Niklaus Lundqvist
Gość
Niklaus Lundqvist Wto 11 Sty - 18:51
GośćGość
Gość
Gość
Niklaus Lundqvist
Czwórka jest przeklęta.
Być może ta właśnie myśl przyświecała Birgit Degermark-Lundqvist, gdy po kilkunastu godzinach porodu, w męce wydała na świat pierworodnego. Chociaż nie widziała nigdzie zegara, to mogłaby przysiąc, że gdzieś na korytarzu słyszała potępieńcze bicie zgrzytliwego mechanizmu. Ponury dźwięk, stłumiony nieco przez kwilenie noworodka, rozbrzmiał po czterykroć; Birgit musiała bardzo się postarać, by nie pozwolić łzom na spłynięcie po wymizerowanych policzkach. Zarówno świeżo upieczona matka, jak i pozostali zebrani w gustownej komnacie zamku Czterech Mostów wiedzieli doskonale, że nie powinna się tu znaleźć – a już na pewno nie w tej rodzinie. Jarl Thobias miał wiele planów wobec wszystkich swoich dzieci, a w szczególności synów - i do szczytu jego marzeń z pewnością nie należał naprędce urządzony ślub drugiego potomka z dziewczyną, która do pewnego momentu pracowała na terenie ich domostwa. Coś, co miało być tylko chwilową przygodą Leifa Lundqvista, zakończyło się skandalem i szybkim ślubem, gdy Birgit – zbyt późno zdawszy sobie sprawę z ciąży – nie mogła już niczego uczynić z życiem, które nosiła pod sercem. Postronny obserwator mógłby założyć, że szczęście uśmiechnęło się do młodej kobiety, która nie miała światu zbyt wiele do zaoferowania. Nie była urodziwa, nadto pewna siebie czy niezwykle uzdolniona – jedynie syn, którego niepewnie tuliła teraz w ramionach, nadawał jej jakiejkolwiek wartości w oczach jarla i własnego (nadal żałośnie skruszonego pod naporem wstydu) męża.
Cztery mosty, cztery miesiące schadzek i cztery uderzenia zegara; w takich okolicznościach norny poczęły tkać gobelin należący do Niklausa Lundqvista, drugiego z wnuków jarla Thobiasa.
Jedno było pewne, zarówno dla młodych rodziców jak i prastarych wieszczek losu – to dziecko nie miało przynieść chluby nikomu.
The berth surrounding my body,
Crushing every bit of bone.
The salt it seeps into the pores of my open skin,
I’ll wait on you inside the bottom of the deep blue sea.
Crushing every bit of bone.
The salt it seeps into the pores of my open skin,
I’ll wait on you inside the bottom of the deep blue sea.
Dom wydawał się dziwny dla małego chłopca, zbyt potężny i onieśmielający, by potrafił czuć się w nim swobodnie. Dorośli lubowali się w ciszy, której on utrzymać nie potrafił, a ich rozmowy nieustannie nużyły ciekawski umysł. Nigdy nie przeszło mu przez myśl, że mógł być niechciany, chociaż mogło to wynikać z nieznajomości odpowiedniego słowa; obojętność ojca i bojaźliwa niepewność matki wydawały się czymś zupełnie naturalnym. Mały Niklaus podejrzewał, że wszystkie dzieci świata żyły właśnie tak – ze swoimi rodzicami w cudownym zamku, ale w gruncie rzeczy obok nich. Najwięcej uwagi zyskiwał ze strony dziadków, a szczególnie babci; to ona dbała, by wnuk poznał wszystkie rodowe historie i legendy związane nie tylko z Czterema Mostami, lecz również z nazwiskiem, które pewnego dnia miał reprezentować z dumą.
Pamiętał dużo tych dobrych, swobodnych dni u jej boku. Helen Lundqvist opowiadała o rodowej spuściźnie z lekkością, rysując barwną wizję chlubnej przeszłości. Pokazywała, w jaki sposób rozplatać rybackie sieci bez użycia magii, za pomoc mając jedynie własną cierpliwość; uczyła o gatunkach ryb żyjących w morzu, o zdradliwych prądach morskich i cudownych stworzeniach zamieszkujących głębiny. W jej ustach każda opowieść wydawała się wspaniałą przygodą, w którą chłopczyk był gotów wkroczyć w każdej chwili; dziadek z kolei był dowodem na to, że rzeczywistość potrafiła być o wiele gorsza.
