Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Lief Fiske

    Gość
    Anonymous


    Lief Fiske (Raynell Nilsen)
    Dane postaci Bergen, Norwegia / 14 maj 1969 / Ibsen
    przeciętny / kawaler / III stopień wtajemniczenia
    klątwołamacz (zaklinacz) / Wąż / Charlie Knepper

    Na początku było nas trzech. Mój ojciec – Karl Nielsen, był rybakiem, który codziennie z samego rana wypływał na pobliskie wody w poszukiwaniu ryb. Zostawiał wtedy mnie i mojego brata samych. Gdy się urodziłem, Nikolas miał dwanaście lat, gdy jego spokój zakłóciło ciche pukanie do drzwi. Po ich otwarciu, na progu znaleziono koszyk, a w nim zawinięte w pieluszki dziecko, do którego doczepiony był liścik. Można się jedynie domyślać, co w nim napisano, jednak musiało to być wystarczająco dobre wyjaśnienie, że zdecydowano się przyjąć mnie pod dach domostwa Nielsenów. Swojej matki nie znałem, nie było jednak wątpliwości, że Karl był moim ojcem, nawet jeśli nie łączyły nas żadne więzi krwi. Mężczyzna nigdy nie opowiadał o swoich kobietach. Sam żony nigdy nie posiadał. Nie pytałem go nigdy o to, dlaczego wybrał samotność, bo dość szybko dotarło do mnie, że zarówno ja jak i Nikolas, byliśmy podrzutkami. Karl nie należał do osób, które chciałyby się ustatkować ze swojej własnej woli. Z jakiegoś dziwnego powodu przygarnął jednak dwójkę dzieci, które mogły, ale nie musiały być z nim spokrewnione. Był dobrym człowiekiem, a przynajmniej starał się nim być. Nigdy nas nie krzywdził i życie z nim było spokojne, chociaż nie należało do najłatwiejszych. Były to jednak przyjemne czasy wypełnione zapachem świeżych ryb i morskiej bryzy. Wiele bym oddał, by wrócić do tego prostego życia.
    Rozpamiętując każdy szczegół ze swojego dzieciństwa można dojść do nieoczekiwanych wniosków. Dziecięce oczy widzą wiele rzeczy, jednak ich umysły nie są do końca pewne, jak je interpretować. Dopiero z biegiem lat uczymy się dostrzegać prawdziwą naturę rzeczy, gdy wyzbywamy się naszej niewinności. Dorastałem niewinnie. Nie rozumiałem wielu rzeczy, w przeciwieństwie do mojego brata, u którego z biegiem lat zacząłem dostrzegać coraz bardziej zatroskany wyraz twarzy. Miałem osiem lat, gdy Nikolas zniknął z domu. Udał się na studia. Chociaż nie wiedziałem, skąd mógł mieć na to pieniądze, nie kwestionowałem niczego. Brat był dla mnie wszystkim, bo chociaż nie miałem z ojcem złych relacji, to jednak Nikolas był człowiekiem, który się mną opiekował. Nie wiedziałem, jak udawało mu się połączyć opiekę nade mną i swoją edukację. Pamiętam, że przychodziły do nas miejscowe staruszki, które się mną zajmowały, dopóki sam nie zacząłem swojej przygody z nauką. Znacznie częściej w moich wspomnieniach pojawia się coraz bardziej dojrzała twarz brata, jego zielone, lekko brunatniejące oczy i miedziane włosy, które z każdym kolejnym tygodniem stawały się coraz dłuższe. Obserwowanie go było dla mnie przyjemnością, bo czułem się przy nim bezpiecznie, wiedząc, że zawsze mogę znaleźć schronienie za jego plecami, kiedy była taka potrzeba. Wraz ze zniknięciem Nikolasa zniknęło poczucie bezpieczeństwa, zniknęła troska i czuły uśmiech, który odpędzał wszystkie moje smutki. Ojciec nie był zły, jednak nigdy nie był w stanie zapewnić mi tego samego, co brat. Czułem się z tym okropnie, zwłaszcza gdy w moim umyśle zagościła myśl, że ojciec staje się mi całkowicie obojętny.
