Lotte Hansen
Gość
Lotte Hansen Czw 11 Lis - 17:41
GośćGość
Gość
Gość
Lotte Hansen
Ojciec nie musiał bronić swojej słodkiej, małej Lotte – w końcu ta miała jeszcze dwóch starszych braci, którzy od najmłodszych lat patrzyli z zainteresowaniem w jej kołyskę. Przemykali między zatroskanym wzrokiem rodziców, a ciemnymi oczętami młodej Hansen, gdy ta była jeszcze zaczerwienionym na twarzy berbeciem. Kochali ją, w końcu od maleństwa wmawiano im, że będą musieli dbać o siostrę i troszczyć się o jej przyszłe bezpieczeństwo.
Podnosić ją gdy pierwszy raz się przewróci? Zaliczone.
Uczyć ją jazdy na rowerze, oczywiście tym należącym najpierw do każdego z nich po kolei? Zaliczone.
Tłumaczyć wszystko to, co sprawiało jej problemy w szkole? Zaliczone.
Odganiać od niej pierwszych, szczenięcych adoratorów? Zaliczone.
Pomagać radzić sobie w pierwszych, ważnych życiowych decyzjach? Zaliczone.
Zaradzać zgubnemu wpływowi konsekwencji złych wyborów? Zaliczone.
Byli wierni jak psy, dopóki na świecie nie pojawiło się jeszcze kolejne, młodsze rodzeństwo. Potem uwaga dwójki najdroższych braci spadła na nich. Lotte nie miała tego za złe, w końcu to przez nich samych nauczona została jak ważne okazać się może wsparcie wiecznie obecnej przy niej rodziny. Może jednak za dużo chuchano na nią i dmuchano, skoro w przyszłości okazała się być trochę… Inna. Chora.
Ale to w końcu nic złego. Chyba. W końcu wciąż miała światu wiele do zaoferowania.
Jej rodzina nie była zamożna – właściwie, gdyby przejechać palcem po jej drzewie genealogicznym można byłoby zauważyć jedynie tendencję spadkową. Jeszcze lata temu Hansenowie pochodzący z linii Lotte znani byli w okolicach Tromsø jako opiekuni hodowli reniferów, gdy obecnie jedyne co zostało im z dawnej „świetności” to nieśmiertelne płaszcze wykonane z ich skóry. Ciąg niefortunnych zdarzeń pod postacią pożarów, wypadków i innych przypadkowych śmierci przetrzebił rodzinę o silnej tradycji, solidnie uszczuplając jej szeregi. Korzenie drzewa Tromsøwskich Hansenów podzieliły się na wysokości pokolenia dziadka Lotte, gdy jego rodzeństwo, tak jak i on, chciało odciąć się od obszaru, który zdaniem niektórych z członków rodziny, okazał się pechowy.
Koleje losu popchnęły ich w kierunku południowym, ku obszarom znacznie cieplejszym i bardziej wyspiarskim – osiedli przy duńskich wybrzeżach nie sięgali już po dawny zawód, odcinając się również tym samym od hodowli zwierząt niecieszących się tu tak wielką popularnością. Byli jednak ludźmi niezwykle pracowitymi – kobiety rozsyłane były do lokalnych domów zamożnych jako opiekunki do dzieci czy gospodynie, gdy mężczyźni pozostawali stolarzami, garbarzami czy dekarzami. I chociaż fizyczne zdolności płynęły im we krwi, te nigdy nie były w stanie wyciągnąć Hansenów z nieciekawej pozycji materialnej, szczególnie przez fakt, że majątek wspólny rodziców rozdzielany był zwykle na często nieadekwatnie liczne potomstwo.
Rodzina Jørgensen była jednak dobra.
Pierwsza w murach ich domostwa odnalazła się Isabel, ciotka Lotte, która pozostając niezastąpioną gospodynią wtargnęła do życia lokalnej elity z przytupem. Kobieta o dobrym sercu i wielkim poczuciu odpowiedzialności trzymała siedzibę rodziny w ryzach zarówno pod nieobecność właścicieli, jak i w trakcie, gdy traktowana była przez pracodawców niczym część ferajny.
