Raija Sveinndóttir
Gość
Raija Sveinndóttir Sob 19 Mar - 17:07
GośćGość
Gość
Gość
Raija Sveinndóttir
Jak to jest być człowiekiem? — spytał ptak.
— Sama nie wiem. Być więźniem swojej skóry, a sięgać nieskończoności. Być jeńcem drobiny czasu, a dotykać wieczności. Być beznadziejnie niepewnym i szaleńcem nadziei. Być igłą szronu i garścią upału. Wdychać powietrze i dusić się bez słowa. Płonąć i gniazdo mieć z popiołu. Jeść chleb, lecz głodem się nasycać. Umierać bez miłości, a kochać przez śmierć.
— To śmieszne — odrzekł ptak, wzlatując w przestrzeń lekko.
— Sama nie wiem. Być więźniem swojej skóry, a sięgać nieskończoności. Być jeńcem drobiny czasu, a dotykać wieczności. Być beznadziejnie niepewnym i szaleńcem nadziei. Być igłą szronu i garścią upału. Wdychać powietrze i dusić się bez słowa. Płonąć i gniazdo mieć z popiołu. Jeść chleb, lecz głodem się nasycać. Umierać bez miłości, a kochać przez śmierć.
— To śmieszne — odrzekł ptak, wzlatując w przestrzeń lekko.
Dzieciństwo miało zapach bzu, który kwitł w ich ogrodzie i siarki z okolicznych wulkanów, smak drożdżowego ciasta ze śliwkami matki, pieczonego zawsze jesienią i barwy błękitu oraz zieleni, dostrzegalne wszędzie wokoło. Błękitne było niebo nad Keflavíkiem, nieopodal którego mieszkali i jasnobłękitne były wody gorących źródeł Bláa Lónið, gdzie bywali nader często. W tych wspomnieniach szumiały fale oceanu i rżały skrzydlate konie, hodowane przez rodzinę Sveinna od dziesiątek lat.
Na jego farmie dokazywało już dwóch kilkuletnich chłopców, kiedy na świecie pojawiła się Raija; wątłe niemowlę z czupryną rudych włosów, krzyczące jednak tak głośno, że wprawiła uzdrowiciela w osłupienie. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Dorastając udowadniała raz za razem, że nie należy oceniać książki po okładce. Od najmłodszych lat wyglądała niepozornie, wywierała wrażenie słabowitej, zlęknionej i nieśmiałej; przez naturę została obdarzona urodą o smutnym niemalże wyrazie, jakby zawsze pogrążona była w melancholii z jedynie sobie znanego powodu. Wystarczyło jednak parę chwil w towarzystwie Raiji, by przekonać się jak bardzo było to mylące. Nie ustępowała swoim starszym braciom i młodszej siostrze w psotach. Wspinała się na drzewa równie wysoko, niekiedy wyprzedzała ich w wyścigach po okolicznych wzniesieniach, podchodziła tak blisko gorących źródeł, że najstarszy z rodzeństwa odciągał ją od nich za koszulę. Wybuchała głośnym śmiechem niekiedy bez powodu, często żartowała i zdawała się nigdy nie tracić pogody ducha. Matka zwykła nazywać ją swoim promieniem słońca w pochmurny, zimowy dzień. Ojciec zaś dziwił się jak w tak wątłym, dziecięcym ciele może kryć się tyle ciekawości świata. Interesowało ją wszystko wokół. Dlaczego ptaki wzbijają się w przestworza? Dlaczego niebo ma barwę błękitu? Skąd bierze się lawa? Czym jest miłość? Zadawała rodzicom, rodzeństwu i wszystkim, kto tylko pragnął słuchać niezliczenie wiele pytań; robiła przy tym taką minę jakby brak odpowiedzi miał ją zadręczać przez następne tygodnie, nie sposób było jej więc odmówić. Chciała wiedzieć wszystko. Najwięcej jednak o hodowanych przez ojca wierzchowcach i innych zwierzętach, które żyły wraz z nimi na farmie. Dzięki matce, z wykształcenia weterynarz, było ich całkiem sporo. Niektóre tymczasowo, inne na stałe. Wśród islandzkich galdrów zasłynęli wręcz jako przytułek dla rannych i porzuconych zwierząt, nierzadko również dzikich; przygarniali je, pielęgnowali i wypuszczali na wolność, gdy były na to gotowe. Raija najbardziej lubiła właśnie tę chwilę, kiedy wracały do siebie. Było coś pięknego i nieuchwytnego w tych momentach, w ostatnim spojrzeniu jakie nierzadko im posyłały, odwracając się jeszcze, pełne niepewności. Może właśnie wtedy podjęła decyzję o swojej przyszłości, a może tkwiło to w niej od momentu narodzin, choć niekiedy wydawało jej się, że pragnie czegoś zupełnie innego. W głowie Raiji pojawiało się tysiąc pomysłów na minutę, w tym także na samą siebie, na to, co chciałaby robić. Jednego dnia mówiła, że pozna tajniki magii runicznej, będzie podróżować i łamać klątwy, innego zaś obiecywała, że w przyszłości będzie walczyć o prawa magicznych stworzeń, tydzień później opowiadała, że zostanie światowej sławy aktorką (bądź śpiewaczką, tancerką, akrobatką…). Najczęściej jednak powracały różnorakie wizje opieki nad zwierzętami, zarówno magicznymi, jak i tymi pozbawionymi niezwykłego pierwiastka.
