Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Leiv Rolvsson

    Gość
    Anonymous


    Leiv Rolvsson
    Dane postaciTønsberg, Norwegia / 15.11.1974 / Arnesen
    ubogi  / kawaler / II stopień wtajemniczenia
    zaklinacz / kuna  / Gauge Burek

    Bern­hard ni­gdy nie widział się w roli ojca. Nawet kiedy oświad­czył się Aslaug, nie brał pod uwagę moż­li­wo­ści zało­że­nia rodziny w naj­bliż­szej przy­szło­ści. Wyni­kało to z trud­no­ści z jakimi przy­szło mu się mie­rzyć w trak­cie dora­sta­nia. Wycho­wy­wała go samotna matka, któ­rej mąż wybrał upi­ja­nie się i spa­nie na ulicz­kach zamiast próby zaan­ga­żo­wa­nia się w życie swo­ich potom­ków. Za każ­dym razem obie­cy­wał swo­jej żonie poprawę. Był jej wspar­ciem w trak­cie ciąży, po czym zni­kał na dłuż­sze okresy czasu. Z jakie­goś powodu, matka Bern­harda upar­cie wie­rzyła w to, że naro­dziny kolej­nego dziecka będą w sta­nie zmie­nić ścieżkę jaką obrał jej uko­chany. Takim oto spo­so­bem, kobieta została sama z piątką mło­dych, peł­nych ener­gii chłop­ców. Tak więc nie ciężko jest domy­ślić się, że miała ona pro­blemy z zapa­no­wa­niem nad swoim potom­stwem. Począt­kowo sta­rała się jak mogła, ale z cza­sem brak wspar­cia i wyczer­pa­nie odbiło się na jej zdro­wiu psy­chicz­nym.
    Bern­hard, jako środ­kowe dziecko, spę­dził więc sporą część swo­jego życia bez jakie­go­kol­wiek nad­zoru. Nie narzu­cano mu żad­nych zasad i nie wyma­gano od niego wiele. Był nie­okrze­sa­nym, samo­lub­nym i wyjąt­kowo aro­ganc­kim dziec­kiem. Nic więc dziw­nego, że sto­sun­kowo szybko wpadł w towa­rzy­stwo które nie­ko­niecz­nie można było okre­ślić mia­nem akcep­to­wa­nego w spo­łe­czeń­stwie. Starsi kole­dzy bez więk­szej trud­no­ści wpa­jali mu swoje war­to­ści, które wtedy wyda­wały się mu cał­kiem roz­sądne. W taki też oto spo­sób, w momen­cie pozna­nia swo­jej przy­szłej żony, Bern­hard zali­czał się już do cał­kiem wpra­wio­nych użyt­kow­ni­ków zaka­za­nej magii. Jed­nakże pomimo tego faktu i sprze­ciwu ze strony jej rodziny, Aslaug oddała mu swe serce. Zale­d­wie mie­siąc po ślu­bie dowie­działa się o tym, że nosi w swym łonie jego dziecko. Nie mar­twiła się zbyt­nio wyzwa­niem jakie ją cze­kało, licząc na to, że jej mąż ucie­szy się z poczę­cia ich potomka rów­nie mocno co ona sama. Nie­stety, reak­cja Bern­harda znacz­nie odbie­gała od jej ocze­ki­wań. Męż­czy­zna stał się wobec niej chłodny. Nie poru­szał tematu ich dziecka, odda­la­jąc się od swo­jej kobiety gdy tylko ta wspo­mniała coś o ich maleń­stwie. Nic więc dziw­nego, że mały Leiv przy­szedł na świat jako wcze­śniak. Stres spo­wo­do­wany odrzu­ce­niem i samot­no­ścią przy­czy­niły się do tego, że Aslaug uro­dziła po sied­miu mie­siącach. Chło­piec już od naro­dzin był wyjąt­kowo słaby. Z każ­dym rokiem uszczerbki na jego zdro­wiu sta­wały się coraz łatwiej­sze do wychwy­ce­nia. Był wyjąt­kowo deli­katny, każdy pozor­nie nie­groźny upa­dek mógł skoń­czyć się poważ­nym zada­niem. Miał także pro­blem z czer­pa­niem jakiej­kol­wiek przy­jem­no­ści z aktyw­no­ści fizycz­nej. Bar­dzo