Krista Forsberg
Gość
Krista Forsberg Czw 21 Lip - 10:37
GośćGość
Gość
Gość
Krista Forsberg
wiosna
Powietrze przesycone było odurzającym zapachem lilaków i świeżo skoszonej trawy — jej ślady (solidne, soczyste muśnięcia, jak pędzlem) znaczyły twoje kolana, niknąc pod materiałem krótkich, dżinsowych ogrodniczek z dziesiątkami kolorowych naprasowanek i mieszając się z drobną linią krwi wykwitłą w miejscach przetrać na śniadej skórze, zakurzonej i podrapanej od całodziennych wspinaczek po drzewach oraz wdrapywaniu się na ogrodzenia rodzinnej hodowli.
Nie lubiłaś się oszczędzać; nie lubiłaś kłaść się w czystej, zawsze pachnącej świeżością pościeli, musząc czekać na moment, kiedy wreszcie przyjdzie zmęczenie i pozwoli ci zasnąć, niespokojnie i rankiem przynosząc wyłącznie brak upragnionego wypoczynku — zakopując się w fałdach kołdry musiałaś czuć ciążące ci wycieńczeniem ciało, pod powiekami piasek, w sobie natomiast przemożną potrzebę natychmiastowego zapadnięcia w regeneracyjny, niezmącony niczym sen. Gdy już zasnęłaś, trudno było cię, zresztą, obudzić — na przestrzeni lat niewiele zmieniło się w tej kwestii: wciąż szybko i bez problemu zapadasz w sen, z którego nie wyrwą cię żadne hałasy; wciąż też, teraz nawet bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, nie pozwalasz sobie na beztroską prokrastynację. Nie potrafisz siedzieć spokojnie w miejscu, nieustannie gdzieś cię nosi, ciągle odnosisz nieodparte wrażenie, że robisz za mało, że mogłabyś więcej i bardziej się starać, że wciąż daleko ci do osiągnięcia niedościgłego ideału kuzynostwa i rodzeństwa pławiącego się w pochwałach i ciepłych uśmiechach obu jarlów (dla ciebie rzadko kiedy będącymi po prostu dziadkami, częściej natomiast osobami wywyższanymi do bluźnierczego poziomu bóstw).
Wciąż wydaje ci się, że jesteś niewystarczająca; że na stałe przylgnął do twoich pleców pełen zawodu wzrok rodziny; że pogodzili się z myślą, że jesteś ich porażką wychowawczą i nie będą potrafili nagiąć cię pod swoje wyobrażenia, przycinając do momentu, aż zaczniesz pasować do ostatniego elementu układanki.
Wszak zawsze kończyło się tylko na próbach, na daremnych staraniach; na niecierpliwych, poirytowanych westchnięciach i wymownym, cierpkim milczeniu wieńczących wszystkie twoje wysiłki mające na celu stanie się bardziej przydatną.
Zawsze próbowałaś być dobrą córką, dobrą wnuczką, dobrą siostrą, dobrą kuzynką, wzorową uczennicą, nienaganną koleżanką, pilną stażystką. Zawsze starałaś się spełniać cudze oczekiwania, które wyznaczały ścieżkę, jaką miałaś podążać — iść w ślady dziadków i rodziców, by móc z dumą i bez wstydu nosić nazwisko Forsbergów oraz w większym lub mniejszym stopniu kultywować rodzinną tradycję, wiążąc się zawodowo z hodowlą — i zawsze dawałaś do zrozumienia wszystkim, że robiłaś to tylko dlatego, że cię zmuszano. Długo nie wiedziałaś, czego dokładnie chcesz, ostatecznie nie bardzo potrafiąc odnaleźć się w surowych, rygorystycznych zasadach rządzących rezerwatem i poświęcać całą swoją uwagę wyłącznie ormom, co wywoływało konsternację ojca; nie myślałaś o tym, aby uczestniczyć w naukach etykiety, by przyglądać się skomplikowanemu procesowi dbania o własny wizerunek, czym doprowadzałaś matkę do płaczu; nigdy po drodze nie było ci z alchemią — tą bezpośrednio magiczną, jak też tą typowo codzienną, mającą miejsce w kuchni, przywodząc dziadków z jednej i drugiej strony o białą gorączkę.