To u boku Thobiasa po raz pierwszy płynął drakkarem należącym do samego jarla. Miał już sześć lat i uważał się za całkiem dorosłego jegomościa, co udowodnił wszystkim wszem i wobec, godząc się na pierwszą wyprawę z dala od domu. Był też przesadnie napchany fałszywym poczuciem dumy, którym nieumyślnie karmiła go babcia Helen, a to zaowocowało pierwszym wypadkiem, jakiego doświadczył. Zbyt ciekawski, zbyt ruchliwy, zbyt niecierpliwy; wszystko w Niklausie zdawało się być nie takie, jak powinno. Wystarczyła chwilka nieuwagi; ledwie moment, w którym chłopiec wychylił się poza burtę, gotów przysiąc wszystkim zebranym na drakkarze, że ujrzał ogon najprawdziwszej syreny. Tylko i aż tyle, by wylądował z głośnym pluskiem prosto w lodowate objęcia morza. Słona woda momentalnie wdarła się do gardła, nosa i oczu, wyciskając z płuc życiodajny oddech; ręce i nogi wierzgały w panice, próbując nieudolnie odnaleźć drogę ku powierzchni. Nie pamiętał, ogarnięty słusznym przerażeniem, czy wybawcą okazał się ojciec czy może dziadek; nikt jednak nie okazał oczekiwanego współczucia. Gdy tylko na powrót poczuł pod stopami deski pokładu, został zwyzywany przez obojga mężczyzn i pilnowany do końca rejsu tak, jakby zupełnie stracił ich zaufanie. Pierwsza, fantastyczna przygoda zakończyła się olbrzymią klapą i budziła poczucie goryczy; szybko okazało się, że niesprawiedliwość nie kończyła się tylko na tym. Po powrocie do domu nikt nie mógł odnaleźć Birgit; tej nieszczęśliwej, zahukanej kobieciny, praktycznie nieobecnej w życiu jedynego syna. Spakowała się i odeszła tak, jakby nigdy nie istniała; Niklaus mógłby przysiąc, że na obliczu ojca po raz pierwszy ujrzał wyraz ulgi.
Nieobecność matki wywołała nagłe, zaskakujące poczucie gniewu; zaskakująco zbyt silne, by udźwignęło je ciało dziecka. Nie rozumiał powodów jej odejścia, jak i nagłego pytania, które zrodziło się w myślach samo; czy to moja wina? Dorośli zapewniali, że nie, oczywiście, że nie, co to za głupoty! – ale Niklaus w głębi duszy czuł, że być może się pomylił, i to nie tak powinna wyglądać relacja rodzica i dziecka. Nie tak pisali o tym w książkach, które czytała babcia Helen; nie tak to wyglądało, gdy zaprzyjaźnione rodziny i ich dzieci przybywały w odwiedziny do jarla. Musiał minąć dobry rok, by i ojciec wpisał się na stałe w poczucie dziecięcej niesprawiedliwości, sprowadzając do domostwa nową żonę, która małżeńskie obowiązki najwyraźniej wzięła sobie do serca – zachodząc w ciążę szybciej, niż Nik potrafił spałaszować śniadanie. Myśl o posiadaniu rodzeństwa budziła raczej szczątkowy entuzjazm; mógł jedynie żywić nadzieję, że tym razem ojciec stanie się tatą i życie nowego członka rodziny będzie nieco lżejsze.
Niklaus oczekiwał niecierpliwie momentu rozpoczęcia edukacji, bo oznaczało to wyrwanie się z czterech ścian; z domu wypełniającego się powoli kuzynostwem i z czasem również rodzeństwem. Zgodnie z wolą dziadków trafił do Raido, placówki znajdującej się w rodzinnym Göteborgu; i chociaż pierwszy rok wzbudzał słuszny entuzjazm, z biegiem czasu było jedynie gorzej.