Nauki pierwszego i drugiego stopnia wtajemniczenia w wiedzę magiczną Raija pobierała na akademii Berkano, w Reykjavíku, nie odstając przy tym od swych starszych braci i młodszego rodzeństwa. Mawiali o niej uczennica zdolna, lecz leniwa, co nie było do końca prawdą. Rodzice wiedzieli doskonale, że lenistwa Raiji nie można było zarzucić, a jedynie niechęć do tego, co próbowali narzucić jej inni, opieranie się normom i zasadom wszelakim. Tak jak kot lubiła podążać własnymi ścieżkami. Uwielbiała czytać książki, wciąż była ciekawa świata, wszystkiego wokół i wiele przedmiotów naprawdę Raiję interesowało – jedynie nie wtedy, kiedy trzeba. Podczas zajęć z magii runicznej wolała pod ławką czytać podręcznik o magii przemiany, na lekcjach z zaklęć użytkowych w ostatnim rzędzie ćwiczyła inne czary. Niekiedy pogrążała się we własnych myślach i marzeniach tak bardzo, że do rzeczywistości przywracało ją dopiero uderzenie dłoni nauczyciela w ławkę. Na najnudniejszych zajęciach z historii zdarzało się jej nawet zasnąć. Mimo to cieszyła się raczej sympatią grona pedagogicznego dzięki sympatycznemu, troskliwemu usposobieniu; uśmiechała się często, z łatwością zjednywała sobie ludzi i wyciągała pomocną dłoń ku słabszym.
Czasami nie zamykała jej się buzia, tyle mówiła, innym znowuż razem potrafiła nie wypowiedzieć więcej niż kilku słów w ciągu całego dnia. Ojciec powtarzał, że jest pełna paradoksów. Potrafiła ciężko pracować i pomagać przy farmie, a czasami ukrywała się przed wszystkimi, uciekając na wybrzeże i przesiadując na plaży do zmierzchu. Wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Szczególnie obszar jej zainteresowań. Powiedzieć, że Raija miewała słomiany zapał, to jak powiedzieć nic. Widok Raiji z kolejnym zwierzęciem w kieszeni, czy na ramieniu prędko przestał innych dziwić, tak jak wplecione we włosy kwiaty, koraliki i liczne bransoletki brzęczące na nadgarstkach.
Lata dzieciństwa i nastoletnie mijały aż zbyt szybko, zanim ktokolwiek się obejrzał była już niemal dojrzałą dziewczyną, gotową do wyfrunięcia z gniazda. Zanim to jednak nastąpiło musiała podjąć decyzję – czym naprawdę pragnęła się zająć? Zainteresowań miała wiele, lecz powiedzieć, że miewała do nich słomiany zapał to nie powiedzieć nic. Wiele zmieniało się jak w kalejdoskopie – poza towarzystwem zwierząt, które nierzadko przekładała ponad ludzkie. Raija posłuchała zarazem rozsądku i serca, okazały się wyjątkowo zgodnie; ostatnie miesiące nauki na drugim stopniu poświęciła magii natury i magii leczniczej, aby móc podjąć studia weterynaryjne na Instytucie Kenaz w Midgardzie. Magii przemiany poświęciła wszystkie inne, wolne chwile; pragnienie opanowania umiejętności zmiany w zwierzę okazało się silniejsze i trwalsze niż ktokolwiek przypuszczał. Na tym polu Raija wykazała podobieństwo do osła, była równie uparta i nie spoczęła, dopóki nie wzbiła się w powietrze na jaskółczych skrzydłach – a z Instytutu Kenaz nie przyszedł list potwierdzający jej przyjęcie na studia.
