Harriet Lidholm
Gość
Harriet Lidholm Wto 5 Lip - 23:15
GośćGość
Gość
Gość
Harriet Lidholm
Drobny dzwoneczek, zadzwonił, gdy nagle drzwi od nadmorskiej karczmy otwarły się szeroko. Zakapturzona postać przekroczyła próg, niosąc w ręku niewielki woreczek. Jej nietuzinkowy ubiór skupił na sobie uwagę wielu galdrów, których rozmowy zdawały się przyciszyć, jeżeli nie całkowicie zaniknąć. Nawet grajkowie wydali się zaskoczeni pojawieniem się nieznajomej w tych okolicach. Ta jednak nie zwracała na otoczenie uwagi. Wsłuchując się w skrzypienie podłogi pod swoim ciężarem ruszyła pewnym siebie krokiem do karczmarza, swojego zleceniodawcy. Wyłożyła na blat pozyskane surowce, oczekując z dumnym uśmiechem zapłaty za wykonaną pracę. Wtedy także zdjęła kaptur ujawniając na krótki moment swą tożsamość dla wielu z nich jeszcze nie znaną. Grajkowie wrócili do swojego zajęcia, a rozmowy znowuż wypełniły ściany karczmy, gdy rudowłosa odebrała należną jej płace, lekko unosząc kąciki ust uwypuklające cienką zabliźnioną linię ciągnąca się od połowy nosa do kawałka policzka. Zabrała jutowy worek, spojrzała ostatni raz na swojego klienta, po czym odwracając się bezsłownie ruszyła z powrotem w kierunku drzwi z świadomością kolejnego dobrze wypełnionego dnia.
Wszyscy stracili nią zainteresowanie. Jednak dwójka mężczyzn, a z pewnością jeden z nich o krótkiej czuprynie w kasztanowej barwie w dalszym ciągu przyglądał jej się do momentu, w którym tajemnicza postać całkowicie nie zniknęła mu z oczu. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, koncentrując na sobie wzrok kompana zasiadającego po przeciwnej stronie stołu.
— Harriet Lidholm. — wymamrotał mężczyzna w zamyśleniu, które zakończyło się drobnym tajemniczym uśmiechem.
— Kto? — zapytał się ten drugi unosząc na moment wzrok utknięty na kufrze.
— Nowy nabytek gildii łowców. — dodał na ułamek sekundy spoglądając wprost w brązowe oczy szczupłego blondyna. Ten jednak w dalszym ciągu nie rozumiał o co chodziło.
Brunet westchnął. Lekko poddenerwowany przeczesał niepewnie włosy. — Słyszałeś może o tej nowej łowczyni? — zagadnął starszy mężczyzna do młodszego, przechylając delikatnie kufel z bursztynowym płynem, który rozlał się przyjemnie po jego podniebieniu. A biały wąs stworzony przez piankę przetarł ręką. Złotowłosy skonfundowany jedynie pokręcił przecząco głową. Brunet jednak widząc iż w jego oczach zabłysła iskra zaciekawienia, ponownie westchnął cicho unosząc jeden kącik w krzywym uśmiechu. Odstawił potężny dzban i przysunął się bliżej konspiracyjnie. — ...mówią że ponoć dobra jest w swym fachu, lecz brakuje jej odpowiedniego podejścia do kupca!
— To znaczy? — zdziwił się zaraz ten drugi, nie rozumiejąc co jego długobrody kompan stara mu się przekazać.
— Że ogłady jej brak! Że czasem jak tekstem walnie to aby tylko się schować. Nie daje sobie w kasze dmuchać, oj zdecydowanie nie. Targować to się ponoć tak umie, że nim skapniesz się zejdziesz sceny nawet nie wiedząc kiedy padło ostateczne słowo z twojej strony! — odrzekł ten gestykulując dłońmi w powietrzu. A wszystko to opowiadał w tak porywający sposób, że znacznie młodszy mężczyzna nie mógł zmienić toru ich rozmowy. Zresztą nikomu jeszcze nie zaszkodziło delikatne plotkowanie! A brązowowłosy zdawał się wiedzieć na temat tej kobiety bardzo wiele.
— Skąd takie rzeczy wiesz, brachu?
— A no widzisz mój drogi, ma się te znajomości. Tu ktoś rzuci słówkiem, tam ktoś coś dopowie i z ust do ust roznoszą się pogłoski. A wiem jeszcze więcej, lecz czy nadal chcesz mnie słuchać? — zapytał, znowuż przelewając bursztynowo zabarwioną ciecz. Ten zaś blondyn pokiwał niemo głową, zamieniając się w słuch, jeszcze ostrzej skupiając się na płynących z jego ust słowach.
— Jej matka ponoć zmarła przy porodzie, a ojciec wraz z wiekiem coraz mniej czasu jej poświęcał. To między innymi przyczyniło się do zrobienia z niej samotnego wilka. Kiedy nie możesz się z nikim podzielić problemami…musisz zacząć działać sam i samemu je rozwiązywać. — rzekł po krótkiej przerwie, kończąc swą wypowiedź krótkotrwałym zamyśleniem. Widząc, że siedzący naprzeciwko niego kompan nie ma nic do dodania, spokojnie kontynuował. — W pewnym momencie ponoć odsunęła się od ludzi jeszcze bardziej…zagłębiając się niezwykle mocno w książkach. Powiadają, że odkryła coś, lecz nikomu nic na ten temat nie wiadomo. Plotki chodzą, że może jest jednym z tych, no! Zwierzęcoustnych! Ale ja tam nie wiem. No i potem niespodziewanie z marzenia o żegludze poszła na uniwersytet Kenaz, gdzie zaczęła kształcić się z działu zoologi. Rozumiesz ten przeskok? — prychnął pod nosem, samemu głowiąc się cóż sprawiło że kobieta ta zmieniła zdanie i przecząc swoim marzeniom podjęła zupełnie inną ścieżkę.
— Dziwne… — rzekł ten drugi przejeżdżając dłonią po podbródku w zastanowieniu.
— Może kiedyś dane nam będzie poznać motyw tak nagłej przemiany, a tymczasem koniec tej gadaniny! Zbierajmy się kompanie. To czas na nas.