    Gdy zostaliśmy sami coraz częściej widziałem ojca z alkoholem w ręku. Powoli zaczynałem wszystko rozumieć i składać układankę nowej, nieznanej mi wcześniej rzeczywistości w całość. Życie jednak toczyło się dalej. Byłem już na tyle duży, że można było zostawiać mnie samego w domu. Lubiłem tę odrobinę niezależności i samodzielności, którą mi to zapewniało. Nie sprawiałem kłopotów i dobrze się uczyłem. W okolicy musiałem być lubiany, bo sąsiedzi często mnie odwiedzali i przynosili różne prezenty począwszy od słodyczy, a skończywszy na książkach czy zabawkach. Lubiłem się uczyć. Nauka nie sprawiała mi problemów. Nawet ojciec był dumny z tego, jak szybko poszerzałem swoją wiedzę, zwłaszcza w kierunku magii runicznej. Lubiłem o tym czytać, korzystając początkowo z dziecięcych podręczników, z czasem pogłębiając swoją wiedzę. Chociaż nie należeliśmy do zamożnych ludzi, ojciec dzięki swojemu zawodowi miał wielu znajomych, również tych ciekawszych. Jednym z nich był starszy mężczyzna, który zdecydował się mieszkać w okolicy. Mężczyzna ten był dawnym profesorem magii runicznej i usłyszawszy o moim chłonnym umyśle, dzielił się ze mną swoją wiedzą. Oczywiście w odpowiednim stopniu. Byłem bowiem zbyt młody na to, by upajać mnie wiedzą akademicką. Lubiłem spędzać czas w domu profesora. Było to coś odmiennego od domu, w którym się wychowywałem i przez krótki czas mogłem poczuć się jak ktoś inny, ktoś kim zawsze chciałem, ale nie mogłem być. Nie byłem też samotny.
    Od odejścia Nikolasa jedyną pociechą, która odganiała moją tęsknotę, była korespondencja z nim. Był to nasz sekret, bo brat prosił, bym nie mówił o listach nikomu. Układałem je więc starannie pod podłogową deską, tak żeby nikt, nigdy nie był w stanie ich znaleźć. Brat, chociaż nieobecny, posiadł nade mną niesamowitą władzę. Byłem w stanie pochłonąć wszystko, o czym Nikolas do mnie napisał. Z utęsknieniem wyczekiwałem kolejnego listu i chwili, w której będę mógł na niego odpisać, mając nadzieję, że brat czuje to samo.
    Lata mijały, a ja dorastałem. Moja wiedza poszerzała się, co stanowiło nie lada wyzwanie, bo naukę musiałem nauczyć się godzić z pracą, gdyż ojciec powoli zaczynał uczyć mnie swojego zawodu. Praca na morzu nigdy nie była moją pasją. Nie chciałem łowić ryb, ale nie mogłem też zostawić ojca. Prosiłem bogów o pomoc w podjęciu dobrej decyzji i coś faktycznie na te prośby odpowiedziało. Wieść, że mój ojciec zginął nie wywołała we mnie rozpaczy. Znacznie gorsza była realizacja, że Karl był dla mnie obojętny. Nie żywiłem do niego tych samych uczuć, które żywiłem do brata. Nie potrafiłem tego zrozumieć, a tym bardziej nie potrafiłem zakwestionować. Nie mogłem również zmusić się do żałoby, myśląc o sobie jak o okrutnym człowieku, który nie potrafi zmusić się do jakichkolwiek uczuć względem osoby, która przygarnęła go do swojego domu. Byłem niewdzięcznikiem, jednak wszystkie te myśli wyparowały, gdy tylko otrzymałem propozycję zamieszkania w domu profesora, u którego pobierałem prywatne nauki magii runicznej. Mężczyzna, już dość sędziwy lubił moje towarzystwo i w zamian za lekcje i dach na głową zaproponował, że będę pomagać mu z pracami domowymi. Towarzystwo mężczyzny i jego ciepłe słowa skłoniły mnie do podjęcia dalszej nauki na Instytucie Eihwaz, gdzie postanowiłem kształcić się na kierunki klątwołamactwa.
