firmamencie rozbijały się błyskawice, które na moment oświetlały pogrążone w ciemnej jak smoła gęstwinie nocy wzburzoną otchłań morza. Nie byłem wstanie odwrócić wzroku od fal próbujących pochłonąć wszystko, co pojawiło się na ich drodze. Nie modliłem się wtedy do Njörðra, którego ulubieńcem był przecież Björn, a nie ja. Słowa modlitwy, jakie zamierały na moich ustach kierowane były ku Ägirowi i jego małżonce, Ran.
    Podczas jednej z takich nocny spędzonych w towarzystwie deszczu, burzy i zimnego, kąsającego w odsłonięte skrawki skóry wiatru, która miała miejsce dwa miesiące po szóstej rocznicy moich urodzin, wyszeptane przez mnie modlitwy zostały nieoczekiwanie wysłuchane. Tuż po tym, jak sztorm ucichł, na horyzoncie zamajaczył niewyraźny kształt, który z czasem okazał się zdezelowanym i nagryzionym przez niesprzyjające warunki atmosferyczne statkiem. W dziecięcym umyśle, w którym zakotwiczyło tak wiele żeglarskich opowieści, jawił się jako statek-widmo; w rzeczywistości był to okręt należący do Guildensternów, który opuścił port pół roku wcześniej i zaginął bez wieści. Kiedy urwał się kontakt z załogą, nikt już nie wierzył w jego powrót, a kiedy wrócił do portu, nikt nie wierzył w to, że kiedyś z niego znowu wypłynie. Był bowiem naznaczony znamieniem tragedii – żadnemu marynarzowi nie udało się zejść na ląd i zdać relacji z tego, co się wydarzyło. Pomarli, gdy ich stopy zetknęły się z piaskiem. W tym incydencie doszukiwało się boskiej interwencji, klątwy, przez co zaczął wzbudzać strach.
    Panika zacisnęła się na moim gardle, gdy zbliżyłem się do niego pierwszy raz i sprawiła, że nie mogłem złapać tchu. Walczyłem za sobą, by nie uciec, gdzie pieprz rośnie. Wydawało mi się, że ta łajba nosząca w sobie ślad ludzkiego cierpienia, rozerwie mnie na strzępy, kawałek po kawałku, i w końcu całkowicie mnie pochłonie. Ale nie mogłem się także wycofać. Jakby w momencie, kiedy zdecydowałem się zakraść na jego pokład, niewidzialna siła rzuciła na mnie zaklęcie o nieznanej inkantacji. Potem wielokrotnie zakradałem się na ten statek – po kryjomu, tak, żeby nikt nie widział. W cieplejsze dni zasypiałem na jego pokładzie. Wtedy sprawiał wrażenie żywego, samodzielnie oddychającego organizmu. Wtedy pod skórę wślizgiwało się nienośne uczucie, że nie jestem sam. Czułem na mokrym od potu karku obce spojrzenie, słyszałem, jak deski trzeszczą pod niewidzialnym ciężarem czyjś kroków, aż w końcu usłyszałem cichy, markotny szept tuż przy uchu, którzy przerodził się w śpiew, ale gdy otworzyłem oczy, nikogo obok mnie nie było. Wyobrażałem sobie wtedy, że to duch statku zwany klabaternikiem. Chciałem wierzyć, całkiem naiwnie, że przekazał mi w ręce ten okręt.
    Kiedy, podążywszy za rodzinną tradycją, rozpocząłem edukacje w Akademii Odala, nie mogłem zapomnieć o tym statku; tajemnice, jakie skrywał, spędzały mi sen z powiek. Ciągłe wracałem do niego myślami, aż w końcu stał się źródłem mojej obsesji, a także innych uczuć, które budziły się we mnie powoli, by w końcu obnażyć swoje prawdziwe intencje i położyć się cieniem na mojej relacji z bratem.