szybko się męczył i po kilku minu­tach biegu nie był już w sta­nie zła­pać odde­chu. Bern­hard, który do tej pory był wyjąt­kowo oschły wobec swo­jej rodziny, zmiękł nieco ze względu na kłody, jakie los rzu­cał pod nogi jego pier­wo­rod­nego. Przy­gar­nął go więc pod swoje skrzy­dło, odcią­ża­jąc przy tym Aslaug, która zma­gała się z depre­sją już dobre kilka lat. Chło­piec bar­dzo szybko przy­wią­zał się do ojca. Sie­dział godzi­nami u jego boku, obser­wu­jąc jak ten prze­no­sił na papier nie­znane mu dotych­czas sym­bole. Leiv do tej pory dosko­nale pamięta dzień, w któ­rym przez przy­pa­dek popla­mił sokiem jedną z ksią­żek sta­ruszka. Dostał wtedy takie lanie, że przez następne dwa mie­siące nawet nie zbli­żał się do drzwi gabi­netu ojca. Zro­zu­miał, że w ich domu ist­niały rze­czy, które znaj­do­wały się poza jego zasię­giem. Jed­nakże, ze względu na to, że spę­dzał tak wiele czasu z ojcem, szybko zorien­to­wał się gdzie prze­trzy­my­wał on swoje notat­niki i księgi. Był spryt­nym dziec­kiem. Od zawsze był słaby pod wzglę­dem siły fizycz­nej, więc sku­pił się na roz­wi­ja­niu swo­jej inte­li­gen­cji i kom­bi­no­wa­niu. Z cza­sem zaczął więc pod­bie­rać ojcu jego cenne „skar­by’’, wczy­tu­jąc się z uwagą w zapi­ski pokry­wa­jące pomarsz­czone strony. Począt­kowo nie był w sta­nie ich zro­zu­mieć, ale z cza­sem zaczy­nał łapać coraz wię­cej. Był młody, także chło­nął wszystko niczym gąbka. Zaw­sze upew­niał się także, że książki wra­cały na swoje miej­sce, więc jego małe nie­po­słu­szeń­stwo ni­gdy nie zostało wykryte. Opa­no­wał mistrzow­sko sztukę pod­li­zy­wa­nia się i kom­bi­no­wa­nia. Bez jakie­go­kol­wiek pro­blemu wykra­dał rodzi­com klu­czyki, pie­nią­dze i używki. W wieku szes­na­stu lat, podwę­dził ojcu butelkę dro­giego alko­holu i udał się do domu dziew­czyny, w któ­rej się zako­chał. Chciał popi­sać się tym, że był już na tyle doro­sły, aby być w sta­nie samo­dziel­nie zdo­być alko­hol. Gdyby nie to co stało się po jego powro­cie z tej szcze­niac­kiej popi­jawy, praw­do­po­dob­nie byłby to cał­kiem udany dzień. Po raz pierw­szy poca­ło­wał swój obiekt wes­tchnień, a także upił się tak, że cały świat zaczął wyda­wać mu się wyjąt­kowo piękny. Nie­stety, czar pry­snął, gdy tylko Leiv prze­kro­czył próg swego domu. Jego jasne oczy spo­częły na syl­wetce jego matki, która szlo­chała cicho na podło­dze. Począt­kowo myślał, że to nic takiego. Dosko­nale wie­dział, że Aslaug już od jakie­goś czasu miała pro­blem z pora­dze­niem sobie z samą sobą. Dopiero kiedy zauwa­żył poprzew­ra­cane meble i nie­obec­ność swo­jego ojca, poczuł jak momen­tal­nie trzeź­wieje. Bern­hard został aresz­to­wany. Młody Rolvs­son stra­cił swo­jego uko­cha­nego tatę. Naj­bliż­szy rok spę­dził on nad szlo­cha­niem nad przedmio­tami pozo­sta­wio­nymi przez sta­ruszka. Opu­ścił się nieco w nauce, zapo­mi­na­jąc o tym jak bar­dzo był z sie­bie zado­wo­lony gdy roz­po­czął naukę w Aka­de­mii Laguz. Więk­szość swo­jego czasu spę­dzał na uża­la­niu się nad swoim losem i upo­rczy­wym stu­dio­wa­niu nota­tek