    W październiku zamieszkałem w Midgardzie. Nie było łatwo, a przez wzgląd na swój status majątkowy nie mogłem pozwolić sobie na luksusy. Oczywiście dostawałem pewne kieszonkowe od profesora, który zaczął traktować mnie jak syna lub wnuka, niemniej jednak nie chciałem tego nadużywać. Wynająłem najtańsze mieszkanie i zacząłem dorabiać sobie w miejscowym antykwariacie, w którym dodatkowo miałem dostęp do ksiąg, w których zawarte były rzeczy, o których dawno się już zapomniało. Ciekawiło mnie to, jednak prawdziwą ciekawość rozpalił we mnie widok Nikolasa, który pojawił się, mogłoby się wydawać że przypadkowo, w antykwariacie. Brat, którego nie widziałem tak długo, dojrzał jeszcze bardziej. Na jego twarzy malowały się pojedyncze, delikatne zmarszczki, a zarost okrył jego podbródek i część policzków. Wciąż jednak gościł na nim ten sam młodzieńczy uśmiech, który potrafił odpędzić wszystkie troski i zmartwienia. Zaprowadził mnie do swojego mieszkania i zaczął opowiadać o rzeczach, o których nie powinienem był nigdy słyszeć. Do dzisiaj przeklinam dzień, w którym Nikolas pojawił się ponownie w moim życiu.
    Magia zakazana, o której zaczął opowiadać mi Nikolas była odstręczająca, zwłaszcza dla kogoś, kto zaczynał swoje studia na klątwołamactwie. Nie chciałem o niej słuchać i początkowo sceptycznie i z lekka odrazą spoglądałem na brata. Nie wiedziałem, jak bardzo on sam utonął w tej dziedzinie. Nie mogłem się jednak oprzeć pokusie, jaką była możliwość przebywania w towarzystwie brata, którego tak bardzo mi brakowało. Nie miałem pojęcia, jaką zgubą miała się okazać możliwość spoglądania w życzliwe oczy i serdeczny uśmiech mężczyzny. Widok tej samej promiennej twarzy, która rozbudzała we mnie wszystkie najprzyjemniejsze wspomnienia okazał się silniejszy niż zdrowy rozsądek. Jakżeby mój brat miał być tak zepsuty i nikczemny, jak opisywano ślepców? Była to dla mnie abstrakcja, żywy oksymoron. Nie byłem w stanie postrzegać Nikolasa jako złego i niebezpiecznego, jako osoby, która bez pamięci zatraciła się w najgorszych magicznych arkanach. Stanowiło to zapalnik do mojej ciekawości. Z każdym kolejnym dniem  i każdą kolejną nocą coraz chętniej słuchałem opowieści brata. Piłem słowa z jego ust niczym boską ambrozję. Wszystko to robiłem dla zwykłego poczucia bliskości. Chciałem się poczuć jak dziecko, jakbym cofnął się w czasie do chwili w której miałem osiem lat. Było to przyjemne uczucie. Niestety chęć spędzania czasu z bratem szybko przerodziła się w ciekawość. Jego opowieści fascynowały, możliwości, które oferowała magia zakazana okazały się jednak zbyt nęcące, by można było przejść obok nich obojętnie. Historie, które opowiadał mi brat były niczym syreni śpiew, który ściągał mnie na skały zatracenia. Nie wiedziałem z czym mogło się to wiązać. Nie chciałem się w to zagłębiać, jednak nie potrafiłem się temu oprzeć. Z każdym mijającym miesiącem wpływ, jaki miał na mnie mój brat rósł. Poznawałem coraz więcej rzeczy i coraz więcej tajników przestawało być dla mnie niezrozumiałymi. Podobało mi