Dla ciebie nie ma miejsca w żadnych przygotowanych ci przez Norny ramach.
lato
Smak rabarbarowego ciasta ze skandalicznie dużą ilością kruszonki (rozkosznie maślanej i zaskakująco słonej; do tej pory zachwyca cię to połączenie, do tej pory — bezskutecznie — próbujesz odszukać dziecięcy ideał regularnie pieczony przez Starą Hildur w cukiernianych wypiekach) na całe dnie przylega do twojego podniebienia. Zawsze był dla ciebie nagrodą — za właściwie wykonane zadanie (i za podjęcie się go w ogóle); za wyraz zadowolenia pojawiający się na twarzy rodzicieli; za przetrwanie niewyobrażalnie nudnego spotkania; za wytrwanie podczas spędu wszystkich, tak szalenie istotnych w twoim życiu oficjeli; za przepłynięcie dłuższego odcinka morza niż brat; za prześlizgnięcie się na kolejny rok nauki, na następny stopień wtajemniczenia; za ostateczne wybranie kierunku studiów; za przeżycie dnia; za wszystko — nawet za to, że nie ukroiłaś sobie jego kawałka, gdy wciąż jeszcze wyrastało w piecu, drażniąc twoje zmysły i nie pozwalając skupić się na czymkolwiek innym.
Łatwo cię rozproszyć; niegdyś bezwiednie wybiegałaś myślami ku dziesiątkom hipotetycznych scenariuszy i ku wspomnieniom tak jaskrawym, tak przyjemnie żywym, że prościej było ci zanurzyć się w ich odmętach, niż koncentrować się na słowach wypowiadanych przez profesorów i innych uczniów podczas wspólnie prowadzonych badań. Od problemów i trudności wolałaś uciekać w otulające cię woalem bezpieczeństwa marzenia, z premedytacją izolując się od denerwujących cię rówieśników — nie dlatego, że uważałaś się za lepszą, bo niewiele masz w sobie wyższości nad innymi, z pokorą potrafiąc przyjąć własną pomyłkę i niedostateczną wiedzę w określonych zakresach, ale dlatego, że nie potrafiłaś znieść oceniających cię spojrzeń, tak samo pełnych oczekiwań, jak te, które znałaś z domu. I im tak samo nie potrafiłaś sprostać; nie umiałaś dać zadowolenia uczniowskiej braci i gronu nauczycielskiemu akademii Raido, swoim zachowaniem przez lata rysując w ich oczach obraz siebie, jako osoby mało zdyscyplinowanej, niezależnej i za bardzo cierpliwej, zupełnie nie przejmującej się sztywnymi ramami upływającego czasu. Systematyczności i pilności musiałaś się wyuczyć, szybko reflektując się, że nie naginając karku do ogólnie przyjętych norm i zasad, na niewiele zdadzą się twoje naturalne instynkty, według których chciałaś się uczyć — tak jak uczyłaś się przecież w rezerwacie i tak, jak wspomniała ci babcia, gdy pierwszy raz wyjaśniała naturę drzemiących w tobie umiejętności. Szybko pojęłaś, że poza cierpliwością i dokładnością, których nigdy ci nie brakowało, aby ukończyć opiekę medyczną, której nauki podjęłaś się na instytucie Kenaz (łącząc tym samym wszystko, czego dotychczas się podejmowałaś i co w jakikolwiek sposób zadowoliłoby całą rodzinę, ciebie natomiast nie wiążąc z niczym, co nie leżałoby w kręgu twoich zainteresowań), niezbędne będzie wyuczenie się działania pod presją czasu.
Nagle okazało się, że masz go w dobie więcej, niż wcześniej przypuszczałaś.
