Jesper Landsverk
Gość
Jesper Landsverk Sob 22 Sty - 22:59
GośćGość
Gość
Gość
Jesper Landsverk
Mówią, że wielokrotnie powtarzane słowa stają się prawdą, wystarczy w nie uwierzyć. Mnie od zawsze mówiono, że jestem wyjątkowy. Jak myślicie, mieli rację?
Z okresu wczesnego dzieciństwa nie pamiętam zbyt wiele. Urodziłem się w Kopenhadze, większość swojego czasu spędzałem z dziadkami, bo tylko oni chcieli się mną zajmować. Ojciec nie pałał do mnie za wielką sympatią, zresztą wcale mu się nie dziwię, ja też nie przepadam za rozwrzeszczanymi dzieciakami. Matka zbyt pochłonięta nauką na Instytucie także ignorowała moje istnienie.
Miałem cztery lata, kiedy po raz pierwszy zasznurowali mi nogach łyżwy i wypchnęli na lodowisko. Twierdzili, że moje podążanie za dorosłymi i próba ściągnięcia na siebie uwagi to efekt nudy i trzeba znaleźć mi zajęcie. Po latach zacząłem rozumieć, że chcieli mieć powód, by poświęcić mi czas, by pochwalić, wyrazić zainteresowanie, mieć temat do rozmów. Dzięki ich beznadziejnym sposobom na wychowywanie dzieci znalazłem pasję, która pozwoliła mi się spełniać. Utrzymanie równowagi na płozach przychodziło z łatwością, na lodzie czułem się świetnie! Prędko pokochałem prędkość i pęd, ta namiętność nie opuściła mnie do dziś. Na łyżwach chciałem spędzać każdą wolną chwilę, już wtedy wiedziałem, że zostanę kiedyś gwiazdą hokeja. Śledziłem kariery ulubionych sportowców i ich drużyn, sam coraz częściej ćwiczyłem, wprawiając swoim zapałem najbliższych w zdumienie. Nasza drużyna złożona była z samych początkujących, nic więc dziwnego, że nie zdobywaliśmy żadnych sukcesów. Dołowały mnie te wszystkie porażki, swoją złość przelewałem na wszystkich wokół. Któregoś dnia przyszedł do mnie trener, by dać mi radę, jaka na długo zapadła mi w pamięć - jedyną rzeczą, którą możesz kontrolować jest to, jak ciężko pracujesz. Wziąłem ją sobie do serca i zająłem ćwiczeniami. Chciałem być najlepszy - i tak też się stało. Wtedy też ojciec zaczął spędzać ze mną czas, widział, że mam zainteresowania i mi kibicował. Także i matka, choć nigdy wylewna, coraz częściej mnie dostrzegała.
W międzyczasie stałem się adeptem Akademii Fehu. Nauka magii bardzo mnie ekscytowała, zwłaszcza że nie była zwykłym siedzeniem z nosem w książkach. Algebra i wiedza o świecie były w porządku, ale bardziej interesowały mnie zaklęcia i możliwość wykorzystania ich w praktyce. Otoczony rówieśnikami prędko łapałem z nimi wspólny język, stale opowiadałem im o hokeju, co wszystkim imponowało, a ja tylko odliczałem godziny, by zaraz po zajęciach wrócić na lód.
W drużynie mieliśmy dzieciaki w różnym wieku, każdy chciał zabłysnąć i pokazać się z jak najlepszej strony. Pamiętam, że w tamtym czasie miała miejsce moja pierwsza bójka. Podczas przerwy jednego z meczów pokłóciłem się z kolegą o to jaką taktykę obrać. Wtedy każdy miał się za specjalistę, ale tylko ja miałem rację. Tamten nie chciał słuchać i po powrocie na lód zrobił po swojemu. Oczywiście przegraliśmy, z jego winy, co musiałem mu dobitnie przedstawić. Zamachnąłem się i przyłożyłem mu tak, że wyrżnął głową o podłogę w szatni. Usiadłem na nim okrakiem i okładałem bez opamiętania wśród skandujących głosów reszty drużyny, póki nie przyłapał nas trener. Poszła reprymenda i groźby o wydaleniu z ekipy, na co nie mogłem pozwolić. Mówiłem, że mi przykro i to się więcej nie powtórzy, jedno z pierwszych kłamstw, wysnute w dobrej wierze. Walczyłem przecież o swoje racje, nie chcieli tego zrozumieć. Zapewne wziąłbym sobie ich paplaninę do serca, te o jedności drużyny i działaniu na wspólne dobro, gdyby nie fakt, że pompowana podczas bójki adrenalina tak bardzo mi się spodobała.