Isabel nigdy nie wyszła za mąż, odnalazła jednak szczęście w zajmowaniu się potomstwem swojego najbliższego brata – Magnusa. Zarówno jego meble, jak i jego dzieci po jakimś czasie zaczęły wypełniać mury rodzinnego domostwa Jørgensenów, nierozerwalnie łącząc dwie rodziny ze sobą.
Gdy tamci nagle odeszli, Hansenowie zostali. Sami w obcym, pustym jak opuszczona skorupa domu.
Była straszą siostrą, tą przed młodszym bratem. Uczęszczała do szkół w Odense, gdzie po kilku latach i po kolejnych kończących tam edukację dzieciakach każdy rozpoznawał już ich charakterystyczne, czarne oczy i norweski, wyuczony w domu rodzinnym akcent.
Skryta dziewczyna od zawsze uwielbiała stateczność – wiecznie otoczona tymi samymi koleżankami, z którymi unikała konfliktu, a w późniejszym czasie przez długie lata związana z jednym, pozostającym nastoletnią miłością chłopcem. Nosząca wiecznie te same ubrania, chociażby ze względu na wieczny deficyt pieniędzy rodziny, która w trudnych chwilach wstydziła się prosić o pomoc finansową większą niż to mile widziane… Pozostawała bezbarwna. Była jak każda. I nie zrozumcie źle tego, kto opowiada całą tę historię – Lotte dobrze czuła się okryta swoją ciepłą kołderką „nikogo”. Była dobrą siostrą, wzorową córką i zwyczajnie troskliwą osobą, która nie lubiła się wyróżniać. Nie lubiła znajdować się w centrum wydarzeń, cierpiała na ból głowy po przebywaniu w większym gwarze, czasami zamykała się w pokoju całkiem sama, chcąc byle odetchnąć na chwilę.
Lubiła powtarzalne prace, dłubanie w drewnie, malowanie szklanych klamek do kuchennych szafek wykonywanych przez ojca na zamówienie. Lubiła czuć pod palcami ciepło drewna, wilgoć gliny i chłód kamienia. Siadywała po nocach, ignorując naukę, byle tylko wpatrywać się w półmroku na światłocień grający wśród zakrzywień rzeźb.
Isabel mówiła, że pani Jørgensen by to doceniła, ale stara ciotka miała tendencje do gloryfikowania zmarłych.
Nie zdziwiła się decyzją o tym, że jej starsi bracia kontynuują dalszą edukację, kiedy jej samej dane będzie pozostać w domu do końca życia. Ostatnie lata nauki były dla Lotte niczym zacierający się, mętny sen. Problemy z nauką, koncentracją, coraz częściej zdarzające się zarwane, bezsenne noce i postępująca wada wzroku. Rodziny nie było stać na diagnostykę, nawet jeżeli obecnie zamieszkiwali ten pusty jak opuszczona skorupa, ogromny dom na wybrzeżu.
Lotte była tutaj, gdy do drzwi przychodzili kolejni zainteresowani zakupem willi. Mętnym spojrzeniem śledziła ubranych w drogie materiały mężczyzn, pytających o cenę. Ciotka Isabel przeganiała ich, twierdząc, że własność nie jest na sprzedaż, nie wiadomo czy kierowana wielką wiernością wobec odeszłych tragicznie dobrodziei, czy może własnym przywiązaniem do tych starych czterech ścian, o które w obecnym stanie dbali już jak o swoje.
Zza szkiełek grubych jak denka butelek okularów oglądała szkolne sale, nie raz zasypiając w trakcie ostatnich lekcji. Zbierała rugi od matki i ciotki, które nie rozumiały jeszcze powoli kiełkującej w niej wrodzonej, smutnej przypadłości. Sugerowały by ta nie przesiadywała po nocach, a na pewno łatwiej poradzi sobie z trudami życia codziennego. Obydwóch braci żegnała wewnątrz pomieszczeń o oknach zasłoniętych ciężkimi firanami, a oni wyjeżdżając na nauki do Midgardu, żegnali się z nią płaczem, wspominając tylko jak bardzo tęsknić będą za ich ulubioną siostrą. Skoro jednak tęsknili, to czemu tak rzadko wracali?