i ksią­żek, które daw­niej nale­żały do Bern­harda. Aslaug nie wie­działa o tym, że stan psy­chiczny jej syna uległ znacz­nemu pogor­sze­niu. Sku­piała się tylko i wyłącz­nie na sobie. Prze­stała pra­co­wać, jedyne, co robiła to wyle­gi­wała się w łóżku w towa­rzy­stwie wszel­kiego rodzaju prze­ką­sek. Na całe szczę­ście, naj­gor­szy okres w życiu matki pokrył się z ukoń­cze­niem Aka­de­mii przez Leiva. Począt­kowo chło­pak pla­no­wał kon­ty­nu­owa­nie nauki, ale nie miał na to ani pie­nię­dzy, ani czasu. Musiał zaj­mo­wać się domem, a także coraz bar­dziej wcią­gały go infor­ma­cje, na jakie natra­fiał w mate­ria­łach ojca. Prze­peł­niał go żal i wście­kłość. Bern­hard prze­cież nie zro­bił nic złego. Nie miał łatwego życia, ale tak bar­dzo sta­rał się wyna­gro­dzić swo­jemu syn­kowi chłód, jakim odpo­wia­dał na jego zaczepki w począt­ko­wych latach jego życia. Teraz Leiv został sam, z matką która przy­po­mi­nała bar­dziej kukłę niż żywą osobę. Zabrano mu wszystko. Ota­czały go osoby pocho­dzące ze szczę­śli­wych rodzin, pełne ener­gii i nadziei na wspa­niałą przy­szłość. Z cza­sem jego nega­tywne emo­cje stały się zbyt inten­sywne na to, aby chło­pak mógł utrzy­mać je pod kon­trolą. To wła­śnie wtedy zaczął on podej­mo­wać próby odtwa­rza­nia zaklęć i rytu­ałów opi­sa­nych w księ­gach ojca. Począt­kowo miał z tym spore pro­blemy, jakiego sta­ra­nia zazwy­czaj koń­czyły się nie­po­wo­dze­niem. Z cza­sem jed­nak zaczął odno­sić suk­cesy, które prze­peł­niały go dumą i satys­fak­cją z faktu, że był w sta­nie namie­szać w pozor­nie per­fek­cyj­nych żywo­tach ota­cza­ją­cych go osób. Pierw­sze pro­blemy poja­wiły się po około mie­siącu. Leiv czuł się tak, jakby stale egzy­sto­wał pod wpły­wem sil­nych środ­ków odu­rza­ją­cych. Stał się bled­szy, a jego uprzed­nio nie­malże nie­wi­doczne żyły wyda­wały się nie­malże wal­czyć o prze­bi­cie się przez ogra­ni­cza­jącą je mate­rie. Czarne smugi wyraź­nie odz­na­czały się na tle jego cien­kiej, śnież­no­bia­łej skóry. Męż­czy­zna był prze­ra­żony. Prze­stał wycho­dzić z pokoju, a co za tym idzie, jeść i zała­twiać się w toa­le­cie. Przy­po­mi­nał dzi­kie, nie­okrze­sane zwie­rzę. Każdy jego dzień prze­peł­niony był pie­kiel­nym bólem, okrut­nymi wizjami i smro­dem prze­peł­nia­ją­cym jego noz­drza. Kilka razy wyda­wało mu się, że widział przed sobą swo­jego ojca. Wycią­gał w jego kie­runku dłoń, jed­nakże ten zni­kał szyb­ciej niż się poja­wił. Leiv nie miał naj­mniej­szego poję­cia ile czasu spę­dził zamknięty w małym pomiesz­cze­niu. Nie potra­fił nawet podnieść się na nogi i wcią­gnąć w płuca wystar­cza­ją­cej ilo­ści powie­trza. Odży­wiał się reszt­kami, które z cza­sem zaczęły ple­śnieć. Męż­czyź­nie to jed­nak nie prze­szka­dzało, ból prze­szy­wa­jący jego ciało sku­tecz­nie odbie­rał mu wszel­kie zmy­sły. Dopiero po dłuż­szym cza­sie odzy­skał potrzebę speł­nia­nia pod­sta­wo­wych potrzeb fizjo­lo­gicz­nych i odzy­ska­nia resz­tek god­no­ści. Wynu­rzył się z cze­lu­ści swego pokoju, bez słowa mija­jąc pokój matki. Cały dom był pusty. Nie