Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Erika Tiihonen

    Gość
    Anonymous


    Erika Tiihonen
    Dane postaciHelsinki, Finlandia / 29 listopada 1978 / Järvinen
    biedna / panna / II stopień wtajemniczenia
    złodziejka, prowokatorka, awanturniczka, pchła / kuna / Emma Corrin

    Chcecie bajki? Oto bajka:
    Była sobie Pchła Szachrajka
    …Niesłychana rzecz po prostu,
    By ktoś tak marnego wzrostu
    I nędznego pchlego rodu
    Mógł wyczyniać bez powodu
    Takie psoty i gałgaństwa,
    Jak pchła owa, proszę państwa…

    29 listopada 1997

    Ciągle pakowała się w kłopoty. Zawsze myślała, że ten sposób jest lepszy, niż czekanie, aż kłopoty same ją znajdą, chociaż tego dnia, przemoczona i z cierpkim, słonym posmakiem w ustach, pośrodku niczego, zaczynała zmieniać zdanie. Nie miała pojęcia ile czasu minęło od momentu, kiedy udało jej się wejść niezauważonej na pokład i zaszyć między kontenerami, ani do jakiego portu statek, na którym się znalazła, ma dopłynąć. Świetne urodziny, nie ma co. Jak zwykle nie zdążyła zastanowić się dwa razy przed podjęciem decyzji, ale tym razem nie miała też za wielkiego wyboru. Jej ciało, wygięte w nienaturalny sposób, idealnie wpasowane między wąskie szczeliny, powoli zaczynało drętwieć, przypominać o limitach, które czasem posiadało. Miała ochotę wrzeszczeć, ale nie chciała wzbudzać żadnych podejrzeń. Nie teraz. Tu było pusto. Cała załoga była porozrzucana po statku, ale nikomu nie przyszło do głowy sprawdzić magazyn. Jedynym źródłem światła pod pokładem była mała, przepalająca się powoli żarówka. Jedynymi odgłosami – szum otwartego morza, dźwięk fal uderzających o burtę i dudnienie jej silnego, dziewiętnastoletniego serca. Nie czuła strachu. Przywykła do tępego szumu w swojej głowie, tak jak przywykła do tych wielu sytuacji, w których musiała się ukrywać, a przychodziło jej to z niezwykłą lekkością, bo kręgosłup wraz ze wszystkimi kończynami poddawał się jej woli, jakby cała była zrobiona z gumy.
    Wmawiano jej, że to choroba. Jako niemowlę była przekazywana z rąk do rąk, niczym porcelanowa lalka. Ojciec nazywał ją „wadliwym modelem”, ale może miał na myśli po prostu jej płeć. Od samego początku był zły - ciężko powiedzieć na co lub na kogo – a w jego oczach rozczarowanie przeplatało się z pogardą, ilekroć łapał z córką kontakt wzrokowy. Jedynie mama nie bała się przytulić jej mocno do swojej piersi. A jej uścisk był jak ogień w kominku po długiej, mroźnej wędrówce. Silny, pewny, zapierający dech w piersiach, wyzwalający ciepło i energię. Wiedziała, co się wydarzy z jej córką, dlatego każda okazja była dobra, by mieć ją przy sobie odrobinę dłużej. W swoich snach rozstawała się z nią już wiele razy. Po ostatniej wizji odebrała sobie życie. Erika miała wtedy dziesięć lat.
    O swojej mamie myślała często. Zbyt często. Nawet teraz, na pokładzie, otoczona przez półmrok oraz duszącą woń zgnilizny i kurzu widziała jej młodą, zatroskaną twarz. Jak wiele przed nią ukryła?
    Niewielka, piętrowa kamienica znajdująca się zaraz przy miejskim porcie; jej wszystkie pomieszczenia były pełne starych, inkrustowanych mebli, porcelany, broni i biżuterii. Erika już jako kilkuletnie dziecko zdawała sobie sprawę ze swoich osobliwych umiejętności i chociaż znaczną część tamtego życia przesiedziała zamknięta w czterech ścianach, nie nudziła się specjalnie, gdyż była zbyt pochłonięta sprawdzaniem, do czego zdolne jest jej ciało. Dźwięk wyskakujących stawów i łamanych kości budził we wszystkich obrzydzenie, dla niej jednak stał się fascynujący, bardziej fascynujący od nauki run, czy algebry w Akademii Naudiz - którą do samego jej zakończenia - traktowała jak przykry obowiązek. Największą przyjemność sprawiało jej wyciąganie rąk do kieszeni klientów ojca. Żaden z nich nigdy nie zorientował się, że został pozbawiony kilku drobnych. To było w niej jak impuls, nieodparta potrzeba sprawdzenia, czy tym razem ktoś ją powstrzyma. Nikt nie powstrzymywał i to napędzało jej ciekawość.
