Dimitri Morozov
Gość
Dimitri Morozov Nie 8 Maj - 21:16
GośćGość
Gość
Gość
Dimitri Morozov
Мы в гробу того видали, Кто нас пьяницей назвал, На свои мы деньги пили, Нам никто не подавал
Меня били-колотили, Все по глазу норовили, А угадали по плечу - я стою и хохочу
Ой товарищ мой орёл, Ты до чего же меня довёл, Довёл до леса тёмного, До домику казённого
Меня били-колотили, Все по глазу норовили, А угадали по плечу - я стою и хохочу
Ой товарищ мой орёл, Ты до чего же меня довёл, Довёл до леса тёмного, До домику казённого
Mama nie była szczęśliwa, bo męża miała pijaka, co ją gnał po chałupie. W biedzie nie żyli, bogactwa nie mieli, toć przeciętna rodzina, co ziemi ruskiej naoglądała się już wiele. Kustaava Hyytiäinen, gdy wydali ją za granicę, za syna ruskiego kupca, co handlował z jej ojcem, załamała się do reszty, wiedząc, że życie będzie jej ciężkie. Siergiej Morozov planu na życie nie miał, byleby nachlać się wódki, zeżreć strogonowa z chlebem i podupczyć co wlezie akurat pod pierzynę.
Dimitri urodził się niewiele lat po ślubie, ku nieszczęściu Kuśki, co wiedziała już, że ani jednego dnia nie przyjdzie jej żyć w szczęściu i dostatku, bo mąż pijaczyna ledwo ochłapy do domu przynosił, a nie godne pieniądze. Od najmłodszych lat patrzył więc, jak jego matka każdą fuchę łapie, czy to przy krawiectwie, czy gotowaniu, czy sprzątaniu, byleby tylko mieć co do gara włożyć. Skrajna bieda zaglądała w oczy, a betonową szklarnię echem zdmuchnął wielki wiatr zachodu. Siergiej w końcu zachłysnął się spirytusem, ciężką ojcowską ręką mierząc sprawiedliwość chłopcu, za winy, których się nie dopuszczał. Nie w miłości, a ubóstwie urodziły mu się dwie siostry i gdy tylko ta najmłodsza pierwszy raz powiedziała słowo „tata”, to „tata” ten sczeznął, nie w rynsztoku, zostawiając za sobą St.Petersburg i witając się ze śmiercią, a z ręki syna. Było popołudnie, gdzie dwunastoletni wówczas młokos w spokoju oczekiwał na powrót ojca, natomiast matka kręciła się przy garach, wyczerpana po porannej harówce. Siergiej wszedł do mieszkania, otwierając drzwi butem, krzyczał coś od wejścia, klął i rzucał się, zakrzykując, że żona go zdradziła, choć dowodu nie miał żadnego. Wkrótce zamachnął się na nią, głową uderzając w kant szafki. Wtedy też w Dimie coś pękło, coś, co nie uwalniało się z niego wcześniej. Zwierzęca natura przodków jego matki, która lata temu utknęła w finlandzkiej krwi, pokazała swoje oblicze. Pazury i ryk wydobywający się z gardła chłopca przedarł rzeczywistość, a zęby, jakie wyszły z jego ust, wkrótce wgryzły się w ojcowski kark, rozszarpując go do reszty. Dimitri zawsze był nieco większy, zawsze sprawniejszy. Szybciej biegał, mocniej piłkę kopał na podwórku, ale tego dnia poznał samego siebie i niedźwiedzie przekleństwo, jakie niepohamowane skazało go na ten czyn. Śmierć starego Morozova była najlepszym, co spotkało jego rodzinę, każdy by się zgodził.
Nie było dla niego ratunku, Kustaava spakowała więc, co mogła i pognała dalej w ląd, aby tylko nie złapali jej syna i nie zamknęli do ciemnej celi. Uciekła z zimnej mateczki Rosyji i w końcu osiedliła się z Midgardzie, w małym dwupokojowym mieszkaniu gdzieś w jednej z gorszych kamienic. Dimę nauczyła ciężkiej pracy, to też nim ukończył trzynasty rok życia, pomagał stolarzom, mechanikom, a wkrótce każdemu, kto tylko mu więcej zapłacił. Nie był skretyniały, szybko nadrobił z pomocą babki materiał szkolny i mógł ruszać do Mannaz, aby udawać normalnego dzieciaka. Nie odzywał się wiele, choć matka mówiła do niego w skandynawskich językach już od maleńkości, rozumiał wszystko, zwyczajnie wybierał, by milczeć. Wkrótce więc dostał łatkę niemowy i w spokoju mógł siedzieć gdzieś z tylu sali, czytając co rusz nowe książki, jakie tylko znalazł w bibliotece. To w nich szukał spokoju i zrozumienia otaczającego go świata, który w swojej niesprawiedliwości poskąpił mu szczęśliwego dzieciństwa, wypełniając je otchłanią bólu.