było w nim ani jedze­nia, ani picia innego niż stary, sfer­men­to­wany sok. Spra­gniony męż­czy­zna wlał w sie­bie jed­nak zawar­tość zaku­rzo­nej butelki, po czym bez jakich­kol­wiek skru­pu­łów nie­malże auto­ma­tycz­nie upu­ścił ją na zie­mię. Szkło roz­biło się o drewno z gło­śnym hukiem, ale Leiv nie usły­szał jakie­go­kol­wiek odzewu ze strony Aslaug. Skie­ro­wał się więc on do jej drzwi i kilka razy w nie zapu­kał. Cisza. Ostroż­nie wszedł do środka, wodząc pustym wzro­kiem po daw­niej zna­jo­mej mu prze­strzeni. Wszystko wyda­wało się inne. Jego matka nawet się nie ruszała. Leżała na podło­dze, cicha i blada. Leiv patrzył na nią przez dłuż­szą chwilę, po czym przy­mknął na chwilę oczy. Nie miał już niczego oprócz prak­tyki, którą roz­po­czął. Wró­cił do swo­jego pokoju decy­du­jąc się na to, że zaj­mie się leżą­cymi pię­tro niżej zwło­kami nieco póź­niej. W jego dziel­nicy i tak zawsze zala­ty­wało tru­pem, więc nawet się nie zdzi­wił, że żaden zmar­twiony menel nie roz­po­czął jesz­cze ataku na jego drzwi fron­towe. Zaczęło się, powró­cił do nie­koń­czą­cego się ciągu eks­pe­ry­men­tów i nauki. Jego ulu­bio­nym zaję­ciem było podej­mo­wa­nie prób zakli­na­nia przy­pad­ko­wych przedmio­tów znaj­du­ją­cych się w zamiesz­ki­wa­nym przez niego miej­scu. Ciężko było mu jed­nak wytrzy­mać dłuż­szy czas w towa­rzy­stwie matki i szczu­rów dobie­ra­ją­cych się do jego skrytek. Po nie­ca­łym tygo­dniu żywie­nia się jedze­niem pod­kra­da­nym od sąsia­dów, obsy­py­wa­nia zwłok matki zio­łami i picia desz­czówki, Leiv stwier­dził, że tkwie­nie w tym paskud­nym miej­scu nie miało już sensu. Ludzie zaczy­nali robić się coraz bar­dziej podejrz­liwi, a smród matki coraz bar­dziej dokucz­liwy. Spa­ko­wał więc księgi i notat­niki ojca do spo­ra­wej walizki, podwi­nął od sąsiada butelkę wyso­ko­pro­cen­to­wego napoju i oblał jej zawar­to­ścią ciało Aslaug.
    Był wyjąt­kowo uda­nym dziec­kiem.
    Przed opusz­cze­niem miesz­ka­nia, pod­pa­lił poprzed­nio przy­go­to­wane zwłoki matki i trza­snął za sobą drzwiami, na któ­rych zaklę­cie poświę­cił dodat­kowy dzień. Począt­kowo włó­czył się ze swoją walizką po naj­skryt­szych zaka­mar­kach mia­sta. W rynsz­to­kach i kana­łach spo­ty­kał ludzi podob­nych do jego samego. Zaj­mu­ją­cych się magią zaka­zaną. Z rado­ścią wymie­niał się z nimi wie­dzą pomimo nie­sprzy­ja­ją­cych warun­ków. Wszystko było lep­sze niż to, co prze­żył na samym początku swo­jej drogi. Kilka pierw­szych mie­sięcy spę­dził głów­nie w samot­no­ści. Nie­ła­two było mu zna­leźć sta­łego kom­pana. Ludzie zni­kali z jego życia rów­nie szybko co się w nim poja­wiali. Nic więc dziw­nego, że kiedy pewien star­szy męż­czy­zna nie chciał odstą­pić go na krok, Leiv sto­sun­kowo szybko się do niego przy­wią­zał. Tak wła­ści­wie to pomimo tego, że byli sobie bli­scy, ni­gdy nie wpa­dli na pomysł aby się sobie przed­sta­wić. Zwra­cali się do sie­bie przy pomocy głu­pich pseu­do­ni­mów wymy­ślo­nych na pocze­ka­niu. Jego nowy towa­rzysz przy­po­mi­nał mu z lekka ojca, był jed­nak znacz­nie bar­dziej