Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Jeske Helvig

    Gość
    Anonymous


    Jeske Helvig
    Åse
    Dane postaciSzwecja, Malmö  / 21 XII 1979 / Nieznane
    Przeciętny / Panna / II stopień wtajemniczenia
    Westalka sztuki, artystka, malarka / Lis / Lili Johansson


    Szeptem.
    Szeptem mi mów krzycz.

    Kropla po kropli. Śledzi ich bieg, nieliniowe ścieżki sunące po płótnie jasnej skóry, przeszkody na fakturze ciała, które przyciągane siłą grawitacji są w stanie wreszcie dołączyć do chłodnej tafli wody. Ciepło ucieka, wymyka się z wąskiej wanny niby szczur z tonącego statku, kiedy prostuje smukły palec za palcem, licząc, powtarzając, mamrocząc niby w maglinie. Kusicielki, obłudnice, szachrajki. (zimno). Krętaczki, uwodzicielki, odmieńce. (zimno na ciele). Potwory, demony, cienie zza rozchylonych drzwi szafy. (zimno w sercu. zimno na duszy). Lisice. (nieskończona zmarzlina istnienia). Są. Egzystują, gdzieś na pograniczu ludzkiej świadomości; wyklęte, przeklęte, potępiane. Opowieści przekazywane z ust do ust, ze zmarszczeniem nosa, pogardą odbijającą się w przestrzeni niebieskiego oka. Na wyciągnięcie małych dłoni, tuż obok. (błękitna linia żył skuta lodem). Łakną ich, wzgardzają nimi. Chcą skrzywdzić, łamać, szarpać, za włosy ciągnąć do swoich świątyń, rwać, niszczyć, kochać, pętać, ukrywać. (szron na języku, coraz mniej słów). One zaś pragną wszystkiego. Uwagi, poklasku, czułości, chwil zapomnienia. Stworzone, by uwodzić, zwodzić, mamić, czarować. (zima bytu).  Pod pierś podciąga kolana, mokry ogon otula szczupłe kostki. Czego pożądała ona?  
    .(lodowata toń wita ją z westchnieniem ulgi).

    Wiosna.
    Osamotnienie.

