Toivo Vanhanen
Gość
Toivo Vanhanen Sob 22 Sty - 23:54
GośćGość
Gość
Gość
Toivo Vanhanen
Pierwszy syn któregoś tam jarla - tak myślał o sobie Toivo, gdy przedstawiał się nieznajomym. Wybujałe ego dziedzica Heikkiego Vanhanena było praktycznie tak duże jak wymagania, które stawiano przed nim od dziecka. Wychuchany i wygłaskany potomek od samych urodzin miał w życiu to co najlepsze: nianie, ubranka, zabawki, a z czasem wykształcenie i traktowanie jak najważniejszej osoby w praktycznie każdym towarzystwie. Śmiało można powiedzieć, że był dzieckiem zepsutym przez swoje wysokie urodzenie, chociaż nikt nigdy nie słyszał, aby się na to skarżył. Odpowiadało mu to bardzo, bo był za młody aby zrozumieć skutki brania garściami tego, na co nie zawsze sam zapracował. Nie miał złego charakteru. Nie wyrywał skrzydełek skvaderom, ani nie podpalał czarokotów. Po prostu... przez wszystkie dobra, które spływały na niego nawet gdy o nie nie prosił, uważał się za lepszego od swoich rówieśników i to ze sporym zapasem. Miał jednak spory potencjał i z nauką radził sobie nieźle, a to było w zasadzie wszystko, czego od niego oczekiwano w młodym wieku. Mimo że otoczony wszystkim co najlepsze, był zmuszany do nauki nie tylko szkolnych przedmiotów, ale również tych rzeczy, które musi znać syn jarla, aby w przyszłości przynieść mu dumę jako godny następca. Tak więc oprócz wiedzy o runach, algebry czy podstawowych zaklęć, uczono go zachowania się w towarzystwie, do czego służy każdy z trzech widelców podczas wykwintnych obiadów, oraz siadać z rozpiętą marynarką i zapinać ją zaraz po wstaniu. Toivo był posłuszny, bo sprzeciwów i uciekania od obowiązków oduczono go bardzo wcześnie. Nigdy nie organizował sobie czasu samemu, a mimo to jego grafik zawsze był wypełniony od rana do wieczora.
Kontrola i opieka, które rozpostarto nad nim od najmłodszych lat zelżała trochę, gdy wysłano go na studia. Kierunek mógł wybrać sobie sam, ale ze wstępnie wyselekcjonowanej puli. Zaczął więc studiować inżynierię magiczną na Kenazie, oczywiście ku uciesze swoich rodziców. Mieszkając w akademikach na terenie uczelni udało mu się nieco wyrwać spod klosza i zaznać młodzieńczego, studenckiego życia. Miał wiele do nadrobienia z życia swoich rówieśników, toteż szybko wpadł w ciąg imprez, alkoholu i przelotnych romansów. Był to jego okres buntu, któremu wcale się nie opierał. Udało mu się jednak ukończyć studia z bardzo dobrymi stopniami, przez co zaproponowano mu zostanie na uczelni w formie rozpoczęcia studiów doktoranckich. Bardziej dojrzały i bez rozrywkowego towarzystwa wokół poświęcił się karierze naukowej, przez którą odstawił wygodne życie w Turku i zamienił je na pracownie i laboratoria Midgardu. Nie wynalazł wiele nowatorskich urządzeń, raczej szukał sposobu na ulepszenie tego, co zostało już wymyślone. Zajął się efektywnością magicznych kryształów energetycznych, które zasilały w niezbędną energię wszystkie domostwa Galdrów. Nie był to łatwy do przestudiowania temat, ponieważ obejmował również teorię odkrytą i rozwijaną przez Śniących. Toivo zainteresował się tym niemagicznym światem leżącym poza ochronną barierą, jednak nie mogąc zaspokoić swojej ciekawości w sposób dostateczny na miejscu, zdecydował się opuścić Midgard na kilka lat. Przeniósł się na Uniwersytet Helsiński, aby tam jeszcze raz przebrnąć przez studia, tym razem w wydaniu bardziej złożonym, bo obejmującym wiedzę świata niemagicznego, która w jego rodzimym świecie nie była rozpowszechniona, a więc i mniej intuicyjna. Toivo ukończył tam fizykę nie bez problemów, lecz prawdziwe kłopoty dopadły go, gdy zapragnął wrócić do magicznej ojczyzny. Studiowanie na uniwersytecie dla Śniących zostało odebrane przez galdryjskie środowisko naukowe jako strata czasu i cofanie się w rozwoju kogoś, kto miał w perspektywie dobrze zapowiadającą się karierę, a także przysporzyło rodzinie sporo bolączek. Ostatecznie reputację Vanhanenów uratowała ich wieloletnia polityka otwartości na świat niemagiczny, co pozwoliło nieco wyciszyć sprawę. Z nagłówków o wyklętym dziedzicu fińskiego jarla został jedynie mały skandalik na jednym z instytutów Forstederu. Ostatecznie więc miejsce Toivo na Kenazie zajął jakiś okularnik z diastemą, a on po trzaśnięciu drzwiami musiał znaleźć sobie nową pracę. Zmęczony daremnym wysiłkiem, a także rozczarowany i rozgoryczony głupotą swoich przełożonych i współpracowników, postanowił odciąć się od hermetycznego, jego zdaniem, środowiska i spróbować czegoś innego. Nie był jednak pewny, co to powinno być, a jednocześnie nie chciał pozostawać w bezruchu do momentu, kiedy nie odkryje swojego nowego powołania. Ze swoim nazwiskiem bez problemu zyskał posadę w Komisji do Spraw Niemagicznych jako jeden z czyścicieli. Po wieloletniej pracy na uczelni zakończonej obronionym doktoratem nt. wydajności energetycznej magicznych ogniw i dodatkowo studiach u Śniących śmiało można było powiedzieć, że miał zbyt wielkie kwalifikacje do tej pracy. W tamtym momencie nie zależało mu jednak na ważnym stanowisku czy wysokich zarobkach. Pieniądze miał od urodzenia, ciągle mógł czerpać ze źródełka, natomiast rozwoju kariery w Komisji i tak nie planował.
To tylko tak na chwilę - powiedział sobie osiem lat temu. Od tamtego dnia tylko tracił chęci zamiast je zyskiwać, bo praca była prosta, łatwa i w gruncie rzeczy przyjemna. Galdrowie nad Śniącymi mieli pełną władzę, każda akcja w terenie jako Czyściciel była dla niego satysfakcją i pompowała jego ego w sposób, jaki robiono to gdy był dzieckiem. Pozwoliło mu się to czuć lepszym od ludzi, którym wmawiał swoje wersje wydarzeń, wymazywał pamięć i odsyłał do domów. Nie było incydentu, którego nie mógłby zamieść pod dywan i z czasem zyskał w swoim zajęciu ogromną wprawę i zaczął być uznawany za prawdziwego specjalistę w tym co robi. Uczepiwszy się więc tego spokojnego i nudnego życia przestał myśleć o dawnej pogoni za wiedzą i chęcią zmiany świata na lepsze, a skupił się na przyjemnościach, które były wspólne dla obu światów.