gada­tliwy i sam zaczął pod­su­wać mło­dzień­cowi swoje odkry­cia. To dzięki niemu zdol­no­ści Leiva zna­la­zły się na zupeł­nie innym pozio­mie. Star­szy męż­czy­zna wyglą­dał jak przy­pad­kowy bez­domny, jed­nakże pod nie­przy­jemną war­stwą zewnętrzną kryła się skarb­nica wie­dzy. Nic więc dziw­nego, że z cza­sem to sam Rolvs­son  zaczął wal­czyć o pod­trzy­ma­nie ich rela­cji. Latał za swoim nauczy­cie­lem niczym mały szcze­niak, poma­ga­jąc mu zarówno w trak­cie rytu­ałów jak i w codzien­nym życiu. Po roku egzy­sto­wa­nia u boku star­szego męż­czy­zny, mło­dzie­niec otrzy­mał od niego sto­sun­kowo cie­kawą pro­po­zy­cję. Leiv mógł zostać sam w dobrze zna­nej mu oko­licy, lub odejść wraz ze swoim towa­rzyszem do Mid­gardu. Wybór nie spra­wił Rolvs­sonowi więk­szego pro­blemu. Tym bar­dziej, że jego kom­pan obie­cał mu, że w nowym miej­scu będą na nich cze­kać znacz­nie bar­dziej fascy­nu­jące zada­nia. Jakże wielki był zawód Leiva gdy zorien­to­wał się, że jego nauczy­ciel go okła­mał. Wszystko było takie same. Nawet schodki na któ­rych sypiał do złu­dze­nia przy­po­mi­nały te znaj­du­jące się w jego rodzin­nym mie­ście. Zle­ce­nia które przyj­mo­wał jego mistrz także niczym nie róż­niły się od tych, w któ­rych wyko­ny­wa­niu Leiv poma­gał mu jesz­cze w Tøns­berg. Może i dla wie­ko­wego chłopa było to wystar­cza­jąco eks­cy­tu­jące życie, ale Rolvs­son stale czuł się okrut­nie nie­speł­niony. Zaczął więc przyj­mo­wać na boku zle­ce­nia na które jego mistrz krę­cił nosem. Zarówno powią­zane z zaka­zaną magią, jak i magią runiczną. Klienci począt­kowo przy­cią­gnięci fak­tem, że Leiv był uczniem nie­za­wod­nego zakli­na­cza, z cza­sem stali się bar­dziej przy­wią­zani do mło­dzieńca który ni­gdy im nie odma­wiał. Rolvs­son w końcu mógł samot­nie zara­biać pie­nią­dze, a ludzie cie­szyli się z tego, że ktoś był w sta­nie speł­nić ich prośby bez jakich­kol­wiek wąt­pli­wo­ści i pytań. Jedyną osobą która źle wycho­dziła na tym ukła­dzie był dawny kom­pan mło­dzieńca. Począt­kowo sta­rał się namó­wić Leiva na powrót pod jego skrzy­dła w deli­katny spo­sób. Gdy jed­nak to nie zadzia­łało, pró­bo­wał ogra­ni­czyć go siłą. I to wła­śnie to dopro­wa­dziło do tego, że męż­czyźni zaczęli kro­czyć zupeł­nie odmien­nymi ścież­kami. Pomimo począt­ko­wej tęsk­noty, młody zakli­nacz szybko wybił sobie z głowy swo­jego daw­nego towa­rzysza. Sku­pił się na pracy, z któ­rej to zresztą z cza­sem zaczął czer­pać jesz­cze więk­szą przy­jem­ność. Pie­nią­dze, które pły­nęły z jego wysiłku nie były szcze­gól­nie impo­nu­jące, ale wystar­czyły na ska­ka­nie z kwiatka na kwia­tek. Rolvs­son zresztą do tej pory stale zmie­nia miej­sce zamiesz­ka­nia. Cza­sami tra­fia na lep­sze kan­ciapy, a cza­sami nocuje pod scho­dami dziw­nych sta­rusz­ków któ­rzy przy­po­mi­nają mu jego daw­nego men­tora. Lata życia na ulicy nauczyły go tego, że nikt nie jest czy­sty. Każdy z nas sprze­daje czę­ści samego sie­bie, tylko nie­ko­niecz­nie w tej samej for­mie. Z cza­sem poczu­cie winy stało się mu obce.
    Gość
    Anonymous