Nie potrafił jeszcze wtedy nazwać narastającego uczucia, które pochłaniało go bez reszty w momentach, gdy coś szło nie po jego myśli. Dziwna gorycz zbierała się w gardle i zmuszała usta do wściekłego wrzasku; drobne pięści dziecka zaciskały się same, a świat skrywał się nagle za woalem niepowstrzymanej, napierającej czerwieni. Zliczenie, ile razy ojciec został wzywany do akademii w sprawie bójek czy zniszczonych sprzętów, okazywało się wyzwaniem co najmniej trudnym; usprawiedliwianie syna było niemal niemożliwe. Nikt nie znał przyczyn tej agresji, która nakazywała rówieśnikom zachowywać dystans i powściągać słów w obecności drugiego wnuka jarla; on sam nie wiedział skąd brała się wściekłość skierowana przeciwko całemu światu. Gdy Niklaus wpadał w gniew, nie było sposobu, by go uspokoić; nagła emocja musiała znaleźć ujście w akcie przemocy lub wandalizmu.
Czasem wraz z furią pojawiał się strach, ale bynajmniej nie o innych; lęk podszyty nagłym zwątpieniem i jednym pytaniem, które obijało się o zatrute nienawiścią myśli.
Czym tak właściwie jestem?
Kolejne lata przynosiły kolejne rozczarowania; zdecydowanie nie był wybitnym uczniem i poza byciem najwyższym dzieciakiem w klasie nie mógł pochwalić się niczym. Rodzina rozrastała się w najlepsze, owocując finalnym pojawieniem się trójki rodzeństwa, lecz Niklaus czuł się bardziej jak obserwator tych wydarzeń niż ich uczestnik. Szybko zaczęto go pomijać, bo też nie było się czym chwalić; ostatecznie przyszedł na świat w otoczce hańby, jego matka odeszła (pewnie targnęła się na życie, ta wariatka, z nią zawsze coś było nie tak, kto to widział tak własne dziecko zostawić!), a szkolne wyniki pozostawiały wiele do życzenia. Olewał naukę, każdą wolną chwilę spędzając kolejno na statkach służących do połowu ryb, gdzie odnajdywał się wspaniale, bądź zwyczajnie w morzu; tym razem pływając już naprawdę i bez lęku, pozwalając, by słona woda zmywała rosnący gniew i poczucie winy. Życie w domu zmieniało się z dnia na dzień, chociaż początkowo ignorował zmiany; Lundqvistowie zawsze mieli tendencje do życia ponad stan, lecz pewnego dnia zauważył coś, co wcześniej umknęło uwadze. Wiele starych obrazów poznikało ze ścian, a wraz z nimi część zabytkowych mebli; pewnego dnia ojciec i jego żona pokłócili się okrutnie o komplet biżuterii, który ta przywiozła z rodowej siedziby. Nik pamiętał błysk największych szafirów, jakie w życiu widział; tylko po to, by te zniknęły pewnego dnia z zadbanych rączek macochy.
Łatwo było dodać dwa do dwóch; rodzinne długi rosły z każdym rokiem, a zarówno ojcu, jak i dziadkowi kończyły się pomysły na ich umorzenie. Biznes nie kręcił się już tak prężnie jak niegdyś, a szlaki morskie nie należały tylko do Lundqvistów; dawne łowiska nadal pozostawały martwe i puste, zmuszając marynarzy do nieustannej eksploatacji znanych, morskich terenów. Dopiero po ukończeniu szkoły dowiedział się, skąd dziadek czerpał tymczasowe zastrzyki gotówki. Być może powinien być zaskoczony, ale nie był; pewnie powinien czuć niesmak, lecz gorycz rozczarowania nie nadeszła. Planowano dla niego studia, jak planowano wszystko inne; Niklaus po raz kolejny jednak udowodnił, że w żaden sposób nie wpisuje się w rodzinną historię zgodnie z cudzą wolą. Wiedział już, że to nie skutkowało niczym, bo posłuszeństwo nie przynosiło efektów; a skoro pokora zawodziła, zdecydował się zwracać uwagę zupełnie inaczej. Sam powziął odpowiednie kroki ku temu, by nie tylko wspierać nielegalny przemyt, lecz inwestować w niego o wiele więcej. Potrafił zdobyć wszystko, od zakazanych ingrediencji do wywarów magicznych po niebezpieczne środki odurzające, które cieszyły się największą popularnością. Jemu łatwiej było znaleźć potencjalnych nabywców pośród osób swojego wieku i młodszych; nim się obejrzał, sieć kontaktów i stałych klientów rozrastała się z dnia na dzień, zasilając rodzinny skarbiec pokaźniejszymi sumami. Wówczas nikt już nie myślał o tym, by zawracać mu głowę edukacją, do której i tak nigdy nie okazywał żadnego talentu.