się to i chciałem więcej. Byłem niczym topielec, który usilnie pragnie napełnić swoje płuca wodą, doskonale wiedząc, do czego to może doprowadzić. Magia zakazana oferowała wspaniałe rzeczy, w których łatwo było mi się zatracić. Moja znajomość magii runicznej dodatkowo ułatwiała mi zgłębianie wszystkich zakazanych tajników. Magia zakazana otwierała drzwi, które dla zwykłych galdrów pozostawały zamknięte, a to stanowiło najlepszą motywację do tego, by ją zgłębiać i oddawać się jej. Wiedza była potęgą, której nie należało ignorować.
    Naukę w Instytucie skończyłem z dobrymi wynikami. Nauka szła mi sprawnie, bo poznawałem rzeczy, które naprawdę mnie interesowały. Moja relacja z bratem pogłębiała się jeszcze bardziej. Radość, jaką czerpałem z jego obecności przysłaniała mi oczy. Nie byłem w stanie zauważyć, jak bardzo się zatracałem w słowach i historiach, którymi mnie karmił. Nie przeszkadzało mi to, że każdego kolejnego dnia traciłem cząstkę siebie, a gdy zacząłem to dostrzegać, to na odwrót było już za późno.
    Po skończonej nauce w Instytucie, moje spotkania z bratem stawały się coraz częstsze, jakby Nikolas wszystko to sobie przemyślał i specjalnie pozwalał mi skończyć moją edukację. W tym czasie pokazywał mi inkantacje i rytuały, które początkowo okrutne zaczynały coraz bardziej kusić. Zatracałem się w każdym rzuconym zaklęciu i w każdym kolejnym rytuale. Początkowo zaczynałem na zwierzętach, jednak później na ludziach, którzy próbowali wyrządzić mi krzywdę. Magia zakazana oferowała szereg zaklęć, których użycie gwarantowało mi bezpieczeństwo. Zadawanie się z moim bratem nie zawsze było bowiem bezpieczne. Nie zawsze obracał się on w miłym towarzystwie, więc nauczenie mnie odpowiednich zaklęć było logicznym rozwiązaniem. Później pojawiły się konkretniejsze i bardziej skomplikowane rytuały. Nikolas miał klientów, którzy prosili go o wykonywanie drobnych usług. Brat uznawał, że była to świetna okazja, żebym i ja doszkalał się w umiejętnościach. Niestety razem z wiedzą pojawiła się również cena. Mój charakter ulegał przemianie. Stawałem się cyniczny, arogancki i okrutniejszy. Napełniało mnie poczucie wyższości, gdyż miałem świadomość, że wiem więcej niż inni. Było to wspaniałe uczucie. Podobało mi się to, że potrafiłem sam o siebie zadbać i nie potrzebowałem już mocnego ramienia starszego brata. Stawałem się samowystarczalny. Niestety razem z tą pewnością pojawiało się również coś innego. Potworne zmęczenie, bóle głowy i mięśni męczyły mnie przez wiele tygodni. Moje ciało się zmieniało, do czego nikt mnie nie przygotowywał. Z opowieści brata oczekiwałem czegoś wyjątkowego. Przeistoczenia. Miałem stać się wyjątkowy, a jedyne co dostałem to słabość i ból. Każdy mięsień i fragment skóry płonął żywym ogniem, którego nic nie było w stanie ugasić. Kakofonia głosów bez ustanku rozbrzmiewała w mojej głowie, ale nie wiedziałem, czy były to jedynie moje myśli nękające obolałą głowę, czy też moje krzyki rozdzierające gardło. Wydawało mi się, że to nigdy nie ustąpi. Zwijałem się z bólu przy każdej próbie poruszenia się. Trwało to tak długo, że zacząłem się do tego przyzwyczajać. Na szczęście ustąpiło.