    KARTA ROZWOJU

    INFORMACJE OGÓLNE
    WZROST: 190 cm

    WAGA: 70 kg

    KOLOR OCZU: zielony

    KOLOR WŁOSÓW: czarny przemieszany z brudnym blondem

    ZNAKI SZCZEGÓLNE: tatuaże pokrywające niemal całe jego ciało od obojczyków do kostek, piegi

    GENETYKA: -

    UMIEJĘTNOŚĆ: -

    STAN ZDROWIA: bywało lepiej, jest ostatnio szczególnie podatny na drobne urazy i cierpi na bezsenność


    STATYSTYKI
    WIEDZA O ŚNIĄCYCH: I

    REPUTACJA: 0

    ROZPOZNAWALNOŚĆ: 0

    ALCHEMIA: 10

    MAGIA UŻYTKOWA: 10

    MAGIA LECZNICZA: 5

    MAGIA NATURY: 5

    MAGIA RUNICZNA: 20

    MAGIA ZAKAZANA: 20

    MAGIA PRZEMIANY: 5

    MAGIA TWÓRCZA: 5

    SPRAWNOŚĆ FIZYCZNA: 5

    CHARYZMA: 10

    WIEDZA OGÓLNA: 5


    ATUTY
    Mściciel (II) – +7 do rzutu kością na dowolny rytuał zakazany.

    Łamacz run (I) – +5 do rzutu kością na zdejmowanie dowolnej klątwy.


    Ekwipunek
    - zestaw dymnych rac (raz na fabularny miesiąc pozwalają uniemożliwić atak przeciwnika na czas I tury, wydzielając ciemny, drażniący dym, dodatkowo zapewniają  stały bonus +2 do magii użytkowej);
    - mały przedmiot do zaklinania (2 szt.);
    - Złote Jabłko


    AKTUALIZACJE
    - zakup małego przedmiotu do zaklinania (2 szt.) oraz Złotego Jabłka (11.12.2021)

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Już od samego zarania niełatwo było iść drogą, jaką rozpostarło przed Tobą przeznaczenie, odnaleźć się w towarzystwie tak prędko odebranego Ci ojca oraz matki, która sczezła po jego odejściu. Miałeś bardzo krótkie dzieciństwo, Leiv, pełne błędów i straty, dzieciństwo przeobrażające się w równie trudne lata młodzieńcze i niewyszukaną dorosłość. Wiele masz już za sobą, ale życie nie spisało Cię przecież jeszcze na straty – pokażesz, na co Cię stać?


    Prezent

    Los nie potraktował Cię nigdy ze szczególną wyrozumiałością, skazując na życie wśród brudnych i niebezpiecznych zakamarków miasta – aby zapewnić Ci choć namiastkę bezpieczeństwa, w prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz na początek rozgrywki zestaw dymnych rac, które z wyglądu przypominają marmurki, co pozwala na stałe noszenie ich w swoim ekwipunku. Raz na fabularny miesiąc, w sytuacji zagrożenia, możesz rzucić racę pod nogi swojego przeciwnika – zacznie ona wówczas wydzielać ciemny, drażniący dym, uniemożliwiający mu jakikolwiek atak na czas I tury. Dodatkowo, kiedy masz je przy sobie, zapewniają Ci one stały bonus +2 do magii użytkowej.


    Informacje

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.