    Opuszki palców suną miękko po chropowatej płaszczyźnie ściany, pod nimi zaś rozkwitają tysiące światów zmieszanych kolorów, nieokiełznane feerie barw niewidziane nawet w dziecięcych książeczkach przynoszonych przez staruchę. W czterech ścianach przestronnego pokoju niebo jest zielone. (obojętność, przebiegłość, ostrożność). Tak jak zielenią znaczone były tęczówki wszetecznicy - to dziwne imię, mówi kiedyś starej niani, ale ona się tylko krzywi - dzięki której mogła zaczerpnąć pierwszego oddechu. Nie ma jej przy niej, bo potwory nie lubią dzieci. Co jest śmieszne, bo przecież je porywają. Czy nie tak jej opowiadano? Nie ma jej, ale za to są dwie cienkie blizny przecinające się wzajemnie na lewym, cienkim nadgarstku. Jedyny prezent zostawiony przez kogoś, kogo nawet nie mogła określić mamą. Źdźbła trawy przyozdobiła złotem. (złośliwość, egoizm, zasadniczość). Bo złote pierścienie widniały na szorstkiej dłoni, niedbale przeczesującej jej jasne loki i złote było milczenie, ciężarem osiadające na jego ramionach. Lubiła na niego patrzeć. Na posępną minę pana ojca, zmrużone oczy dopatrujące się w niej czegoś więcej, na rozszerzające się źrenice, gdy przymilnym tonem prosiła o nowe farby oraz kredki. Na usta rozchylające się, jakby chciał coś powiedzieć, jednak tylko cisza wypełniała ten dystans między nimi, zanim odwracał się na pięcie i zostawiał ją samą, z własnym odbiciem lustrzanym, z poczuciem gniewu, iskrą skrzącą pod pergaminem pobladłej skóry, choć nie potrafiła dotąd go jeszcze nazwać. Dawał jej jednak te kredki, te farby, aż wreszcie podarował imię - brzmi prawie jak osa, zauważa czasem starucha, osy straszą swym kolcem, leczy ty nie próbuj iść w ich ślady, bo skończysz marniej niż owad - nawet jeśli nie pozwalał nazywać się tatą. Rzeka pozostaje czerwona.  (porywczość, gniew, nietolerancja). Tak jak czerwone są półksiężyce paznokci, kiedy płacząc, rozpaczliwie próbuje wydrapać skazę, powód, dla którego nie może biegać wraz z innymi dziećmi, ukradkiem podglądanymi przez okno zza uchylonej zasłony. Puszysty ogon jednak jak na złość pozostaje na swoim miejscu, bólem przypomina o swoim istnieniu. Bogowie jej go dali - żebyś pamiętała, że twoje istnienie grzechem jest, powtarza gorzko opiekunka - i Åse uznaje, że nie chce już od nich nic. Czerwone są też niewielkie rączki, gdy odmawia się jej po raz kolejny wyjścia, a ona tknięta szałem rzuca się na staruchę, pragnąc wygryźć jej te żabie wargi, na które spływa pełen samozadowolenia uśmiech. Wydrapać struny głosowe, żeby była cicho, cicho, cicho, cicho jak pan ojciec, który przecież zgadza się na niemal wszystko, o co poprosi. Nie jest trudno kobiecie zrzucić dziewczynkę, ma ledwie kilka lat, jest mała, drobna i żadna zawziętość nie jest w stanie przełożyć się na siły, których zwyczajnie nie ma. Kiedy zostaje sama, pospieszne przekręcenie zamka w drzwiach, nie potrafi powstrzymać niemal zwierzęcego wycia, kiedy piąstkami uderza o drewno dzielące ją od wolności, od promieni słońca, od podmuchów wiatru. Niebieska jest wreszcie patykowata postać wpatrzona w horyzont. (kontrola, dystans, konserwatyzm). Podobnie niebieskie są oczy roniące łzy, bo nie rozumie, bo przecież przeprosiła, bo obiecała, że nie zrobi tego więcej i nie wie, dlaczego musi w takim razie opuścić pokój z malowaną przez nią ścianą, ani dlaczego niema osoba jedynego rodzica nie pojawia się więcej w zasięgu wzroku. Każą jej iść, odejść, przepaść w tym nurcie istnienia i jest to ostatnie, co mogą jej dać - ześlesz na innych zgubę mała oso, będziesz żądlić, ale tej rodziny nie skrzywdzisz swoją plugawą egzystencją - nim ją zabiorą. Ma sześć lat, kiedy spotyka nowe twarze, dostaje równie nowe imię. Osy już nie ma, pozostaje Jeske i złość jątrząca się w błękicie żył. Podobnie nowy świat wybarwia się na szaro.
    .(smutek, apatia, przemijanie).

    Lato.
    Przetrwanie.