    Wszystko to, przez co przeszedłem, gdy w moim ciele zachodziła ta dziwna przemiana, puściłem w niepamięć, gdy tylko spoglądałem w twarz brata. Staliśmy się tym samym, co jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło. Nie było już tajemnic, nie było rzeczy, których nie mogliśmy robić wspólnie. I gdy tylko z mojego ciała zniknęły wszelkie oznaki zepsucia, mogłem zacząć żyć na nowo. Świat ten kusił i mamił, podobnie jak wcześniej robił to Nikolas. Nie potrafię wyjaśnić, co takiego zachęcającego było w tym wszystkim. Być może chodziło o robienie czegoś, co było zakazane i chęć wyłamania się tradycji, która przecież tak bardzo potrafiła wiązać ręce. Podobało mi się to, w czym zacząłem uczestniczyć, chociaż nie zawsze było to zgodne z prawem i moralnością, którą kiedyś sądziłem, że posiadałem.
    Sielanka nie trwała jednak wystarczająco długo. Miałem zaledwie dwadzieścia pięć lat, gdy o występkach mojego brata dowiedzieli się Strażnicy z Kruczej Straży. Musieliśmy opuścić Midgard i zacząć szukać schronienia tam, gdzie sądziliśmy, że możemy być bezpieczni. Byliśmy czujni i uważni, jednak nie udało nam się ukryć. Zostaliśmy wytropieni. Przywdziany w ciemny płaszcz mężczyzna wszedł do leśnej chaty, którą przybraliśmy za tymczasowy schron. Była to niepozorna i stara szopa, która sypała się i jakimś cudem ciągle jeszcze stała. Mężczyzna zaskoczył nas, gdy pozwoliliśmy opaść naszej uwadze. Nie było przesłuchań, nie było Pieczęci. Rozpoczęła się się walka, którą przerwał trzask tłuczonego szkła. Zaklęcie Splundra posłało szklane odłamki w naszym kierunku. Skryty za plecami brata, poczułem rozdzierający ból w prawym boku, gdy jeden z odłamków zatopił się w moim ciele, a na twarzy rozlewające się ciepło. Nie widziałem mężczyzny, który wymierzył śmiertelny cios, jednak jego głos zaszył się w mojej pamięci wyraźnie niczym czarna łata na białym materiale. Upadliśmy na ziemię. Bezwładne ciało brata wciąż ściskałem w ramionach. Nie widziałem, kiedy zniknęło z niego życie.  
    Leżałam na zimnej i spróchniałej podłodze, czując jak sztywnieje ciało, które cały czas trzymałem. Krew brata z rozciętego gardła okrywała mnie zalewając paskudnym ciepłem i wlewała się do ust. Metaliczny posmak, to ostatnie, co mi po nim pozostało. Nie miałem jednak sił, by się otrząsnąć. Słabłem z każdą chwilą. Wiedziałem, że śmierć i na mnie nastawiła swoje sidła. Czekałem cierpliwie, jednak koniec nie przychodził. Na zamianę traciłem i odzyskiwałem przytomność, a w bolącej głowie rodziła się nienawiść do mężczyzny, który zgotował nam taki los. Nie wiedziałem, jak długo leżałem na ziemi. Z każdą próbą poruszenia się, szkło wbijało się we mnie głębiej, rozdzierając mnie od środka. Nigdy wcześniej nie czułem podobnego bólu i nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się przyrównać go do czegoś podobnego. Agonia przeciągała każdą minutę w nieskończoność, a godzinę w wieczność. Powieki zamykały się, a w mojej głowie krążyła jedynie jedna myśl – miałem nadzieję, że powieki te zamykają się już po raz ostatni, jednak moje ciało walczyło i nie chciało się poddać. W głowie zaczynały kłębić się najróżniejsze myśli. Wiedziałem, że oddałbym wszystko, żeby pomścić śmierć brata. I właśnie wtedy, gdy złość i chęć zemsty sięgnęła zenitu, gdy wydawało mi się, że nie można kogoś nienawidzić mocniej, coś