Młodszy brat skończył szkołę rok po niej, po czym również wyjechał. Jedynie młodsza siostra wciąż pozostawała w „rodzinnym”, powoli pustoszejącym domu Hansenów. Matka mówiła, by mała nie przeszkadzała starszej siostrze - ta w końcu była ostatnio niezwykle zmęczona.
Lotte była jednak niczym filar, wiecznie osadzona w tym samym miejscu, uczulona na nagłe zmiany. Odizolowana od świata, który nocami spędzał jej sen z powiek. Utkwiona w innym świecie, tym z niezdrowo zatartymi krawędziami.
Krawędzie zadrżały jeszcze mocniej, kiedy do domu wrócił pan, ten dziedzic majątku Jørgensenów. Isabel witała go jak starego, zaginionego przyjaciela. Ojciec cieszył się mniej, a matka wcale – ona jedyna czuła, że młode pokolenie oznaczać mogło świeże podejście. Oni wszyscy zapuścili już wyjątkowo głębokie korzenie, by ot tak, bez użycia zadziornych ostrzy siekier, opuścić mury domostwa. Tata swoje miejsce pracy umieścił w końcu w pobliskiej, nieużytkowanej wcześniej szopie, a pomieszczenia, poza tymi ukrytymi pod ciężkimi płachtami, zamieszkiwane były przez wszystkie z ich dzieci.
Ulga przyszła dopiero wtedy, kiedy pozwolono im zostać. A Lotte odejść.
W końcu rodzina nie mogła zagwarantować jej funduszy na wyjazd do Midgardu, gdzie mogłaby rozpocząć wymarzone, ale uznane za niepraktycznie studia.
Ale on, w powiewie swojej dobrej woli, już mógł sobie na to pozwolić. I pozwolił.
Isabel zawsze mówiła, że potomkowie Jørgensenów to prawdziwi dobrodzieje.
Mistrz Gry
Re: Lotte Hansen Sob 13 Lis - 13:57
Karta zaakceptowana
Jesteś jeszcze młoda, Lotte, mimo tak licznych kłód, które Norny uparcie rzucały Ci pod nogi, możesz przecież wiele zdziałać, wyrosnąć poza ramy, w jakich zamknęła Cię rodzinna hierarchia. Bo nie jesteś przecież nikim – nawet jeśli barwy, które Cię otaczają, skłaniają się przede wszystkim ku beżom i szarościom, spoglądasz w końcu na świat inaczej, niż wszyscy. Kto wie, co takiego czai się na Ciebie w ciemnościach?
Niełatwo jest żyć, kiedy nie możesz w pełni dostrzegać świata, jaki cię otacza; iskrzyca to wyjątkowo podstępna choroba, dlatego na początek rozgrywki w prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz okulary ze szkłem wykonanym z danburytu – rzadkiego minerału przypominającego kryształ, nacechowanego magicznymi właściwościami. Kiedy masz je na sobie, zmniejszają one twoją nadwrażliwość na promienie słoneczne oraz pozwalają Ci widzieć wyraźnie przy świetle dziennym, lecz tylko przedmioty, które znajdują się nie dalej niż w odległości dwudziestu centymetrów. Dzięki swoim eleganckim, srebrnym oprawkom, gwarantują Ci również stały bonus +3 do charyzmy.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 600 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Niełatwo jest żyć, kiedy nie możesz w pełni dostrzegać świata, jaki cię otacza; iskrzyca to wyjątkowo podstępna choroba, dlatego na początek rozgrywki w prezencie od Mistrza Gry otrzymujesz okulary ze szkłem wykonanym z danburytu – rzadkiego minerału przypominającego kryształ, nacechowanego magicznymi właściwościami. Kiedy masz je na sobie, zmniejszają one twoją nadwrażliwość na promienie słoneczne oraz pozwalają Ci widzieć wyraźnie przy świetle dziennym, lecz tylko przedmioty, które znajdują się nie dalej niż w odległości dwudziestu centymetrów. Dzięki swoim eleganckim, srebrnym oprawkom, gwarantują Ci również stały bonus +3 do charyzmy.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 600 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!