    Są prawdy, których uczy się szybciej, niż innych. Jeśli ciasno owinie lisi ogon bandażem, zmniejszając tym samym jego objętość, tym mniej będzie zauważalny pod materiałem sukienki; nie warto powierzać swej wiary Bogom, jeśli każdy z nimi kontakt wywołuje ogrom bólu; swej natury nie można oszukać, dlaczego więc nie miałaby się jej poddać? Aż wreszcie, to talar rządzi tym nowym, dziwnym światem. (niebo nigdy nie wydawało się tak dalekie). Brzęk srebrnych monet oznacza urocze wstążki, buciki zdobione kokardkami, ciepły uśmiech na twarzach przybranych rodziców. Może się śmiać, skakać z kałuży do kałuży w zaaferowaniu, czasem machać rudą kitą w zafascynowaniu, kiedy spojrzenie drogiego taty osiada nań na dłużej. Nie krzywią się niczym starucha, nie ganią jej za rysowanie po podręcznikach, kiedy po raz pierwszy przekracza prób akademii Sowilo, chociaż nie może więcej malować ścian jak kiedyś. Może iść za to wszędzie i to jej wystarcza. Jednak czas płynie, ilość ofiarowanych dóbr maleje i jest jakoś dziwnie, obco, chłodno. Nie ma więcej maminych uśmiechów, są za to wymagania. Wyprostuj się, zakryj się, ucz się pilniej, nie trzepocz rzęsami, nie płacz, nie narzekaj, nie oddychaj. Coś lodowatego ściska jej wnętrze, kiedy w rodzinie, którą może wreszcie nazwać swoją własną, ma pojawić się kolejna osoba. Mama nosi pod sercem inne życie, rośnie, kaprysi coraz bardziej. Łagodzi to czułość ojca, który coraz częściej głaszcze ją po gładkich policzkach, a jego wzrok sięga odkrytej skóry, gdy niby przypadkiem wyżej podciąga falbaniastą spódnicę. Łaknie uwagi, zapewnień, że nie zapomną o niej, swojej córeczce, która na nowo sadzana jest na kolanach. Której miękkie wargi wykrzywione w nadąsaniu potrafią zmusić zaciskającą pasa parę do zakupu nowych farb i rysików. Tkwi w swojej bańce do czasu, aż usta tatusia nie skryją jej własnych, a widok ten przyprawia żonę pana domu o przedwczesny połóg. I trochę czuje się winna, że dziecko nie przetrwało cudu narodzin, następnie zaś żal ten przeradza się w czystą rozpacz, bo rodzice nie chcą być już jej rodzicami, bo oddają ją pod opiekę kogoś innego, jakby nie była już wystarczająco d o b r a. Nie chcą jej widzieć, uśmiech już cudów nie zdziała. Zostaje sama. (choćby wspięła się na samiutkie czubki palców stóp, nie sięgnie go). Wujek Matthias ma ładne oczy, w których tkwi nuta przekory, bije