Już wtedy rodzice stale się kłócili, nie potrafili spokojnie ze sobą rozmawiać. Pewnie myśleli, że nie widzę, że nic nie słyszę. Kiedy dostrzegali mnie, jak stoję w przejściu i patrzę na nich bez zrozumienia, milczeli. Pytałem ich czasem dlaczego w ogóle ze sobą są, skoro wcale się nie lubią, ot głupie myślenie dzieciaka. Uwaga o nie pyskowaniu i polecenie, by iść do swojego pokoju, to było ich rozwiązanie na niewygodne rozmowy i ucieczkę przed szczerością. Dzisiaj wcale im się nie dziwię, też bym nie chciał gadać ze szczylem. Zresztą dobrze się stało, mogłem więcej uwagi poświęcić na sport.
Po ukończeniu przeze mnie pierwszego stopnia wtajemniczenia rodzice podjęli decyzję o przeprowadzce. Pewnie mieli to w planie już od jakiegoś czasu, przebąkiwali coś o nowym początku, powiewie świeżości, możliwości częstszego spędzania czasu razem. Matka dostała pracę na Instytucie Tiwaz, ojciec także działał na terenie Midgardu. Akademia Laguz powitała mnie z szeroko otwartymi ramionami. Zyskanie popularności wcale nie było trudne. Miałem dobre oceny, nauka przychodziła mi z łatwością, więc nauczyciele mnie uwielbiali. Uwaga rówieśników zawsze skupiała się na “tym nowym”, mieli szczęście, że już wtedy kochałem popularność, więc łaskawie pozwalałem im się wypytywać, o życie w Danii, o hokeja czy ulubione filmy. Chłopaki wciągnęli mnie do ekipy skaterów, prędko przywiązałem się do swojej pierwszej deskorolki, a przemierzanie midgardzkich ulic z pędem wiatru we włosach było niemal tak dobre, jak gra w hokeja. Ścigaliśmy się z chłopakami, chcąc po raz pierwszy popisać się przed dziewczynami. Mój związek z Niną okazał się być niewypałem, inni szybko mi zazdrościli. Nie lubię, kiedy ktoś rości sobie prawo do tego, co moje, więc z czasem wdałem się w kolejne bójki.
Naturalnie ściągnęli mnie też od razu do akademickiej drużyny hokeja. Wszyscy słyszeli już tam o moich sukcesach na boisku, trener pokładał we mnie wielkie nadzieje w podniesienie poziomu reszty chłopaków. Jak z początku nie byłem przekonany do przeprowadzki, tak możliwość stałego grania na jeziorach, zamiast zamkniętych boiskach, od razu mnie kupiła. Przyznaję, że schlebiał mi także fakt, że stale stawiano mnie za przykład. Niektórzy frajerzy podchodzili do mnie sceptycznie, ale szybko wyperswadowałem im wątpliwości. Już wtedy byłem od nich wyższy i bardziej wysportowany, obicie kilku mord nie było przeszkodą. Głośno wyrażam swoje zdanie, a że mam zawsze rację, musieli zacząć się ze mną liczyć.
Od tamtego czasu minęły już cztery lata. W Akademii idzie mi całkiem nieźle, jak na czas, jaki poświęcam książkom. Miewam problemy ze starożytnymi runami, zapisałem się ostatnio na dodatkowe zajęcia i prędko poprosiłem o zwiększenie liczby godzin, bo lubię na dłużej zawiesić oko na korepetytorce. Z największą łatwością przychodzi mi panowanie nad magią użytkową i zaklęcia użytkowe. Prawdą jest, że najczęściej przychodzi mi jej używać podczas bójek z jakimiś idiotami. Ostatnia szrama, jaką zdobyłem jest po kłótni z Dagiem, kiedy rzucał komentarze pod adresem mojej matki. Było to w kontekście najgorętszych lasek z grona pedagogicznego kampusu, więc to oczywiste, że dostał w zęby. Przyznaję, że mu się nie dziwię, bo Säde nie należy do najbrzydszych. Widziałem ją ostatnio w sypialni, jak poprawiała koronkowe majtki, jakby spojrzała na mnie sugestywnie, wcale bym się nie wahał. Tyle że w tamtym momencie z Dagiem musiałem być lojalny i bronić jej honoru. Niedawno moi starsi wreszcie się rozwiedli. Od tamtej pory muszę mieszkać w dwóch różnych domach i stałem się argumentem w ich ciągłej wojnie, która nie ustała mimo podpisanych dokumentów. Czasem śmiesznie jest obserwować, jak walczą o moją uwagę, by pokazać drugiemu, że jednak nie są tak beznadziejnymi rodzicami. Maarten zwykle po prostu idzie mi na rękę, stara się być “cool” i udaje, że nie widzi, że znikają mu fajki, za to Säde woli wysługiwać się portfelem. Nie ukrywam, nowe łyżwy i deskorolka bardzo się przydają.