Matka żegnała ją ze łzami w oczach, jakby Raija miała wynieść się na drugi koniec świata, a nie na studia do Midgardu i nie łączył ich magiczny portal, dzięki któremu wciąż odwiedzała farmę nader często. Ojciec także się obawiał. Obawiał, że jest za krucha na ten świat, jakby w stolicy magicznej Skandynawii miało okazać się, że jej kości są ze szkła i skruszą się w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Raija była zaś więcej niż podekscytowana. Cieszyły ją nowe możliwości, szerokie perspektywy jakie oferowała stolica, nowe znajomości jakie mogła zawrzeć. Wszystko to okazało się jednak inne niż się spodziewała; za bardzo zwykła idealizować i kolorować rzeczywistość wokoło, tu zaś okazało się to niemożliwe. Miasto zaczęło ją przytłaczać; wychowała się na islandzkiej farmie, gdzie do najbliższego sąsiada mieli niemalże pół godziny drogi pieszo. Rodzice zbyt wiele zainwestowali jednak w jej edukację, aby zdecydowała się przerwać studia, choć niekiedy miewała takie myśli. Czasami pragnęła się spakować i wrócić na farmę. Mogła zajmować się razem z ojcem końmi i nie potrzebowała do tego papierka. Czuła poniekąd, że rodzice byliby zawiedzeni, zwłaszcza matka, tak dumna, że choć jedno z jej dzieci podążyło utartą przezeń ścieżką. Wytrwała więc w swoim postanowieniu ukończenia Instytutu Kenaz; starała się, jak zawsze, dostrzegać to co dobre, także w Midgardzie, włóczyła się więc po mieście i wynajdowała sobie nowe zajęcia. Z akademickich wykładów pędziła na kurs garncarstwa, później zajęcia z medytacji, wieczorami plotła bransoletki i robiła szaliki na drutach.
Ojciec powtarzał, że jest pełna paradoksów. Potrafiła ciężko pracować i pomagać przy farmie, a czasami ukrywała się przed wszystkimi, uciekając na wybrzeże i przesiadując na plaży do zmierzchu. Czasami nie zamykała jej się buzia, tyle mówiła, innym znowuż razem potrafiła nie wypowiedzieć więcej niż kilku słów w ciągu całego dnia. Brat z czułością mówił zaś, że jest pokręcona jak burza kasztanowych loków na jej głowie. Mimo że dorosła, ukończyła studia i zdobyła prawo do wykonywania zawodu weterynarza, to niekiedy zdawała się wciąż mieć nie więcej niż osiemnaście lat, kiedy wybuchała śmiechem w najmniej odpowiednich momentach, po mleko wychodziła w piżamie i wolała ścigać się po lesie z młodszym kuzynostwem, niż ze starszymi krewnymi dyskutować o tym dlaczego z nikim jeszcze się nie związała i nie planuje się ustatkować. Raija nie uważała siebie za niedojrzałą, jedynie wciąż poszukującą miejsca dla samej siebie. Midgard nie był jej domem, tu jednak osiadła na stałe, uznawszy to miasto za dobrą bazę wypadową. W jednej z tutejszych klinik odbyła staż i stawiała pierwsze kroki jak weterynarz; tkwienie jednak w tym samym miejscu mocno ją męczyło. Skorzystała więc z okazji, kiedy starszy kolega po fachu zaproponował, aby razem z nim udała się na wyjazdowe wizyty w kilku hodowlach. W późniejszym okresie wyszukiwała podobnych prac coraz częściej, aż wreszcie udało jej się nawiązać stałą współpracę z paroma podobnymi miejscami; nie przynosiło to dużego dochodu, mogłaby zarabiać znacznie więcej, to jednak nie miało znaczenia. Zdecydowanie bardziej cieszyły Raiję podróże po całej Skandynawii. Poznawanie nowych miejsc, nowych ludzi. Doświadczanie wszystkiego na własne oczy, własnymi zmysłami. Nie stroniła także i od towarzystwa śniących. Poznani w Midgardzie przyjaciele zdecydowali się odsłonić przed nią kilka tajemnic ich świata, zabrali ją do niego i wprawił Raiję w zachwyt – tym jak śniący potrafili radzić sobie doskonale bez magii. Fascynowało ją wszystko; począwszy od tego jak wykorzystywali technologię, aby ułatwić sobie życie, poprzez ich kulturę, zwyczaje i tradycje. Słuchała nowych przyjaciół ze szczerym zainteresowaniem wymalowanym na twarzy, szukając inspiracji i pomysłu na samą siebie; niezwykłą ciekawość wzbudziła weń szczególnie niemagiczna medycyna i ich metody leczenia.