od niego łagodność, której nie powodują dźwięki ścierających się ze sobą monet, choć to przecież dla nich zdaje się żyć. Jego głowa jest pełna marzeń, wielkich planów, którymi ją karmi, kiedy krople deszczu uderzają o wytarte panele poddasza. Jeszcze będą kimś, a ona, ona mu pomoże. I pomaga. Uczy się, nie tylko magii pod pieczą nauczycieli, ale też trików, forteli. Aż wreszcie uczy się być sobą. Jak pochylić się podczas gry w karty, by rozproszyć uwagę; jak palcem sunąć po linii obojczyków, by nikt nie dostrzegł oszustwa podczas gry w kości; jak machać powoli ogonem, by osoba, z którą próbuje wygrać stary Helvig straciła rezon, aż wreszcie jak obrócić proste kłamstwo w najszczerszą prawdę. Żyją szybko, żyją też całkiem biednie, ale każdy dzień zdaje się nową przygodą, możliwością na zdobycie sukcesu. Ale w trakcie II stopnia wtajemniczenia zauważa, że rzekomy sukces jest daleki do osiągnięcia. Że każda idea kłębiąca się w głowie opiekuna ma krótki czas bytowania, że każdy plan obraca się w porażkę, że czasem można czuć, jak żołądek sam siebie zjada. Tak, jak Matthiasa zjadała ambicja. (jeśli przypatrzy się uważnie, dostrzeże pierwsze rysy na firmamencie). Obłuda staje się więc czymś jeszcze bardziej naturalnym, gdy wypowiada fałszywe wróżby zakochanym rówieśniczkom, kiedy urokiem wiedzionym gorącą krwią płynącą w żyłach - zdobywa upragnioną uwagę, a wraz z nią srebrne talary, którymi obsypują ją chłopcy z mlekiem pod nosem osiadłym. Byleby zerkała na nich dłużej, uśmiechała się ślicznie, słodyczą głosu pieściła nachylone ku niej ucho. Złości się czasem, kiedy to nie wystarcza. Kiedy głupiec, który miał o nią zadbać, ponownie zawodzi, a ona musi na rynku Oslo sprzedawać rysowane karykatury, umykać przed głodnymi oczami sunącymi za jej sylwetką, bo wciąż jest młoda, wciąż jeszcze nie wie, jak może je wykorzystać, zanim oni wykorzystają ją. Ale boi się zostać sama, popełnić ten sam błąd, więc po prostu idzie dalej, nie zatrzymuje się, nie zwraca uwagi na piętrzącą się korespondencję wymagającą uiszczenia opłat, na twarz opiekuna skrywaną w dłoniach, bo kolejny biznes nie wypalił. Nie jest idealnie, ale jest. Tak po prostu. I przeświadczenie to trzęsie się w posadach, kiedy w drzwiach miast wuja, wita funkcjonariuszy wydziału kryminalno-śledczego, wyrażających swój żal jej stratą. (niebo opada na jej ramiona z hukiem).