Czas, którego dzięki niezwykłym zdolnościom nie muszę spędzać na nauce, poświęcam treningowi. Dbam o swoją codzienną rutynę i każdy dzień zaczynam od ćwiczeń. Najpierw siłownia, później lodowisko i do Akademii. Po zajęciach trening z drużyną w przygotowaniu do następnego meczu. W zeszłym miesiącu, kiedy wygraliśmy z inną akademią dzięki moim kilku bramkom, podszedł do mnie trener Łowców z Midgardu. Dostrzegł mój talent i zaproponował dołączenie do drużyny dla za graczy zaawansowanych. Potrzebowałem jednak do tego zgody rodziców. Ojciec był trochę sceptyczny, ale zgodził się, nigdy specjalnie nie stawał mi na drodze. W przeciwieństwie do matki, dla której studia są najważniejsze. Po długiej batalii musiałem obiecać, że po ukończeniu Akademii będę kontynuować naukę na jednym z Instytutów. Wciąż nie wiem który wybrać, ale mam jeszcze rok na złożenie papierów.
Lubię czasem się wyżyć, napompować adrenaliną i wyrzucić nadmiar energii. Jako że nie samym treningiem człowiek żyje, poza sportem pomagają mi w tym dziewczyny. Zwykle wybieram te, które same chcą, nie będę się przecież szarpać. Raz się zdarzyło, że na imprezie mnie któraś zdenerwowała, że wziąłem ją, mimo że mnie biła i pogryzła. No, może więcej niż raz. Nie mogę przecież pozwolić, by się taka ze mną droczyła i zostawiała niezadowolonego. Poza tym jestem gentlemanem, więc każdą traktuję jak ważną i wyjątkową. Obecnie nie mam nikogo i kiepski ze mnie romantyk, ale jestem stały w uczuciach. Jako że lubię się dobrze bawić, to zawsze znajdę czas na dobrą imprezę, najczęściej na studenckim kampusie. Choć unikam dragów, to kilku drinków sobie nie odmówię.
Moje plany na przyszłość? Skończyć Laguz i jakiś ciekawy kierunek na Instytucie. Później znajdę sobie żonę, najlepiej taką, która spodoba się mojej matce, nie zniosę jej narzekań i suszenia głowy. Do tego czasu będę rozwijać swoją karierę sportową, jestem najlepszy w tym, co robię, więc szybko zdobędę popularność. Chcę słuchać, jak tłum na trybunach skanduje moje imię i zobaczyć swoje zdjęcie na okładce gazety. Do tego zostałem stworzony, w końcu jestem wyjątkowy.
Mistrz Gry
Re: Jesper Landsverk Wto 8 Lut - 17:44
Karta zaakceptowana
Zdolny z Ciebie uczeń, z umysłem wciąż otwartym na okazje, które nieustannie prezentuje przed Tobą los, rozchylając wachlarz możliwości, z których wciąż możesz wybrać tę najlepszą, skrojoną na miarę Twojej niepospolitej przecież osoby. Nosisz w sobie jeszcze sztubackie egzaltowanie, które nie pozwala Ci na dojrzałą rozwagę i zbyt długie stanie w miejscu, ale to dobrze, Jesper, jesteś jeszcze młody, biegnij przed siebie, nie wątp nigdy w swoje ambicje – dopóki starczy Ci sił.
Na początek rozgrywki, w prezencie od Mistrza Gry, otrzymujesz wisiorek z kijem hokejowym, który podarował Ci trener po jednym z wygranych meczy, gwarantując, że prezent będzie przynosił Ci szczęście – przedmiot ten nie jest jednak zwykłym, drewnianym kawałkiem biżuterii, w dowolnej chwili możesz bowiem powiększyć go do normalnych rozmiarów. Raz na fabularny miesiąc, kiedy stukniesz powiększonym kijem w ziemię, zaciskając palce na jego twardej rękojeści, przeniesie Cię on natychmiast w dowolne miejsce w promieniu trzech metrów, niezależnie od Twojego stanu emocjonalnego i bez potrzeby wypowiadania zaklęcia – używaj tej funkcji mądrze, Jesper, nigdy nie wiadomo, kiedy mogłaby przydać Ci się najbardziej. Dodatkowo, kiedy nosisz wisiorek na szyi, gwarantuje Ci on stały bonus +2 do sprawności fizycznej.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 500 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Na początek rozgrywki, w prezencie od Mistrza Gry, otrzymujesz wisiorek z kijem hokejowym, który podarował Ci trener po jednym z wygranych meczy, gwarantując, że prezent będzie przynosił Ci szczęście – przedmiot ten nie jest jednak zwykłym, drewnianym kawałkiem biżuterii, w dowolnej chwili możesz bowiem powiększyć go do normalnych rozmiarów. Raz na fabularny miesiąc, kiedy stukniesz powiększonym kijem w ziemię, zaciskając palce na jego twardej rękojeści, przeniesie Cię on natychmiast w dowolne miejsce w promieniu trzech metrów, niezależnie od Twojego stanu emocjonalnego i bez potrzeby wypowiadania zaklęcia – używaj tej funkcji mądrze, Jesper, nigdy nie wiadomo, kiedy mogłaby przydać Ci się najbardziej. Dodatkowo, kiedy nosisz wisiorek na szyi, gwarantuje Ci on stały bonus +2 do sprawności fizycznej.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 500 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!