Kuśce ciężko się żyło, ale wiązała koniec z końcem, z pomocą jedynego syna, co nawet nie myślał, by po szkole biegać po instytutach akademickich, a od razu wziął się do roboty. Wpierw fizycznej, gdzie miał najwięcej do powiedzenia, a wkrótce, gdy odkryto na budowach, że nie jest taki głupi, nawet pozwalali mu siadać przy papierach, gdzie ponownie, gdy tylko nikt nie widział, wyciągał każdą dostępną dla niego książkę, niezależnie od tego, czego dotyczyła, i wczytywał się w nieznany mu świat. Bogowie jedynie wiedzieli, że to sposób na ucieczkę od trawiącej go siły, niejasnej i niezrozumiałej, która lata wcześniej odebrała mu ojca. Nerwy trzymał na wodzy, nie dawał ponieść się temu uczuciu, aż jednego krótkiego dnia, gdzieś niedługo po siódmej rocznicy śmierci Siergieja, stary druh postanowił targnąć się na jego życie, chwilę po wypłacie, wiedząc, że Dima dzięki ciężkiej pracy ma w kieszeni więcej. Nie pomogły tłumaczenia ani ostrze noża, wściekłość rozrywająca prasowaną przez matkę koszulę, w końcu uwolniła się, drastycznie kalecząc nieprzyjaciela. Uciekł, z porządnego towarzystwa już go nikt nie widział, nigdy też nie pojawił się w pracy. Milczał, chował się w cień i czekał, aż ktoś powie mu co robić, bo przecież matki ani sióstr takim przekleństwem nie mógł obarczać. Zgłębiana samodzielnie wiedza z zakresu run, które odległe były od ruskiego ojcowskiego przekleństwa, miała być marzeniem. Nieraz, gdy tylko zdrowie mu pozwoliło i udało się przemknąć po cichu na koniec sali wykładowej, siadał w Akademiach, nasłuchując wykładów z zakresu magii rytualnej, jakby to, czego dowiedział się w podstawowych szkołach, było niewystarczającym. Dimitri zdawał sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić na studia, musiał zarabiać pieniądze, ale z czasem wolnym, odkrył w sobie talent do zaklinania rzeczywistości na swoje potrzeby, szepcząc odpowiednie zaklęcia. Historia tej krainy, równie zimnej co St.Petersburg, a jednak czystszej i mniej tłamszącej, pociągała go coraz bardziej, znalezione w bibliotekach książki na temat artefaktów, zagnieżdżało się w młodzieńcu marzenie, że kiedyś i on ubierze na łeb czapkę, w kieszeń schowa lupę i ruszy głęboko w las i ruiny, aby znaleźć sens i początek.
Nie dane mu było.
Raz między regałami zasłuchał się w historii dwóch poszukiwaczy przygód, którzy szukali na swoje potrzeby ochroniarza. Nie myśląc wiele — zgłosił się, sądząc, że bogów za nogi złapał. Wkrótce okazało się, że miał nie chronić, a torować im drogę, rozszarpując do kości wszystkich tych, którzy chcieliby handlarzom zajść za skórę. Co powiedzieli — to zrobił, głęboko wierząc, że wkrótce to z nimi odkryje świat. Każdy kolejny wymierzany w nieswojego wroga cios zostawiał na niedźwiedziej sierści metaforyczną szramę, a panowanie nad sobą — Dima utracił. Bójka goniła bójkę, podrapania pazurami zdobiły niewinnych, zaciśnięte pięści były szybsze niż hamulce dźwigające emocje. Traktowali go nie jak syna, czy brata, a taniego robotnika i w końcu, przecież tym się też stał. Podejrzane i szemrane sposoby zostały przemilczane, a dopiero gdy pokazali mu magię zakazaną, zachłysnął się nią, na krótki moment marząc sobie o tym, że kiedyś będzie kimś. Nie zdążył.
Kruczy odezwali się, ostatecznie zakuwając go w kajdany i prowadząc do zimnej celi, której tak bardzo nie chciała dla niego Kustaava. Proces nie trwał długo, pomimo namów obrońcy, Dimitri nie spowiadał się z własnych przewin, przyjmując to o co prosekutor go oskarżał. Trzymał głowę w dole, nie smutny, lecz obawiający się samego siebie. Dzieciństwo miał trudne, ale nigdy nie planował znaleźć się w kajdanach. W młodym człowieku uwolniła się rozpacz, która potem była mu zasobem na kolejne trzy lata. Tyle spędził w Forcie Nordkinn, daleko od matczynego serca i daleko od rodzeństwa.