Pierwszy incydent też miał wiele wspólnego z podjętą decyzją.
Czas zatarł szczegóły konfliktu; kto pierwszy tak naprawdę uderzył, a który z nich powiedział o dwa słowa za dużo. W niewielkim barze na obrzeżach Norwegii wdał się w paskudną bójkę. Nie była to pierwsza w życiu bijatyka,(nawet, jeśli jego wzrost i postura skutecznie odstraszały potencjalnych herosów) lecz to właśnie ta wyzwoliła coś, o czym wcześniej wolał nie myśleć; coś, o czym wiedział, ale wypierał uparcie ze świadomości. Nie zarejestrował momentu, w którym jego własny głos zamienił się w ochrypły warkot, paznokcie w wykrzywione pazury, a skóra – nagle twardsza, pokryta czymś, co szczątkowo zaczęło przypominać futro – odbierała zaklęcia zebranych tylko jako muśnięcia. Nie widział niczego poza zakrwawioną, wykrzywioną w przerażeniu twarzą przeciwnika.
Był wtedy tak nieziemsko wkurwiony.
Chciał go upokorzyć -
Chciał go pokonać -
Chciał go –
(zabić wypruć zgnieść rozwalić zniszczyć zmiażdżyć roznieść)
Wstrząs wywołany rozgrzanymi do czerwoności myślami uratował życie nieszczęśnika, którego twarz wyglądała niczym krwawa mozaika; w miejscu, gdzie leżała jego głowa, podłoga rozłamała się siateczką pęknięć wywołaną ciosami. Wyszedł sam, ktoś go wyprowadził, zwiał? Nie pamiętał niewiele więcej, zbyt dużo szczegółów zakrywała czerwona mgiełka furii.
Nic już nie było takie, jak przedtem.
Today of all days, see
How the most dangerous thing is to love
How you will heal and you’ll rise above
Crowned by an overture bold and beyond
Ah, it’s more courageous to overcome
How the most dangerous thing is to love
How you will heal and you’ll rise above
Crowned by an overture bold and beyond
Ah, it’s more courageous to overcome
To właśnie w Norwegii osiadł na dłużej – i w Norwegii poznał Jannike.
Od czasu incydentu życie nieco zmieniło utarte dotąd szlaki, bo Niklaus przestał ufać samemu sobie. Oczywiście nadal działał pod herbem Lundqvistów, parając się każdą pracą, którą jarl uznał za odpowiednią – wliczając w to, rzecz jasna, prawdziwe i zdecydowanie nielegalne źródło dochodu. W międzyczasie próbował dowiedzieć się kim stawał się(a może był od zawsze?) pod wpływem gniewu; kolejne odpowiedzi rodziły jeszcze więcej pytań. Nigdy nie zebrał się na odwagę, by zapytać kogoś z rodziny, a i oni milczeli, nie domyśliwszy się niczego. Ostatecznie doszedł do wniosku, iż niebezpieczne geny berserka musiał otrzymać w niechętnym darze od nieznanej strony rodziny matki.
Magiczny świat począł go odrzucać, więc ucieczki szukał tam, gdzie rezydowali śniący; nieświadomi czarów i klątw, przekleństw i błogosławieństw własnego kontynentu. Dziwnie było łączyć te dwa życia i ciągle uczyć się czegoś nowego na temat śniących; na całe szczęście znalazł godną nauczycielkę. Miał dwadzieścia trzy lata, gdy zaczął umawiać się z Jannike – święcie przekonany, że to właśnie ona była lekiem na całe zło, jakiego doświadczył. Nieświadomość była wygodnym wytłumaczeniem dla zawoalowanej, brutalnej prawdy, ale tego nie miała się przecież nigdy dowiedzieć. Byli szczęśliwi, zakochani i zupełnie beztroscy; jakby tak naprawdę nie dzieliło ich nic – nawet, jeśli w rzeczywistości dzieliło wszystko.