    Björn - dziedzic, przyszły jarl, ulubieniec Njorda, Złota Gwiazda Guildensternów. Niezależnie od tego, jakimi epitetami, obrzucono mojego brata, z roku na rok narastało we mnie dławiące poczucie niesprawiedliwości, na czym ucierpiała moje wiara w boskie wyroki, czego następstwem była zazdrość. Nie mogłem jej zdusić – wślizgnęła się do mojego umysłu i zatruwała powoli, ale skutecznie myśli. Lekceważący stosunek brata do swoich obowiązków, a także brak jakiekolwiek zaangażowania doszczętnie wypalił we mnie iskrę rywalizacji. Dlaczego on?, nieme pytanie zakradło się na moje usta za każdym razem, gdy Björn był wspominany w rozmowach jako dziedzic. Żyjąc w jego cieniu, wydawało mi się, że zabrał mi wszystko. Z trudem znosiłem jego obecnością, tak drażniącą, wręcz nieznośną. Ale właśnie, dzięki temu, że to on znajdował się nieustannie w centrum uwagi i na jego barkach spoczywał większy ciężar oczekiwań, ja miałem chwilę na oddech. Wywoływałem burzę w szklance wody, byle tylko zniknął mi z oczu, co zwykle uchodziło mi na sucho, gdyż to na jego sylwetce zatrzymywało się surowe, ojcowskie spojrzenie. Czara goryczy przelała się, kiedy Björn całkowicie zaniedbał swoje obowiązki, znikając na calutki rok. Wywołało to kalejdoskop emocji. Gorycz, żal, strach, że nie żyje i gniew, że całkowicie odwrócił się do mnie plecami.
    Zakończyłem swoją edukacje na trzecim stopniu wtajemniczenia, gorliwie studiując magię runiczną w Instytucie Eihwaz, choć musiałem włożyć sporo wysiłku w to, by przekonać ojca, że przysłuży się rodzinnym interesom i okaże się niebywałym wsparciem przy wykrywaniu klątw w przemycie magicznych artefaktów. Równolegle pielęgnowałem swoje zauroczenie magią natury, co odbiło się na moim zdrowiu w formie licznych blizn po oparzeniach, nie zapominając przy tym o tym, o czym prawdziwy Guildenstern zapominać nigdy nie powinien. O morzu. Bezustannie pogłębiałem swoją wiedzę z zakresu, który najczęściej zajmował moje myśli - żeglarstwa, by w końcu stać się członkiem Kompanii Morskiej. Z upływem czasu zacząłem handlować magicznym przedmiotami, legalnie i mniej legalnie, coraz częściej zagłębiającej się w niecieszące się dobrą sławą midgardzkie rewiry, gdzie odkrywałem więcej swoich mniej lub bardziej wstydliwych słabości. Tam zrodziła się historia tatuażu, który przycina skórę mojego karku. Mimo powstałych wyrw na sumieniu, trwam w przekonaniu, że rodzina jest najważniejsza i nie cofnę się przed niczym, by zapewnić jej bezpieczeństwo – tak jak wtedy, gdy rok temu pozbyłem się człowieka, który za dużo wiedział o uprawianej przez Guildensternów kontrabandzie i nie przekonały mnie jego zapewnienia, że będzie trzymał gębę na kłódkę; pod odsłoną nocy i mgły złożyłem go w ofierze Ägirowi, modląc się o bezpieczny powrót do domu, choć czasem, najczęściej w ciszy czterech ścian, wydaje mi się, że nadal słyszę jego krzyk, gdy spada z klifu wprost w lodowate objęcia wody; kiedy fale wyrzuciły go na brzeg trzy dni później, z roztrzaskaną o skały głową, jego śmierć została uznana za nieszczęśliwy wypadek. Chcę trzymać pod kluczem wszystkie tajemnice klanu, bez względu na koszty, choć czasem targają mną wątpliwości, a wraz z nimi przemożna ochota, by rzucić to wszystko, wykraść z portu niszczejący w oczach statek dziecięcych marzeń i odpłynąć w tylko sobie znanym kierunku tam, gdzie wzywa mnie zew morza.
    Chociaż Burzowy Przylądek zawsze będzie kojarzył mi się z ciepłem domowego ogniska, bez względu na to, jakie Norny utkały mi los, zdarza mi się pogardliwie spoglądać na swoje życie. Czasem mam wrażenie, że ja i Björn jesteśmy jak rozbitkowie niegodni ocalenia, których fale wypluły przypadkowo na brzeg – wcale tu nie pasujemy i jedyne, co po sobie pozostawimy to rozczarowanie, a prawdziwą nadzieją dla Guildensternów i spoiwem łączącym to wszystko w jedną całość jest Bylgja.
    Widzący
    Ingvar Guildenstern
    Ingvar Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t1944-ingvar-guildenstern#22104https://midgard.forumpolish.com/t1954-ingvar-guildensternhttps://midgard.forumpolish.com/t1955-pellehttps://midgard.forumpolish.com/