poruszyło się w ciemnym kącie pomieszczenia. Cień, znacznie ciemniejszy niż ciemność, która mnie otaczała, przesunął się. Niczym zasłona smagana wiatrem opadł na ziemię. Ciemna tafla zaczynała przybierać kształtów, materializować się. Nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy była to jedynie ułuda, czy też działo się to naprawdę. Ostatkiem sił zrzuciłem z siebie ciało brata, pozwalając by szklany odłamek ponownie dał znać o swojej obecności i spojrzałem na zjawę, której czarne niczym smoła ręce ciągnęły ją po drewnianych deskach. Widok ten był wszystkim tym, co można wyobrazić sobie w swoich najgorszych koszmarach. Upiór powoli wczołgał się na moje ciało i szepnął do ucha kolejną zachętę. Ponownie ktoś mamił mnie i obiecywał życie w zamian za wieczne usługi. Wtedy pakt ten wydawał się być korzystny. Nie myślałem jednak jasno. Demon ponownie rozpalił we mnie ogień, którym była zemsta. Dał okazję do tego, by pomścić śmierć brata. Nie liczyło się nic poza tym. Bez wahania przypieczętowałem pakt, wiążąc siebie z demonem. Cena tego przestała mieć dla mnie znaczenie. Już nic nie miało znaczenia.
    Ocknąłem się ubrudzony krwią brata. Po moich ranach nie było już śladu i gdyby nie ciało, leżące tuż obok mnie, mógłbym uznać, że wszystko to co się wydarzyło było wynikiem mojej wyobraźni. Przebrałem się w czyste ubranie i opuściłem chatę, pozostawiając swoje dawne życie za sobą. Jako Lief Fiske zacząłem krążyć po świecie, co jakiś czas zatrzymując się w wybranych przez siebie miejscach. Czasami były to wioski, częściej jednak większe miasta. Preferowałem niemagiczne dzielnice. Wiedząc, czego domagał się demon nie chciałem ryzykować wykrycia, zwłaszcza na samym początku, gdy sam jeszcze oswajałem się ze swoimi umiejętnościami. Nie było znaczenia, czy żerowałem na mężczyznach, czy kobietach, chociaż demon najbardziej lubował się w zsyłaniu koszmarów na dzieci. Początkowo i mi sprawiało to przyjemność, ale z czasem zaprzestałem tej praktyki. Jak widać wciąż jeszcze tliło się we mnie sumienie, które przypominało mi, że sam też kiedyś byłem dzieckiem, które z utęsknieniem czekało na zobaczenie twarzy starszego brata, który uśmiechem odpędzał strach i kłopoty. Próbowałem się w tym wszystkim odnaleźć i w jakiś pokrętny sposób starałem się usprawiedliwiać swoje działanie. Mojemu postępowaniu przyświecał tylko jeden cel – znaleźć mężczyznę odpowiedzialnego za śmierć mojego brata i wymierzyć karę.
    Gdy poczułem się pewniej, to zacząłem pojawiać się wśród galdrów coraz częściej. Nie bałem się śmierci, nie bałem się wykrycia. Grasowałem na każdym. W końcu każdy kiedyś śni koszmary. Nie było znaczenia, czy byli to bogaci, czy biedni, mężczyźni czy kobiety, ale nigdy dzieci. Na najgorszych zsyłałem największe koszmary, puszczałem wodze kreatywności, na innych spoglądałem łaskawszym wzrokiem, co nie zawsze spotykało się z aprobatą drzemiącego we mnie demona. Trafiając w odpowiednie kręgi zgłębiałem również swoją wiedzę z zakresu magii zakazanej.
    W swojej wędrówce zawędrowałem w końcu do Midgardu. Tutaj właśnie planuję spełnić swój cel i pomścić śmierć brata, ukrywając się pod postacią pomniejszego klątwołamacza i zaklinacza (w tym mniej jawnym światku).
    Gość
    Anonymous