    Ta mała kamienica bardziej niż domem, była miejscem interesów Vilijama Tiihonena. Mężczyzna handlował wszystkim, co posiadało wartość w postaci minionego czasu. Wszystko, co istniało dłużej, niż jedno nędzne ludzkie życie. Ten interes trwał od świtu do zmierzchu, czasem nawet w nocy, za zamkniętymi drzwiami. Po śmierci mamy Erika zauważyła, że ten człowiek zwyczajnie nie przestawał pracować. Stale wyceniał, targował się i z namaszczeniem liczył każdy bardziej lub mniej uczciwie zarobiony pieniądz. Nie był jednak człowiekiem z ręką do interesów, z roku na rok szło mu coraz gorzej, a dom stopniowo pustoszał. Ojciec w gorączce sprzedawał wszystko, nawet to, co pierwotnie nie było na sprzedaż. Meble, obrazy, zabytkowe lichtarze, książki – wszystko znikało, zostawiając po sobie szare ściany i zakurzone półki. Rozbijał o nie butelki po alkoholach, obwiniając Erikę za wszystkie nieszczęścia, które miała sprowadzić na ten dom; za śmierć matki i długi, których nie dawał rady spłacać, za to, że nie jest potomkiem, którego sobie wymarzył i którego matka nigdy nie mogła mu dać. Od samego początku sprawiasz problemy, jesteś grzybem, który rozrasta się na tych ścianach. Nie mogę przez ciebie normalnie oddychać. Kolejna butelka wylądowała na ścianie, niemal dosięgając twarzy Eriki. Odłamki rozprysnęły się po całej powierzchni pokoju. Dziewczyna stała pod drzwiami, z kieszeniami wypchanymi ostatnią matczyną biżuterią, której ojciec nie sprzedał i nie przepił. Spójrz na siebie. Ten krawat, ta za duża marynarka. Co chcesz mi udowodnić? Kogo znów chcesz oszukać? Powiem ci coś. Jesteś wybrykiem natury. Brzydzę się tobą. Ten komentarz sprawił, że mimowolnie się uśmiechnęła, a to tylko spotęgowało gniew pijanego. Lepszy byłby z ciebie pożytek w cyrku albo w domu publicznym, ty mała…
    Nie dokończył, bo przeszywający ból wyrwał z niego głośny, gardłowy jęk. Erika wbiła w brzuch ojca odłamek szkła z roztrzaskanej butelki i kiedy spojrzeli sobie w oczy, dopiero dotarła do niej, że cała dygocze, razem z jej wyciągniętą ręką. Dokończ, pomyślała. Potem ogarnęła ją panika. Wyciągnęła szkło. Mężczyzna znów jęknął, osuwając się na ziemię. Był zbyt pijany, żeby w tym stanie utrzymać równowagę. Wił się na podłodze, zaciskając rękami brzuch, z którego powoli wyciekała brunatnoczerwona krew. Erika nie chciała go tak zostawiać, ale coś, jakiś cichy głos w jej głowie podpowiadał jej, że teraz nie ma odwrotu.
    Chwyciła jego płaszcz wiszący na drzwiach, narzuciła go i postawiła kołnierz, który zasłonił jej pół twarzy. Przechodząc przez próg, nieświadomie strąciła drewniany lichtarz, na którym stała dopalająca się jeszcze świeca. Zza drzwi buchnęło ciepło, deski zaczęły pękać skrzypieć, podłogę i ściany powoli pochłaniał syczący ogień, a ona obiecała sobie, że nie obejrzy się za siebie.
    Załoga statku wnosiła na pokład ostatnie ładunki. Erice udało się przemknąć, kiedy jeden z mężczyzn boleśnie stanął drugiemu na mały palec i teraz kłócili się, kto ma odpowiadać za roztrzaskany w środku towar. Wiedziała, że nie może tutaj zostać, a to była jej jedyna szansa. Ryzykowała wiele, ale jednocześnie nie miała nic do stracenia.
    Dlatego teraz trwała w tej niewygodnej pozycji - zdawało jej się – już całe wieki, kiedy w nagle usłyszała dźwięk cumowania. Serce zabiło jej mocniej. Ciało podziękowało chórem prostowanych kości, kiedy stanęła w pionie, obmyślając, jak wydostać się ze statku dokładnie tak samo, jak na niego weszła, czyli bez zwracania na siebie uwagi. Wtedy ujrzała małe, zaparowane okno. Rozgrzała nadgarstki, modląc się, by dźwięk rozbijanego szkła jej nie zdradził. Między statkiem a lądem były jakieś trzy metry przestrzeni, a pod nią wzburzona falami woda. W cyrku dostałabym owacje na stojąco, pomyślała sarkastycznie i przecisnęła się przez wąskie okno, wypadając w ciemność przed sobą.