Ukończyła dwudziesty piąty rok życia. Wciąż mieszka na wynajętym poddaszu, w kamienicy na przedmieściach Midgardu, bywa tam jednak stosunkowo rzadko. Zdecydowanie częściej noce i dnie spędza poza stolicą, ze względów finansowych bierze dyżury w tutejszej klinice weterynaryjnej. Nadal złości się, że niektórzy nie traktują jej poważnie przez wyjątkowo młodzieńczą powierzchowność. Czasami jednak czuje, że chętnie cofnęłaby czas i znów miała naście lat, aby… Właściwie ciężko udzielić Raiji odpowiedzi na to pytanie. Niekiedy miewa wrażenie, że jej życie zmierza donikąd, że żyje z dnia na dzień, bez kierunku i celu. Co mogłaby zmienić? Jakie decyzje podjęłaby na nowo? Na te dwa ważne pytania nie znała wciąż odpowiedzi. Niewiele było stałych w przeciągu tych dwudziestu sześciu lat, poza rodziną, farmą i kilkorgiem przyjaciół. Ludzie przychodzili i odchodzili. Miłości rozpalały jej serce do czerwoności, by niedługo potem zgasnąć. Wszystko przemijało, niekiedy nie miało znaczenia, czasami pozostawiało po sobie trwały ślad. Lubiła myśleć, że wszystko to czegoś ją uczy, niektórych rzeczy nie potrafiła jednak zrozumieć i przestała się starać. Zaczęła akceptować to, czego zmienić nie mogła i nabierała siły, aby zmienić to co do zmiany możliwe.
Pozostało jej liczyć na to, że pewnego dnia wszystko to nabierze większego znaczenia.
Gość
Re: Raija Sveinndóttir Sob 19 Mar - 17:09
GośćGość
Gość
Gość
KARTA ROZWOJU
Mistrz Gry
Re: Raija Sveinndóttir Wto 5 Kwi - 19:45
Karta zaakceptowana
Od zawsze udowadniałaś, że możesz sięgnąć po więcej, wychodząc ponad oczekiwania żywione przez twoich bliskich. Z drobnego, niepozornego dziecka stałaś się pełną pasji kobietą, która dążąc do postawionych celów, opanowała przemianę w zwierzę. Ukończyłaś studia z sukcesem i spełniasz się zawodowo jako weterynarz. Co pozostaje mi życzyć, Raijo? Więcej sukcesów, tych zawodowych i niekoniecznie.
W prezencie na początek fabuły chcę podarować ci medalion spokoju. Ta piękna ozdoba zawiera na swojej powierzchni podobizny różnych, magicznych stworzeń. Nie służy jednak wyłącznie jako dodatek; pozwala ci raz w fabularnym miesiącu uspokoić dowolną istotę (stopień I-III), tak, że przez najbliższe II tury nie podejmie żadnego ataku. Co ciekawe, medalion działa również na potomków niks, olbrzymów i innych, podobnych przedstawicieli galdryjskiej społeczności. Gwarantuje ci stały bonus +2 do charyzmy.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
W prezencie na początek fabuły chcę podarować ci medalion spokoju. Ta piękna ozdoba zawiera na swojej powierzchni podobizny różnych, magicznych stworzeń. Nie służy jednak wyłącznie jako dodatek; pozwala ci raz w fabularnym miesiącu uspokoić dowolną istotę (stopień I-III), tak, że przez najbliższe II tury nie podejmie żadnego ataku. Co ciekawe, medalion działa również na potomków niks, olbrzymów i innych, podobnych przedstawicieli galdryjskiej społeczności. Gwarantuje ci stały bonus +2 do charyzmy.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!