jesień
Pod krótko — praktycznie — obciętymi paznokciami zbiera ci się ciemna tkanka ziemi. Ogrodowe grządki i bezdusznie puste połacie plaży były twoimi pierwszymi pacjentami — wtedy, gdy jeszcze myślałaś, że będziesz grzebała w ludzkich (albo chociaż zwierzęcych) wnętrznościach. Na długo przed przywdzianiem foczej skóry czułaś, że bardziej związana jesteś z szeroko pojętą, surową naturą, nie zaś topiącymi się w przepychu pomieszczeniami, w których zawsze brakowało ci tchu. Od wytwornej zastawy wolałaś wijące się pod powierzchnią korzenie, suche gałązki i muszle nurzające się w morskich głębinach; od foteli, w których tonęłaś i w których spojrzenia dziesiątek obcych ludzi przyszpilały cię jak wystawionego na pokaz motyla wolałaś ziemię, drzewa i wodę — morze, jeziora i rzeki, w których znalazłaś swój prawdziwy dom. To w tych momentach, w tych miejscach czułaś, dokąd rzeczywiście przynależysz, to tam zawsze odnajdywałaś ukojenie, które niezbędne okazało się, kiedy wraz z ukończeniem czwartego roku trzeciego stopnia wtajemniczenia rozpoczęłaś staż na oddziale zatruć i urazów w szpitalu im. Alberta Lindgrena. Praktyczna nauka opieki nad pozbawionymi sprawności galdrami, zgodnie z twoimi przypuszczeniami i wbrew zapewnieniom profesorów, okazała się pracą na tyle wymagającą i pełną poświęcenia, że z dwunastoosobowej grupy stażystów została was ostatecznie wyłącznie trójka. Z każdym mijającym tygodniem było w tobie jednak coraz więcej determinacji; wreszcie doceniłaś też trud nauczycieli z pierwszych lat nauki — wreszcie mogłaś wpajane ci wówczas nawyki rzeczywiście wdrożyć w życie, odnajdując równowagę między życiem zawodowym, a towarzyskim (które wcale nie zaczęło być bogatsze, nawet mimo ustawianych przez rodzinę nielicznych spotkań z dobrymi partiami, jak nazywał ich ojciec), między obowiązkami, a przyjemnościami, między pracą, a podróżami — najpierw bliskimi, do miast i miasteczek leżących najbliżej Midgardu, potem coraz odleglejszymi do Vardø, Inari, nawet Murmańska; do Kiruny, Rovaniemi, Östersund i Bergen; do Sztokholmu, gdzie lokalna społeczność galdrów przeplata się ze wspólnotą śniących. Do Sztokholmu, który otworzył ci drzwi do nowego świata, pozwalając zbierać nowe wspomnienia i doświadczenia, dając wyjątkową możliwość poznawania kultury tych, na których daleko na północy, gdzie magia tętni w krwiobiegu większości, patrzy się nie tylko z pobłażaniem, ale niechęcią; gdzie, jak myślałaś, pierwszy raz naprawdę się zakochałaś; gdzie podczas urlopów uczyłaś się, jak pracować i pomagać bez użycia magii, gdzie pozwolono ci pierwszy raz usiąść za kółkiem samochodu (i gdzie regularnie zaczęłaś uczęszczać na lekcje nauki jazdy, i gdzie za sprawą nowych przyjaciół kupiłaś własne auto), gdzie nie liczyło się nic poza trwającym momentem, gdzie mogłaś być sobą, nie zdradzając o sobie niemal nic.
Wciąż niewiele o sobie mówisz.
zima
Przeszyty nicią ostrych, lodowych igiełek wiatr smaga ci twarz i wnika pomiędzy włókna wełnianego płaszcza, plącze się w splotach szalika, czapki i grubych rękawiczek z jednym palcem — otulających twe ciało z przymusu, z potrzeby zachowania pozorów normalności, z obowiązku dźwigania na barkach z każdym rokiem coraz bardziej ciążącej ci tajemnicy (dzielenie jej między najbliższą rodzinę — brata, matkę, ojca, dziadków — powoli nie wystarcza, potęgując napięcie i frustrację). Ten sam ciężar, zaklęty w blisko trzymetrowym pomniku, dostrzegasz w postawie kópakonan. Ten sam ciężar, ze swoją foczą, bezgłosą siostrą z Mikladalur dzielisz regularnie od pięciu lat, kiedy pierwszy raz, po pierwszym roku stażu, stanęłaś przed jej niewzruszonym, dumnym obliczem. Za każdym razem liczysz na to, że po opuszczeniu tego miejsca będzie w tobie więcej nieskrępowanej pewności siebie; że z pewną krnąbrnością będziesz potrafiła przeżywać każdy następny dzień — i za każdym razem życie weryfikuje twoje postanowienia, głośno przypominając o pierwszych lekcjach udzielanych ci przez matkę i babkę, o upomnieniach brata i wszystkich historiach, które powtarzane były, w ramach ciekawostek podczas szkolnych wykładów.