    Za sobą usłyszała krzyki. Ktoś ją jednak zauważył, ale była już zbyt daleko, żeby mogli ją dogonić.

    * * *

    Listopad 2000

    Wszystkiego najlepszego, Eriko. Jeszcze trzy lata temu pomyślałabyś, że to niemożliwe. Że umrzesz z głodu i wyziębienia w ciemnym zaułku Midgardu. Wiedziałaś wtedy tak mało.

    W pobitym lustrze patrzą na nią twarze, które łudząco przypominają jej własną. Po przemianie ścięła włosy, które uwydatniły tylko jej wyraźnie zarysowaną szczękę i zadarty nos. Z oczu uciekł błękit, stały się szare, ale wciąż błyszczały, teraz nawet bardziej. Pod za dużą, wymiętą koszulą skrywa się wychudzone, jasne, żylaste ciało, które z każdym dniem zaskakiwało ją coraz bardziej. Na kościstych palcach pobłyskuje zadziornie biżuteria, oczywiście kradziona. Resztę swoich skarbów trzyma w kieszeniach, traktując je jak walutę, swoją kartę przetargową, asy w rękawie.

    Tej samej nocy, kiedy udało jej się uciec ze statku, krążyła przemoczona i zmarznięta po ciemnych uliczkach w poszukiwaniu ciepłego miejsca, w którym mogłaby obmyślić dalszy plan. Absurdalne, bo od początku nie miała żadnego planu. Jej celem było jedynie przeżyć, choć strach rósł w niej coraz szybciej i powoli docierało do niej, co zrobiła. Zadźgała swojego ojca i zostawiła go w płonącym domu. A teraz była sierotą, błądzącą w ciemności. Mokre, wychłodzone szczenię. Powinna utonąć, rzucić się za burtę. Tak byłoby lepiej. Może dlatego Pekka jej wtedy nie zabił. Z jakiegoś powodu zrobił coś zupełnie odwrotnego - sprawił, że stała się jego nierozerwalną częścią i jedynym sposobem na przetrwanie, bo razem – choć beznadziejnie biedni, kości okryte skórą, – stali się silniejsi.
    Stare księgi, które jej pokazał, były jak zaproszenie do nowego życia, a ona chłonęła tę wiedzę, przyjmując magię zakazaną do swojego serca jak coś, co zawsze miało się tam znaleźć – szukało tylko sposobu, wyczekiwało na odpowiedni moment. Strach ustąpił miejsca ciekawości i chociaż zdawała sobie sprawę z bolesnych konsekwencji swojej decyzji, nie widziała już dla siebie innej drogi. Czuła, że nie wybrała sobie tego życia sama. Czy to widziała matka w swoich wizjach? Czy widziała na jej skórze taką samą Pieczęć, którą pokazywał jej Pekka? Czy widziała sierotę z krwią pod paznokciami i dzikim błyskiem w oku?
    Są momenty, gdy przeszłość uderza w nią mglistym wspomnieniem, spędza sen z powiek. Co mówią ludzie? Czy ktoś widział ją, jak wybiega z płonącego domu? Czy ktokolwiek zna prawdę? Była pewna, że jeśli ucieknie wystarczająco daleko, nikt nie zdoła jej schwytać. Myśli też o śmierci, trochę nawet się jej boi, ale jeszcze bardziej nie może się doczekać, kiedy jeszcze raz się jej wymknie. Tamtej nocy też się bała. Miała jedynie krew na rękach i matczyny wisiorek ze szmaragdowym oczkiem, który ściskała w kieszeni płaszcza, żeby stale mieć pewność, że nadal tam jest. Tylko to jej zostało ze starego życia. Oprócz imienia, nic już nie łączy jej z dziewczyną z Helsinek. Nie używa swojego nazwiska, kiedy nie musi. Uparcie wierzy, że nikt nie powiąże jej ze śmiercią ojca, bo był zbyt zadłużony, a jego życie zbyt marne i beznadziejne, by ktokolwiek mógł się nim zainteresować. Równie dobrze sam mógł je sobie odebrać.
    Nie można zamknąć jej w czterech ścianach, bo ściany płoną, gdziekolwiek się pojawi. Znajomość zakazanych run stała się – jak ten szmaragdowy naszyjnik – dodatkiem do jej krnąbrnej, zawadiackiej, złośliwej natury. Stała się małą prowokatorką, przy której wybuchają bójki, pękają butelki, giną kosztowności. Najlepiej czuje się w tłumie, bo jest wtedy niewidzialna; może poruszać się po nim wesoło, bezkarnie, jak pchła po ciele swojego żywiciela, jak cień w ciemnej uliczce, który znika za tobą, kiedy się odwracasz. Ciało po przemianie stało się jeszcze bardziej elastyczne, ale im częściej dziewczyna ćwiczy zakazaną magię, tym częściej jej stawy wykręcają się boleśnie, wbrew jej woli. Bolą ją wszystkie kości i zagojone blizny.