    Karta rozwoju

    Informacje ogólne

    Wzrost
    183 cm
    Waga
    70 kg
    Kolor oczu
    niebieski
    Kolor włosów
    ciemny brąz, niemal wpadający w czerń
    Znaki szczególne
    liczne blizny po oparzeniach na całych powierzchniach obu kończyn górnych, magiczny tatuaż na karku
    Genetyka
    -
    Umiejętność
    -
    Stan zdrowia
    zdrowy


    Statystyki

    Wiedza o śniących
    I
    Reputacja
    15
    Rozpoznawalność
    30
    Stronnictwo
    0
    Alchemia
    5
    Magia użytkowa
    10
    Magia lecznicza
    5
    Magia natury
    20
    Magia runiczna
    20
    Magia zakazana
    0
    Magia przemiany
    5
    Magia twórcza
    5
    Sprawność fizyczna
    20
    Charyzma
    5
    Wiedza ogólna
    10


    Atuty

    Atut (I)
    Żywiołak (II) – +7 do rzutu kością na zaklęcia wykorzystujące siłę żywiołów.
    Atut (II)
    Łamacz run (I) – +5 do rzutu kością na zdejmowanie dowolnej klątwy.


    Ekwipunek

    złoty kompas
    - pokazuje cdrogę do cennych artefaktów, które znajdują się w okolicy, dodatkowo gwarantuje na co dzień +3 do rzutów na spostrzegawczość
    Przedmiot
    opis przedmiotu


    Aktualizacje

    19.04.2023
    zakup +5 punktów do magii użytkowej
    Data
    aktualizacja

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Kiedyś byliście najlepszymi przyjaciółmi, dziś – nie możecie na siebie patrzeć. Pomimo tego, że wiele was łączy, bowiem dorastaliście w tej samej rodzinie, ciężko wam znaleźć wspólny język. Dorastając w cieniu starszego brata, szybko zrozumiałeś, że zabrał ci  to, co powinno należeć do ciebie. Jak myślisz, Ingvarze, czy jest jeszcze szansa, by zakopać topór wojenny z Björnem, czy może wszystko zostało już stracone i nie ma dla was żadnego ratunku?


    Prezent

    W prezencie od Mistrza Gry chciałbym podarować ci złoty kompas, który przekazywany jest w rodzinie Guildensternów od pokoleń. Otrzymałeś go na osiemnaste urodziny od swojego dziadka Hallmunda – miał ci zatem towarzyszyć już na zawsze w Twoich morskich przygodach. Oprócz swoich podstawowych właściwości, jakie ma najczęściej normalny kompas, pokazuje ci przy okazji drogę do cennych artefaktów, które znajdują się w Twojej okolicy. Dodatkowo otrzymujesz na co dzień +3 do rzutów na spostrzegawczość – musisz jednak mieć kompas zawsze przy sobie.


    Podsumowanie

    Punkty doświadczenia na start
    700 PD (karta postaci)
    Osoba sprawdzająca
    Björn Guildenstern

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz pierwsze punkty doświadczenia na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie należy obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową, za co przysługują ci kolejne punkty, po które możesz zgłosić się w aktualizacji rozwoju postaci. Prosimy także o wpisanie się do spisu absolwentów, jak i instytucji i profesji w celu uzupełnienia dodatkowych informacji o postaci. Powodzenia na fabule!





    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.