Wizja, że to jego czyny doprowadziły do tego momentu, piętnowała młodzieńca. Pod celą siedział z nim stary Micke, który sprzedał mu nauki warte więcej niż wszystkie te zawarte w często wertowanych przez Dimę książkach. Wspomniał legendę o berserkerze, podobnym do Morozova, który w końcu w wyniku własnej agresji niedźwiedziem został na zawsze. Więcej nie odezwał się do niego ni słowem, kręcił tylko głową na „niet” i na „da”. Pogodził się z zadanym mu losem, z tym że dni dłużyły się, a kompendium więziennej biblioteki malało z każdym dniem. Zmartwienie o matkę, odwiedzającą go ze łzami w oczach, każdego dnia łamało młokosowi serce. Nie tylko jej żal nad własnym synem, ale i strach o przyszłość, o zaglądającą w oczy biedę i wychowanie córek, przy których pragnął jej pomóc, doprowadziły w końcu go do działania. Gdy tylko pojawiła się możliwość, pognał do kopalni Tordenskioldów, swój wyrok kończąc w podziemiach, jako robol, w ramach planu resocjalizacyjnego. Nie interesowały go koszta i drżenia mięśni, gdy wracał do celi przemęczony. Był silniejszy niż inni, choć gniew wciąż trzymał na wodzy, nie pozwalając sobie na prowokacje. Mijały miesiące aż w końcu jeden z przedstawicieli klasy, do której Morozov nigdy należeć by nie mógł, dostrzegł w nim potencjał, słysząc o niechlubnych agresywnych dokonaniach, proponując pracę za godziwe pieniądze. Spełnienie marzeń – mieć co matce Kuśce wysłać, nawet jeśli półlegalnie, tak z dobrego źródła. Halvard Tordenskiold nie miał wysokich wymagań, ot czasem komuś przypomnieć jego miejsce na świecie. Okazana łaska byłemu skazańcy przyspieszyła opuszczenie murów więzienia za dobre sprawowanie, za co wstawił się sam jego wybawca.
Nie musieli rozmawiać, Dima nie lubił przesadnie długo się odzywać. Wystarczyło mu jedno polecenie i obietnica godziwego zarobku. Oddanie temu mężczyźnie, który pomimo potwornej przeszłości dał mu szansę, oferując godziwy los wszystkim Morozovom, z biegiem miesięcy zaczynało być wręcz ślepe. Proste ochranianie, czy mierzenie kogoś wzrokiem w końcu w jednym wypadku nie wystarczyło. Po latach, tak jak chciał Halvard, musiał wziąć żywcem tego, co przeciwstawił się mężczyźnie. Niedźwiedzie kły wyłoniły się z pyska, paznokcie zamieniły w pazury, a poszarpane ciało odnaleziono wiele tygodni później, gdy wypłynęło na brzeg z lodowatej rzeki. Dimitri płakał wtedy bezdźwięcznie długie godziny, nie mogąc uwierzyć, że stał się takim, jakim nigdy nie chciał być. Miał jednak lata doświadczenia, których brak było tamtemu gołowąsowi, potrafił nad sobą panować, nawet jeśli wymagało to od niego wiele energii. Nie zarzucił tamtych marzeń o artefaktach i historii zamkniętej w jego rękach, wciąż szukał sobie miejsca na świecie pomiędzy książkami, rozlewem krwi oraz pragnieniem, aby któregoś dnia już na zawsze zostać człowiekiem.
Mistrz Gry
Re: Dimitri Morozov Wto 14 Cze - 23:46
Karta zaakceptowana
Życie cię nie oszczędzało – nie przyszło ci żyć ani w szczęściu, ani w dostatku. Być może jednak teraz, gdy los się do ciebie uśmiechnął, a Halvard Tordenskiold przygarnął pod swoje skrzydła, może przyjdzie ci zaznać dobrobytu. Nie zmarnuj tej szansy, lecz pamiętaj też, drogi Dimo, by ślepo nie wykonywać cudzych poleceń – mniemam, że nie chciałbyś po raz kolejny trafić do Fortu Nordkinn, co?
W prezencie chciałbym podarować ci kolorową, tradycyjną matrioszkę – mimo że wygląda niepozornie i bez większego problemu zmieści się w twojej kieszeni, to traktujesz ją nie tyle, co talizman ochronny, wszak posiada magiczne właściwości, co bezcenną pamiątkę z twoich rodzinnych stron. Wystarczy, że rzucisz ją o ziemię, by zabawka rozszczepiła się i stworzyła perfekcyjną iluzję twojej osoby – dzięki temu pierwsze trafienie twojego przeciwnika jest niecelne. W przypadku drugiej próby ataku otrzymuje on -10 do rzutu. Z tego efektu możesz skorzystać raz w miesiącu fabularnym. Na co dzień matrioszka dodaje ci +2 do charyzmy.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
W prezencie chciałbym podarować ci kolorową, tradycyjną matrioszkę – mimo że wygląda niepozornie i bez większego problemu zmieści się w twojej kieszeni, to traktujesz ją nie tyle, co talizman ochronny, wszak posiada magiczne właściwości, co bezcenną pamiątkę z twoich rodzinnych stron. Wystarczy, że rzucisz ją o ziemię, by zabawka rozszczepiła się i stworzyła perfekcyjną iluzję twojej osoby – dzięki temu pierwsze trafienie twojego przeciwnika jest niecelne. W przypadku drugiej próby ataku otrzymuje on -10 do rzutu. Z tego efektu możesz skorzystać raz w miesiącu fabularnym. Na co dzień matrioszka dodaje ci +2 do charyzmy.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!