    Nikt nie chciał dla niej źle, ale też nie była do końca pewna, czy ktokolwiek chciał dla niej dobrze. Nie dawano jej więcej niż 5 lat życia. Od przemiany minęły trzy lata. Erika przeżyła już dwadzieścia dwa lata, czyli pięć razy cztery plus dwa dodatkowe lata ekstra i nie miała zamiaru zwalniać.
    Nigdy nie pokładano w niej dostatecznie dużo nadziei.
    I to sprawia, że wciąż żyje.
    Gość
    Anonymous


    KARTA ROZWOJU

    INFORMACJE OGÓLNE
    WZROST: 160cm

    WAGA: 50kg

    KOLOR OCZU: szaroniebieskie

    KOLOR WŁOSÓW: ciemny blond

    ZNAKI SZCZEGÓLNE: blizny na dłoniach, lekko wykrzywiona postawa z powodu nadużywania umiejętności spowodowanych giętkością Bohlera, szybki, energiczny chód, koścista, drobna budowa ciała

    GENETYKA: -

    UMIEJĘTNOŚĆ: -

    STAN ZDROWIA: giętkość Bohlera


    STATYSTYKI
    WIEDZA O ŚNIĄCYCH:  I

    REPUTACJA: -20

    ROZPOZNAWALNOŚĆ: 10

    ALCHEMIA: 5

    MAGIA UŻYTKOWA: 5

    MAGIA LECZNICZA: 5

    MAGIA NATURY: 5

    MAGIA RUNICZNA: 5

    MAGIA ZAKAZANA: 20

    MAGIA PRZEMIANY: 5

    MAGIA TWÓRCZA: 5

    SPRAWNOŚĆ FIZYCZNA: 15

    CHARYZMA: 20

    WIEDZA OGÓLNA: 5


    ATUTY
    Zaślepiony (I): +3 do rzutu kością na dowolne zaklęcie z dziedziny magii zakazanej.

    Intrygant (I) – +5 do rzutu kością na kłamstwo (próg sukcesu zależy od drugiej postaci lub wyznaczany jest przez Proroka).


    Ekwipunek
    - rękawiczki złodzieja (założone, raz w miesiącu fabularnym, sprawiają że można niepostrzeżenie sięgnąć komuś do kieszeni, dając stuprocentową szansę na niewykrycie przez kogokolwiek czynności, jakiej się akurat podejmuje. Dodatkowo samo noszenie przy sobie rękawiczek gwarantuje stały bonus +2 do magii użytkowej);
    - nóż;
    - czarokot


    AKTUALIZACJE
    - zakup noża oraz czarokota (08.02.2022)

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Można by odnieść wrażenie, że z jednej klatki, przeszłaś do kolejnej; że wolność, którą podarowałaś sama sobie, jest zupełnie pozorna – zastanawiałaś się kiedyś nad tym, Eriko? Nad tym, że ucieczka od ojca, od Helsinek, od poprzedniego życia, wcale nie niosła ze sobą tyle wolności i nadziei, ile byś chciała? Nad tym, że ucieczka w nowe środowisko, w magię zakazaną i szemrane towarzystwo, wcale niewiele zmieniła w Twoim życiu? A masz go przed sobą jeszcze dużo, więcej niż wywróżyli Ci medycy. Dlaczego nie miałabyś więc zrobić z nim coś naprawdę pięknego?


    Prezent

    Czasem nie ma znaczenia, jak dobrym jest się w wykonywanym przez siebie fachu – są takie chwile, że coś idzie zupełnie nie po naszej myśli. Ciebie podobne zdarzenie mogłoby dużo kosztować, dlatego w prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz rękawiczki złodzieja – wykonane są z czarnego, przyjemnego w dotyku materiału, który idealnie dopasowuje się do dłoni, niemal stając się Twoją drugą skórą. Poza tym, że wyglądają bardzo szykownie, przede wszystkim posiadają jedną, niezwykle przydatną dla Ciebie właściwość: kiedy masz je założone, raz w miesiącu fabularnym jesteś w stanie zupełnie niepostrzeżenie, jakby nie można było dostrzec Twojej dłoni, sięgnąć komuś do kieszeni, dając Ci stuprocentową szansę na niewykrycie przez kogokolwiek czynności, jakiej się akurat podjęłaś. Dodatkowo samo noszenie przy sobie rękawiczek gwarantuje Ci stały bonus +2 do magii użytkowej.


    Informacje

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 600 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.