    KARTA ROZWOJU

    INFORMACJE OGÓLNE
    WZROST: 184 cm

    WAGA: 76 kg

    KOLOR OCZU: brązowe

    KOLOR WŁOSÓW: ciemny brąz

    ZNAKI SZCZEGÓLNE: kilka tatuażów

    GENETYKA: zmora

    UMIEJĘTNOŚĆ: -

    STAN ZDROWIA: zdrowy


    STATYSTYKI
    WIEDZA O ŚNIĄCYCH: I

    REPUTACJA: 5

    ROZPOZNAWALNOŚĆ: 10

    ALCHEMIA: 10

    MAGIA UŻYTKOWA: 10

    MAGIA LECZNICZA: 5

    MAGIA NATURY: 5

    MAGIA RUNICZNA: 20

    MAGIA ZAKAZANA: 20

    MAGIA PRZEMIANY: 5

    MAGIA TWÓRCZA: 5

    SPRAWNOŚĆ FIZYCZNA: 5

    CHARYZMA: 10

    WIEDZA OGÓLNA: 5


    ATUTY
    Agresor (I): +5 do rzutu kością na dowolne zaklęcia ofensywne.

    Odporny (II): postać może spróbować oprzeć się Darowi Odyna, hipnozie, opętaniu przez ducha oraz złagodzić efekty aury genetyk: fossegrim, huldra i huldrekall, niksa i selkie. Przy każdej próbie ma możliwość rzutu kością k6 (4, 5, 6 oznaczają sukces).

    Plaga koszmarów: postać ma umiejętność manipulacji stanem czuwania innych oraz wizjami, doświadczanymi przez nich w snach. Swoje unikalne talenty zawdzięcza służbie demonowi, z którym łączy ją kontrakt. Otrzymuje +5 do rzutu związanego z magią runiczną oraz +3 do dowolnego rzutu w przypadku używania zaklęcia z dziedziny magii zakazanej (atut otrzymywany wraz z genetyką: zmora).


    Ekwipunek
    - sygnet w kształcie węża (raz na fabularny miesiąc manipuluje otaczającym postać światłem i cieniem w taki sposób, aby na dwie tury stała się niemal niedostrzegalna dla innych osób, sprawiając że otrzymują karę -15 do rzutu na spostrzegawczość. gwarantuje stały bonus +2 do sprawności fizycznej)
    - czarokot
    - książka "Zrozumieć śniących" (+2 do rzutów przy interakcjach ze śniącymi nieznającymi magii, a także w innych, dowolnych przypadkach wymagających zastosowania wiedzy o niemagicznym świecie)
    - flakon zaklętych perfum (+1 do magii zakazanej)


    AKTUALIZACJE
    - zakup czarokota (17.05.2022)
    - otrzymanie w prezencie na Jul książki "Zrozumieć śniących" i flakonu zaklętych perfum (24.05.2022)

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Słyszałeś kiedyś o powiedzeniu, że najciemniej jest pod latarnią? Zdaje się, Leif, że możesz służyć za doskonały przykład jego wykorzystania, kiedy z taką ufnością szukałeś wsparcia w bracie, za sprawą którego — dosłownie — otarłeś się o śmierć. I chociaż podjęte przez Ciebie decyzje i działania zdają się być nieodwracalne w skutkach, wciąż masz przed sobą jeszcze sporo życia, by postarać się uniknąć błędów, których konsekwencje byłyby dla Ciebie jeszcze bardziej odczuwalne niż dotychczasowe potknięcia.


    Prezent

    Norny sprowadziły Cię na bardzo trudną i niebezpieczną drogę, dlatego, abyś poruszał się po niej sprawniej i bez obaw, że zostaniesz zbyt szybko schwytany, pragnę podarować Ci sygnet w kształcie węża. Pozornie przedmiot może wydawać się jedynie niepozorną biżuterią, jednak z czasem udało Ci się poznać jego niezwykłe właściwości: raz na fabularny miesiąc, w sytuacjach pozornie bez wyjścia, wąż manipuluje otaczającym Cię światłem i cieniem w ten sposób, byś na dwie tury stał się niemal niedostrzegalny dla innych osób, sprawiając że otrzymują karę -15 do rzutu na spostrzegawczość. Na co dzień noszenie przy sobie sygnetu gwarantuje Ci stały bonus +2 do sprawności fizycznej.


    Informacje

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.