Trudno pozbyć ci się z pamięci pierwszego spotkania z wielką wodą, kiedy chłodne, wzburzone fale cieśniny Skagerrak obmywały ci zmarznięte na kość stopy uparcie tkwiące w miejscu, bo nie potrafiłaś uwierzyć, że gdy tylko zanurzysz się w lodowatych odmętach morza, przywdziejesz foczą skórę; trudno ci zapomnieć chwili, kiedy mrowienie zaczęło obejmować całe twoje ciało, a odczucie zimna znikało, zamieniając się w rozpierającą cię od wewnątrz ekscytację. Nie potrafisz nie pamiętać o kolejnych dniach spędzonych na plaży w towarzystwie matki, która szemrała wraz ze strzelającymi w ciemność nocy iskrami ogniska o foczych historiach: o przywilejach płynących z posiadania aury, ale też o zagrożeniach wiążących się z byciem selkie, o potrzebie bezwzględnej ochrony własnej skóry i o możliwościach wynikających z naginania ludzkiej woli pod własne dyktando.
Nie umiesz też nie wracać w to samo miejsce, już nie zimą, ale latem — wyczekując wytrwale pierwszych grzmotów i błyskawic, ich odległego tańca na wzburzonej powierzchni morza. Nocami chowając się w wysokich, nabrzeżnych trawach, by słuchać ich cichego szeptania, które z upływem minut cichnie, dopuszczając do głosu kryjące się wraz z tobą świerszcze. To tu, w pierwszych, poznanych prądach morskich, wypoczywasz najlepiej, pozwalając nieść się wodzie coraz dalej i dalej, tak daleko, że w pewnym momencie nie umiesz już dostrzec brzegu; to tutaj nie przeszkadzają ci sine od temperatury wody usta i spieczony od słońca nos, na którym jeszcze wyraźniej odznaczają się piegi; to tutaj przestajesz mieć wyrzuty sumienia, że podczas sesji, na niektórych pacjentach siłą wymuszasz posłuszeństwo; to tutaj w końcu trzy lata wcześniej zdecydowałaś się, by podjąć współpracę z Kruczą Strażą i część godzin przeznaczyć wyłącznie na doprowadzanie oficerów do pełni sił.
To tutaj rozkwitasz.
Mistrz Gry
Re: Krista Forsberg Nie 7 Sie - 20:23
Karta zaakceptowana
Od zawsze się wyróżniałaś; zarówno w swojej rodzinie, wychodząc naprzeciw szorstkim, żywionym oczekiwaniom, których to kręte ścieżki wyznaczyli ci krewni, jak również w gęstwinach tłumu. Nie stłumisz zupełnie czaru, jaki wokół roztaczasz; tak samo, jak pieśni swego dziedzictwa; jesteś pełna sprzeczności, Kristo; tkwi w tobie nieokiełznanie, wolny duch istot żyjących pośród spienionych grzbietów fal morza, szlachetna krew klanu Forsbergów, dumnych ze swych osiągnięć i troska terapeutki zajętej losem pacjentów. Uważaj; obecne czasy przywiodły burzowe chmury, podczas których sam Midgard może nie być bezpieczny dla właśnie takich jak ty.
W prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz ode mnie zawieszkę w kształcie foki. Ten tajemniczy przedmiot wręczyła ci niegdyś matka; zdolności, jakie posiada, ujawniają się w miejscach bliskich twoim zastępom przodków. Za każdym razem, kiedy przebywasz w lokacji związanej z wodą (brzeg morza, rzeka, jezioro), otrzymujesz +5 punktów do zaklęć obronnych. Dodatkowo, zawieszka zapewnia ci stały bonus +2 punktów do magii natury. Korzyści, wypływające z prezentu, nie nakładają się na siebie.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
W prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz ode mnie zawieszkę w kształcie foki. Ten tajemniczy przedmiot wręczyła ci niegdyś matka; zdolności, jakie posiada, ujawniają się w miejscach bliskich twoim zastępom przodków. Za każdym razem, kiedy przebywasz w lokacji związanej z wodą (brzeg morza, rzeka, jezioro), otrzymujesz +5 punktów do zaklęć obronnych. Dodatkowo, zawieszka zapewnia ci stały bonus +2 punktów do magii natury. Korzyści, wypływające z prezentu, nie nakładają się na siebie.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!