Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    22.10.2000 R

    Konta specjalne
    Magiczne Media
    Magiczne Media
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    ratatoskr
    22.10.2000

    Viljam Hallström

    22.10.2000 R Xtsr8gZ

          Nie ulega wątpliwościom, że w świecie sztuki jesteś osobą dobrze rozpoznawalną. Czy możesz opowiedzieć nam coś więcej o początkach swojej kariery?

        Ilekroć słyszę o sobie, jako o mecenasie sztuki, mam wrażenie, że mowa o kim innym. Jeśli rzucić okiem na moją historię i wytłuszczyć w słowie to, co podciągnąć można pod sam tylko artyzm, to okaże się, że sztuka jest dla mnie zaledwie ułamkiem całości, ciasnym podwórkiem. Ulotną myślą, czy nieśmiało schowaną na peryferiach życia hybrydą. Dziwnym stworem, któremu nikt z mojego kręgu na własne życzenie nie wyjdzie na spotkanie. Po prawdzie, w świecie prawa sztuka jest tak marginalna, wręcz egzotyczna, że gdyby któremuś z nas z Kolegium rypnąć arcydziełem w łeb, to obróci się co któryś. A poczuje różnice? Niemal żaden. Być może ta właśnie niedostępność sfery i potrzeba wypełnienia pustki po brzegi – niewyjaśnione poczucie, że poza prawem są jeszcze emocje, których nie posiadłem – pchnęła mnie do roli mecenasa. Nie sądzę jednak, żebym wiedział, gdzie leży granica początku. Prawdę powiedziawszy, nigdy też nie ująłbym prostego kaprysu w ramie „kariery”.

       Zapewne niełatwo jest spełniać się w dwóch, tak różnych od siebie dziedzinach, zdradź nam proszę, jak udało Ci się połączyć pracę mecenasa z obowiązkami sędziego? Czy napotkały Cię na tej drodze jakieś trudności?

       Niech porzucą nadzieję Ci, którzy próbowali (śmiech). Mnie się nie udało. W moim życiu wciąż prym wiedzie obowiązek sędziowski. Gdyby nie silne stężenie talentów kilku młodych i uzdolnionych, których spotkałem, dziedzina sztuki wypaliłaby się dla mnie wraz z ostatnim drwem zapalonym w kominku z wieczora. A trzeba przyznać, że w ignorowaniu natrętnego chłodu, który rzuca mi się na korzonki, gdy znów zagapię się nad książką z paragrafem, jestem mistrzem. Więc tak, to byłyby zapewne te trudności – brak kontroli w czasie, gdy idzie o sędziowską powinność. I nie, nie znam żadnych tajemnych sposobów na łączenie roli mecenasa i sędziego. Za to znam kilka poważnych konsekwencji niedogrzania ciała. Jak się okazuje, zapalony knot przy świecy, czy wprawnie wypowiedziane Geisl Mikill to za mało, by rozbujać ciepłem ten ludzki statek falujący w usztywnieniu kości i mięśni. Na szczęście w takich chwilach zagrzewa mnie na resztę nocy właśnie sztuka.
    Dla tych krótkich momentów ekstazy i chwil uwikłania w spotkanie z nią – rozdawczynią symbolicznego ognia i fantazji – warto czasem stracić głowę. Gdy idzie o wielkie słowa i wielkie obrazy, trudno przejść mi obok nich obojętnie. To dlatego, gdy już mi się wydaje, że to koniec, że więcej już do niej nie wrócę, pojawia się taki Munch, czy Halvorsen, których sztuka... spaja i spala. I nie bez powodu mówię akurat o nich dwóch, bo choć wykluczam ich ze swojego mecenatu, obu wciąż ma na mnie wpływ. Ich sztuka to perswazja. To mocne uczucia, które tchną życiem. Życiem czasem brutalnym, niesynergetycznym, niejednoznacznym – takim jakim bywa w istocie. Swoją drogą po Muncha powinien sięgnąć każdy, bo jako katastrofista pierwszej rangi, najpierw zbrzydzi Ci świat w barwie przykrego ochłapu, by dopiero później prawdą nadać mu kształtu.
    W prawie też chodzi o prawdę, ale prawdę prostą, skondensowaną do jednej stałej – sprawiedliwości. Jeśli chcesz jej dopełnienia, potrzebujesz prawd relatywnych, mnogich, wyłożonych w słowie czy w obrazie przez pryzmat duszy. Prawda to jednak wciąż mianownik, który je (prawo i sztukę) łączy.