    Jesień.
    Upada.

    W jej snach rudy lis przemyka między gęstą knieją, wspina się z lekkością po splotach sękatych korzeni, patrząc na nią nieruchomym spojrzeniem niebieskich oczu tak bliskich jej. Obnaża zęby, by nagle cichym skamleniem oraz piskiem mógł ją popędzać, żeby za nim podążała, żeby skryła się gdzieś w głębi lasu. (uciekaj). Kiedy się budzi, skóra ciasno oplata kości, wszystko wokół jest ciężkie, ciemne, straszne, duszące i jedyne co może uczynić, to w panice zebrać swój niewielki dobytek, nim zniknie po raz kolejny na dobre. I jest w tym naprawdę dobra. W tym znikaniu. Nigdy nie gości nigdzie na dłużej, nie pozwala osiąść, pozostać, poczuć się bezpiecznie. (uciekaj, uciekaj, uciekaj). Czasem się łudzi, że może to jest to, ten moment, w którym odnajdzie zrozumienie w drugiej osobie, że może zostanie. Ale obraz wuja Matthiasa jest wżarty pod powierzchnią delikatnych powiek, pęczniejące gardło od włożonych weń srebrnych talarów zdaje się pękać pośród wijących się w panice myśli, jeśli tylko woal długich rzęs skryje na dłużej lśniące tęczówki. (uciekaj, nie zatrzymuj się, uciekaj). Wie, że o niej wiedzą. Ci, którzy go zniszczyli, pozbawili ostatniego tchu, jakby w ten sposób mógł odpłacić za przysługi mu uczynione. Nie kieruje nimi prawo, nie stąpają ścieżką egzekutora. Nie tak to działa. Nie działa? Nie miała szansy się przekonać, dowiedzieć - uniknięcie konsekwencji nie swoich działań było pilniejsze ponad dalszą naukę, której i tak nie mogła opłacić. A przecież starała się, naprawdę. Spłacić przynajmniej część tego, co zostało zaciągnięte, albo sprawić, by nikt więcej nie żądał od niej odpowiadania za grzechy wuja, kiedy uśmiechała się rozkosznie, a dłoń sięgała tam, gdzie pragnęli tego najbardziej. Była demonem, przecherą, zmorą kobiet, które oddały swą duszę wybrankowi - nie musiała być uczciwa, kiedy próbowała przetrwać. Drobny gest, srebro języka, przeciągłe spojrzenie spod woalu rzęs gromadziło zainteresowanych, a wraz z nimi pojawiały się podarki, prezenty, które mogła spieniężyć, a o które nikt nie dopytywał, gdy ruda kita drgała w powietrzu. Naginała wolę, gdy było to potrzebne i sączyła najpiękniejsze kłamstwa, byleby ulegli, oddali jej wszystko, co posiadają. Tańczyła z lekkością pośród ofiarowywanych serc, zasłaniając się fałszywą skromnością, ciężką pracą przy malowaniu portretów, karykatur, drobnych obrazków pozwalających wiązać koniec z końcem. Sztuka nie wymagała pilnej nauki, prosiła o wytrwałość, o uczucia, a tych Jeske miała aż nadto. (dopadną cię, złapią, rozerwą na strzępy). Wyrobiona latami kreska przykuwała uwagę, niekonwencjonalne przedstawianie prozaicznych emocji, takich jak miłość, strach, nienawiść potrafiła wywołać dreszcz ekscytacji swym wypaczeniem. Chociaż sztuka nie wymagała od niej wykształcenia, tak Jeske lubiła wiedzieć. Poznawać niuanse pochodzenia, zawiłość ludzkich emocji, będących niekiedy tak obcymi jej własnym, informacje snute z obcych jej dziedzin, a wreszcie pojmować to, co zakazane. Na początku ta magia fascynuje, gdy jeden z adoratorów z Uppsali pragnie przyciągnąć jej uwagę na dłużej, kusi nieograniczonymi możliwościami, pod którymi wydaje się uginać, jednak podobną naukę porzuca wraz z mężczyzną, bo po cóż jej to kiedy jeden ruch zgrabnego paluszka jest w stanie zapewnić dziewczątku to, czego potrzebuje? I sądzi, że wreszcie odnalazła swój rytm, odejść i powrotów, zniknięć oraz długich podróży w nieznane. Że gubi w końcu ten nieokreślony pościg, a jednak jeden z cieni starego Helviga ją dopada, a w ramach spłaty nie żąda życia, a talentu. Obrazów równie pięknych, co makabrycznych. Okrutnych, a zarazem niebywale szczerych. A ona gotowa była mu oddać je wszystkie. (uciekaj). Midgard wita ją jesienną szarością, niemą obietnicą, że zostanie tu, póki i jej ciała nie wypełnią srebrne talary, a ogon nie zostanie odcięty. (tylko dokąd?). Nie potrafi się jeszcze w nim odnaleźć, ale potrafi udawać. Czarować, uśmiechać się uroczo, wciąż dostawać to, czego chce i wierzyć, że wcale nie chce biec przed siebie, że nie odwraca się z popłochem, spodziewając się kolejnych cieni podążających jej tropem. Udaje, aż w końcu sama powoli zaczyna wierzyć, że jakoś sobie poradzi. Przetrwa. (w jej snach lis nadal rozpaczliwie skamle).