Miał dwadzieścia pięć, gdy ożenił się, nie zważywszy na wagę konsekwencji tego czynu.
Miał dwadzieścia siedem, gdy został wdowcem.
Gdy wracał myślami do tego momentu, pamiętał tylko czerwień myśli, a ta barwa później była wszędzie indziej.
Na ścianach ich domu, który urządzili wspólnie.
Na posadzce, którą układał własnymi rękoma.
Na łóżku, w którym znalazł Jannike w objęciach innego mężczyzny.
Nie powinien jej winić. Ciągle go nie było, różnice nawarstwiały się, kłótnie zwykle kwitował milczeniem lub wyjściem z domu; skąd mogła wiedzieć, że tym samym próbował bronić ją przed konsekwencjami własnego gniewu? Bo przecież nawet, jeśli kochał, to nie ufał sobie – i nie ufał temu, czym się stawał, gdy obraz rzeczywistości zaginała krwawa furia.
Tej samej nocy obudził się w środku lasu, nagi i pokryty krwią niemal od stóp do głowy, roztrzęsiony i – w głębi duszy świadomy widoku, jaki zastanie, gdy wróci do domu.
Tej właśnie nocy przestał być Niklausem, a stał się owładniętym furią mordu – berserkiem.
Maybe I am more of her,
but when I pray with fear,
Then only the thought, that you are somewhere
gives me relief
but when I pray with fear,
Then only the thought, that you are somewhere
gives me relief
Norwegia, Dania, Szwecja, Finlandia – nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej.
Wyrzuty sumienia stały się kamieniem, który uwiązał na szyi pozwalając, by ciągnął go w dół; lęk został wiernym towarzyszem każdej wyprawy. Życie składało się teraz z rutyny, bo ta przynosiła ulotną ułudę spokoju; poza pieniędzmi nie liczyło się nic. Nawet, jeśli rodzina zauważyła nagłą zmianę – i przedłużającą się nieobecność – nie skomentowali tego chociażby słowem.
Wyciszył się, zamknął na cztery spusty i jakby zmalał, przytłoczony poczuciem winy i nienawiścią do samego siebie.
Próbował kontrolować pierwotne odruchy, bo teraz nawet najmniejsze rzeczy potrafiły wzbudzić rozdrażnienie, a to – niebezpiecznie podsycane, pozbawione kontroli – szybko mogło zamienić się w furię. Unikał więc potyczek, od których niegdyś nie stronił wcale(wręcz przeciwnie), nie wychylał się i wybierał milczenie zamiast słownej wojny. Naprawdę kurewsko mocno się starał by już nigdy, przenigdy nie stracić kontroli – i nigdy więcej nie pokochać.
Wtedy jednak pojawiła się ona i po raz kolejny został wystawiony na próbę, w której skazany był na całkowitą porażkę.
Wydawała się tak cholernie zagubiona w miejscu, w które ją wysłali; w kolejnej świątyni poświęconej sławetnemu bóstwu, które powinna czcić do końca swoich dni. Patrzyła tak, jakby błagała – o co właściwie? O pomoc, o okruch zainteresowania, o wsparcie? Nie powinien nigdy przekroczyć tej granicy, bo była to jedna z setek obietnic, które składał sam sobie; ale przepadł z kretesem, gdy tylko otworzyła usta, by przemówić.
Jeśli sądził, że kochał wcześniej… Nigdy w życiu nie pomylił się bardziej.
Odeszli razem któregoś dnia, gdy liczył już trzydzieści lat, a prawda wisiała między nimi niczym katowski topór; i pewnej nocy, ledwie kilka miesięcy później, gdy patrzył, jak spała – podjął decyzję. Za wcześnie, za szybko, za mocno; nie mógł powielać starych błędów. Odszedł bez słowa wyjaśnień, bo nie potrafił znaleźć odpowiednich; zostawił ją, i wszystko, co budowali wspólnymi siłami.
Wybór tchórza czy deklaracja bohatera?
Modlił się bezgłośnie, by nigdy nie poznać odpowiedzi.