        Hallströmowie znani są ze swych licznych osiągnięć politycznych, objęcie pozycji mecenasa zdaje się być jednak wyjątkowo nietypowym wyborem – jaki pogląd ma na tę fascynację sztuką twoja rodzina? Czy spoglądano na Ciebie sceptycznie, gdy stawiałeś pierwsze kroki w artystycznym świecie?

       Aby ukształtować pogląd o sztuce najpierw musieliby wyksztusić z siebie krztę zainteresowania dla niej. Teraz, czy jutro... jest to wątpliwe. Czy są sceptyczni? W materii sztuki określiłbym ich „ateistami”.

        Ciekawość wielu naszych czytelników wzbudził twój konflikt ze znanym malarzem. Czy jesteś w stanie zdradzić nam na ten temat jakieś informacje zza kulis? Wspominałeś dawniej, że mieliście z Einarem różne wizje na mecenat – czym dokładnie się one różniły? Czy utrzymujecie jeszcze ze sobą kontakt?

       Są historie piękne i doniosłe, które zapierają dech w piersiach. Wypełniają płuca niecierpliwością, gdy w oczekiwaniu na dalszy ciąg wydarzeń, wstrzymujesz oddech. Oniryczne i romantyczne, które porywają serca, zabarwiają emocją dusze – głębokie w swym wymiarze rozgrzewają zmysły. Historie opieszałe, które ciągną się przez życie jak torfowa góra. Ściekają powoli, a jednak gdzieś przy końcu wiesz, że powaga sytuacji nie wymaga pośpiechu, co najwyżej czasu. Są historie zbiorcze i historie cudze, historie dla brawury i historie dla współczucia. Są też historie niższego kalibru – pełne banałów i ludzkich wad, prostych konfliktów i prostych pragnień. Historie, które z natury wszystkim bliskie, nieciekawe, niosą tylko zawód. To właśnie takie historie, których nie warto opowiadać. Zza kulis mogę jednak powiedzieć, że kontakt jest wystarczający.

        Wnikliwym oczom publiczności nie umknęło również, że od czasu wspomnianej kłótni z Einarem Halvorsenem bardzo ostrożnie dobierasz sobie artystów i ostatnio mało komu udaje się trafić pod skrzydła twojego mecenatu. Czym się kierujesz, decydując się na wsparcie konkretnych twórców? Masz jakieś preferencje czy może spoglądasz na ich talenty zupełnie obiektywnie

       Rzeczywiście, w moim gabinecie mało jest dziś ruchu. Jak jednak wspomniałem, gdyby brać pod uwagę tylko proporcje czasowe, to można by stwierdzić, że właściwie to jestem sędzią, a mecenasem sztuki zaledwie bywam. Z roku na rok coraz rzadziej. Jedno pozostaje jednak niezmiennie – nie szukam artystów z ciekawym zasobem słów, czy pięknym naręczem obrazów, a trzeba nakreślić, że jest ich wielu. Byle rzemieślnik czy krasomówca jest w stanie wykształcić się w tym kierunku i opleść się bogactwem słów, czy katatonią kolorów... sam w tej sferze nie czuję się gorszy. To jednak udowadnia tylko, że intelekt, pojemność w pamięci, czy sprawność palców to za mało, by nazwać się artystą, co najwyżej wydajnym praktykiem. To co dla mnie ma wartość i bliższe jest sztuki, to nie ciekawe słowa czy obrazy, a ciekawe skojarzenia, jakie ów nośniki budzą. W innym przypadku czym byłaby wrażliwość i artyzm, jeśli nie umiejętnością pływania między nimi? Wychwytywania i pokazywania tych perełek, których nikt więcej nie dostrzegł?

       W imieniu całej redakcji i gazety Ratatoskr bardzo dziękujemy ci za ten wywiad. Życzymy kolejnych sukcesów zawodowych!

       Ja również bardzo dziękuję. Cieszę się, że mogłem rozwiać pewne wątpliwości i podzielić się ze światem szczegółami dotyczącymi mojego życia i kariery.
    wywiad przeprowadził Niklas Wallin


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.