    Zima.
    Bezwolność.

    Nieraz wydaje jej się, że nigdy nie opuściła tamtego pokoju.
    Że wciąż pozostaje zamknięta, odcięta, przeklęta.
    Tylko teraz jej klatką nie są cztery ściany.
    A jej własne ciało.
    Słodycz głosu.
    Ruch ogona.
    Myśli.
    .(ocal).
    Gość
    Anonymous


    KARTA ROZWOJU

    INFORMACJE OGÓLNE
    WZROST: 156 cm

    WAGA: 46 kg

    KOLOR OCZU: chabrowe

    KOLOR WŁOSÓW: blond

    ZNAKI SZCZEGÓLNE: dwie przecinające się ze sobą blizny imitujące literę `x` na lewym nadgarstku; zastanawiająco niski wzrost odziedziczony zapewne po matce, na równi z lisią kitą skrywaną pod pasmami bandaży, co pozwala chociaż trochę ukryć demoniczne pochodzenie; głos posiada czysty i melodyjny, zaś ubiera się niezwykle dziewczęco oraz starannie; jasną skórę otula zwykle aromat perfum o nucie kwiatów mandarynki oraz miodu.

    GENETYKA: huldra

    UMIEJĘTNOŚĆ: -

    STAN ZDROWIA: zdrowa


    STATYSTYKI
    WIEDZA O ŚNIĄCYCH: I

    REPUTACJA: 0

    ROZPOZNAWALNOŚĆ: 0

    ALCHEMIA: 5

    MAGIA UŻYTKOWA: 9

    MAGIA LECZNICZA: 5

    MAGIA NATURY: 5

    MAGIA RUNICZNA: 5

    MAGIA ZAKAZANA: 1

    MAGIA PRZEMIANY: 5

    MAGIA TWÓRCZA: 15

    SPRAWNOŚĆ FIZYCZNA: 5

    CHARYZMA: 25

    WIEDZA OGÓLNA: 10


    ATUTY
    Złotousty (I) – +3 do rzutu kością na dowolne czynności związane z charyzmą.

    Artysta: malarstwo (I) – +5 do rzutu na czynności związane z dziedziną sztuki wybraną przez postać

    Odmieniec – postać emanuje aurą, przez którą jest uznawana za niezwykle atrakcyjną; może za pomocą niej wpływać głównie na ludzi przeciwnej płci (wpływa na wszystkich tych, których preferencje obejmują jej płeć). Otrzymuje +10 do rzutu na charyzmę oraz +3 do rzutu na dowolne zaklęcie z dziedziny magii zakazanej. Efekt zanika, jeśli wyrzeknie się swojej natury, zawrze małżeństwo oraz utraci ogon.


    EKWIPUNEK
    - srebrna wsuwka do włosów z osą (mieści w sobie malutką ampułkę z Oddechem Orma; mikstury starcza na dwa użycia – potem należy ampułkę uzupełnić stosownym eliksirem. daje stały bonus +2 do magii użytkowej)
    - ametyst;
    - kamień amazoński;
    - łza Ymira;
    - mroźna sól;
    - ametystowe kolczyki;
    - bransoletka z kamieniem amazońskim;
    - samorozstawialna sztaluga


    AKTUALIZACJE
    - zakup ametystu, kamienia amazońskiego, łzy Ymira, mroźnej soli, ametystowych kolczyków, bransoletki z kamieniem amazońskim oraz samorozstawialnej sztalugi (29.10.2021)

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Niewiele potrzeba, żeby stworzyć samemu sobie klatkę, z której wyjście wydaje się zupełnie niemożliwe, mimo że klucz do otwarcia drzwi zawsze znajdował się na wyciągnięcie ręki. Niewiele również potrzeba, aby zdobyć się na permanentne zniszczenie budulca każdej możliwej klatki, jaka kiedykolwiek pojawiłaby się na Twoim horyzoncie, Jeske. Musisz jednak zdobyć się na prawdopodobnie najważniejszy dla Ciebie krok – zaufanie sobie; zaufanie, że jesteś w stanie wyjść z każdej opresji; że naprawdę możesz mieć cały świat u swoich stóp. Bez podążającego za Tobą jak cień lęku.


    Prezent

    Ucieczka czasem na niewiele się zdaje – nie możesz zapomnieć, jak istotna jest przeszłość, to wszak ona Cię ukształtowała. Dlatego, abyś zawsze miała przy sobie jej drobną część, w upominku na początek rozgrywki pragnę podarować Ci niewielką, delikatną srebrną wsuwkę do włosów z osą. Nie wygląda okazale, znalazłaś ją jednak któregoś dnia w swoich rzeczach i zdecydowałaś się nie pozbywać, co okazało się słuszną decyzją, ponieważ po wnikliwym przyjrzeniu się przedmiotowi, zauważyłaś, że w figurce osy mieści się malutka ampułka z Oddechem Orma. Mikstury starcza na dwa użycia – potem należy ampułkę uzupełnić stosownym eliksirem, który chcesz zawsze mieć pod ręką. Aby zrobić właściwy użytek z wsuwki, wystarczy ukłuć daną osobę żądłem srebrnej osy. Wsuwka dodatkowo daje Ci stały bonus +2 do magii użytkowej.


    Informacje

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 600 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.