I znów był w ciągłej podróży, wszędzie i jednocześnie nigdzie, wplątując się po drodze w mniejsze i większe dramaty; jakby pech faktycznie nigdy go nie opuszczał. Jedyne, co szło z prawdziwym powodzeniem, to interesy – nielegalny fach zbierał liczną klientelę, lecz jednocześnie prowadził do stworzenia wielu wrogów. Niklaus nie obawiał się jednak konsekwencji – już przecież nic gorszego nie mogło go spotkać. Ostatecznie osiadł w Midgardzie, gdzie udało mu się zebrać kilkoro zaufanych „współpracowników”; oficjalnie nadal reprezentował interesy Lundqvistów, lecz było to najstarsze z kłamstw, które nauczył się wypowiadać. Wyrobił sobie reputację osoby, która najpierw uderza, a później zadaje pytania; i chociaż obecnie mijało się to z prawdą, był to kolejny fałsz, którego nie zamierzał prostować.
I tylko czasem, gdy łgał sam siebie, że w końcu nadszedł spokój, znów myślał o czerwieni.
Być może to tylko ja.
Mistrz Gry
Re: Niklaus Lundqvist Wto 18 Sty - 19:16
Karta zaakceptowana
Jak często uciekasz, Niklausie? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Od ludzi? Od prawdy? Od odpowiedzialności? W agresję? W stojące na bakier z prawem działania? Nie miałeś łatwego dzieciństwa – co więcej, jakakolwiek obrana przez Ciebie droga nie odznaczała się bezproblemowością, mogło by się zdawać, że niewielu na Tobie zależało. A jednak pomimo marginalizowania Ciebie i Twoich umiejętności, udało Ci się wywalczyć w rodzinnym biznesie miejsce dla siebie. Pomyśl więc, czy nie udałoby Ci się w taki sam sposób zawalczyć o szczęście.
Droga przez życie bywa niezwykle zagmatwana, zwłaszcza dla kogoś, kto para się tak niejednoznacznym zajęciem, jak Ty. I chociaż na pewno przydałyby Ci się wskazówki, jak brnąć do przodu bez pakowania się w kłopoty, mogę podarować Ci jedynie mapę przemytników. Pozornie wygląda jak każda inna mapa jakiegokolwiek miasta – jednak tylko Ty wiesz o jej niezwykłych właściwościach. Mapa dostosowuje się bowiem do miejsca, w którym aktualnie przebywasz i poza standardowym planem miasta, pulsującymi okręgami jasnoniebieskiego światła wskazuje przede wszystkim te miejsca w Twojej najbliższej okolicy, w których możesz bezpiecznie schronić siebie, wartościowe dla Ciebie przedmioty lub zwyczajnie w konfidencjonalnych warunkach przeprowadzić transakcję, co sprawia że raz w miesiącu fabularnym nie musisz rzucać kością w lokacjach, w których rzut taki jest obowiązkowy. Jednocześnie posiadanie mapy gwarantuje Ci stały bonus +2 do spostrzegawczości.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Droga przez życie bywa niezwykle zagmatwana, zwłaszcza dla kogoś, kto para się tak niejednoznacznym zajęciem, jak Ty. I chociaż na pewno przydałyby Ci się wskazówki, jak brnąć do przodu bez pakowania się w kłopoty, mogę podarować Ci jedynie mapę przemytników. Pozornie wygląda jak każda inna mapa jakiegokolwiek miasta – jednak tylko Ty wiesz o jej niezwykłych właściwościach. Mapa dostosowuje się bowiem do miejsca, w którym aktualnie przebywasz i poza standardowym planem miasta, pulsującymi okręgami jasnoniebieskiego światła wskazuje przede wszystkim te miejsca w Twojej najbliższej okolicy, w których możesz bezpiecznie schronić siebie, wartościowe dla Ciebie przedmioty lub zwyczajnie w konfidencjonalnych warunkach przeprowadzić transakcję, co sprawia że raz w miesiącu fabularnym nie musisz rzucać kością w lokacjach, w których rzut taki jest obowiązkowy. Jednocześnie posiadanie mapy gwarantuje Ci stały bonus +2 do spostrzegawczości.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!